2014-03-27 15:24:03
Tutaj pojawia się pewna kontrowersja. Czy człowiek biedny powinien mieć pracę? Załóżmy, że powinien, ponieważ dzięki temu pokazuje jak się stara. Po wstaniu od śniadania rusza więc, na piechotę do pracy. Wszelkie środki komunikacji są wykluczone. Jeśli jest w stanie pozwolić sobie na zakup biletu, czy posiadanie samochodu (choćby nawet kilkunastoletniego grata) od razu jest wykluczony z grupy biednych.
Zakazane jest oczywiście korzystanie z jakiejkolwiek wyższej techniki. Telefon komórkowy, komputer, telewizor, to dobra luksusowe. Jeśli je masz, to nie wyciągaj ręki po cudze udając biedaka.
Biedak ma więc dotrzeć do pracy i zasuwać na kilku etatach, jednocześnie opiekując się dziećmi. Jak ma to połączyć? Kogo to obchodzi? Człowiek biedny musi być osobą pomysłową.
Pracuje więc w pocie czoła i nie skarży się, pomimo, że z tej pracy nie ma wielkich pieniędzy. Pomaga panu pracodawcy, który charytatywnie zapewnia mu możliwość wykazania się na stanowisku sprzątacza, stróża nocnego czy innym, które daje satysfakcję oraz spełnienie zawodowe.
Po pracy biedak powinien mieć czas wolny. Są wprawdzie kapitalistyczni ortodoksi uważający, że powinien pracować 25 godzin na dobę, ale przyjmijmy bardziej umiarkowaną narrację, bo nasz biedak „zużyje” się zanim zdąży odpowiednio zapracować na sukces swojego pana pracodawcy. Jakie rozrywki są zarezerwowane dla biedaka. Alkoholu nie tknie. Wprawdzie jest on stosunkowo tani, ale picie alkoholu od razu uczyni z niego menela. Komputer, telefon i telewizor są zakazane (patrz wyżej). Książka też nie bardzo, bo przecież książki są coraz droższe i biedak nie powinien trwonić na nie pieniędzy. Pozostaje kontemplacja i patrzenie w niebo na ganku chaty lub na balkonie.
Taki obraz „dobrego biedaka” powstaje po lekturze tekstów lustrujących stan majątkowy na przykład rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych protestujących w sejmie. Neoliberalni komentatorzy już podchwycili że dysponują oni zbytkownymi sprzętami takimi jak tablety czy telefony komórkowe. Co więcej niektórzy z nich zamiast relaksować się patrząc w niebo nie dość że domagają się pieniędzy od „oburzonych” komentatorów, to jeszcze śmią raz na jakiś czas wyjeżdżać z dziećmi na wakacje. Zgroza! Przez takich cwaniaków wszystko się wali!
Ile to fortun rodziców niepełnosprawnych dzieci powstało dzięki państwowym pieniądzom?
Oczywiście są rzeczywiście potrzebujący, takie skrzyżowanie świętych z pustelnikami oraz różnego rodzaju ascetami. Dla nich pieniędzy nie starcza przez, jak to ujęła w jednym z komentarzy „Gazeta Wyborcza” przez to iż… państwo gwarantuje sztywne wydatki zbrojeniowe? Zbiera fundusze na olimpiadę zimową? Funduje Świątynię Opatrzności Bożej? Nie! Wszystkiemu winne „uleganie silnym grupom nacisku”. Po prostu Jan Kulczyk, czy Adam Michnik płacąc podatki ze swoich ciężko zapracowanych zysków finansują wille i limuzyny nauczycieli zatrudnianych na podstawie „karty nauczyciela” czy górników milionerów kupujących za swoje emerytury pomostowe apartamenty na Karaibach.
Badanie przeprowadzone na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców dowiodło, że to pracodawcy są najciężej pracującą grupą społeczną. Gdyby nie oni nie tylko biedacy, ale my wszyscy nie będący przedsiębiorcami poumieralibyśmy z głodu. Nastąpiła by apokalipsa i koniec cywilizowanego świata.
Protestującym w Sejmie też poradzono już aby przestali szantażować społeczeństwo widokiem swoich dzieci i wzięli się za zakładanie firm. Poseł Pięta na swojej konferencji prasowej dowodził, że to najlepsze wyjście. Nie wiadomo wprawdzie za co te firmy miałyby powstać i czym się zajmować, ale samo zostanie przedsiębiorcami nobilitowałoby przecież rodziców i opiekunów niepełnosprawnych.
Pozostaje jeszcze pytanie, skoro neoliberałowie stawiają biednym takie wymagania, to jakie powinien spełniać nędzarz?
Czy wystarczy jeśli będzie bezdomnym, czy na przykład będzie musiał wykazać się brakiem ręki, lub nogi. Tylko co wówczas mogliby powiedzieć ci bezdomni, którzy nie mają obu rąk i obu nóg. Być może neoliberalni obrońcy nędzarzy zakrzyknęliby, że wszystkiemu winne państwo ulegające naciskowi fałszywych nędzarzy, którzy mają wszystkie kończyny i mogliby przecież zostać przedsiębiorcami.