2015-05-08 06:49:21
jeden z najbardziej niesprawiedliwych ustrojów
społeczno-gospodarczych okresu powojennego.
prof. Tadeusz KOWALIK
Pojutrze jest 10 maja 2015, dzień wyborów prezydenckich w kraju zwanym III RP. Po beznadziejnej, tragikomicznej i dołującej intelektualnie kampanii wyborczej przychodzi mi na myśl znakomita – właśnie w kontekście tego nadchodzącego wydarzenia, tego co obserwujemy w naszym kraju i jak tę całą sytuację oceniamy i komentujemy – powieść Jose Saramago (1922 – 2010), portugalskiego noblisty z dziedziny literatury (1998) pt. Miasto białych kart, komunisty do końca swych dni życia wiernego tym ideom oraz przekonaniom. Warto jest przytoczyć fragment uzasadnienia Akademii Szwedzkiej (czyli - Komitetu Noblowskiego) przyznającej Saramago ową zaszczytną nagrodę, który brzmi następująco: „za dzieło, które przypowieściami, podtrzymywanymi przez wyobraźnię, współczucie i ironię, stale umożliwia pojmowanie iluzorycznej rzeczywistości”. Czy my w Polsce nie mamy poczucia (oceniając en bloc), zwłaszcza w materii działalności elit politycznych i tzw. mainstreamu, istnienia właśnie owej iluzorycznej rzeczywistości ?
Oddanie w wyborach białej kartki to ważny głos, ale wyrażający krytykę wobec wszystkich kandydatów – głosuję, bo takie jest moje prawo, ale że nie mam na kogo, głosuję przeciw wszystkim. Ten dylemat dotyczy przede wszystkim zwolenników lewicy w Polsce.
Miasto białych kart: W nienazwanym kraju, w nienazwanej stolicy podczas odbywanych – jak zawsze – demokratycznych wyborów dochodzi do dramatycznej i niecodziennej sytuacji. Nikt nie potrafi wytłumaczyć dlaczego akurat do niej doszło. Podczas gdy cała reszta kraju głosowała tak jak zwykle, na konkretne partie mieszkańcy stolicy wrzucają do urn białe karty. Politycy i serwilistyczne wobec nich media próbują poruszyć sumienia głosujących, tak by w kolejnym głosowaniu zwrócili się w stronę konkretnej partii, konkretnych kandydatów. I tym większe jest ich zaskoczenie, gdy w powtórzonych wyborach liczba białych kart nawet się zwiększa - 83 procent mieszkańców stolicy postanawia wyrazić swoje niezadowolenie. Działa efekt kuli śnieżnej. Rząd opuszcza stolicę….
To książka, której wielkie fragmenty otwierają oczy czytelnika na absurdy otaczającego nas świata, w którym demokratyczny gest, będący pokojowym wyrazem niezadowolenia z działalności struktur rządzących oznacza niemy sprzeciw wobec dziś realnego i zarazem początek nowego. Choć na razie nie wiadomo czego. Przynajmniej jest to przyśpieszenie zmian. Bo jak mówi Slavoj Żiżek należy spróbować „jeszcze raz, przegrać (może) jeszcze raz, ale – przegrać lepiej”.
Czy nas, Polaków stać jest na to aby rozpocząć wreszcie proces oczyszczania sfery publicznej, politycznej i przestrzeni przeznaczonej dla rzeczywistych elit – mających być reprezentantami tego społeczeństwa – w demokratyczny i najbardziej chyba świadomy sposób z różnego rodzaju kabotynów, filistrów, oszustów, jurgieltników, drobnych macherów i zarazem pospolitych kłamców odwołujących się do moralności ,religii czy tzw. wartości ? Filistrów i kołtunów, demagogów i zwyczajnych warchołów.
Może na koniec warto przytoczyć jeszcze cytat z innej powieści Jose Saramago (Miasto ślepców), gdzie Portugalczyk mówi: „Największym ślepcem jest ten, kto nie chce przejrzeć”.