Obrzydliwa propaganda w KL (Konzentrationslager) - refleksje rogoźnickie
2014-11-10 11:48:33
Istnieją charaktery czarne,
słabe, zwierzęce, dziecinne, bydlęce, tępe,
fałszywe, błazeńskie, matackie i despotyczne.

Marek AURELIUSZ („Rozmyślania”)
I takie też - jak podaje cesarz-filozof - są ludzkie umysły. Bo jak można nazwać to co obserwuje widz zwiedzający obóz koncentracyjny-muzeum (a w zasadzie to co po nim pozostało) w Rogoźnicy na Dolnym Śląsku ?

Byłem wczoraj w Rogoźnicy. W Muzeum KL GROSS – ROSEN. Przygnębiające wrażenie zawsze towarzyszy mi podczas zwiedzania tych wytworów naszej cywilizacji, cywilizacji Zachodu (i narodu szczycącego się – Niemcy - niezaprzeczalnym wkładem w rozwój i postęp kultury europejskiej, w cywilizowanie europejskiego Teatrum Orbis Terrarum), chcącej uchodzić za clou rozwoju ludzkości. Chcącej szerzyć swe wartości na całym świecie.
Obóz jak obóz – klasyczny wytwór faszystowsko-nazistowskiego sposobu organizacji, myślenia, patrzenia na świat i Innego (a także niemieckiego porządku, umiłowania ładu i dyscypliny, perfekcyjnej organizacji czy hierarchii lub przewidywalności, tak immanentnych wszelkim systemom totalitarnym). W KL GROSS – ROSEN zginęło, zmarło z wycieńczenia, zostało zamordowanych ponad
40 000 ludzi, z całej Europy. Jak zawsze w tego typu przybytkach najliczniejszą grupę stanowili Żydzi, potem – Polacy. Są też reprezentowani Czesi, Belgowie, Francuzi, Węgrzy i ……. Rosjanie czy raczej ludzie radzieccy (po Żydach i Polakach najliczniejsza grupa narodowościowa). Zwłaszcza informacje dotyczące jeńców wojennych (których mimo obowiązujących konwencji kierowano nie do obozów jenieckich lecz do KL !), którzy wraz z atakiem hitlerowskich Niemiec na ZSRR (22.06.1941) zaczęli masowo przybywać do GROSS-ROSEN, robi niesamowite wrażenie (z racji procentowej śmiertelności owych więźniów w trakcie funkcjonowania obozu): nie przeżyło w KL GROSS-ROSEN prawie 100 % tej populacji więźniów !
Wrażenie (jak wspomniałem) podczas każdej okazji wizyty w Koncentracyjnym Obozie jest przykre, mroczne, dołujące, wręcz – grobowe. Jedną z refleksji jak mi się zawsze w tej chwili nasuwa to taka, iż masowe społeczeństwo musi produkować wszystko w masowych ilościach; samochody (jak u Forda), papierosy (jak u Camela), czekolady (jak u Lindta). Wszystkie dobra (i nie-dobra) naszego bytu ziemskiego. I przy okazji kapitał korzystał z darmowej, niewolniczej pracy więźniów tych fabryk śmierci (ale i równocześnie zakładów produkcyjnych): to i Siemens, i Krupp, i AEG, i Volkswagen, i Bayer, i Nestle i wiele szacownych firm znad Renu, Łaby i Menu (dziś uchodzących za pionierów i sponsorów liberalizmu, demokracji i zachodnich porządków cywilizacyjnych). Bo kapitalizm i demokracja to pojęcia sprzeczne, antynomiczne, wykluczające się (w Polsce rzecz niepojęta i niezrozumiała). Nawet tak zanurzony w „spekulacyjny kapitalizm” (ale on innym być nie może) jak Georg Soros musiał to przyznać.
Wszystkie dobra i nie-dobra – to i śmierć też musi być masową. Na wojennym froncie, podczas katastrof komunikacyjnych, w obozie koncentracyjnym.
W tak tragicznym miejscu, w miejscu gdzie winna towarzyszyć zwiedzającemu zaduma, cisza i refleksja nad istotą tego co zwiemy europejską kulturą i cywilizacją, nad ciemnymi stronami bytu ludzkiego i zagrożeniami jakie niesie każdy totalitaryzm (państwowy, religijny, ideologiczny, kulturowy, ekonomiczny etc.) nie jest z wiadomych względów dopuszczalna jakakolwiek propaganda, agitacja, indoktrynacja czy manipulacja: faktem, obrazem, słowem, gestem, symbolem. I to nie tylko ze względu na wymiar owego miejsca, na znaczenie tych obozów dla historii Starego Kontynentu i pamięci o nas , Europejczykach, na godność i człowieczeństwo osoby ludzkiej. Nie tylko ze względu (a może przede wszystkim) na to co zwiemy rudymentami humanizmu. Te mega-cmentarze, te pola śmierci mogą być tylko miejscami dla prezentacji suchych, dotyczących tych punktów na Ziemi, faktów.
Dlatego poświecenie całej sali, tuż przy bramie wejściowej do KL GROSS-ROSEN (z napisem Arbeit macht frei), polityce ZSRR wobec Polski w latach 20- i 30-tych XX wieku zakończonej aneksją 1/3 obszaru II RP w dn. 17.09.1939 (czy jak niektórzy wolą – IV rozbiorem Polski) jest wg mnie nie tylko niestosowne. Jest wręcz obraźliwe i manipulatorskie. Jest przykładem żenującego i prymitywnego myślenia unoszącym się nawet nad tymi masowymi grobami, myślenia chcącego dokonywać swoich kuglarskich, szamańskich sztuczek na świadomości odbiorcy w każdym miejscu i każdej chwili. To relatywizacja tego co widz ogląda za ową bramą, z czym się styka i co oddziałuje na jego zmysły. To powiedzenie widzowi, że faszyzm „może nie był taki najgorszy” bo komunizm jest gorszy ……. To nie jest nawet (jak tłumaczą IPN-owscy akolici i zażarci antykomuniści) zrównywaniem obu totalitaryzmów. To jest relatywizacja faszyzmu, nazizmu i hitleryzmu. To efekt – ukrytej (a często jawnej) – rusofobii i kontr-reformacyjnej mentalności Polaków-katolików (prawdziwych oczywiście) patrzących „z góry” na wszystko co wschodnie, rosyjskie, nie-katolickie i nie-zachodnie (nie-rzymskie). To klon i echo dawnych relacji interpersonalnych: Pan vs Cham.
Wystawa ta jest dziełem Instytutu Pamięci Narodowej.
Trzeba dodać, że ów anty-komunizm i szerzona przez niego nienawiść, pogarda, obrzydzenie i awersja do wszystkiego co nie tylko komunistyczne ale i lewicowe w ogóle (i nie mieszczące się w prawicowonacjonalistyczno-klerykalnej, ksenofobicznej mainstreamowej narracji) przypominają urabianie europejskiej opinii publicznej przez Kościół rzymski w ciągu wieków historii Europy Zachodniej w przekonaniach anty-judaistycznych, anty-żydowskich w końcu – w antysemityzmie (w ogóle). „Ostateczne rozwiązanie” zaproponowane przez niemiecki faszyzm było szczytem tej propagandy, tych manipulacji, tych kazań i nauczania.
Pragnę tylko zaznaczyć, iż w żadnym wypadku nie jestem za przemilczaniem faktów z historii. 17.09.1939 miał miejsce, jego wydźwięk jest jednoznaczny i był tragicznym epizodem w historii naszego społeczeństwa i Polski. Był też dramatycznym momentem w relacjach Polaków i Rosjan, Polski i Rosji (wtedy ZSRR). Ale KL GROSS-ROSEN (i każde takie miejsce w Polsce) nie mogą być sposobnością do takich prezentacji jak opisana wystawa zorganizowana sumptem IPN (czyli budżetu państwa polskiego). Bo to jest najzwyklejsza profanacja.
Dlatego po raz nie wiem który sparafrazuję słowa Marcusa Parciusa Cato (czyli Katona Starszego, rzymskiego męża stanu, żyjącego w latach 234-149 p.n.e.): Ceterum censeo Carthaginem delendam esse (tu – IPN powinien być zlikwidowany).

poprzedninastępny komentarze