Co począć z żebractwem?
2011-07-13 19:10:33
Jedną z plag dużych miast jest żebractwo. Negatywny charakter tego zjawiska nie wynika wyłącznie z tego o czym zazwyczaj myślimy – uciążliwości dla mieszkańców. Zasadniczy problem polega na tym, że podtrzymywanie praktyki żebractwa ma katastrofalne skutki z perspektywy zwalczania wykluczenia. Po pierwsze dlatego, że dając na ulicy demobilizujemy tych ludzi do wzięcia odpowiedzialności za swój los. Oczywiście wiem, że to skuteczne wzięcie odpowiedzialności jest zawsze bardzo trudne, a bywa i niemożliwe. Moje liczne kontakty z ludźmi skrajnie wykluczonymi, w tym bezdomnymi, każą sądzić, że ich szansa na znalezienie legalnego zatrudnienia ( a już tym bardziej takiego z którego da się godnie utrzymać) jest często zerowa. . Są jednak i inne formy - od skutecznego poddania się wsparcia instytucji przez dorywczą pracę na czarno po strategie adaptacyjne opisane w książce Rakowskiego. Między żebractwem a samowystarczalnością jest całe spektrum sytuacji.

Większość z nich wydaje się korzystniejsza niż żebranie na ulicy. Także dlatego, że żebractwo wpływa bardzo negatywnie na stosunek reszty społeczeństwa do wykluczonych. I to także tych, którzy nie żebrzą lub robią to jedynie okazjonalnie, w skrajnych przypadkach. Rykoszetem dostaje się innym, szerszym grupom wykluczonym – np. bezdomnym ogólnie. Choć wiadomo, że nie każdy bezdomny jest żebrakiem, a nie każdy żebrak bezdomnym, w powszechnym odczuciu granice między tymi kategoriami się zacierają. Prowadzić to może do tego, że społeczeństwo będzie jeszcze mniej skłonne do pomocy tym ludziom – w skali jednostkowej jak i systemowej – zasłaniając się argumentami typu ‘’po co pomagać tym natrętnym darmozjadom, którzy świetnie sobie radzą wyciągając od porządnych ludzi kasę’’.

przeciwskuteczna pomoc

Oczywiście część z nas jednak chce coś na rzecz tych ludzi zrobić a jeśli nie chce, robi to nieraz spontanicznie, pod wpływem słabości, szkodząc i sobie i wykluczonym i społeczeństwu. Sam miałem wczoraj taki przykry epizod, który pobudził mnie do napisania tego wpisu. Do mojej ulubionej kawiarni przyszła cyganka w ciąży i z jeszcze jednym dzieckiem u boku. Ponieważ kiedyś już jej coś dałem, wiedziała, że nagabywanie mnie może przynieść pozytywny dla niej skutek. Nie chciałem dać jej pieniędzy, tylko kupić zupę, ona jednak zaczęła się targować. Włączył się w to personel kawiarni, wypraszając ją. Zrobiła się awantura. A pozostali klienci, którzy przyszli tu odpocząć w miłej spokojnej atmosferze, byli skonsternowani. W efekcie nie tylko nie pomogłem ( nawet dosłownie, bowiem w końcu nie wzięła ode mnie ani pieniędzy ani zupy) to naraziłem na nieprzyjemności i pracowników kawiarni i ich klientów. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest co innego. Mianowicie to, że wspomniana cyganka próbowała zaskarbić sobie nasze współczucie tym, że jest w ciąży i że ma dzieci. Bardzo często bywa to strategia skuteczna ( odzywa się bowiem w ludziach instynkt sprawiedliwości, mówiący o tym, że deprywacja dzieci jest ze swej istoty niezawiniona). Idąc jednak za tą – skądinąd słuszną zasadą – możemy doprowadzić do tego, że dzieci podlegających deprywacji i wykluczeniu będzie jeszcze więcej. Jeżeli żebrzące kobiety ( i ich partnerzy) zobaczą, że wykorzystywanie dzieci jest dobrą strategią pozyskiwania środków, racjonalne z ich punktu widzenia będzie wykorzystywanie tych dzieci w takim celu a także dalsze ich nieroztropne płodzenie… a więc powielanie rzeszy ludzi, których od dziecka jedynym zajęciem będzie żebranie.

Tak nierozważna pomoc – jakiej za sprawą swojej słabości udzieliłem – jest mechanizmem reprodukowania ( zarówno kulturowego jak i biologicznego) kultury ubóstwa i żebractwa, a także braku odpowiedzialności za los nie tylko swój, ale także cudzy ( w tym wypadku dzieci).

Uczmy o działaniu służb społecznych

Czy można z tym zrobić? Nie przekonują mnie metody represyjne, dla jakich akceptację wykazały badania opinii wrocławskiej młodzieży przed ponad rokiem, gdzie wśród częstych odpowiedzi respondentów padały takie rozwiązania jak deportacja, wywiezienie z miasta czy aresztowanie etc. Szukałbym innych sposobów. Myślę, że doraźnie wskazane by było wyposażenie obywateli w wiedzę na temat instytucjonalnych form pomocy, gdzie na terenie miasta można uzyskać jedzenie i inne formy pomocy. Uzbrojeni w takie informacje obywatele będą mogli przekazać tę informacje nagabującym ich żebrakom i nawet jeśli tamci nie posłuchają – co nie trudno przewidzieć – ci będą mieli nieco spokojniejsze sumienie.
Oczywiście spokojnego sumienia nie traktuję w tym kontekście jako wartości autotelicznej, ale bardziej jako wartość instrumentalną. Brak tego spokoju może prowadzić do kontynuowania działań takich jakie ja podjąłem, a które przynoszą same szkody społeczne.

Swego czasu w Warszawie prowadzona była akcja ‘’Pomagam, nie daję’’ realizowana przez służby publiczne. O słuszności tamtej inicjatywy a także logistycznych jej słabościach w ówczesnej odsłonie już niegdyś pisałem. Teraz wydaje mi się, że samą tę koncepcję należałoby poszerzyć nie tylko o działanie służb porządkowych i socjalnych, ale wiedzę na ten temat, która następnie mogłaby być przekazywana potrzebującym ( lub potencjalnie potrzebującym) powinni mieć też zwykli obywatele. Bo to do nich zwracają się zazwyczaj żebrzący. Sytuacja taka byłaby zgodna z nowoczesnymi koncepcjami obywatelskiej polityki społecznej ( która wykorzystuje także potencjał społeczeństwa). Potrzebny jednak jest odpowiedni system edukacji zarówno formalnej jak i poza-formalnej. Zresztą nie tylko na temat służb typowo socjalnych, ale ogólnie służb społecznych – ich oferty i funkcjonowania. Byłby to krok ku uświadamianiu obywatelom ich praw i obowiązków, co powinno stanowić jeden z priorytetowych celów edukacji ogólnie. Część takiej wiedzy mogłoby być przekazywana podczas osobnych ścieżek przedmiotowych z pracownikami takich służb ( wczoraj np. mój koordynator z MOPS wspomniał mi, że prowadzi w jednej z praskich podstawówek pogadanki na temat wolontariatu) jak i w ramach zwykłych przedmiotów, np. wiedzy o społeczeństwie ( o służbach zatrudnienia z kolei można by mówić na zajęciach z przedsiębiorczości).

Taka wiedza jest potrzeba zarówno w obliczu sytuacji, w których ktoś od nas będzie oczekiwał wsparcia jak i w sytuacji w której my sami znajdziemy się w trudnej życiowej i społecznej sytuacji, co w obliczu postępującej prekaryzacji życia nie jest scenariuszem wydumanym. Gdy parę lat temu robiłem wywiady z osobami przebywającymi w placówkach dla bezdomnych, z rozmów tych wynikało, że są tam ludzie o różnym pochodzeniu, życiorysie, wykształceniu i aspiracjach. Cała paleta. Toteż doświadczenie wykluczenia jest czymś co może przytrafić niemal każdemu ( choć oczywiście określone kategorie są wykluczeniem w nierównomiernym stopniu zagrożone). Podnoszenie wiedzy i świadomości obywatelskiej na temat funkcjonowania służb społecznych ( w tym zarówno publicznych jak i tych z III sektora) ma jeszcze jeden bardzo ważny walor – pozwala częściowo zespolić tkankę społeczną z instytucjami polityki publicznej. W kraju o szczególnie niskim poziomie zaufania społeczeństwa do państwa i jego agend, takie działanie jest na miarę złota. Zwłaszcza że to od zaufania obywateli do instytucji ( i gotowości do współdziałania z nimi) w niemałej mierze zależy skuteczność rozwiązywania tak dolegliwych problemów jak wykluczenie społeczne, będące często źródłem żebractwa.


poprzedninastępny komentarze