2016-08-03 07:20:00
Zdjęliśmy co prawda żupany, odpięliśmy
karabele, zrzuciliśmy kontusze, ale
mentalność, umysły i kultura pozostały sarmacko-
kontrreformacyjno-feudalne.
Radosław S. CZARNECKI
Autorka pisze: „Zdumiewa mnie i przeraża fakt, że od z górą 8 miesięcy dajemy się prowadzić jak barany na rzeź (…). Nie zostało nam już nic i nikt, w czym, w kim moglibyśmy lokować swoje nadzieje. Jest mi tym bardziej gorzko, że jestem koderką od pierw¬szych chwil. Uwierzy¬łam w ten ruch i ulokowałam w nim absurdalną nadzieję, że porwie ludzi i dokonamy niemożliwego. Dziś widzę i wiem, że KOD niczego w otaczającej nas coraz bardziej rzeczywistości nie zmieni. KOD dziś, to projekt edukacyjny na lata. Potrzebny, ba - konieczny do zmiany mentalności społecznej, lecz nie jest to projekt prowadzący do zmiany obecnej władzy. Paradoksalnie, co nie jest moim odkryciem, wielką szkodę czynią nam media społecznościowe, gdyż tam wylewamy naszą wściekłość, naszą żółć i gniew. tam, w niekończących się wpisach, komentarzach, memach, kanalizujemy swoją niezgodę. I na tym się kończy. Klikamy i lajkujem i uważamy, że jesteśmy aktywni. Mówię to też do siebie”.
Nic dwa razy się nie zdarza i „nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki bo już inne napłynęły w nią wody” (Heraklit z Efezu). Naiwna, irracjonalna i de facto ahistoryczna wiara w możliwość powtórzenia Sierpnia AD’80, świadczą najlepiej o kondycji mentalnej oraz braku politycznej wyobraźni organizatorów, propagatorów i animatorów tego Ruchu. Zwolennikom KOD-u wydaje się nadal, że wystarczy ex cathedra zadekretować za pośrednictwem sprzyjających takiej narracji i myśleniu mediów „co jest dobre a co złe”, „jak należy postępować” i co przedsiębrać wobec niegodziwości obecnej, „nie naszej” lecz demokratycznie wybranej, władzy ażeby „lud” posłuchał tych elit. Elit, które wyborczymi aktami AD’2015 pozbawił władzy, a także jednoznacznie (negatywnie) ocenił ich dotychczasową politykę. A ów „lud”, suweren i decydent w systemie demokratycznego państwa prawa, ma do takich „niebłagonadiożnych” (zdaniem elit i tzw. mainstreamu) decyzji absolutne przyzwolenie i prawo. Chyba, że demokracja, wolność i państwo prawa są tylko naszej narracji immanencją. Jak w przypadku „króla słońce” !
Przypomniane wcześniej ahistoryczne mniemania i nadzieje zwolenników Komitetu pragnących powtórzyć spontaniczność oraz masowość społecznych protestów sprzed ponad 35 laty oddają w zasadzie genezę słabości tego ruchu jak i źródła frustracji go drążących. Także jego polityczną impotencję. Bo przecież za Arystotelesem wiemy, iż „Nie poznamy prawdy, nie zgłębiając przyczyn”. Te elity, tzw. mainstream, nawet nie próbują pójść śladem cytowanego Stagiryty.
Po pierwsze – należy zwrócić uwagę na znaczenie heglowskiego „Zeitgeistu” jaki zapanował w dzisiejszej przestrzeni politycznej, kulturowej, społecznej itd. nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie. Kaczyński & comp. to nie przypadek (tak jak Orban). Nie warto przypominać Jörga Haidera, Pii Kjǽsgaard, Geerda Wildersa, Bepe Grillo, Filipa DeWintera, Timo Soiniego, Chrystopha Blochera, Nigela Farage’a, Marine Le Pen czy exemplum tych tendencji – Donalda Trumpa. Wszystkich ich łączy – mimo diametralnych różnic kulturowych, cywilizacyjnych (często historycznie warunkowanych) czy osobowościowo-psychologicznych, a wynikających z personalnych doświadczeń – jedno: niechęć do INNEGO, powrót do ram państwa narodowego i narodowej (często zahaczającej o szowinizm i ksenofobię) tożsamości, populizm o rysach prawicowo-neoliberalnych (rynek i relacje inter-personalne oparte o zasady laissez-faire) oraz poprzez odrzucenie dotychczasowych – skompromitowanych i skorumpowanych (wg nich) - elit demo-liberalnych oraz niechęć do rozwiązań klasycznej demokracji liberalnej. „Duch czasów” jest właśnie taki i bez działań ponad państwowych, ponad narodowych i globalno-solidarnościowych niewiele tu da się zrobić lokalnie. Polska nie jest „pępkiem świata” oderwanym od tendencji trawiących współczesny świat.
Po drugie - to jest echo „reform rynkowych” (wedle zasad leseferyzmu) zainicjowanych ponad 35 lat temu przez admirowanych przez polskich liberałów i demokratów o proweniencji styropianowo-etosowej oraz tzw. „liberałów postpezetpeerowskich” - Margaret Thatcher i Ronalda Reagana. Urynkowienie kolejnych dziedzin życia – gospodarka była tylko wstępnym etapem, prologiem (w języku kolarskim), który spowodował efekt domina w kulturze, mentalności, sporcie, sztuce etc. (rentowność, konkurencja, zyskowność w efekcie – stale postępująca komercjalizacja) – wraz z rosnącym dramatycznie zróżnicowaniem dochodów, pogłębiającą się stratyfikacją społeczną i wykluczeniem (nie tylko materialnym lecz przede wszystkim – mentalnym i psychologicznym) coraz szerszych grup społecznych musiało zaowocować przy mizerii tradycyjnej lewicy wzrostem prawicowego populizmu, nawet neonazizmu i neofaszyzmu. Nie bez znaczenia jest tu także wyalienowanie elit demo-liberalnych z oczekiwań i wrażliwości społeczeństw świata Zachodu. Szeroki zasięg wpływów – mający tendencję wzrostową – idei autorytarnych, anty-postępowych i niecywilizowanych (w dotychczasowym tego słowa znaczeniu, na co zwraca w ostatnim wywiadzie prof. Marcin Król * m.in. dając pośrednio odpowiedź admiratom KOD-u dlaczego „idą jak barany na rzeź”, bo tak dzieje się nie tylko w Polsce) to także wynik zmiany struktury społecznej społeczeństw zachodnich w wyniku tzw. złotego wieku: 1945 - lata siedemdziesiąte XX wieku (wg Erica Hobsbawma).
Także permanentne kryzysy ekonomiczne, niczym nie kontrolowana globalizacja (ze swoimi skutkami takimi jak masowe wykluczenie, odrzucenie, strukturalne bezrobocie itp. plagi mogące dotknąć pojedynczego człowieka strącając go w otchłań beznadziei, upokorzenia i deklasacji) oraz pozbawienie „ludu” przez elity (za pomocą medialnych manipulacji czy zwykłych propagandowych kłamstw) poczucia bezpieczeństwa, przewidywalności oraz personalnej godności z racji braku stabilnej i zapewniającej godne życie pracy zawodowej, a zafundowania mu w zamian chaosu, niepewności w wymiarze egzystencjalnym, deprecjacji jego doświadczenia były paliwem dla odwrotu (czy nawet załamania się) liberalnej demokracji w mentalności tegoż „ludu”. Gremialnego odwrotu, gdyż skojarzona i utożsamiona ona została z pospolitymi oszustwami dotychczasowych elit, coraz bardziej alienujących się od swoich wyborców. Nie możność utrzymania na dotychczasowym poziomie społecznego statusu tzw. średniej klasy (będącej opoką tego co zwano do tej pory liberalną demokracją i państwem prawa opartego o prawa człowieka rozumiane integralnie czyli tak jak zapisano w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ-tu z 1948 roku **) jest jawnie sprzeczne i stanowi kolejne (o ile nie zasadnicze) niedotrzymanie solennych zapewnień elit z jakim one ogłaszały upadek światowego systemu komunistycznego (którego symbol stanowił Związek Radziecki). Odtąd miało być tylko lepiej, lepiej i lepiej …….
Po trzecie – zagadnienie pod nazwą: edukacja. Wspomniana komercjalizacja wszystkich dziedzin życia dotknęła także edukacji. Owocuje ten fakt coraz większym brakiem samodzielnego i krytycznego myślenia (wpływ na to także „kultura obrazkowa” z jaką mamy dziś nagminnie do czynienia, kastrująca świadomość z tych aspektów abstrakcyjnego myślenia jakie dawało tradycyjne czytelnictwo) co z kolei daje coraz szersze możliwości dla manipulacji, newsowych uproszczeń w odbiorze otaczającego nas świata, podatności na demagogię, populizm czy spiskowe teorie dziejów. I oszustwom medialnym na szeroką skalę. To tu trzeba szukać popularności w masowym zainteresowaniu tarotami, horoskopami, chiromancją, wróżbami, przepowiedniami, czyli postępującej mistyfikacji i irracjonalizacji spojrzenia na świat. Komercjalizacja edukacji to zdaniem prof. Magdaleny Środy handicap dla powiększenie obszarów poszerzenia sfer „oddziaływania żywotnej ze swej natury ciemnoty”, która „uskrzydlona przekonaniem o swej demokratycznej legitymacji do wygłaszania bzdur” bez trudu przenika coraz to nowe przestrzenie życia.
To na takiej podstawie znakomity nestor publicystyki i dziennikarstwa światowego, Australijczyk John Pilger mógł w 2014 roku napisać: „…Świat który stworzyliśmy wykracza poza koszmar George’a Orwella. Bo aby zostać zdeprawowanym przez totalitaryzm nie musisz żyć w totalitarnym kraju”. Tak właśnie (w wyniku wspomnianych procesów) demokracja stała się instrumentem retorycznym, pokój - wieczną wojną, pojęcie: globalny = imperialny, a reformy - synonimem regresu i destrukcji. To powoduje odpolitycznienie, alienację coraz szerszych rzesz obywateli z problemów polityki, a język narracji publicznej pogrąża się w absurdach doskonale zobrazowanych w orwellowskim Roku 1984.
Magdalena Ostrowska w finale swego emocjonalnego tekstu pisze: „….Apeluję gorąco do ludzi mądrych, odpowiedzialnych — o odwagę zwołania się w coś na kształt Rady Ocalenia Narodowego, obmyślenia programu dla współczesnej Polski, w sferze gospodarki, lecz także w sferze społecznej: świeckości państwa, świeckości szkoły, nowoczesnego programu i systemu edukacji, nowoczesnego i zdrowo-rozsądkowego modelu wspierania demografii, zabezpieczenia społecznego, ochrony zdrowia. Program musi uwzględniać ludzi, nie tylko wskaźniki ekonomiczne”. Jej zdaniem z tego może i powinna wyłonić się partia, która przedstawi Polakom program przemian, który umieści Polskę z powrotem na mapie współczesnej Europy i świata, przywróci jej miejsce przy stole rokowań Unii Europejskiej debatującej o przyszłości Europy, umocni pozycję polityczną Polski. I spróbuje przekonać Polaków do zmiany władzy.
Czyli znowu myślenie magiczne, irracjonalne, ahistoryczne. My – zasłużeni, anielscy, dobrzy, prawdziwi „Ojcowie Narodu”: Oni – zdeprawowani, źli, odrażający w każdym calu, godni jedynie pogardy i obsobaczania. I to jest błąd totalny gdyż sam taki paternalistyczny sposób patrzenia na świat i ludzi jest sui generis obmierzły etycznie („paternalizm to najgorsza z niewoli jaką człowiek może uczynić człowiekowi” – I.Kant), odpychający, przywołujący demony zawoalowanej autokracji.
Przypomnieć warto tylko wykładnię znakomitej książki Jana Józefa Lipskiego pt. Dwie ojczyzny - dwa patriotyzmy. Ona z grubsza wyjaśnia także dzisiejsze, głębokie podziały naszego społeczeństwa. Jest kilka wersji i pomysłów na Polskę. A te pomysły i wizje Polski są (były zawsze) równoprawne jeśli zachowujemy z jednej strony podstawowe kanony demokratycznego państwa prawa (co wiąże się z szacunkiem dla inaczej myślącego człowieka), a z drugiej – pozbędziemy się poczucia misji, nawracania, bezkrytycyzmu wobec swoich przekonań. Dialog to nie są pohukiwania, stawianie kogokolwiek „do kąta”, zmuszanie do „klęczenia na grochu” i – jak wspomniano – paternalizm. Dogmatyzm i paternalizm charakteryzują bowiem przestrzeń przynależną religijnym wierzeniom, nie polityce wg zasad liberalnej demokracji, wolnościom, pluralizmowi i swobodom obywatelskim.
Drogi KOD-zie: nie trzeba dzielić schematycznie ludzi wedle zasady MY vs ONI, nie należy prześcigać się z PiS-em w czymkolwiek np. kto jest większym anty-komunistą, kto bardziej nienawidzi Putina i Rosji, kto bardziej zdeprecjonuje PRL i ludzi realizujących się w tamtych czasach, kto „dopieprzy” bardziej „lewakom”. Czy Wasz Ruch, który wyraźnie więdnie (bo władza postępuje w myśl hasła „psy szczekają karawana idzie dalej”) zaproponował szerszym niż Wasi zwolennicy jakąś inną wizję naszego kraju ? Sam fakt, że na czele Waszych pochodów i protestów idą tak niepopularni, wręcz skompromitowani – w społecznym odbiorze – politycy jak Grzegorz Schetyna z całym gremium Platformy Obywatelskiej , Władysław Kosiniak-Kamysz z grupą działaczy PSL-u, część establishmentu Sojuszu Lewicy Demokratycznej (który jest synonimem zdrady tego co pojmuje się za „lewicowość”) itd. nie wystawia pozytywnej rekomendacji takim protestom. Szerokim gremiom społeczeństwa – ono to nie tylko Wasi zwolennicy czy admiratorzy PiS-u (siły naprawdę destrukcyjnej, groźnej i anty-demokratycznej w swej istocie) – może się wydawać, iż chodzi o powrót do tego co było, a co zostało odrzucone aktami wyborczymi w roku 2015. Dopóki tego nie pojmiecie, nie przedstawiając równocześnie pozytywów zmian za jakimi optujecie (z uznaniem słuszności co do meritum niektórych zmian zaproponowanych przez PiS w kwestiach socjalnych – można dyskutować co do form ich realizacji jednak wiele kwestii wymagało właśnie takiego podejścia do tych zagadnień) nie ma szans aby Wasz Ruch zaistniał pozytywnie w sferze społecznej świadomości jako poważna polityczna alternatywa dla prawicowo-konserwatywno-religianckiej asocjacji jaką jest PiS (to nie tylko ta partia, to wg mnie określona mentalność stanowiąca de facto „kamień młyński u szyi” dla unowocześniania i zmieniania Polski).
W przeciwnym razie nadal mówić można o POPiS-ie (w wymiarze mentalnym i symbolicznym), betonującym od ponad dekady poważną, merytoryczną, modernistyczną debatę i działania w naszym kraju.
Moja replika wzbudziła gorące protesty i emocjonalną dysputę. Widać, że zwolennicy „platrofmersko-nowoczesnych.pl” rozwiązań, o określonej mentalności i świadomości, lekcji pod nazwą „demokracja” absolutnie nie przerobili. Refleksji auto-krytycznej – również brak. Czyli (o ile nie popełni politycznego seppuku) PiS (i jego kolejne hybrydy) może rządzić i ze trzy-cztery kadencje. Bo lewica śpi …….
*- Prof. Marcin Król, http://www.polskatimes.pl/strona-glowna/a/prof-marcin-krol-europa-jest-dzika-nadchodzi-wybuch-wielkiego-balaganu,10435850/
**- Dot. to całej Deklaracji łącznie z prawami socjalnymi, z których wskutek wspomnianej komercjalizacji i deregulacji państwo wycofało się z wielu obszarów życia społecznego stawiając tym samym na dziką konkurencję i wilcze prawa rynku. Kapitał (i jego komponenty) uzyskał tym samym prymat przed osobą ludzką, godnością, sprawiedliwością itd.