2014-05-26 13:39:03
Chociaż postawa tych ostatnich wydawała mi się najbardziej sympatyczna, to wczoraj postanowiłem nie tracić czasu na kolejne „demokratyczne” wybory.
Duży wpływ na to miało obejrzenie spotów wyborczych.
Zacznijmy od „lewicy”. Głównym mottem programów SLD było to, że partia ta należy do Partii Europejskich Socjalistów i kilka sloganów typu: rozwój, przyszłość itd. itp. Czym więc przejawia się lewicowość SLD? To oczywiste, należy do Partii Europejskich Socjalistów. Co może zaoferować ludziom pracy? Przynależność do Partii Europejskich Socjalistów.
W tych wyborach żartobliwie nazywano „lewicą” również Europę Plus Ruch Palikota. Ideologia, a raczej wizerunek tego komitetu był tak zawikłany jak jego nazwa. Ugrupowanie milionera z Biłgoraja, wspierane przez byłego prezydenta kapitalistę z filipińską chorobą, dało przezabawny popis post polityki. Jaka była jego oferta? Podstawowym elementem programu była dobra znajomość Janusza Palikota z Ryszardem Kaliszem, którzy rozumieją się bez słów. Sam Ryszard Kalisz z kolei przedstawił swój program dla warszawiaków – 128 cm w pasie. Była jeszcze Dorota Gardias robiąca Polsce zastrzyk z Euro (dobrze, że nie lewatywę) oraz „lewicowy” Paweł Piskorski, tym razem nie grający na giełdzie, ale wymachujący szabelką. To straszne, że wyborcy nie docenili tej oferty i 128 cm oraz strzykawek zabraknie w europarlamencie.
Czarnym koniem wyborów okazał się tym razem Janusz Korwin-Mikke. Jak widać nie brakuje wyborców zdeterminowanych aby, w związku z tym, że wybory to cyrk, wybrać największego klauna spośród kandydatów. Tudzież nawiązując do słów samego JKM, że PE powinien zostać burdelem wybrali największą polityczną… Zasada: nie będzie lepiej, niech przynajmniej będzie śmiesznie, jakiś tam sens ma. Oczywiście, bardzo umiarkowany, sukces JKM to też wynik upadku rodziny. Rodzice posadzili dzieci przed monitorami, myśląc, że będą mieć problem z głowy, a te naoglądały się gwałtów, delikatnej pedofilii, masakrowania różnych osób i w wieku 18 lat dostały prawo głosowania. Na szczęście z tego się wyrasta, zwykle po pójściu do pracy.
Wyborcy nie docenili z kolei inwencji Ruchu Narodowego, a raczej to narodowcy nie trafili do elektoratu. Bujający się wódz Kowalski z gapą stylizowaną na polskiego orła na koszulce i przemawiający na rozmazanym tle, mógł trafić do grupy alkoholików, ale nie są oni zbyt zdyscyplinowanymi wyborcami. Podobnie inny „target” RN – osoby z dysfunkcjami intelektualnymi, do których narodowcy próbowali trafić powtarzając po kilka razy te same kwestie i operując trzema zdaniami na krzyż. Młodzieży nie zachęciła z kolei perspektywa brania jej do wojska (pomijając już fakt jak RN zamierzał wprowadzić pobór w Polsce poprzez Parlament Europejski).
O ofercie pozostałych komitetów niewiele da się powiedzieć. Gdyby PO, PiS i PSL zamieniły się spotami, to wymagałyby one tylko drobnych korekt i pasowałyby nadal. Bezpieczeństwo, rozwój, polska polskość, najbardziej polska polskość i polska polskość, która jest najbardziej polska. Uśmiechnięte dzieci, wizerunki dobrobytu, który już nastał (w wersji PO) lub wkrótce nastanie (w wersji PiS) to zaprezentowana przez główne partie oferta. Nic tylko głosować, będzie więcej miejsc pracy w agencjach reklamowych udostępniających zdjęcia dobrobytu.
Podobnie z Solidarną Polską oraz partią Gowina. Te przedstawiły jednak postulaty. Gowin chciał aby mapy Londynu służyły jedynie w celach turystycznych, a nie poszukującym pracy. Jak chce to zrobić zasiadając w PE? Nie zdradził. Być może chciał dogadać się z przeciwnikami emigrantów i wspólnie przeforsować prawo umożliwiające korzystanie z map tylko turystom?
Podobnie Solidarna Polska, która w PE chciała… zwiększyć kwotę wolną od opodatkowania w… Polsce.
Oczywiście zostali jeszcze Zieloni, którzy wciąż wierzą w demokratyzację Ukrainy i to, że pucz w Kijowie został wywołany oddolnie. W wielu innych kwestiach mówią słusznie, ale niestety w UE temat zamachów stanu i ingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw jest jednym z najważniejszych. Poza tym od początku nie mieli szans. Nie zarejestrowali list we wszystkich okręgach. Głosując na nich podnosiłoby się tylko niepotrzebnie frekwencję.
Po doświadczeniach kampanii cieszy mnie niezmiernie, że niemal 78% Polaków wykazało się jednak zdrową obywatelską postawą i wykorzystała ostatnią niedzielę na coś ciekawszego niż wybór z takiej „oferty”.