Misja antyprzemocowa na wielu frontach
2012-09-26 10:14:52
Myśląc o misji dzisiejszej szkoły i szerzej –oświaty, zastanawiam się nad jej relacjami z tym co dzieje się na zewnątrz, w społecznych uwarunkowaniach jej funkcjonowania.

Ten problem pojawia się także, a może zwłaszcza, gdy myślimy o roli opiekuńczej szkoły, czym ostatnimi czasy się zajmuję. Czy owa opiekuńczość ma oznaczać wyłącznie zapewnienie dzieciom dobrostanu wówczas gdy znajdują się w murach szkolnych – w
czasie lekcji, przerw i zajęć pozalekcyjnych? Być swoistym bastionem fizycznego, socjalnego i nieraz także emocjonalnego bezpieczeństwa dla dzieci, które znajdą tu możliwość rozwoju, stabilność, troskę i oparcie, których nie zawsze
doświadczają w swoim środowisku? Realizacja już nawet tak zarysowanej wizji, gdyby zestawić ją z realiami wielu polskich szkół, brzmi dość utopijnie.

Ale czy nie należałoby postawić cel jakim jest edukacyjna opiekuńczość jeszcze o krok dalej , tj. przyjąć, że szkoła powinna nie tylko chronić przed niekorzystnymi społecznymi warunkami życia dziecka ale także
uczestniczyć ( wespół z innymi instytucjami) w kształtowaniu owych warunków.

Osobiście przychylam się do tej ostatniej perspektywy, zaś fakt, iż system szkolny sam w sobie nie radzi sobie nieraz ze swoimi podstawowymi funkcjami, nie stanowi usprawiedliwienia by odcinać się od innych zadań, jakim jest współ-kształtowanie społecznych i rodzinnych warunków życia dziecka. Co więcej, im umiejętniej instytucje edukacyjne wpłyną na to co dzieje się w otoczeniu dziecka, tym łatwiej szkole będzie realizować jej własne funkcje.


na przykładzie przemocy

Weźmy przykład domowej przemocy. Wczesne zidentyfikowanie problemu i w miarę możliwości jemu
przeciwdziałanie wpłynie na to, że łatwiej będzie zaprowadzić w szkole bezpieczny ład. Dzieciom wolnym od domowej przemocy będzie łatwiej koncentrować się na zajęciach, będą miały też mniej powodów by wyładowywać frustracje na
innych uczniach. Statystycznie mniej przemocy w domu, to potencjalnie mniej przemocy w szkole. Oczywiście nie ma tu
bardzo prostego przełożenia. Przemoc szkolna ma znacznie bardziej złożoną genezę i często nie musi współgrać z przemocą w środowisku życia dziecka. Tym niemniej, bezpieczniejsze warunki życia dziecka to predykator mniejszej
eskalacji społecznych napięć jakie mogą się pojawić w przestrzeni szkolnej.

Być może jest to jeden z tropów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie jak ograniczyć coraz bardziej niepokojące tendencje, jeśli chodzi o szkolną przemoc, o której ostatnio słusznie grzmi polska prasa. Dane są alarmujące, a skala przemocy sukcesywnie rośnie ( z wyjątkiem krótkiego interwału w postaci rządów w MEN Giertycha). Stosowana przezeń filozofia „zero
tolerancji” mogła być w najlepszym razie sposobem na łagodzenie objawów i skutków problemu ( choć i to jest dyskusyjne i nie bardzo możemy orzec jakie skutki zarówno bezpośrednie jak i uboczne miałaby kontynuacja tej strategii gdyby była prowadzona przez jego następczynie), natomiast z całą pewnością nie stanowi sposobu na pokonanie
społecznej patologii u źródeł jej występowania. A te przynajmniej częściowo leżą poza samą szkołą.
Dziecko jest narażone na przemoc nie tylko w szkole, ale także – w niemniejszym stopniu – w domu, zaś ta bywa szczególnie okrutna, a dziecko wobec niej bezbronne i bezradne. Dane na ten temat również są zatrważające. A ostatnio nagłośnione w prasie przypadki maltretowania dzieci, także tych maleńkich, stały się impulsem do zajęcia się tym nie
tylko przez media ale organy publiczne (jednym z tego wyrazów ma być – budzący zresztą spory i kontrowersje – przygotowywany system monitoringu losów dziecka.)


Co może szkoła?

Jaką rolę w przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie może odegrać szkoła? Czy system edukacyjny ma
tu coś do powiedzenia i zrobienia? Z formalnego punktu widzenia – zdecydowanie tak.

Przyjęta w 2010 roku ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wprowadza szereg zapisów włączających podmioty edukacyjne w misji przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

Po pierwsze, przedstawiciele oświaty mogą obok policjantów, pracowników socjalnych i kuratorów wchodzić w skład zespołów interdyscyplinarnych do spraw przeciwdziałania rodziny.

Po drugie, kadra pedagogiczna może zostać włączona w procedurę „ Niebieskiej karty”. Dziecko które jest krzywdzone w domu może zgłosić się do wychowawcy lub pedagoga szkolna, a ten wszczyna procedury Niebieskiej karty zgłaszając sprawę do zespołu interdyscyplinarnego.

Dla części dzieci może być to łatwiejsza i przystępniejsza formuła niż konieczność zgłaszania przemocy bezpośrednio policji lub w ośrodku pomocy społecznej. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że nawet przy tych nowych procedurach wiele dzieci nie przyzna, że jest krzywdzonych przez rodziców czy opiekunów i nie wszystkie sprawy zostaną wykryte.

Po trzecie, przedstawicieli MEN są włączeni w prace Zespołu Monitorującego ds.Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie,
który działa przy ministrze właściwym do spraw pracy i polityki spolecznej. Dokumenty wypracowane przez zespół stają się następnie wytycznymi dla władz terenowych ( zarówno jednostek samorządu terytorialnego jak i przedstawicieli administracji
rządowej , czyli urzędów wojewódzkich, które sprawują nadzór nad realizacją ustawy antyprzemocowej na swoim terenie). Widać zatem, że nie tylko sama szkoła, ale także inne inne organy systemu oświaty są włączone w misję przeciwdziałania
rodzinnej przemocy

A co z realizacją?

Te informacje pojawiły się w sprawozdaniu na temat socjalnej funkcji szkoły jakie sporządziły w ostatnim czasie Ministerstwo Edukacji Narodowej wraz Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej. Cieszy, że autorzy mówiąc o socjalnym wymiarze szkoły, nie odgraniczyli się wyłącznie do omówienia kwestii wypłacanych świadczeń materialnych, ale potraktowali sprawę szerzej.
Szkoda natomiast, że nie dowiadujemy się ze sprawozdania co z egzekucją wspomnianych zapisów.
•Jak wygląda powszechność powoływania owych zespołów interdyscyplinarnych?
•Jak w praktyce wyglądają ich działania? Jakie przynoszą
efekty?
•Na ile często pracownicy oświaty angażują się w te działania?
•Jak często przyczyniają się do wszczęcia procedury „Niebieskiej karty?

Te wszystkie pytania wydają się istotne i przydałoby się aby opinia publiczna jak i odpowiednie podmioty socjalne i oświatowe mogły uzyskać na nie odpowiedź. Bez tej wiedzy nie bardzo wiadomo na ile dobrze system działa i co w nim wymaga usprawnienia.

Sprawa jest pilna. Polskie dzieci są narażone na przemoc. I w domu i w szkole. Zjawisko to nie zawsze jest brane pod uwagę gdy myślimy o barierach edukacyjnych i mechanizmach szkolnego wykluczenia. Tymczasem w istocie przemoc rodzinna i szkolna jest właśnie najbardziej drastyczną formą wykluczenia edukacyjno-społecznego, jakiego mogą doświadczyć dzieci. Stanowi tez najdalej idące pogwałcenie ich praw. Szkoła musi wziąć aktywny udział w ich ochronie.

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Mimoszkolnie

poprzedninastępny komentarze