Antysyjonizm a antysemityzm
2009-02-12 12:52:51
Lenin stwierdził w 1902 r., że kiedy ludzie powstają, by walczyć o podwyżkę płac, oznacza to, że są dobrymi związkowcami; kiedy jednak powstają, by bronić przed pogromami Żydów, wtedy są prawdziwymi socjalistami.

Gdy słowa te przypomina się współcześnie, należy pamiętać, że „Żydami” – czyli obiektem na poły religijnej klątwy, rzuconej przez możnych tego świata – są dziś Palestyńczycy. Należy o tym pamiętać tym bardziej w czasach, gdy po tym, jak Izrael dokonał najpotworniejszej w ciągu jej tragicznych dziejów inwazji na Strefę Gazy, widoczna stała się eksploatacja sprawy palestyńskiej przez elementy antysemickie. Między innymi w Paryżu, Londynie i Sztokholmie doszło do haniebnych ataków na synagogi oraz innych wystąpień, wymierzonych w ogół społeczności żydowskiej na świecie.

Należy dołożyć starań, by jasno nakreślić linię podziału między istotnie walczącymi o prawa ciemiężonego narodu a tymi, którzy wykorzystują tę walkę do własnych podłych celów. Względy elementarnej moralności i politycznej skuteczności idą tu w parze.

Pierwsze są dość oczywiste. Co zaś w przypadku drugich? Stronnicy państwa, które nie przyczyniło się w żaden sposób do przybliżenia emancypacji narodowej Żydów, a raczej ją oddaliło – gdyż naród, który niewoli inne narody, sam nie może być wolny – zdobywają oto oręż, by całą światową mobilizację solidarności z Palestyńczykami móc przedstawić jako jedną wielką antysemicką hucpę. Nieważne przy tym, że dziś wolno być nawet... antysemitą, pod jednym warunkiem, że jest się syjonistą (stąd bezwarunkowi obrońcy państwa Izrael wśród członków Młodzieży Wszechpolskiej czy zachodnioeuropejskich ugrupowań, mniej czy bardziej czerpiących z ideologii faszystowskiej). Gdy bowiem w grę wchodzą interesy możnych – a wielu z nich ma, bynajmniej nie z sympatii do Żydów, interes w popieraniu państwa Izrael – mało kto ma w zwyczaju się zastanawiać nad takimi nieistotnymi detalami.

Dlatego krystalizujący się światowy ruch na rzecz konsekwentnej solidarności z ciemiężonym narodem musi niezwykle dbać o swą wierzytelność. Bez międzynarodowego wsparcia Palestyńczycy pozostają bowiem na przegranej pozycji – bez jasnych intencji jej międzynarodowych rzeczników sprawa palestyńska będzie stracona.

"Trybuna Robotnicza"

poprzedninastępny komentarze