2014-03-30 14:31:52
Stephane HESSEL
Sprzężeniem zwrotnym nazywa się (z angielska - feedback) oddziaływanie sygnałów stanu końcowego (wyjściowego) procesu (systemu, układu), na jego sygnały referencyjne (wejściowe). Polega na otrzymywaniu przez układ informacji o własnym działaniu (o wartości wyjściowej). Ponieważ matematycznym, jednoznacznym opisem bloku gałęzi zwrotnej jest transmitancja (inaczej mówiąc – to proces) to informacja ta może być modyfikowana przez transmitancję bloku gałęzi zwrotnej. Ta zasada działa nie tylko w procesach geologicznych, w produkcji, w technologii, ale też w przestrzeni społecznych, politycznych, religijnych, interpersonalnych relacji w jakie wchodzą codziennie ludzie.
Drugim istotnym zjawiskiem, opisującym snute tu rozważania jest pojęcie izostazji. Tak w geologii (z greki – ísos czyli równy i stásis czyli zastój) nazywa się stan równowagi pomiędzy różnymi wycinkami skorupy ziemskiej. Bloki stosunkowo sztywnej i lekkiej litosfery pływają po plastycznej astenosferze. Na głębokości określanej jako poziom wyrównania izostatycznego ciśnienie hydrostatyczne jest jednakowe. Zaburzenie równowagi w skorupie ziemskiej powoduje izostatyczne ruchy dźwigania bądź zapadania części skorupy ziemskiej, prowadzące do zrównoważenia sił czyli izostazji. Do zaburzenia izostazji może dojść w wyniku lokalnego obciążenia litosfery lub lokalnego odciążenia. Wspomniane zaburzenia rodzą określone ruchy, reakcje, procesy itd. W przestrzeni społecznej dzieje się analogicznie.
Życie społeczne funkcjonuje na tych samych zasadach. Te między innymi elementy decydują o jego jakości, o jego odbiorze społecznym, o zadowoleniu i szczęściu zwykłych ludzi, uwikłanych w polską – i nie tylko polską - codzienność.
Osobowość korporacyjna jest specyficznym fenomenem (w tych rozważaniach nieistotnym jest czy wytworzonym przez esencję tych struktur czy elementem przyciągniętym do nich z zewnątrz, już ulepionym i obleczonym wcześniej w kształty autorytarno-prostackiej i zakompleksionej istoty). Należy jedynie dodać - na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń osobistych – że teza o specyfice osobowości autorytarnej (warto polecić refleksje na ten temat m.in. Ericha Fromma czy Teodora Adorno) w warunkach korporacyjnego bytu sprawdza się bezwarunkowo.
Międzynarodowa korporacja handlowa, francuski CARREFOUR, znana jest na całym świecie. W Polsce to poważny i znaczący segment handlu wielko-powierzchniowego. Znany jest wkład Francji i jej kultury w rozwój demokracji, wolności obywatelskich, swobody kreacji myśli, w budowanie społeczeństwa obywatelskiego i struktur pan-europejskich. Dlatego image tych wartości - tak ważny we współczesnym świecie - jest moim zdaniem tworzony w jakimś stopniu także przez pracowników francuskich firm, rozsianych po całym świecie i mających nieść właśnie takie przesłanie (przynajmniej teoretycznie) do cywilizacji ogólnoludzkiej. To utożsamienie winno być w czasach globalizacji może i ważniejsze od świadomości swobody przepływu kapitału czy naczelnej zasady jaką ma być zysk, kierującej podobno wszelkimi działaniami bądź przedsięwzięciami współczesnego człowieka.
Pion ochrony i bezpieczeństwa polskiej filii francuskiego CARREFOUR-a, teren Dolnego Śląska. Ważnego zarówno w skali kraju jak i w wymiarze każdej firmy działającej nad Odrą, Wisłą i Bugiem. Szef regionalnego pionu ochrony i bezpieczeństwa – Pan Regionalny: tak go będziemy nazywać – jest znaczącą osobą w tej strukturze, winną w szczególny sposób dbać o image Firmy. Jest nie tylko przełożonym, ale i kreatorem owego wizerunku Światowej Korporacji, na sporym terytorium naszego kraju. To jest utożsamienie z Firmą i zachodnimi wartościami – zasada która obowiązuje w obie strony; to między innymi idee immanentne tym wartościom europejskim, zachodnim, o których tak wiele się w Polsce mówi. Na osobach zajmujących kierownicze stanowiska taka odpowiedzialność spoczywa w dwójnasób.
Czy człowiek zajmujący kierownicze stanowisko w tak istotnym pionie znanej korporacji o światowym wymiarze może być jawnym mizoginem (i jeszcze tego nie kryje – nie wnikam czy z ignorancji, niedostatecznej wrażliwości moralno-etycznej, braków w wykształceniu i takim samym pojmowaniu esencji współczesnej rzeczywistości, znajomości psychologii – co jest podstawowym elementem kierowania jakimkolwiek zespołem ludzi, nie tzw. zarządzaniem „zasobami ludzkim” - bo takie właśnie traktowanie pracowników rodzi patologię w postaci poniżania, deptania godności drugiego człowieka i traktowanie Innego za przedmiot), seksistą i płciowym rasistą ? Skutecznym acz prostackim szefem, realizującym zadania służbowe lecz na trumnach z godnością Innego człowieka, z podeptaniem tego co zwie się człowieczeństwem i cywilizowanymi stosunkami pracy ? I jak do tego ma się image tak szacownej i znanej międzynarodowej Firmy pochodzącej z kraju o tak bogatych tradycjach wolności obywatelskich, szacunku dla jednostki, demokracji i kultury ?
Czyż sposób oceny człowieka po jego wyglądzie – ta za stara, ta zbyt brzydka, ta za chuda, a ta ma zbyt wiele włosów na głowie (to dotyczy przede wszystkim kobiet które mogły pracować w ochronie powierzchni handlowej jednego z centrów handlowych we Wrocławiu) – nie jest klasyczną formą mizoginizmu ? A także – patrząc na ów problem z innej płaszczyzny – seksizmu, machizmu i męskiego szowinizmu ? Pan Regionalny w takich sytuacjach stawia siebie w roli Pytii, autorytarnego macho (ale w perspektywie - a rebour’s), co biorąc pod uwagę dramatyczną sytuację na rynku pracy w Polsce jest dodatkowym stresem i upokorzeniem, jest źródłem poniżenia i dehumanizacji owych stosunków pracy.
O Jego stosunku do kobiet niech świadczy taki oto bon mott – wypowiadany publicznie (nie wiadomo z ignorancji czy z tytułu trawiącego go mizoginizmu): „mam w domu trzy suki” (czyli – żonę i dwie córki).
Inwazja mechanizmów rynkowych w sferę wartości ogólnoludzkich, uniwersalnych, w przestrzeń immanentną humanizmowi i człowieczeństwu zaczyna się zawsze od zwyrodnienia i korupcji języka. Tworzenia nowo-mowy, w której enigmatyczne określenia zajmują miejsce osoby ludzkiej, jednostki, człowieka. Człowiek staje się „zasobem ludzkim”, uczeń w szkole – „klientem”, placówki służby zdrowia – „podmiotami gospodarczymi”. Język przełożony na wymianę zdań handlu, kupna/sprzedaży generuje takie zachowania, takie stosunki interpersonalne. To naturalnie postępująca dehumanizacja – na początek języka, komunikacji społecznej, później – stosunków interpersonalnych.
Nasuwa się tu analogia z sytuacją zaprezentowaną kapitalnie przez Friedricha Duerrenmatta w sztuce „Fizycy”. Dehumanizacja współczesnego życia i stosunków interpersonalnych postępuje raz z tytułu pogłębiającej się stratyfikacji na bogatych i biednych, z drugiej – na decydentów i tych o których się decyduje. Za każdym razem ci drudzy są w sytuacji bez wyjścia. No i niezwykle istotny czynnik tych procesów: władza i sposób jej sprawowania.
Gdyby nie dotyczyło to żywych ludzi można by przejść nad tym problem lekko, jak Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w wierszu pt. „Ptaszek”: „Ptaszek idiota, głupszy, niż się zdaje, strojny barwną krajką, z głową jak makówka, nieprzyjaciel kota, ojciec pięciu jajek, z których każde jajko pełne jest półgłówka, przyparty do drzewa pierzem rudosinem, toczy głośne swary z innym znów kretynem, po czym śpiewa, śpiewa głupstwa nie do wiary”.
Ale z powodu mobbingu, upokorzenia – w połączeniu z poczuciem beznadziei i absolutnej porażki życiowej – ludzie mogą targnąć się na swoje życie. To niezwykle destrukcyjna siła. Wokół widzisz wtedy wrogów, nieprzyjaciół. Obiekty czyhające na ciebie, chcące ciebie zgnoić, poniżyć, zdeptać.
I tu dochodzimy do uniwersalnego pytania stawianego w przestrzeni publicznego dyskursu od Sokratesa po Hannę Arendt: jej „Eichmann w Jerozolimie” jest ciągle widomym wymiarem banalności zła. To zło ma różne oblicza, zależne od epoki i heglowskiego Zeitgeistu, rożne wymiary, różnie się egzemplifikuje, różnie przejawia. Jedno jest tylko wspólne i ponadczasowe – istota zła zadawanego przez człowieka drugiemu człowiekowi. Bo gdy mówi się o wysokich standardach, humanizmie, postępie, prawach człowieka to przede wszystkim myśleć winniśmy o człowieku i poprawie jakości jego egzystencji. A tu stosunki międzyludzkie są kluczowym elementem.
Bardzo trudno jest rozdzielić prywatne mniemania, sądy, kompleksy, często – fobie czy wręcz: deficyt zwykłego człowieczeństwa i kultury osobistej (wynikających z braków wykształcenia, ogłady, autokrytycyzmu czy pospolitej Kinder sztuby) od decyzji sensu stricte zawodowych, zwłaszcza tych personalnych, dotykających bezpośrednio Innych ludzi. Owe braki, ów deficyt wręcz determinują takie oto postępowanie, taką postawę, takie zachowania.
I nie chodzi o decyzje, ich rangę, skuteczność, korzyści z nich wypływające, chodzi o formę traktowania Innego …..
Czy ważniejszym w całym tym zgiełku zwanego życiem jest firma, instytucja, korporacja, państwo, gmina, wspólnota, partia, władza – a w zasadzie chodzi zawsze o zysk (w skali mini lub maksi) - czy pojedynczy człowiek ? Osoba ludzka i jej godność, którą każda posiada. Wydaje się, że im więcej o tych cechach się mówi i pisze, im większy jest w tym przedmiocie zgiełk medialny, tym rzeczywistość – ta codzienna, ta szara i zwyczajnie ludzka, bardziej jest brutalna, drastyczna, chamska i prymitywna. Ona kreuje bowiem takie postawy, takie zachowania, taką formę zarządzania ludźmi.
Na koniec warto jeszcze zauważyć, iż tak popularny i szeroko stosowany dziś outsourcing generuje i pogłębia niewolniczo - feudalne stosunki Inter-personalne. W obecności Pana Regionalnego i jego ocenach ewentualnych kandydatek do pracy, przedstawiciel firmy wynajętej przez CARREFOUR do zabezpieczania powierzchni handlowej nic nie odpowiedział, a to są w jakimś sensie przecież jego podwładni, jego ludzie: pan każe, sługa musi, senior rzekł, wasal słucha przyklękając na jedno kolano ……