Samorządowa szopka i rekonstrukcje historyczne
2012-12-19 11:26:06
Chodzenie na sesje Rady miasta stołecznego Warszawy ma głęboko edukacyjny wymiar. W zeszłym tygodniu miałem okazję zetknąć się z żywą historią, no i oczywiście obowiązkową dawką surrealistycznego humoru.

Od początku zapowiadało się ciekawie. Wychodzę z metra, a tu rekonstrukcja historyczna z okazji 13 grudnia. Generał Wojciech Jaruzelski z wielkiego ekranu dziękuje kościołowi za „patriotyczną i odpowiedzialną postawę”, przy koksownikach grzeją się cherlawi „milicjanci”, a obok stoi wyraźnie przerdzewiały SKOT (gdyby „komuna” w 1981 dysponowała takim sprzętem i kadrami może dałoby się ją obalić wcześniej i przeprowadzić inną transformację, ale to już zupełnie inna kwestia).

Rekonstrukcję „historyczną” miałem po prawdzie już dzień wcześniej. Polegała ona na rozrzucaniu po klatkach schodowych ulotek i grze w chowanego z policją/strażą miejską lubiącą wystawić mandat za zaśmiecanie. Dopadnięty zostałem na przystanku tramwajowym, gdzie zmarznięty patrol policji patrzył kto posiada telefon komórkowy. Posiadaczy telefonów legitymował i sprawdzał ich numery. Po 10 minutach takiego sprawdzania spytałem się „po co to?” aby otrzymać odpowiedź „to również dla Pana bezpieczeństwa”. Poczułem się bezpieczny. Gdyby jakiś zbrodniarz ukradł telefon komórkowy, właśnie przechodził koło przystanku i przyznał się, że ma kradziony aparat, zostałby z pewnością zatrzymany. Konwersację przerwało wyruszenie patrolu na kolejną spektakularna interwencję. Oto na pobliskim przejściu dla pieszych pieszy przechodził tuz po zmianie światła na czerwone. Został dopadnięty, a ponieważ się stawiał, to mandacik z pewnością urósł, a i skuteczność się poprawiła.

Na samym posiedzeniu Rady pozornie nudno, ale ten surrealistyczny humor trzeba rozumieć. Prezydent Hanna Gronkiewicz Waltz przez ponad godzinę w związku z uchwalaniem budżetu miasta, tłumaczyła globalne cykle koniunkturalne. Zielonej wyspy wprawdzie już nie ma, ale jak powiedziała HGW, Warszawa wciąż stanowi „zielony punkt”.
Radny Andrzej Golimont żartobliwie zwany „radnym lewicy” zwyczajowo zabierał głos często i bez sensu, w sprawach proceduralnych, co doczekało się już własnego określenia – „golimoncenie”.

Na szczęście pojawił się akcent świąteczny. Po czterech godzinach siedzenia na sesji zostaliśmy zaproszeni na jasełka w Sali Pałacu Kultury i Nauki znanej ze sceny balu noworocznego z „Rozmów Kontrolowanych” Tyma. Obok przedstawicieli policji, straży miejskiej i miejskich oficjeli pojawił się biskup. Bardzo sensownie wytłumaczył że Polacy włączyli szopkę do swoich zwyczajów świątecznych.

Dzieci z domu dziecka zaśpiewały kilka kolęd, po czym Przewodnicząca Rady oświadczyła, że na XX piętrze Pałacu czeka na nie prezent. Nie wyjaśniła tylko czy chodzi o informację o likwidacji szkoły, stołówki szkolnej, a może samego domu dziecka. No cóż, prezenty niespodzianki robią zazwyczaj największe wrażenie(robienie takich prezentów wychodzi ostatnio warszawskiemu „samorządowi” bardzo dobrze).

Ostatecznie wróciliśmy na salę obrad i w asyście sprowadzonej na potrzeby rekonstrukcji historycznej 13 grudnia straży miejskiej w pełnym wyposażeniu (pałki, kamizelki taktyczne, karabinów zabrakło, ale wszystko przed nami), doczekaliśmy około godziny 21.30 głosowania nad programem likwidacji budownictwa komunalnego. Chciałoby się rzec – Rada podjęła dwa tematy – budowanie mieszkań oraz budowanie zielonego punktu. Z powodu braku środków na budowę mieszkań od razu przystąpiono do omawiania budowy zielonego punktu.

Przy okazji obrad warszawskiego "samorządu” wciąż chodzi mi po głowie >ostatnia scena „Rozmów Kontrolowanych”.

poprzedninastępny komentarze