Nie ze mną. A szkoda...
2013-04-08 13:04:20
W związku z nadchodzącym 10 kwietnia Redaktor Gazety Polskiej Codziennie Dawid Wildstein wystosował list „ Do brata lewaka” w którym zaprasza do wspólnego spotkania się w rocznicę smoleńskiej katastrofy. „ We wspólnym hołdzie tym, którzy zginęli. A zwłaszcza we wspólnym sprzeciwie wobec modelu państwa, dla którego niszczenie pamięci o Smoleńsku jest fundamentem”.

Chętnie poszedłbym ramię w ramię z red. Wildsteinem ze względu na pierwszą z intencji spotkania. Gorzej, z drugą… Nie bardzo bowiem wierzę w istnienie w Polsce modelu państwa, którego niszczenie pamięci o Smoleńsku byłoby fundamentem.

Mam za to poczucie, że żyję w państwie działającym na wielu frontach i to od lat ( nie tylko w czas rządów PO) niesprawnie, momentami wręcz patologicznie. katastrofa smoleńska mogła być dramatycznym skutkiem koincydencji wielu mniejszych i większych nieprawidłowości proceduralnym i zwykłych ludzkich błędów.. Ale to w świetle – dostępnej mi oficjalnej wiedzy -wciąż wypadek lotniczy. Mógł on zdarzyć się także którymś z państw gdzie instytucje działają sprawnie. Powiązanie tego tragicznego wydarzenia z wszelkim złem III RP od marginalizacji polskiej wsi przez zapaści służby zdrowia po niewyjaśnioną śmierć Jolanty Brzeskiej - wydaje mi się nieuprawnione.

Niezależnie od mojej negatywnej oceny funkcjonowania państwa polskiego ( i troski o to by działało lepiej) nie wydaje mi się fortunnym łączenie w jednym rocznicowym wydarzeniu „ wspólnego hołdu” i „ sprzeciwu wobec określonego modelu państwa” . Właśnie z uwagi na ochronę ( czy też raczej potencjalną budowę) czegoś - co wydaje się wykraczać poza bieżące polityczne podziały. Mianowicie, ze względu na cel - budowanie dojrzałej wspólnoty politycznej zdolnej do artykułowania politycznych i ideowych różnic w swoim obrębie.

Zgadzam się z autorem odezwy, że potrzebna jest choćby minimalna płaszczyzna wspólna by móc prowadzić konstruktywny polityczny spor. Wierzę, że wraz z „bratem” Wildsteinem możemy znaleźć więcej punktów wspólnych niż przynależność pokoleniowa i rudawy kolor brody.

Jeśli jednak tym punktem wspólnym ma być wspólny wróg – III RP (z platformerskim rdzeniem, palikotowym obrzeżem i postkomunistycznych tłem) oraz – w domyśle lub explicite - legitymizująca nią Gazeta Wyborcza, to nie jestem zbytnio zainteresowany takim aliansem. Mimo, że też nie lubię Palikota i nie ufam w jego polityczny projekt.. Mimo że nie po drodze mi z linią GW, a poczynania obecnej władzy powielekroć krytycznie recenzowałem, walka z szeroko rozumianym obozem rządzącym nie wydaje mi się dobrym punktem wyjścia do szukania wspólnoty ani w tym momencie ani w codziennej praktyce. Z pozoru krytykujemy to sama, ale jednak ze zgoła odmiennych pozycji i ze względu na co innego. Nasz sprzeciw wobec aktualnej polityki państwa nie tylko się nie harmonizuje, ale w zasadniczych kwestiach wyklucza. Dla mnie zwolennicy kontynuacji modernizacji w duchu III RP to bardziej przeciwnicy w sporze o kształt i rozwój naszej wspólnoty, a nie jej organiczni wrogowie czy zdrajcy. Obóz rządzący to nie putinowska agentura ale mająca demokratyczną legitymację ( choć niekoniecznie moje poparcie) władza, z którą trzeba prowadzić konstruktywny spór. Chyba więc „Bracie Prawaku” inaczej definiujemy sytuację i póki co nie widzę tu płaszczyzny wspólnej.

Na czym zaś można budować wspólny fundament? Mówiąc wyłącznie za siebie ( a nie za lewacką brać której niemała część się ze mną nie utożsamia i to nie tylko w tej sprawie) wskazałbym na szereg kwestii jakie nasuwają się w kontekście kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej.


Uczczenie pamięci ofiar wypadku? Jak najbardziej. I choć sam wolę przezywać tego typu wydarzenia o randze ostatecznej, w samotności, w ciszy lub z bliskimi, a niekoniecznie w tłumie - w imię solidarności z tymi, którzy przeżywają to kolektywnie, gotów bym był do nich dołączyć tego dnia. Osobiście odczuwam silną identyfikację z polskimi losami, a ta katastrofa była ich – jakże wymowną symbolicznie – częścią. Choć dotyczyła grupy ludzi, odcisnęła się na zbiorowym doświadczeniu ogromnej części społeczeństwa.

I choć nie bije mi serce ilekroć powiewa narodowa flaga, gdy dowiedziałem się o wypadku jednak czułem wstrząs, a smutek ludzi, których widywałem tego dnia na warszawskich ulicach i w metrze i mi się udzielał. Poza tym na pokładzie były też postaci politycznie dla mnie ważne jak Izabela Jaruga Nowacka ( której poświęciłem wówczas krótki tekst wspomnieniowy czy takie do których miałem – mimo pewnych zastrzeżeń – sporo sympatii jak Lech i Maria Kaczyńscy. Szczerze mówiąc tego dnia chętnie powspominałby właśnie te i inne obecne wówczas na pokładzie osoby, pomyślał o śladach politycznych i zwyczajnie ludzkich jakie zostawiły po sobie. Polityczny komunikat wymierzony w obecnie rządzących raczej mi tego nie ułatwi.

Dlatego chyba 10 kwietnia, choć czekają mnie tego dnia uczelniane obowiązki na Krakowskim Przedmieściu, raczej nie wyjdę by aktywnie dołączyć ani do solidarnych 2010 ani do zgromadzonych pod szyldem Gazety Polskiej jako że nie odnajduję się w ich narracji i nie chciałbym jej legitymizować.

Natomiast – raz jeszcze podkreślę – solidaryzuję się z wolą wspólnego przeżycia upamiętnienia tego wydarzenia jak i z poczuciem frustracji części ludzi którzy wyjdą tego dnia na ulicę. Frustracji mającej, jak sądzę, często nieco inne – głębsze i bardziej rozproszone źródła niż katastrofa smoleńska i jej następstwa. Na ten temat chętnie bym z Tobą, Bracie Prawaku, prowadził dialog.


Raff

poprzedninastępny komentarze