Krokodyle łzy mainstreamu
2015-05-17 08:15:44
Manipulacja posługuje się iluzją,
tworzy sztuczny świat który wypacza percepcję
osoby manipulowane i to w takim stopni, że
zapomina ona o swym rzeczywistym interesie.

prof. Lech OSTASZ

Polski mainstream załkał srodze nad wynikami I tury wyborów prezydenckich. Tworzy się dziś atmosferę apokalipsy, gdyby „nasz kandydat”, któremu sprzyjamy i którego kochamy szczerze (i którego obwołaliśmy już Prezydentem na II kadencję) jednak przegrał. Nie pierwszy to raz w dziejach III RP rządzący i usłużni dziennikarze (zapominający, iż winni być komentatorami, a nie agitatorami jednej opcji politycznej) pokazują, iż absolutnie rozminęli się z zasadniczymi kanonami demokracji i nie rozumieją, że Vox populi – vox dei.
Przypomnieć warto w tym miejscu, że była kiedyś taka posłanka w polskim parlamencie – Halina Nowina-Konopczyna (reprezentująca Akcję Wyborczą Solidarność), która w 2001 roku kiedy wyborcy odesłali tę formację na „zieloną trawkę” (rządząca wtedy partia nie dostała się w ogóle do Sejmu) skomentowała ów fakt „że polskie społeczeństwo jest przypadkowe”. W podobnym tonie wypowiadali się także onegdaj, przy innych okazjach Bronisław Geremek czy Władysław Bartoszewski.
O lewicy i kampanii wyborczej jej kandydatki należy zmilczeć: przez litość i empatię. I najsmutniejsze jest to, iż na tzw. lewicy (najszerzej pojętej) próby przeciwdziałania sytuacji, kiedy w parlamencie będą tylko partie określane jako prawicowe (liberałowie w wersji neo- to klasyczni „prawicowcy”), są podejmowane ad hoc, bez pogłębionej refleksji nie tyle o sytuacji dzisiejszej ale nad całym ćwierćwieczem III RP w tej mierze, na zasadzie skrzyknięcia się kliku kanap. Osoby dokonujące tych ruchów są dla mnie właśnie synonimem tzw. „ogórkowatości” (Kalisz, Środa, Kwiatkowski czy Napieralski)
Bo trzeba zadać sobie zasadnicze pytanie (a ono nie pada) - czy w Polsce może istnieć nowoczesna, prężna i znacząca lewica ? Czy jest komuś potrzebna, zwłaszcza głosującemu „ludowi” ? Efekt Kukiza w jakiejś mierze daje tu odpowiedź (choć nie do końca). Nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie na ten dylemat, choć potencjał dla partii lewicowej z tytułu istnienia elektoratu o takich przekonaniach jest pewny. Świadczą o tym nie tylko badania socjologiczne.
Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na inny problem: jak nas Polaków widzą Inni (i to nie tylko dziś, bo teraźniejszość tkwi w przeszłości, często odległej). Oto np. Giuseppe Garibaldi w liście do Aleksandra Hercena (1863) napisał: „Niech Pan powie Rosjanom a ja ze swej strony powiem szlachcie polskiej – dajcie ziemie chłopom. Powiem też wszystkim Polakom – zaprzestańcie nadawać waszym bohaterskim walkom tego religijnego i archaicznego charakteru, który pozbawia was sympatii i który wywołuje krwawe represje” ([w]: T.Wituch, GARIBALDI). Komplementarnym do wydźwięku tych słów staje się sentencja prof. Antonio Negriego (z początku XXI wieku), mówiąca, iż „…. Za każdym razem kiedy myślę o reakcjonistach przychodzi mi do głowy Polak – bo wy jesteście reakcjonistami w wielkim stylu (….) Uosabiacie wszystko co w reakcjonizmie najistotniejsze: katolicyzm, arystokratyzm i populizm” ([za]: A.Negri, Kapitalizm jest martwy, [w]: EUROPA 40/20006 – rozmawia M.Nowicki).
Do słów Negriego trzeba dodać jeszcze paternalizm elit – lewicowych także (czego aktualne i nerwowe ruchy na lewicy są też przejawem, a także brak reakcji szefostwa SLD - w stylu Eda Millibanda z Partii Pracy po przegranych wyborach do parlamentu - na wyniki ostatnich wyborów prezydenckich) – będący jednocześnie synonimem owego arystokratyzmu, pogardy elit dla „ludu” i stanowiącego najgorszą „niewolą jaką człowiek czyni drugiemu człowiekowi” (I. Berlin).
Taki stan umysłów polskiego społeczeństwa i wynik wyborów z dn. 10.05.2015 nie może być zaskoczeniem. Nie zwraca się uwagi na fakt, że po raz pierwszy w historii III RP frekwencja w tych wyborach (oscylująca zawsze miedzy 55, a 60 %) nie osiągnęła 50 %. Do tego w sporym stopniu przyczyniła się też lewica (sprawując swego czasu rządy) a nie przeciwstawiając się dość zdecydowanie narracji prowadzonej przez prawicowo-liberalne elity: nauka religii w szkołach (w stylu religiancko-nacjonalistyczno-prawicowym), edukacja młodzieży (i powszechny przekaz medialny) w stylu neoliberalnego konsumpcjonizmu, deprecjacja en bloc tego co było pozytywne w Polsce Ludowej (a także jakichkolwiek skojarzeń z lewicowością) czyli historia w wersji ksenofobiczno-czarnobiałej podawana przez I.P.N., czysto retoryczny zapis konstytucyjny o rozdziale Kościoła i państwa etc. Dziś wszyscy się dziwią nad wynikiem wyborów, ale kiedy namaszczony przez SLD kandydat mówi językiem neoliberalnej prawicy (w sprawach gospodarczych) to nie tylko ręce opadają. Dziś elity się dziwią nad wynikiem wyborów, ale to z tych przyczyn o których wspominam wyżej np. toleruje się w państwowych ośrodkach dla uchodźców – czyli de facto w służbie publicznej - osoby jawnie gloryfikujące emblematy i ideologię faszystowską ([patrz] wywiad z gruzińską dziennikarką Ekateriną Lemondżawą, ANGORA nr 20/1300/2015 z dn. 17.05.2015). To dlatego na demonstracjach każdego roku w dn. 11.11. padają hasła ksenofobiczne, rasistowskie, nacjonalistyczno-polocentryczne. Ultraliberalne podejście do spraw społecznych tworzące masę wykluczonych i niechcianych (oprócz budowy muru w świadomości między elitą której się udało, a plebsem, ludem, motłochem, bo takie określenia padają w Internecie o niebłagonadiożnych wyborcach, którzy nie glosowali jak chciał mainstream) tworzy – jak zawsze w historii – potencjał rewolucyjny: tu – kontrrewolucyjny, restauracyjny. Dotychczasowy model funkcjonowania III RP się przeżył – to widać po raz kolejny – bo „…Z gruntu rzeczy odpychającym jest społeczeństwo utrzymywane w łączności przez stosunki i uczucia wynikające z interesów społecznych” (J. S. Mill).
Dzieje Polski i Polaków są takie a nie inne. Tzw. długie trwanie – czyli odwoływanie się do sytuacji często pozostających w niepamięci mroków historii – ma sens, zwłaszcza w naszej, polskiej sytuacji. I także w tej którą tu staram się komentować. Mimo że Polacy zdjęli żupany, odpięli karabele, zrzucili kontusze umysły i świadomość pozostały sarmacko-kontrreformacyjno-kolonialnymi. Widać to we wszystkich działaniach polskich elit (i nie tylko elit – anarchronizm myślenia sporej części społeczeństwa w stylu wolności szlacheckich a’la I RP jest faktem). Elity – wszystkie: polityczne, medialne czyli cały tzw. mainstream (z lewicą włącznie) ochoczo przez cały czas III RP podtrzymywały te fantazmaty, hodowały je poprzez określoną edukację i narrację publiczną.
Mój stosunek do czasu powyborczego jest ambiwalentny tak jak do kandydatów w owych wyborach: nie miałem na kogo głosować, zostałem w domu (i tak też uczynię w II turze wyborów). Widzę jedynie syndrom „Nowiny-Konopczyny” oddający sens uniwersalnemu szlagwortowi Bertolda Brechta, który radził zadufanej w sobie władzy (vel mainstreamowi) aby „…jeśli szanownej władzy nie podoba się społeczeństwo to niech szanowna władza zmieni sobie to społeczeństwo na inne”.
Dlaczego ci których w Polsce uważamy za lewicę w zachodnich demokracjach uchodzić mogliby jedynie za centrum lub nawet – lekko na prawo od centrum ? To samo dotyczy szeroko pojmowanego centrum politycznego polskiej sceny publicznej (u nas centrum to na Zachodzie jawna prawica, choć nie twarda i skrajna). Czyżby polski system i mentalność były autentycznie takimi jak określają ją cytowani Garibaldi i Negri ?
Najsmutniejszym jest w tym wszystkim fakt, że mainstream uważa, iż stare idee i formacje opakuje się w nowe, szeleszczące i kolorowe inaczej obwoluty, wymyśli się nowe nazwy dla partii (czy ugrupowań) politycznych i sprawa po jakimś czasie wróci do normy. Tego przykładem jest budowa partii wokół Balcerowicza i Petru, stanowiącej niejako szalupę ratunkową dla idącej tropami AWS-u Platformy Obywatelskiej,. Tego przykładem jest budowa lewicy w oparciu o takie osoby jak „ogórkowaty” Kalisz (on jest synonimem dla mnie zepsucia i celebry w jaką popadło SLD i spora część lewicy) czy wyalienowani z codziennego życia politycy, określający się lewicowymi, będący jakby „odrzutami z SLD”. W Polsce (jak wszystko) także w polityce, zaczyna się od personaliów, nie od programów, idei, wizji, ale od tego kto obok kogo będzie siedział i kto się „załapie” bliżej centralnego miejsca na kolejnej kanapie.
Mój szanowny kolega z Portalu www.lewica.pl, JJC na pewno skomentuje ten wpis, że piszę z postumentu gdzie ustawiłem głównie siebie...Inni są niżej a pokora to, co, pryszcz ? (zapyta retorycznie). Odpowiadam dziś na ten zarzut – celowo nie chciałem zabierać głosu przed wyborami, celowo (z litości i empatii do słabszych – w każdym calu) nie odnosiłem się do kuriozalnej kandydatury Magdaleny O., celowo nie biorę udziału w połajankach ad personam (bo to niczemu nie służy). Jeśli lewica najszerzej pojęta nadal będzie przyjmować narrację prawicowo-neoliberalną (ze wszystkimi skutkami takich wyborów), jeśli nadal będzie zajmować się tylko sobą i personaliami to po co taka lewica ? To jest dziś zasadnicze pytanie. Bo prawica i liberałowie są autentyczniejsi w swych liberalno-prawicowych wizjach.

poprzedninastępny komentarze