2014-09-22 20:27:03
Prawda w oczy kole więc wolę kłamstwo
Jan Izydor Sztaudynger
"Tarakowe" ludziki są wśród nas. Od wieków. I będą zapewne „na wsiegda”. Taka kolej rzeczy. Bo ewolucja, procesy drążące stale (i zmieniające) świadomość społeczną, płynna rzeczywistość (jak by to określił znawca postnowoczesności prof. Zygmunt Bauman) nie są powszechnie pojmowane. Bo nie mogą, z różnych powodów. Taka jest też kolej rzeczy. Ciepełko tradycjonalizmu, konserwatyzm, przyzwyczajenia i mitologia (narodowa, patriotyczna, kulturowa, polityczna etc.) są wygodnym fotelem intelektualnym dla owych ludzików, zwalniającym ich z myślenia i krytycznej recenzji wszystkiego co ich otacza. A przede wszystkim z autokrytycyzmu. Żyją w przeszłości, a myślą kalkami, widzą kliszami obrazów dawno namalowanych i opisanych, słyszą głosami dochodzącymi z Tartaru, żyją definicjami mocno zwietrzałymi a zadekretowanymi ongiś przez jakiś Autorytet ……. Albo przyjętymi przez wszystkich a priori. Bo tak było (ponoć) zawsze. A dialektyka – drogie ludziki – dialektyka to co ?
O autorytetach rzekł był onegdaj – słusznie i celnie - Bertrand Russell: „nie wierz absolutnie jakiemukolwiek Autorytetowi bo zawsze można znaleźć sobie Autorytet inny”. A ja bym do tego jeszcze dodał – równoprawny, tak samo szacowny, analogicznie wzniosły i zbliżony do uniwersum.
Zmienność rzeczywistości i świata to jedno, a rozróżnienie między teorią i praktyką to drugie. Teoria jest ideałem, modelem, matrycą dla wykonawców, oknem dla świata idei mających być przekutymi w czyn przez wyznawców, polityków, funkcjonariuszy różnych instytucji, wspólnot czy organizacji. To samo dotyczy zderzenia nauki i teorii z praktyką (zwłaszcza praktyką polityczną).
Pisze jeden tarakowy ludzik, iż „marksiści realizowali dobrze przemyślany plan wymordowania wrogów ludu, podczas gdy ten biedny Waluś popchnięty do zbrodni przez trwożliwego ideologa nie do końca zrozumiał za co został skazany na karę śmierci (później zamienioną na dożywocie). Nie znajdzie Autor na tej drodze alibi dla marksistów, choćby na uszach stanął”. I dalej pryncypialnie niczym Bernard Gui – przypominam: inkwizytor w XIV wiecznej Francji, błogosławiony Kościoła katolickiego, autor podręcznika inkwizytora (stanowiącego przez wieki szablon postępowania dla adeptów owej sztuki) – pisze ów "tarakowy" ludzik, iż szkaluję w swych felietonach i przemyśleniach „nas wszystkich” (NAS – to znaczy kogo ? Bo jak mówi się bezosobowo – MY / NAS – oznacza to wg mnie tyle samo co: NIKT / NIKOGO) mając w tym „jakiś tajemny cel”. „Szkoda howoryty” – jak mawia sienkiewiczowski Bohdan Chmielnicki w Ogniem i mieczem.
No i jeszcze o marksizmie jako sprawcy milionowych hekatomb w historii ludzkości. Tak jakby brodaty filozof z Trewiru stał nad (czy za) wszelkimi zbrodniami i śmiercią milionów na Syberii, w stalinowskich łagrach, w Chinach, Kampuczy Pol-Pota, Wietnamie etc. etc. Nigdzie w Jego dziełach nie znajdzie się poleceń: zabić, wytępić, wyeliminować. Bo to język opisu, teorii, nauki. Teoria i praktyka, nauka i doktryna, idea i instytucja.
Idąc takim rozumowaniem "tarakowych" ludzików warto pochylić nad następującymi dylematami: Czy jezusowe Kazanie na Górze zawiera jakiekolwiek elementy uzasadniające istnienie św. Inkwizycji lub zasadność wypraw krzyżowych ? Czy Karol Darwin stwierdzając istnienie ewolucji i opisując dobór naturalny w świecie przyrody mógł imaginować, że rasiści i faszyści wyłowią z jego nauk uzasadnienia dla swych obłąkańczych teorii hierarchizowania ras i ludzi a następnie zaczną je totalnie wdrażać w życie ? Czy Alfred Nobel wynalazłszy dynamit mógł przewidywać śmiercionośność zastosowania (w dziele niszczenia innego człowieka) tego wynalazku ? Czy zasady demokracji i wolności obywatelskich, pluralizmu i szacunku dla innych kultur mają coś wspólnego z próbami wdrażania tych wartości w Iraku bądź Afganistanie przez tzw. cywilizowany, zachodni świat ?
Marksizm to zarówno teoria naukowa, narzędzie do opisu świata nas otaczającego jak również ideologia i doktryna. Nie spadł z nieba. Nie wyskoczył z kapusty. Nie natchnął Marksa żaden Duch Święty ani Archanioł Gabriel. To po prostu emanacja XIX-wiecznych stosunków społecznych, ekonomicznych, politycznych, kulturowych (XIX-wiecznych, które jednak były – i jak widać dziś są nadal – wynikiem określonych procesów historycznych, społecznych, religijnych, ekonomicznych itd.). To opis i wnioski ze świata manchesterskiego kapitalizmu. Uogólnienia każdy winien robić sam – na ile mu intelektu staje. A reinterpretacja każdej teorii naukowej i każdej doktryny jest możliwa zawsze i wszędzie. Przykład Akwinaty i jego absorpcja arystotelizmu dla potrzeb średniowiecznego chrześcijaństwa jest tego najlepszym dowodem.
"Tarakowe" ludzki są egzemplifikacją myślenia życzeniowego, konserwatywnego, nie uwzględniającego zmienności świata, zmienności idei, zmienności wartości i moralności, zmienności wszystkiego co mieni się rzeczami ludzkimi …..
Nie chcę aby ta polemika i mój return były dyskursem ad personam z osobą kryjącą się za nickiem Tarak. Przywołuję te frazy jako egzemplifikację określonego sposobu myślenia, formy prowadzenia dialogu, jako emanacji postawy intelektualnej będącej na anty- do postępu, człowieka, ewolucji (idei przede wszystkim), do Oświecenia (jako najważniejszej epoki w historii Zachodu) i jako zasygnalizowania nie konstruktywności, obstrukcji i zaściankowości takiego sposobu percepcji świata. Czyli de facto ich szkodliwości i toksyczności dla zrozumienia istoty człowieka.
Tu kłania się "tarakowym" ludzikom sentencja późno-antycznego myśliciela chrześcijańskiego Izydora z Peluzjum, że „Stronniczość nie ma bystrego wzroku, niechęć zaś wcale nie widzi”. Nic dodać, nic ująć.
Łajany za neo-marksizm, chęć przywrócenia porządku komunistycznego, jako osoba szkalująca bliżej nieokreślonych NAS, tropiciel „biednego faszysty Walusia” (jeśli on był taki głupi – i wiadomym to było ponoć powszechnie - jak sugerują "tarakowe" ludziki, to podstawowe pytanie brzmi czemu tak wiele osób wybrało go w demokratycznych wyborach delegatem na I Zjazd „Solidarności” uprzednio powierzając mu odpowiedzialną funkcję w Związku) pragnę poinformować "tarakowych" ludzików, że tak po prawdzie w PRL-u nie było żadnego komunizmu. Czytać - przede wszystkim materiały źródłowe - oraz weryfikować samodzielnie (i krytycznie) medialno-prawicowy bełkot z rzeczywistością i realnością. Do tamtej sytuacji, zgodnie z ewolucją i postępem, nie ma powrotu. To zamknięty rozdział, wynikły z określonej sytuacji, z określonych procesów dziejowych, z historii. A historia idzie naprzód, wbrew różnym Fukuyamom zachłyśniętym zwycięstwem demokracji nad komunizmem (to skrót myślowy, ale z grubsza oddający sensu tego epizodu w dziejach świata). I będzie szła bez względu na zaklęcia, oświadczenia bądź jedynie-słuszne mowy.
Trzeba jednak stwierdzić jasno i klarownie, iż komunizm jest częścią dorobku – jak na to by nie patrzeć – całej formacji zwanej lewicą, związanej z tradycją Oświecenia oraz Rewolucji Francuskiej i Październikowej, Wiosny Ludów, Komuny Paryskiej etc. etc.
Warto w tym miejscu, mówiąc o lewicowej tradycji i takim oglądzie otaczającej nas rzeczywistości przytoczyć fragment utworu rockowej grupy Rammstein („Links 2, 3, 4 …”) : Kann man Herzen brechen / Können Herzen sprechen / Kann man Herzen qulen / Kann man Herzen stehlen / Sie wollen mein Herz am rechten Fleck doch / Seh ich dann nach unten weg / Da schlägt es links.
Links…….. / Können Herzen singen / Kann ein Herz zerspringen / Können Herzen rein sein / Kann ein Herz aus Stein sein / Sie wollen mein Herz am rechten Fleck doch / Seh ich dann nach unten weg / Da schlägt es links *.
I jeszcze jedno. Określenie „komunista” jakiego "tarakowe" ludziki namiętnie używają w swych wpisach czy komentarzach służy nie opisowi czy polemice, ale staje się inwektywą, obelgą, stygmatem, nieusuwalnym piętnem. Jest maczugą, która służy do okładania napiętnowanego wcześniej Innego. Działają tym samym w zgodzie z narracją medialno-prawicowego bełkotu jaki króluje w polskim mainstreamie od lat – pewnie nie świadomie (chyba, iż są sami jego integralnym elementem).
Na zakończenie przypomnieć warto tarakowym ludzikom pewną myśl Georga Bernarda Show który stwierdził (i ta myśl uniwersalnie pasuje do zdeklarowanych i pryncypialnych antykomunistów jakimi jawią się tarakowe ludziki): „Kiedy człowiek chce zabić tygrysa uważa to za sport: jeśli tygrys chce zabić człowieka, człowiek uważa to za dzikość i okrucieństwo”. Esencja tej myśli wiele tłumaczy. Warto aby "tarakowe" ludziki o tym pamiętały.
PS: Sztambuch - pamiętnik, dziennik, albumik wspomnień i uwag, oprawiony zeszycik do wpisywania tekstów okolicznościowych, wierszyków, aforyzmów, sentencji, życzliwych pouczeń.
* Tłumaczenie utworu grupy Rammstein pt. „Links 2, 3, 4 ……”: Serce można złamać / Serca mogą mówić / Serca można dręczyć / Serca można ukraść / Oni chcą by moje serce było prawe, lecz / Widzę wtedy w dole / Że ono bije z lewej / Lewa... / Serca mogą śpiewać / Serce może pęknąć / Serca mogą być czyste / Serce może być z kamienia / Oni chcą by moje serce było prawe, lecz widzę wtedy w dole / Że ono bije z lewej.