Przed wizytą Donalda T. w Polsce
2017-07-01 18:20:39
Człowiek niezastąpiony,
megaloman, to dowód duchowego
ubóstwa społeczeństwa

Stefan KISIELEWSKI

Każda wizyta Prezydenta USA w Polsce (bez względu na czas, ustrój czy numerację RP) przypomina młodzieńczy (tu w formie zbiorowej) onanizm - zarówno mainstreamu jak i pospólstwa. Dziś czynią to władze razem z narodem, powodowane serwilizmem, polityczną ignorancją, głupotą i irracjonalnym spojrzeniem na świat. Tak było kiedy gościliśmy Billa Clintona czy Baraca Obamę, a redaktorzy Lis, Kraśko, salon Gazety Wyborczej czy szacowni komentatorzy TVN-u bądź POLSATU dostawali polucji i szczytowali tak samo jak dziś czynią to dyżurni żurnaliści obsadzający publiczne (i tzw. "niepokorne") media z nadania "dobrej zmiany". W Polsce Ludowej analogicznie postępowały kręgi władzy - przynajmniej publicznie (wspólnie z mediami pozostającymi na uwięzi ówczesnej władzy - a czy dziś nie jest tak samo, tylko a rebours ?) - podniecały się kiedy nad Wisłę miał zawitać gen-sek z Kremla.
Coś w Polakach - a raczej; w polactwie (to termin made by Rafał Ziemkiewicz, człowiek absolutnie nie z mojej bajki z wielu powodów, ale opisujący owym pojęciem w miarę precyzyjnie istotę i tzw. "otoczkę" tego zagadnienia) - jest zarówno z folwarcznego pidsusidoka: to uniżenie, ten brak poczucia nie tyle godności co racjonalnego i pragmatycznego spojrzenia na świat (czyli realizmu poznawczego), autokrytycyzmu (nie kompleksów niższości czy wyższości bo zazwyczaj one idą w parze), powściągnięcia pozytywnych emocji w chwilach empatycznych uniesień jak i nienawiści wtedy gdy ma się przewagi, jak i z pijanego, anarchicznego, bigoteryjnego sarmaty. Pidsusidok cieszy się gdy "dobry Pan", dobrodziej (bo hierarchia społeczna jest przecież dana "od Boga", jest wieczna i uzasadniona - módl się i pracuj, słuchaj mądrzejszych i wybranych jak mawiał św. Benedykt z Nursji) poklepie go po plecach, a już jest w niebo wzięty kiedy "awansuje" go na swego lokaja, ubierze w liberię i pozwoli mu się "grzać" w świetle pańskiego bogactwa, splendoru i …. stołu Pana-dobrodzieja. Sarmata zaś, o podgolonym łbie troglodyta, macha szablą bez składu i ładu, zwłaszcza gdy jest pijany i omotany manią swojej wielkości, swoich pseudo-moralnych i quasi-religijnych przekonań. Przeklina i "bigosuje", sejmikuje i peroruje, puszy się i nadyma, nienawidzi i pluje wokoło jadem, a jednocześnie uczestniczy manifestacyjnie we mszach, ściany dworku upiększa dewocjonaliami, pielgrzymuje do miejsc świętych, wielbi Najświętszą Panienkę i Jezusa, Króla Polski.Bo tylko "Bóg, Honor, Ojczyzna" się liczą .......Wedle jego mniemania.
I dla pidsusidoka i dla herbowego sarmaty (dzięki mainstreamowi transformacyjnemu - po 1989 roku - wszyscy mogli się poczuć, oczywiście oprócz komunistów i post-komunistów bo im to się a priori nie należy, potomkami "herbowych Panów Braci" i kresowych posesjonatów) racjonalność i pragmatyzm są z gruntu obce - tak samo reaguje poddany sarmacie w formie niewolnika i raba, folwarczny pidsusidok, jak i ubrany „ze wschodnia”, niczym Turczyn, polski szlachcic. I te cechy dokładnie widać na kanwie wizyty (każdej jak popatrzymy w przeszłość) Prezydenta "Imperium Wszelakiego Dobra" oraz cnót absolutnych nad Wisłą, Odrą i Bugiem.

poprzedninastępny komentarze