Historia Iraku i 01.03. nad Wisłą
2016-02-27 16:42:15
Studiując książkę polskiego arabisty prof. Marka M. Dziekana pt. „Historia Iraku”, w przededniu 1 marca, świętowanego w naszym kraju jako Dzień tzw. „Żołnierzy wyklętych”, naszły mnie takie oto refleksje:

Po upadku Saddama nastał czas całkowitego
bezprawia. Na porządku dziennym były rabunki
i napady. Amerykanie chronili pałace Husajna
i ośrodki dyspozycyjne, wydając miasto i kraj
na pastwę rabusiów (w tym także
wywodzących się z sił zbrojnych USA).

prof. Marek M. DZIEKAN

Wiemy nie od dziś, iż prawica i liberałowie polscy rządzący po 1989 roku w naszym kraju (i nie chodzi mi tylko wyłącznie o rządy faktyczne, mające oparcie w Sejmie, Senacie, Urzędach - Prezydenta RP i Rady Ministrów, w edukacji, polityce regionalnej itd. ale mam na myśli zwłaszcza przestrzeń narracji medialnej, w sferze świadomości i nadbudowy – jak to drzewiej się mawiało i niosło określone znaczenie - co egzemplifikować z kolei musiało w jednoznacznej i powszechnie narzucanej przez mainstream symbolice) nadużywali zawsze – i używają nadal – argumentacji etyczno-moralnej, aksjologii uzurpując sobie tym samym aprioryzm swoich tez, postaw, decyzji, retoryki. A że nie ma to nic wspólnego z demokracją, wolnościami osobistymi czy pluralizmem nikomu nie trzeba tłumaczyć. Te formacje wyrosły z polskiej gleby i miejscowych fantazmatów - którymi mimo zaklęć o europejskości, nowoczesności, modernizmie, racjonalizmie etc. ochoczo się one karmią czerpiąc z nich życiodajne soki dla swych myśli i tez – pozostają nadal mentalnie w strefie „folwarku” (doskonale ten fenomen a’rebours tłumaczą w swych opracowaniach Andrzej Leder i Jan Sowa), w płaszczyźnie świadomości przed-nowoczesnej, politycznego „chciejstwa” i nadwiślańskiego mesjanizmu, a nie w racjonalnej i realnej ocenie rzeczywistości.
Wiosną 2016 roku mija 13 lat od ataku Zachodu na Irak. Polska brała czynny udział w haniebnym najeździe na ów kraj. Dla tamtejszych społeczności, jak pisze Marek Dziekan, zajęcie Bagdadu i zniszczenie de facto państwa nad Eufratem i Tygrysem przez wojska interwencyjne, będzie w historii Arabów postrzegane i komentowane przez lata tak samo traumatycznie jak przegrana wojna z Izraelem AD’1967 czy zdobycie Bagdadu w 1258 roku przez Mongołów pod wodzą Hulagu-chana (równoznacznego z upadkiem kalifatu Abbasydów co wiązane jest faktycznie z końcem rozkwitu tzw. cywilizacji arabskiej). I to dotyczy sądów bez względu na opinie o reżimie Saddama Husajna. On dziś już jest w wielu środowiskach świata muzułmańskiego i wśród Arabów postrzegany jako „nowy Saladyn”. Jako symbol oporu i walki z krzyżowcami, z niewiernymi, z kolonizatorskimi zapędami Zachodu. A symbolika i fantazmat chodzą różnymi drogami niźli racje rozumu i historyczna prawda. Polska zbiorowa mentalność w tej sferze jest niesłychanie predestynowana, podatna oraz wyćwiczona w takich sur-realiach i mitologii.
Dla arabskich społeczeństw jest to dalszy przejaw tzw. „kryzysu arabskości”. Może tu trzeba też szukać frustracji, gniewu, predylekcji do przemocy jaką znajdujemy współcześnie w świecie arabskim ?
Ale nie na ten fakt chcę zwrócić tu uwagę. Nasz krajowy mainstream – od lewa do ultra-prawej strony – zachwycał się, zachłystywał polskim udziałem w tej haniebnej, irackiej, na wskroś kolonialnej, ekspedycji. Walczący później z okupacją Irakijczycy – obojętnie czy byli to dawni członkowie Partii Baas, byli wojskowi i policjanci Saddama, ludzie związani z funkcjonowaniem dawnego reżimu – ale i państwa irackiego (postawieni przez okupantów poza nawiasem społeczeństwa) bądź członkowie międzynarodówki terrorystycznej, którzy w wyniku chaosu i bezprawia jakie zapanowały nad Tygrysem i Eufratem przybyli tu by realizować dżihad w wojnie z niewiernymi „krzyżowcami” (miejscowa al-Kaida pod wodzą Jordańczyka Abu Musab az-Zarkawiego uzyskała fantastyczne pole dla swych działań tak pod względem operacyjnym jak i społecznego wsparcia) - nazywani byli terrorystami, bandytami, pospolitymi rzezimieszkami, osobnikami bez czci i honoru dybiącymi na życie i mienie zwykłych ludzi. Wszyscy oni próbowali jednak walczyć i walczyli – w imię różnych ideałów, z racji różnych przesłanek, o niejednoznacznie pokrywających się celach, kierowały nimi bowiem rozbieżne motywacje i warunki indywidualne w jakich znaleźli się poszczególni bojownicy – przeciwko okupantowi. Choć my jako Zachód, uważaliśmy zawsze, iż nasze intencje, nasze działania, nasza interwencja były na wskroś szlachetne, wzniosłe i miały przynieść Irakijczykom wolność, demokrację i postęp.
Polski mainstream, przede wszystkim zwany liberalnym (czyli zaplecze intelektualno-polityczne dla szerokiej koterii zwanej „środowiskiem Gaz-Wyb-u”) - ale i neoliberalno-prawicowym - przedstawiając tych ludzi tak jak wspomniałem, popadł jednak, w świetle uznania i uzasadnienia dnia 1 marca za tzw. „ Dzień Żołnierzy Wyklętych” jako daty wartej obchodów, świętowania, gloryfikacji postaw „niezłomności” i „walki z okupantem”, w potworny „dysonans poznawczy” i rozdwojenie jaźni. Można to nazwać także „dysjunkcją aksjologiczną”, która wyklucza absolutnie argumentację wartościującą z tak prowadzonego dyskursu czy narracji. A poza tym kompromituje osobnika pozostającego w takim rozkroku narracyjnym. Owo rozdwojenie deprecjonuje bowiem totalnie używanie takich uzasadnień, czerpanych ze sfery etycznej, moralnej, z dziedziny aksjologii i racjonalności najszerzej pojętych. Bo czyż „Bury”, „Ogień”, „Łupaszka” i setki im podobnych, a gloryfikowanych dziś jednoznacznie (bo walczyli z „komunizmem”” i „okupacją sowiecką”) tragicznych de facto postaci nie są – w świetle przytoczonych przykładów sprzed dekady jakie miały i mają nadal miejsce w Iraku i na całym Bliski Wschodzie – jak ów az-Zarkawi czy członkowie tzw. „armii Mahdiego” Muktady as-Sadra (tylko w innych warunkach społeczno-polityczno-cywilizacyjnych) ? Kto w takim razie jest terrorystą, bandytą, rzezimieszkiem, a kto bojownikiem o wolność, niepodległość i przeciwnikiem okupacji kraju ? Komu przysługuje imię bohatera, herosa, prawego bojownika – a komu; terrorysty, bandyty, rozbójnika i rabusia ? Jaką miarą to mierzyć i wedle jakich kryteriów to klasyfikować ? Chce się zakrzyknąć – powagi Panie i Panowie !
Smutnym epilogiem tego dramatu i tragizmu nadwiślańskich dziejów może być tylko fakt, iż posłowie lewicowego (ponoć ?) Sojuszu Lewicy Demokratycznej głosowali w lwiej części onegdaj za uświeceniem dnia 1.03. jako rocznicy gloryfikującej en bloc wątpliwej jakości postacie naszej najnowszej historii (wpisując się tym samym w ultra – prawicową i anty – lewicową narrację). O równoczesnych decyzjach udziału Polski w haniebnej interwencji p/n Irak AD’2003 i politycznych enuncjacjach na temat sytuacji nad Tygrysem i Eufratem zaistniałej na kanwie tej inwazji, nie wspominając. Ciszej nad tymi trumnami elito różnej maści …….
Na zakończenie warto tylko moim zdaniem przypomnieć znacznej części polskiej opinii publicznej – tak emocjonalnie i afektywnie reagującej na hasło „żołnierze wyklęci” – szlagwort Arystotelesa który mówi, iż nie warto prawić „…uroczyście o sprawach marnych”. Bo zawsze to wróci niespodziewaną kontr-akcją, niekorzystnym rykoszetem, szkodliwym bumerangiem ……..




poprzedninastępny komentarze