2011-03-28 08:36:29
O tym jak jest już wiemy dzięki raportowi NIK w sprawie polityki mieszkaniowej samorządów
Chciałem więc puścić wodze fantazji i zastanowi się czym poskutkują działania neoliberałów, którzy jak wiadomo - walczą ze społeczeństwem o lepsze życie
Jak więc powinno wyglądać neoliberalne miasto - czyli "Zmian na lepsze ciąg dalszy"?
Miejsce Pałacu Kultury i Nauki powinien zająć stadion, a najlepiej kilka. Jak wiadomo ta efektowna inwestycja zapewnia części ludu (lubiącej katować się poziomem polskiej piłki) igrzyska. Stwarza również okazję do uroczystego przecinania wstęgi i oficjalnych wystąpień prezydenta miasta. Biznes sponsorujący kopaczy też jest zadowolony z takiej inwestycji, więc jakby co sypnie kasą na kolejną kampanię.
Wokół stadionu domy mieszkalne, lecz nie te komunalne czy socjalne dla hołoty. Porządne apartamentowce, w których mieszkania zakupią głosujące na PO lemingi. Będą je potem przez kolejne dwa pokolenia spłacać. Lemingi mają jednak to do siebie, że nie myśląc ponownie zagłosują na neoliberałów za swój ciężki los kupujących bankom mieszkania winiąc nie brak mieszkalnictwa komunalnego, ale... jego istnienie i "przywileje" innych lokatorów.
Oczywiście osiedla te powinny być grodzone oraz monitorowane, a nawet chodniki i jezdnie sprywatyzowane z posterunkami na których pobierano by opłaty za przejście. Chodzenie w prostej linii chodnikiem i to za darmo jest bowiem przeżytkiem dawnej epoki, w której wszystko "się należało".
Pośród miejskich zabytków koniecznie inwestycje prestiżowe. Zaliczamy do nich grające ławki, podświetlane fontanny, szklane rzeźby i inne "ozdoby" zwykle kompletnie niepotrzebne, niepraktyczne i bezsensowne, ale jak w przypadku stadionów umożliwiające przecinanie wstęgi i co powtarza się niczym zaklęcie "przyciągające turystów"(których jak wiadomo, nawet z innych części świata, nie przyciągają tanie miejsca noclegowe, zabytki czy restauracje lecz głównie grające Chopina ławki lub świecące fontanny).
Dochodzimy do mieszkań dla motłochu. Niestety na obrzeżach miasta trzeba zbudować coś dla motłochu mieszkającego od dziesiątków lat w zasobie komunalnym. Temu posłużą gustowne baraki i kontenery. Oczywiście nie żadne getto biedy. To tylko wynik dbałości neoliberałów o większość społeczeństwa. Wszak baraki są zarówno tanie w utrzymaniu jak pozwalają integrować lokalną społeczność.
Dla bezpieczeństwa, jak rezolutnie stwierdził przy okazji debaty nad osiedlem kontenerów w Warszawie, jeden z radnych, postawi się obok posterunek policji i straży miejskiej.
Pójdźmy dalej - dla ochrony mieszkańców oczywiście otoczymy ich drucikiem kolczastym i wieżyczkami z monitoringiem. Taka uboższa wersja monitorowanego osiedla z mieszkaniami należącymi do banku.
Jak w takim mieście wyglądałaby praca samorządu?
Wprowadziłoby się zmiany do regulaminu obrad rady.
Żadnej publiczności. Obrady przy drzwiach zamkniętych, ewentualnie przy dopuszczonych na publiczność starannie wyselekcjonowanych mieszkańcach.
Głównymi punktami obrad byłoby nadawanie honorowych obywatelstw i zmiany nazw ulic. To pozwoliłoby radnym skupić się na istotnych kwestiach i nie marnować czasu na studiowanie biurokratycznych uchwał, ustaw i w ogóle całego nudnego prawa.
Dla konserwatywnej opozycji (a co! niech mają) zarezerwowano by punkty obrad dotyczące obrony krzyża, stawiania krzyży, świętych obrazów, świętych pomników itp.
Obowiązkowo w nowym porządku obrad powinno się też znaleźć miejsce na układanie pasjansa, przeglądanie stron www czy czytanie gazet. To wstyd że dzisiaj radni muszą robić to po kryjomu, a przyłapani nie raz tłumaczyć się. Nie po to starali się wkręcić na partyjne listy, załatwiali "biorące" miejsca przez rodzinę czy znajomych, żeby teraz żyć w stresie.
Tylko od nas zależy czy neoliberalna wizja miasta się spełni. Wystarczy że nie będziemy interesować się lokalną sytuacją, chodzić na posiedzenia rady miasta, zabierać głosu. Wówczas "niewidzialna ręka rynku" korzystając z widzialnych rąk partyjniaków wprowadzi ją za nas