2013-01-29 08:31:45
Wstaje jeden z uczestników spotkania i pyta premiera:
- Panie premierze emerytura mojego dziadka nie starcza mu od 1 do 1, koledzy pracujący na kolei po wielu latach zatrudnienia zarabiają grosze, a ja kolejny rok czekam na mieszkanie komunalne, którego nie dostanę, bo miasto mieszkań nie buduje. Co robicie żeby to zmienić?
Premier robi się zasępiony. Myśli, myśli, po czym doznaje olśnienia:
- A nie woleliby państwo porozmawiać o ustawie o związkach partnerskich?
Tak mogłoby wyglądać najkrótsze podsumowanie całej afery wokół związków partnerskich.
W zasadzie każda z jej stron odniosła propagandowe zwycięstwo. Poseł Wincenty Elsner i posłanka Krystyna Pawłowicz pokazali się jako obrońcy swoich elektoratów. Mogli pokrzyczeć na siebie bez składu i ładu, tym bezpieczniej, że w debacie żadna merytoryczna wiedza o prawie, gospodarce, polityce społecznej czy innych drobnostkach była zbędna.
Platforma poparła obie strony, bo wiadomo to partia dla każdego - geja i homofoba, Kulczyka i bezrobotnego, w końcu nie robi polityki, tylko walczy o lepsze życie.
Strajk roszczeniowo nastawionych kolejarzy (maszynista z dużym stażem pracy zarabia aż około 3 tysięcy złotych netto), planowane protesty w służbie zdrowia, głodowe emerytury uzyskane dzięki OFE (największy chyba przekręt dziesięciolecia).
Wszystko to staje się nieistotne w obliczu batalii o związki partnerskie.