Mojżesz burżuazji
2008-12-18 22:04:52
Używany między innymi przez Lenina i Trockiego epitet „socjalzdrada” wydaje się dziś nader łagodny, gdy tylko spojrzeć na praktyki kierownictw socjaldemokratycznych praktycznie wszystkich współczesnych krajów europejskich. Bezczelna służba interesom wielkiego kapitału nie tylko w Polsce sprzyja obiegowej opinii, że „nawet prawica jest bardziej socjalna”.

Choćby miała do zaoferowania tak głodne kawałki, jak np. te o związkowcach-terrorystach – wraz z całym nieuchronnie kryjącym się za nimi dobrodziejstwem inwentarza.

Czasami owi gorzej-niż-socjalzdrajcy przesolą, w chwili szczerości wymknie im się publicznie za dużo. I tak premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown, kontynuator linii „nadziei na odnowę lewicy” Tony’ego Blaira stwierdził 10 grudnia w swym wystąpieniu przed brytyjskim parlamentem: „Nie tylko ocaliliśmy świat – ocaliliśmy banki.”

Nawet z ław parlamentu usłyszał szyderczy okrzyk: „Mojżesz!” Niewątpliwie wyprowadzić on zamierza klasy posiadające z egipskich ciemności obecnego kryzysu. „Socjal” można bowiem mieć w sercu po lewej stronie, ale ważniejsza jest przecież „demokracja”: demokracja liberalna, jedyna, której prokapitalistyczni politrucy wybaczyć zdołają przymiotnik w nazwie. Ocalić trzeba świat – czyli świat kapitalistyczny i jego banki. Już tedy winny radować się ofiary zwolnień grupowych – także w Polsce. Jeśli bowiem dalej szukać biblijnych odniesień – królestwo proletariatu nie jest ze świata Blairów i Brownów, Kwaśniewskich, Borowskich, Kołodków, Millerów i Szmajdzińskich, ani innych mających ponoć serce po lewej stronie.

Czym nadzwyczajnym różni się linia Browna od linii północnoamerykańskich kongresmenów, forsujących właśnie pomoc w wysokości 500 milionów dolarów dziennie – więcej, niż największy naziemny lotniskowiec na naszej małej planecie przeznacza na kontynuowanie krwawej łaźni imperialistycznej w Iraku – na pomoc dla rekinów branży motoryzacyjnej?

Miał rację Lenin – polityka to skondensowana ekonomia, to rewidowanie i korygowanie stosunków między klasami. To, na czyją korzyść rewidują je i korygują wszyscy Gordonowie Brownowie tego świata, jest przecież jasne jak dwa razy dwa. I gdyby podstawowe punkty analizy stosunków globalnych z pochodzącej z 1916 r. broszury Lenina „Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu” nie pasowały jak ulał także do dzisiejszych czasów, brytyjski premier nie miałby najmniejszej okazji, aby zmarnować okazję, by siedzieć cicho. Jak mysz pod miotłą – kto wie, czy nie miotłą historii!

"Trybuna Robotnicza"

poprzedninastępny komentarze