Czytając na nowo Karola Marksa (IV)
2014-04-09 07:51:13
O właśności
Oburzacie się, że chcemy znieść własność prywatną. Ale w waszym dzisiejszym społeczeństwie własność prywatna jest zniesiona dla dziewięciu dziesiątych jego członków. Istnieje ona właśnie dzięki temu, że nie istnieje dla dziewięciu dziesiątych.
Karol MARKS (Manifest komunistyczny)

Własność prywatna to podstawowa zasada funkcjonowania kapitalizmu, tak mozolnie i ochoczo budowanego przez lud pracujący miast i wsi nad Wisłą, Odrą i Bugiem od prawie 25 lat. Ale czy większość z budowniczych i animatorów Restauracji jedynego i słusznego dziś ustroju sprzed dekad wie - i wiedziało dawniej, w chwili rozpoczęcia boju o sukces Restauracji - z czym to się je ? Z czym to się wiąże ? Co oznacza owo pojęcie ? Jakie konsekwencje społeczne za sobą to pociąga ? Nie kto inny jak Jean Jack Rousseau miał rzec na długo przed Rewolucją Francuską, że ten „……kto pierwszy ogrodził kawałek ziemi i powiedział: to moje i znalazł ludzi dość naiwnych by mu uwierzyli, był prawdziwym założycielem społeczeństwa”. I ów Wielki Myśliciel Oświecenia w owym powiedzeniu zwraca uwagę – ale to zauważalne dla bystrych, dla inteligentnych, dla myślących niestandardowo jednostek – na ową wiarę w to powiedzenie, w ten dekret, w ten dzisiejszy dogmat; to nie jest bowiem prawo wieczne, niezmienne, nieśmiertelne. Jak wszystko na tej Ziemi. EWOLUCJA !!!!.
Stąd właśnie poczynają się – i generują – wszelkie stosunki społeczne (i ich odbiór przez człowieka), sposób produkcji, model postrzegania świata i interpretacji procesów w nim zachodzących, osobowa estetyka i formy odbioru sztuki, kultury, literatury etc. Praktycznie wszystkie aspekty życia ludzkiego. To własność – i udział w niej – pojedynczych ludzi, ale także wspólnot, zbiorowości (najszerzej pojętych), określa praktycznie wszystko. Przede wszystkim to co zwiemy jakością życia, jego percepcją, jego oceną. John M. Keynes miał słusznie zauważyć – i jest to jednoznaczny stosunek człowieka, jednostki, osoby ludzkiej (czyli – najważniejszej miary wszechrzeczy), stosunek uniwersalny i globalny – iż „w dłuższej perspektywie wszyscy będziemy nieboszczykami”. Nauki admiratorów wilczego kapitalizmu (i jednoczesnych adherentów demokracji, wolności, miłości godności człowieka i wartości liberalnych), tak wpływowych w Polsce kruszeją przy dokładnej analizie i sensie szlagwortu tego giganta światowej ekonomii, polityki, filozofii.

Dlaczego więc dziwimy się stosunkom własnościowym w dzisiejszej Polsce ? Jak wygląda nasz kraj po ćwierćwieczu trwającej transformacji ustrojowej – kraju zwanym od 1989 r III RP (przez taką operację logiczno-semantyczną nawiązało się do tej Polski sprzed 1.09.1939, do jej stosunków społecznych, ekonomicznych, do mentalności i jurysprudencji, wartości i hierarchii i społecznej, do wszystkiego co niósł wzorzec II RP, niwecząc tym samym, traktując jako przysłowiową czarną dziurę, Polskę Ludową). Przede wszystkim jakiej jakości jest tzw. sfera życia publicznego ? O jakości życia codziennego nie warto nawet mówić. Toż to właśnie społeczeństwo opowiadające się za bezrefleksyjną i całkowitą restytucją kapitalizmu, strzeliło sobie w przysłowiowe kolano. To etos solidarności, tej przez małe „s”, ale i tej przez „S” duże jako ruchu społeczno-politycznego, traktowanego jak taran zmieniającego całokształt historii i jej dorobku między Wisłą, a Bugiem (a może i szerzej) – przy ludzie biernym, wiernym, na kolanach, bezkrytycznym, niewykształconym (choć z papierami wyższych studiów) - żerując na braku umiejętności samodzielnego i krytycznego myślenia (brak tradycji oświeceniowej w klasycznym, zachodnio-europejskim stylu) mógł zbudować, czy raczej restytuować tylko coś na kształt bananowego kapitalizmu, oligarchicznego w stylu republik latynoskich a’la lata 30-te bądź 40-te (pod – takim samym jak one –patronatem Dobrego Wuja Sama z Waszyngtonu). Kapitalizmu którego symbolem jest Leszek Balcerowicz i jego bezkrytyczni oraz bałwochwalczy akolici. Efekty widać doskonale po 25 latach zmian ustrojowych. Bo aby zaistniał ustrój zwany kapitalizmem, 9/10 społeczeństwa winna być wyzuta z własności, a elita władająca pozostałą 1/10 powie tej reszcie co czynić wypada, jak się zachowywać żeby tym wyzutym 9/10 było dobrze (albo żeby im się wydawało, iż jest im dobrze). Mit: z pucybuta milioner – jak w amerykańskim śnie – jest mocno zakorzeniony nad Wisłą, Odrą i Bugiem. I elity ochoczo go kultywują – dla własnej korzyści. I to jest właśnie totalizm pojęcia własności.
Dwie przytoczone wypowiedzi, dwóch Wielkich Umysłów, dwóch gigantów europejskiej myśli filozoficznej – Rousseau i Marksa – mimo, iż dzieli je prawie wiek, sprowadzają się w zasadzie do jednego wniosku: 9/10 bez-własnościowców (można w zależności od epoki mówić o miejskiej biedocie, proletariuszach, odrzuconych, prekariacie czy wyzutych z godności – nazwa jest tu nieistotna) żyruje własność pozostałej 1/10 społeczeństwa. I to zarówno w skali mikro- jak i makro.
Smycz własności i posiadania trzyma na krótkim dystansie możliwości większość osób – i to zarówno w wymiarze materialnym, psychologicznym jak i społecznym (czyli interpersonalnym) – z początkiem XXI wieku. Pożądanie i chciwość są tu wystarczającym czynnikiem pobudzającym zwykłych, szarych ludzi do działań w kierunku stania się posiadaczem. Czegokolwiek. I to kosztem Innego.
Magiczne słowo – posiadacz ! Jak wiele i jak nie wiele zarazem znaczy. Polska po prawie ćwierć wieku transformacji i mrzonkach roztaczanych przed społeczeństwem w przedmiocie godności, solidarności, równości i 100 milionach dla każdego jest klasycznym potwierdzeniem cytowanych słów zarówno Rousseau jak i Marksa. Bo nikt z animatorów i bojowników o Restaurację kapitalizmu nie wiedział (a może wiedział, lecz nie chciał tym 9/10 powiedzieć), że kapitalizm wg modelu reńskiego czy skandynawskiego jest oczywiście cool i istnieje na prawdę, ale również ów ustrój istnieje (i funkcjonuje w najlepsze) w Panamie, Kenii, Bangla Deszu, Burkina Faso bądź Indonezji.


poprzedninastępny komentarze