2008-11-07 01:12:22
Lenin nawet w notatkach, które sporządzał w związku z Dziesiątym Zjazdem Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewików) – zakazano wówczas istnienia frakcji wewnątrz partii – podkreślał znaczenie wolności krytyki. Tymczasem niedługo po Szóstym Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej w 1928 r. Trocki tak charakteryzuje klimat panujący w partii komunistycznej: "robotnicy-komuniści obawiają się głośno powiedzieć, że taki to a taki stuprocentowy aparatczyk to skurczybyk, malwersant, brutal."
Ów aparatczyk to "stary znajomy dzierżymorda" – mianem dzierżymordy Lenin nazwał w swym testamencie Stalina. Haniebna cenzura, jakiej poddano po śmierci Lenina ten testament, wpisuje się jedynie w szersze tendencje: jak choćby ma się opublikowanie przez bolszewików w prasie tajnych traktatów, których sygnatariuszką pozostawała Rosja carska, do spisania paktu Ribbentrop-Mołotow?
Lenin określił istnienie paszportu wewnętrznego jako jeden z najgorszych przejawów carskiego samodzierżawia – Stalin, który uważał, że Rosji potrzeba cara, oczywiście z chęcią wrócił do tych praktyk.
Mało kto wie, że bolszewicy w osiem tygodni po dojściu do władzy zdepenalizowali aborcję oraz (tak, tak!) homoseksualizm. Kary za homoseksualizm przywrócono w 1934 r., za aborcję – w 1936 r.
To tylko rzucone ad hoc przykłady, lecz jak myślę, wskazują na jedno. Zagłada 90 proc. starych bolszewików w epoce stalinowskiej nie da się przecież w żaden sposób wyjaśnić jedynie "turniejem osobowości". Chodziło natomiast o głębokie podziały ideowo-polityczne, które najlepiej oddaje z jednej strony głoszona przez Stalina i Bucharina teoria socjalizmu w jednym kraju, z drugiej – stworzona przez Trockiego teoria rewolucji permanentnej.
Miał rację ten ostatni, nazywając w 1927 r. Stalina "grabarzem rewolucji". Gdyż komunizm to nie stalinizm – ani też stalinizm to nie komunizm.
Niniejszy artykuł rocznicowy ukazał się w Trybunie Robotniczej.