2008-11-02 21:39:17
Stało się, źli ludzie otrzymali do ręki argument przeciwko bazom naszych wielkich przyjaciół z USA po tym jak kilku amerykańskich marynarzy nie umiało się dogadać z sopockim taksówkarzem.
Istnieją obawy, że sprawy nie da się wyciszyć, dlatego śpieszę wszystkim Węglarczykom, Ziemkiewiczom i innym "yntelektualystom" dziennikarskim z pomocą jak wyjaśnić zaistniałą sytuację, a raczej "przedstawić ją w obiektywny i wyważony sposób".
Otóż amerykańscy marynarze, przebywający na przepustce w Sopocie zauważyli podejrzanie wyglądającego człowieka przebranego za taksówkarza. Obawiając się, że jest to zamachowiec, konstruujący właśnie samochód pułapkę, dla niepoznaki zamaskowany jako taksówka, próbowali go obezwładnić.
W czasie walki okazało się, że za rogiem czekało kilka setek taksówkarzy z Al-kaidy, którzy rozpoczęli natarcie na zaskoczonych marynarzy. Ci nie mogli nawet wezwać wsparcia lotniczego ani artyleryjskiego, obawiając się o życie okolicznej ludności cywilnej.
Taksówkarze terroryści wykorzystali to rozpływając się między budynkami, gdy tylko na miejsce przybyła policja. Patrol zastał jedynie ich obezwładnionego przywódcę, który fałszywie oskarżył marynarzy o napaść.
Z historii tej należy wysnuć odpowiednie wnioski!
"Dziennik" tudzież inna gazeta powinna ostrzec już nie tylko o grożącym Polsce rosyjskim ataku, ale także o tajnych planach taksówkarzy terrorystów.
Po największych miastach Polski krążą tysiące taksówek i kto wie gdyby nie amerykańscy marynarze już wkrótce te wyładowane materiałami wybuchowymi samochody zaczęłyby wbijać się w budynki rządowe.
Oto kolejne zwycięstwo Wolnego Świata w wojnie z terroryzmem.