Dogmatycznym liberałom do sztambucha [2]
2015-10-04 17:10:41
Podsumowanie cnót polskich elit

Jak dobrze być lewakiem ……
Rafał WOŚ

Kontynuując dedykację skierowaną do dogmatycznych liberałów trzeba zauważyć, iż kolejnym aspektem deprecjacji waszej drodzy liberałowie, zsakralizowanej (dziś przez was i waszą retorykę oraz argumentację) rzeczywistości jest pojęcie tzw. praw człowieka. Nie są one jak powszechnie głosicie wyłącznie „…. >zachodnie< tylko o tyle, że zachodni myśliciele je odkryli”, dając jednocześnie do zrozumienia w sposób autorytatywny, iż podważanie tak rozumianej uniwersalności owych praw to zamach na tę nową, waszą, (neo)liberalną religię. Używając kiedykolwiek terminu – tzw. prawa człowieka – lewicowy, postępowy i demokratyczny świat podkreśla tym samym właśnie ich uniwersalność, krytykując praktykę przez jaką zostały one i ich ponad czasowość sprofanowane oraz sprowadzone do zwyczajnego, politycznego, interesownego argumentu (zwłaszcza przy używaniu nagiej siły i dokonywaniu stosownych interwencji zbrojnych). Bośnia, Kosowo, Jemen, Afganistan, Sudan, Libia, Irak itd. to jawne dowody stosowania podwójnych standardów (w ostatnich tylko dekadach), a taka praktyka w płaszczyźnie uniwersalności, ponad czasowości, moralności i etyki jest po prostu nie do przyjęcia. W tym, politycznym wymiarze, warto zacytować dwóch kolejnych Prezydentów USA: Georga Busha jr. i Baracka Obamę. G.W.Bush ogłaszając wojnę z terroryzmem jednocześnie zaznaczył, że to on i USA kwalifikują kto jest terrorystą, a każdy kto w to wątpi – jest tym samym terrorystą. B.Obama podczas przemówienia w West Point dał do zrozumienia, iż Ameryka nie będzie nikogo pytać o zgodę na użycie siły militarnej w każdej części globu gdy uzna to za konieczne i podyktowane jej interesami. Przytaczam te wypowiedzi ostatnich Prezydentów USA, ponieważ uważacie drodzy liberałowie właśnie Stany Zjednoczone za ucieleśnienie wszelkich liberalnych cnót świata (nie tylko zachodniego), jako krynicę wolności, swobód i liberalnego porządku.
Gdybyśmy chcieli potraktować prawa człowieka nie jako pojęcie oraz wartość ewoluująca, zmienną w czasie i przestrzeni, coś co wykluwa się wraz z rozwojem kultury tzw. Zachodu (bo one są immanencją tej kultury, bo wyartykułowane w sposób jednoznaczny i modernistyczny zostały w Oświeceniu) musiałyby być uznane za coś co u Platona jest ideą wieczną, boską, nadnaturalną. Utożsamienie praw człowieka – pojęcia uniwersalnego i wielopłaszczyznowego - wyłącznie do płaszczyzny gospodarczej, przedsiębiorczości i obrotu finansowego jest właśnie kolejnym przykładem wspomnianego już redukcjonizmu. A to przecież prosta droga do religijnego, teistycznego poglądu na rzeczywistość. To coś co Karl R. Popper zakwalifikował jako podstawy element platonizmu wrogi społeczeństwu otwartemu, demokracji i wolności obywatelskich. I to jest kolejny przyczynek do tezy, iż współczesny liberalizm stał się formą apriorycznej i autorytarnej religii.
Należy również wyjaśnić znaczenie i celowość używania konkluzji: vox populi, vox dei – która tak was denerwuje i przyprawia o mdłości drodzy interlokutorzy liberalno-dogmatycznej proweniencji. Ten szlagwort opisuje dokładnie to co miał na myśli Abraham Lincoln mówiąc, że „demokracja to władza ludu, dla ludu, sprawowana przez lud”. I wyniki wyborów – wszelkich - są zawsze funkcją jakości sprawowanej władzy przez elity do tego powołane przez ów „lud”. Dotyczy to zarówno głosowania podczas wyborów jak i sposobu oraz form odbioru otaczającej rzeczywistości przez ów „lud” (edukacja, narracja publiczna, argumenty i sposób dyskursu itd.). Dlatego posiłkując się Jacquesem Lacanem należy wam liberałowie przypomnieć, że z praktycznego punktu widzenia liczy się to co ludzie myślą, iż jest prawdziwe, a nie to czego prawdziwości da się udowodnić w rzeczowej, logicznej analizie. W świecie człowieka prawda ma zawsze strukturę fikcji. Tak po prostu jest i obrażanie się na tę rzeczywistość dowodzi tylko waszej nie-racjonalności, wręcz razi infantylnością. Ale przede wszystkim – ukazuje po raz kolejny wasz dogmatyzm czego jako wyznawcy neoliberalnej ideologii nie rozumiecie, nie widzicie, nie chcecie pojąć. A to jest kolejny asumpt do stwierdzenia, że mamy do czynienia z jakąś formą wierzenia religijnego.
Dokonując wpisu do sztambucha dogmatycznym liberałom nie wolno pominąć pojęcia arogancji jaka powszechnie charakteryzuje (i co jest egzemplifikacją każdej fundamentalistycznie religijnej mentalności) czcicieli owej doktryny i idoli z nią związanych. Arogancja (łac. arrogantia) to niegrzeczność, zuchwałość, bezczelność, odnoszenie się do innych z lekceważeniem i butą. Łączy się ona często z manią wyższości starającą się pokrywać w ten sposób jakieś skazy osobowości deklarującej się jako aroganckiej. Stosując tak brzmiącą retorykę wobec interlokutora – jakiegokolwiek, a każdy jest osobą, człowiekiem posiadającym godność, wrażliwość itd. czyli obdarzonej człowieczeństwem - sprawia się wrażenie, iż zależy w sporze na personalnym zranieniu, poniżeniu, wyszydzeniu czyli zdehumanizowaniu adwersarza z którym toczony jest dyskurs. Zasadnicze wątki merytoryczne zostają wtedy usunięte jakby w cień (forma zaciemnia treść i przyczynę różnicy zdań). Impertynencja i buta (które jej zawsze towarzyszą) promują bowiem przede wszystkim osobę owego aroganta kosztem treści i meritum prowadzonej dyskusji. Czy adherenci tej koncepcji, tej religii nie prowadzą narracji w taki oto sposób, w takiej oto formie ?
Każdy fundamentalizm roszcząc sobie wyłączność na posiadanie prawdy zmierza do dogłębnej przemiany świata. Dogmatyczni doktrynerzy, poświęcający się egzegezie „świętych ksiąg” – każda religia bądź ideologia ma takie księgi i kodeksy - czy dogmatów jakie panują w danej narracji ideologicznej ogólnie rzecz ujmując opierają się zawsze na przekonaniu, że „pewne źródło idei, zazwyczaj jakiś tekst, jest nieomylne i kompletne” ([w]: S.Bruce, FUNDAMENTALIZM). Światowy system (neo)liberalnego porządku oparty został na wizji doskonałej i czystej, omnipotentnej i stanowiącej jedyną wartość (decydującą o wszystkich elementach naszego życia) ideologii wolnego rynku, którym rządzą wyłącznie konkurencja oraz zysk. To jak mówi Georg Soros, że ideologia leseferystyczna przekształcona została przez liberalną (czy – neoliberalną) idolatrię w „rynkowy fundamentalizm”. A fundamentalizm zakłada zawsze rodzaj wiary, która (jak w przypadku religii) doprowadzona zostaje często do skrajności. Dziś widać to niezwykle wyraźnie na przykładzie kipiących i szerzących się religijnych fundamentalizmów. Jest to wiara w sytuację, że każdy problem jest rozwiązywalny wedle naszych recept. Zakłada istnienie niezmiennych autorytetów wyposażonych w wiedzę doskonałą, niedostępną dla zwykłego śmiertelnika. Takim niezmiennym autorytetem jest Bóg, nauka, ideologia, ale też i reprezentanci owej ideologii (w formie wspomnianej idolatrii) wynoszeni na niedostępny oraz poza sceptyczny piedestał. „Ideologia ta jest bodźcem dla wielu najwybitniejszych uczestników rynku, ale napędza też i politykę. Obecność tej ideologii, w takiej formie, uprawnia nas do mówienia o istnieniu reżimu kapitalistycznego” ([w]: G.Soros, KRYZYS ŚWIATOWEGO KAPITALIZMU).
I kolejny element tłumaczący dlaczego wasza liberałowie koncepcja człowieka i świata jest tak niepopularna wśród „ludu”: wasz militaryzm i uwielbienie „wojaczki”. Jak pisze angielski historyk i publicysta Hywena Williams „….To miły i wygodny mit, że liberałowie są siewcami pokoju, a konserwatyści wojennymi podżegaczami. Imperializm strony liberalnej może być bardziej niebezpieczny ze względu na swój otwarty charakter i przekonanie, że stanowi lepszą formę życia”. I jeszcze jedno drodzy liberałowie: rozejrzyjcie się wokoło. Czy ten wasz wspaniały system nie może słusznie uchodzić – i uchodzi (w odbiorze sporej części społeczeństw na świecie) za „…instrument retoryczny: pokój jest wieczną wojną, globalny oznacza imperialny. Niegdyś pełne nadziei pojęcie reform teraz jest synonimem regresu, a nawet destrukcji. Oszczędności są narzuceniem ekstremalnego kapitalizmu biednym oraz podarowaniem socjalizmu bogatym. Pomysłowy system, w którym większość obsługuje zadłużenie mniejszości” (John Pilger, australijski publicysta niezależny współpracujący z takimi mediami jak GUARDIAN, The MIRROR i NEW YORK TIMES).
Oświeceniowy rozum krytyczny zawsze odrzuca wszelki dogmatyzm. Tych kilka uwag drodzy liberałowie (w wersji neo-) w oparciu o poprzednie moje wpisy na tym Blogu (Cnota polskich elit [1] i [2]) pokazuje moim zdaniem w sposób jasny i przejrzysty genezę alienacji, was - elity tego kraju i basującego wam mainstreamu - z szeregów „ludu” nad Wisłą, Odrą i Bugiem. Są to elementy psychologiczne, historyczno-mityczne, często – fantazmatyczno-maniakalne. Ale przede wszystkim – ideologiczne i klasowe. No i ta gigantyczna hipokryzja, co przy waszych deklaracjach o moralnym i etycznym rodowodzie, hieratyczności i stygmatach „lepszości” czyni z was jawnych kabotynów, faryzeuszy i oszustów.


poprzedninastępny komentarze