2011-07-25 22:13:32
Z tym rajem, to naturalnie gruba przesada, niemniej to, że w kraju o najwyższym poziomie rozwoju społecznego ( od lat najwyższe pozycje w rankingach HDI) zdarzyła się ta tragedia nasuwa szereg refleksji. i wątpliwości na jakim poziomie mielibyśmy interpretować to wydarzenie.
Jedni – najczęściej są to komentatorzy prawicowi - twierdzą, że był to indywidualny akt szaleństwa i nie należy go rozpatrywać w kontekście danej ideologii. Inni, wręcz przeciwnie, to właśnie w tej ideologii widzą punkt ciężkości, a brutalny czyn Norwega miał być jej konsekwencją. W jeszcze innym ujęciach zwraca się uwagę na społeczne uwarunkowania ( polityczne, ekonomiczne, kulturowe) które stały się podłożem zarówno samego czynu jak i ideologii do której odwoływał się sprawca. Moim zdaniem zatem szukając odpowiedzi na pytanie „unde malum w Norwegii?” trzeba się odwołać do każdego z poziomów. Nie można tego tłumaczyć ani jednostkową dewiacją, ani samą ideologią oderwaną od społecznego kontekstu, choć akurat w przypadku Norwegii relacje między tymi poziomami są szczególnie trudne do wychwycenia.
Szczególnie błędne byłoby traktowanie tego apolitycznie jako indywidualny wybryk szaleńca. Takie wytłumaczenie można od biedy odnieść do takich sytuacji jak ta która miała miejsce przed paroma laty w Finlandii, gdzie nastolatek dokonał masakry w szkole. Tam nie było odniesień do ideologii ani do procesów politycznych. Tu jednak odniesienia ideologiczne były i znamy je dobrze, a odnosiły się do realnych zjawisk jak tworzenie się społeczeństwa wielokulturowego z coraz większym udziałem ludności islamskiej.
To mogło się zdarzyć prawdopodobnie jednak w wielu krajach. I to, że akurat zdarzyło tam jest raczej przypadkiem lub sumą przypadków, a nie wynikiem specyficznej kultury i polityki otwartości jaką promowało państwo norweskie w ostatnich dekadach. To nie kwestia zakresu otwartości, a raczej mechanizmów i filozofii integracji powinna nam teraz zaprzątać myśli.
To powinno być teraz przeanalizowane nie tylko w Norwegii, ale też wszędzie indziej. Bowiem wszędzie potencjalnie mogą się powtórzyć tego typu nieprzewidywalne wydarzenia.
Chętnie przeczytałbym na temat strategii integracyjnych w tym kraju oraz o dobrych praktykach z innych państw. Warto zdać sobie sprawę – zwłaszcza pod wpływem tego co się wydarzyło- że instrumenty integracji powinny być adresowane nie tylko do przybyszy ale także do rodzimej, rdzennej ludności, bowiem przedstawiciele tej części społeczeństwa, jak się okazało, nie wykazują nieraz zdolności funkcjonowania w warunkach wielokulturowości. Innymi słowy, wszyscy musimy uczyć się funkcjonowania w nowym kontekście, a nie liczyć na to że ci, którzy przybywają, po prostu przyjmą nasze normy. Oczywiście pojawia się pytanie o stopień symetryczności – czy jednak w kraju nie powinno zostać stosunkowo więcej z norm i zasad, które składają się na kształtowany przez lata system norm danej wspólnoty?
Myślę, że tak, przy czym nawet to co stare i tu zakorzenione, powinno podlegać ewolucji by mogło wyjść naprzeciw nowemu. W przypadku Norwegii ten kanon norm ( a przynajmniej istotna jego część) wydaje się szczególnie cenny, bowiem owe normy ( obok oczywiście konkretnych politycznych projektów polityczne) stanowiło podłoże pod tamtejszy model dobrobytu. Podkopanie tego fundamentu może zagrozić systemowi łączącego sprawiedliwość z racjonalnością gospodarowania, a to w rezultacie wyostrzyć konflikty ekonomiczne, przekładające się także na napięcia kulturowo-etniczne. Zatem przed Norwegami twardy orzech do zgryzienia.
Rzecz jasna, nawet jeśli udałoby się znaleźć modus vivendi między różnymi grupami a także ocalić rdzeń kulturowy, który by sprzyjał dalszemu podtrzymywaniu dobrobytu, nie będzie gwarancji, że tragedia podobna do tej się nie powtórzy ( tu wkracza czynnik ludzki), ale prawdopodobieństwo się jeszcze bardziej zmniejszy. Dziś pewności już być może, ale ryzyko można – a nawet trzeba – zmniejszać.