Po demonstracji KOD-u - garść refleksji
2015-12-14 11:52:58
Wszystko co słyszymy – jest opinią,
a nie faktem.
Wszystko co widzimy jest perspektywą,
a nie prawdą.

Marek AURELIUSZ

Thomas Frank, amerykański publicysta i historyk, w błyskotliwej i wnikliwej analizie zatytułowanej CO Z TYM KANSAS ? przedstawił przyczyny dlaczego tzw. „niebieskie kołnierzyki” (czyli współczesny proletariat) z amerykańskiej prowincji głosować poczęły od 3 dekad na republikanów, będąc coraz bardziej antyliberalną częścią społeczeństwa, a nie na demokratów (którzy zawsze byli – tak jak w Europie socjaldemokracja – reprezentantami „ludu pracującego miast i wsi”). Dziś będzie to elektorat Davida Trumpa bądź Tea Parthy.
Wiele jest przyczyn dlaczego tak się stało. Dlaczego ugrupowania skrajnie populistyczne i prawicowe, mające jednak wyśmienity PR („media głupcze, media”) i finansowo-logistyczne zaplecze, zdobywają poklask i uznanie zwykłego, szarego, przeciętnego obywatela. Tego „niebieskiego kołnierzyka” (jak jeszcze trzy dekady temu określało się robotnika czy średni dozór techniczny). Zresztą jak pokazuje w swej analizie Frank tym mirażom, jakoby to prawicowy populizm, nacjonalistyczno-heroiczna narracja na temat życia i historii były lekarstwem na dolegliwość zwaną globalizacją (i wszystko co z nią się wiąże), ulegają też często „kołnierzyki białe” (czyli klasy średnia i wyższa).
To efekt impregnacji współczesnej mentalności na argumenty racjonalizmu, realizmu, wielopłaszczyznowa infantylizacja bytu – tocząca niczym rak świadomość społeczeństw Zachodu - i karnawalizacja życia (opisane doskonale z kolei przez Neila Postmana w ZABAWIĆ SIĘ NA ŚMIERĆ) bądź sprowadzenie codzienności i szczęścia człowieka do prostackiego zakupizmu (Benjamin Barber -SKONSUMOWANI). Drugim, równoległym, źródłem tego zjawiska jest sposób i formy prowadzenia edukacji.
Frank stwierdza, że „…Amerykańskie podręczniki do nauki historii przekazują disnejowską wersję dziejów: bohaterską, egalitarną, naładowaną postępem i niemal całkowicie wolną od konfliktów klasowych”. Tak ważnych dla zrozumienia istoty społecznych procesów i napięć.
Co to ma wspólnego z naszym krajem i konwulsjami jakie przeżywa polska demokracja w ostatnim czasie ? Ano moim zdaniem ma i to sporo.
Zagrożenia dla porządku prawnego, demokratycznego, dla wolności i swobód obywatelskich czyli wartości uznawanych dotychczas za kanony kultury Zachodu i leżących u źródeł Unii Europejskiej (której częścią jesteśmy od ponad dekady) są widoczne gołym okiem. Ale nadmierna histeria oraz zbytni zapał do protestów czy akcji obrony owego porządku są na razie nie wskazane. Może bowiem stać się tak, iż to dopiero początek tego co znana ze swych autorytarno-konserwatywnych skłonności ekipa chce uczynić z Polski. I gdy owe ciągoty autorytarne zostaną wyraźnie zmaterializowane, już owego zapału, pomysłów czy energii po prostu zbraknie z racji zwyczajnego, ludzkiego zmęczenia i towarzyszącego mu spowszednienia. Obawiam się tylko – nie negując potrzeby zasygnalizowania nowej władzy poprzez takie akcje, demonstracje, happeningi czy internetową memologię marności mandatu jaki otrzymała w wyborach (chodzi o procent społeczeństwa jaki de facto poparł te ugrupowania) – aby społeczne protesty nie zostały zawłaszczone przez polityków z obozu, który w jakimś stopniu (i to nie w małym) przyczynił się do zwycięstwa tej akurat opcji przez swoją ignorancję, pyszałkowatość, megalomanię czy zwyczajną głupotę. Jak zauważa Rafał Woś „…..To czego dziś obrońcom Konstytucji w Polsce najbardziej potrzeba to wiarygodność”.
Patrząc na zdjęcia z sobotniej manifestacji w stolicy gdzie w pierwszym szeregu idą tacy reprezentanci obywatelskiego protestu przeciwko rządom (i ich jakości) PiS-u jak Petru, Kidawa-Błońska, Siemoniak, Klich, Neuman, Kalisz, Kosiniak-Kamysz, Halicki (jako kwiatek do kożucha – Barbara Nowacka i Mateusz Kijowski, inicjator akcji KOD), a trochę w cieniu, z tyłu: Onyszkiewicz, Grabarczyk, Gronkiewicz-Waltz czy Piekarska, to widzę, jaki wymiar etyczny, polityczny, społeczny ów protest przybiera. Jak odbierze go szeroka opinia publiczna. Nie „warszawka” i „krakówek”. To pokraczna impreza elit, które są właściwie pośrednio odpowiedzialne za to, iż ultra-prawicowi troglodyci, o wiadomych skłonnościach autorytarnych i uwielbieniu zamordyzmu zdobyli poklask i uznanie ludu. A przemawiający – z ręką zaciśniętą w pięść – Ryszard Petru niczym Hugo Chavez (którego zapewne jest w sercu głębokim adwersarzem i to pod każdym względem) jako synonim tej kawiorowej klasy politycznej, wyalienowanej z Polski powiatowej i gminnej, żyjącej w wieżach z kości słoniowej ze złotymi klamkami to zupełna karykatura i infantylizacja idei obywatelskiego protestu. Widać jak owa przegrana elita jest oderwana od codzienności polskiego społeczeństwa, od jego problemów, a przede wszystkim - jak jest etycznie i politycznie pokraczna.
Wracając do Rafał Wosia – wiarygodność o której mówi można uzyskać tylko poprzez autentyczny protest idący ze strony społeczeństwa, nie dający się pod żadnym pozorem zdominować przegranym i często skompromitowanym politykom. Bo to jest wyłącznie rządzącym prawicowym ultrasom na rękę.
Taki wymiar etyczny i społeczny tego protestu (mimo sporej, jak na polskie warunki liczby uczestników) jest moim zdaniem mniej więcej taki jak miniaturki polskich flag powtykane w psie odchody przez Kubę Wojewódzkiego w 2008 roku.
Refleksje nad świadomością polskiego społeczeństwa zamykają się w dwóch de facto pojęciach: media i edukacja. Jakie są media w naszym kraju – każdy widzi, ani wolne, ani niezależne, ani obiektywne, o racjonalności nawet szkoda wspominać. Polskie podręczniki (oraz mainstreamowa narracja od ponad dwóch dekad) przekazują historię naszego kraju – a tym samym nauczając określonej formy patriotyzmu i popularyzując określone zachowania – w wersji martyrologicznej, mesjanistycznej, kontrreformacyjno-paternalistycznej, antyrosyjskiej i heroiczno-polonocentrycznej, bez jakichkolwiek odniesień kulturowo-cywilizacyjnych ujmowanych uniwersalnie. O klasowych przyczynach konfliktów czy procesów historycznych nie wspominając. Polska wersja patriotyzmu - którego klasycznym przykładem jest stosunek do wszystkich narodowych powstań w XIX i XX wieku (może poza Powstaniem Wielkopolskim) – to przede wszystkim męczeństwo i gdzie to tylko możliwe, antykomunizm popadający często w anty-lewicowość en bloc oraz odrzucenie tego co zwie się oświeceniowym postępem. To tu właśnie leżą przyczyny zwycięstwa konserwatyzmu, bigoterii, tradycjonalizmu (a’la polonaise) i naszej zaściankowości, filisterstwa oraz prowincjonalizmu. To tu należy szukać źródeł braku w naszym myśleniu zdrowego, oświeceniowego sceptycyzmu (zasada „nie bo nie” nigdy nie była i nie będzie racjonalnie wytłumaczonym dystansem), tendencji do autorytaryzmu i wspomnianego już anty-racjonalnego czy anty-pragmatycznego spojrzenia na rzeczywistość. Bo w powszechnym przekazie panującym nad Wisłą, Odrą i Bugiem tylko krew może być założycielskim mitem tego co polskie. Taka narracja wzmacnia ślepy, romantyczny, emocjonalny i afektywny patriotyzm w stylu XIX-wiecznym. I taki też kształtuje społeczny ogląd tego co nas otacza, co się wokoło nas dzieje. I takie też generuje reakcje. Wyborcze również …..
Zdjęliśmy co prawda żupany, odpięliśmy karabele, zrzuciliśmy kontusze, ale mentalność, umysły i intelekt pozostały sarmacko-kontrreformacyjno-kolonialne, żywcem wyjęte z czasów saskiej ciemnoty, schyłku I RP, upadku intelektualnego, szalejącej dewocji, niebytu państwa prawa oraz bezmiernych przewag Kościoła katolickiego i fundamentalistycznie pojmowanej religii w życiu publicznym.
I te środowiska idące w stolicy dn. 12.12.2015 w pierwszym szeregu obywatelskiego (ponoć) protestu przeciwko rządom PiS-u, ci politycy reprezentujący określone opcje polityczne i stanowiska, w tych wymienionych przeze mnie przestrzeniach debaty publicznej, często zajmowali postawę i prezentowali retorykę oraz argumentację taką samą jak prawicowi ultrasi z PiS-u, od Kukiza’15 bądź (choć w mniejszym stopniu) jak Winnicki & Comp.
Warto na te aspekty zwracać uwagę, bo jak słusznie stwierdził ponad 2300 lat temu Arystoteles „….Nie poznamy prawdy, nie zgłębiając przyczyn”.
Moje obiekcje nie odnoszą się do zasadności owych protestów in meritum. Ale chodzi o to aby były to protesty autentycznie obywatelskie, a nie przegranych i zgranych polityków i polityczek.


poprzedninastępny komentarze