2010-08-30 07:42:59
Dość powiedzieć, że kiedy grupa podczas zajęć zbytnio się odprężyła i na sali rozpoczęły się prywatne rozmowy pani wykładowczyni krzyknęła do dwóch najgłośniej rozmawiających kolegów - "Nie rozmawiajcie, bo was przesadzę!", na co sala ryknęła śmiechem.
Sytuacja ta przypomina mi się, gdy obserwuję pierwsze podrygi warszawskiej kampanii samorządowej, a zwłaszcza wstęp do wyborów na prezydenta stolicy. Okazuje się bowiem, że najbardziej istotnym zagadnieniem jest nie transport publiczny, budownictwo czy edukacja, tylko sposób załatwienia problemu krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała nawet zorganizowanie w tej sprawie referendum. Dziwne, zwłaszcza jeśli popatrzeć na to, że referendum takiego nie zorganizowano przy okazji o wiele ważniejszej kwestii ufundowania jednemu z prywatnych koncernów medialnych przez miasto nowego stadionu piłkarskiego, czy zmian polityki mieszkaniowej oznaczających dla lokatorów mieszkań komunalnych o wiele wyższe czynsze za ten sam standard mieszkania.
Wojciech Olejniczak kandydat SLD baaardzo zorientowany w problemach Warszawy również nie omieszkał wypowiedzieć się przede wszystkim na temat... a jakże krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Monotonię po raz kolejny przełamuje Janusz Komik-Mikke uważając, że prezydent miasta ma wpływ na kodeks drogowy i proponuje możliwość skręcania na rondach w lewo. Prezentuje również łagodniejszą wersję słynnego kandydata na prezydenta Białegostoku - Krzysztofa Kononowicza. W jego wydaniu "niczego nie będzie" zastąpiło "nie będzie tramwajów", bo podobno w Nowym Jorku ich nie ma i jest tam dobrze. Komikowi-Mikke wypada poddać pomysł - w Mogadiszu (Somalia) w ogóle nie ma władz miejskich i jest dobrze (mają tani samorząd), nie ma też ani tramwajów, ani autobusów miejskich.
Przypomina mi to sytuację w której w ostatnich wyborach samorządowych kandydatka PPP Wanda Nowicka twierdziła, że jako prezydent miasta będzie walczyć o... prawo do aborcji. Nie wytłumaczyła jedynie czy w tym celu planuje wprowadzić w Warszawie prawodawstwo inne niż w reszcie kraju.
Oczywiście duży udział w kierowaniu kampanii wyborczej na powiedzmy bez ogródek - debilne tory maja media.
Wracając do wspomnianej na początku anegdoty - gdybyśmy przyjęli postawę podobna do mediów i dyżurnych komentatorów, zamiast śmiać się powinniśmy bez nuty ironii spytać pani wykładowczyni czy jest na tyle zdenerwowana, żeby obniżyć oceny z zachowania i wezwać naszych rodziców.