2011-08-11 15:14:37
Zawsze dzieje się, gdy wyjeżdżam na lato. Media zakończyły ukraińską demokrację po aresztowaniu Tymoszenko. Arogancka i skorumpowana milionerka jakimś cudem przewodzi tutejszej opozycji. Zaraz potem umiera Lepper. Wyśmiewani dotychczas politycy opiewali nagle w teledyskowych wiadomościach zmarłego męża stanu. Uplątany w afery populista mimo wszystko trafnie kontestował polski kapitalizm, a poza tym na zawsze będę go kojarzyć z talibami z Klewek. Bo kiedy śmialiśmy się do rozpuku z prostaka strojącego się na Busha polskiej wsi, 50 km dalej w Szymanach CIA torturowało ludzi. Wreszcie wiadomość o obniżeniu ratingu USA. Oparte na wirtualnej ekonomii i neoliberalnych wierzeniach spekulacyjne sądy walą w 1. gospodarkę świata, a zglobalizowany rynek ogarnia panika. Oby kiedyś to runęło, a kryzys nie posłużył wzorem nauk Friedmana do kolejnych deregulacji. Aby tego uniknąć musimy pamiętać, że to nie finansjeryzacja jest pasożytem na zdrowym ciele kapitalizmu, lecz jego częścią. Tę myśl ponawia Michel Husson w nowej książce Kapitalizm bez znieczulenia, polemicznej względem niedawnego doktrynerstwa Kapitalizmu zombi Chrisa Harmana. Husson pokazał, że antykapitalizm może być racjonalny i wyjść poza wyniszczające spory wewnątrz marksizmu. Budująca lektura na czasy, gdy rządzący reprezentują źle policzone liczby, a nie wyborców.
Nie umknęło to mi, kiedy pojechałem na Off Festival. Wybrałem bardziej kameralną imprezę od Woodstocku, który podobno zgromadził 600 tys. ludzi. Gwiazdą było tam The Prodigy. Organizowanie masowej imprezy do obłąkańczej muzyki tanecznej wydaje mi się dużą lekkomyślnością. Kiedyś byłem na ich 10 razy mniejszym koncercie. Dał mi cudowne wspomnienia, ale zarazem budzi grozę w obliczu trudnego do opanowania tłumu. O ironio, krytykowany przez fundamentalistów za bezbożność i niemoralność festiwal w tym roku naprawdę oferował koncert w duchu komunistycznej cywilizacji śmierci. Brytyjskie trio sławę zyskało na samym początku lat 90. Modna i kryminalizowana przez konserwatystów była wtedy ostra, elektroniczna muzyka rave. Odbywające się bez zezwoleń i pełne narkotyków imprezy plenerowe jej amatorów policja brutalnie rozpędzała na bazie specjalnego prawa. Dziś rave jest znowu popularny, a Prodigy na nowo porywa, gdy wierny uczeń thatcherowskiego zamordyzmu funduje Brytyjczykom masę cięć. Dogorywające londyńskie zamieszki inspirowane klasowymi różnicami nie doprowadziły Camerona do wniosku, że jest coś nie tak, gdy tnie się wydatki socjalne. Receptą na powrót do „normalności” ma być zwiększenie nakładów na policję…
Ale ja nawiedziłem bardziej kameralną imprezę w Katowicach. Śląski festiwal nie zniechęca tłumem, a fatalną pogodę i organizację wybacza się dzięki znakomitym koncertom i cenom – już od 120 zł można było kupić karnet na 3 dni wyładowane muzyką po kilkanaście godzin na 4 scenach. Pośród morza atrakcji wyłapałem fantastyczny koncert Igora Boxxa. To jeden z członków duetu Skalpel, wydawanego niegdyś przez najbardziej prestiżową wytwórnię muzyki elektronicznej na świecie, Ninja Tune.
Igor stworzył Breslau, taneczną opowieść o słynnym oblężeniu ostatniej twierdzy III Rzeszy przez Armię Czerwoną. Inteligentną muzykę niemająca nic wspólnego z tzw. performingiem laptopowym połączono z wizualizacjami, tłumaczącymi sens widowiska. Oczarowało to mnie zupełnie. Ostatnio złościłem się na fetowanie Powstania. Jego kult pozwala czerpać profity pewnej grupce artystów. Nagrywają kiepskie albumy, a dzięki odwołaniu do tej tematyki fundują sobie wsparcie publicznych pieniędzy i uwagę mediów. Gdyby płytę o Powstaniu nagrał wrocławski muzyk, byłoby to intrygujące. Mi ów fantastyczny koncert przywraca zaś wiarę w to, że są jeszcze twórcy, dla których życie społeczne, polityka, czy wartości bywają inspiracją. Bo zazwyczaj w eter lecą raczej dźwięki bezrefleksyjnego konsumowania, od święta przetykane JP2. A to też logo.
Nie umknęło to mi, kiedy pojechałem na Off Festival. Wybrałem bardziej kameralną imprezę od Woodstocku, który podobno zgromadził 600 tys. ludzi. Gwiazdą było tam The Prodigy. Organizowanie masowej imprezy do obłąkańczej muzyki tanecznej wydaje mi się dużą lekkomyślnością. Kiedyś byłem na ich 10 razy mniejszym koncercie. Dał mi cudowne wspomnienia, ale zarazem budzi grozę w obliczu trudnego do opanowania tłumu. O ironio, krytykowany przez fundamentalistów za bezbożność i niemoralność festiwal w tym roku naprawdę oferował koncert w duchu komunistycznej cywilizacji śmierci. Brytyjskie trio sławę zyskało na samym początku lat 90. Modna i kryminalizowana przez konserwatystów była wtedy ostra, elektroniczna muzyka rave. Odbywające się bez zezwoleń i pełne narkotyków imprezy plenerowe jej amatorów policja brutalnie rozpędzała na bazie specjalnego prawa. Dziś rave jest znowu popularny, a Prodigy na nowo porywa, gdy wierny uczeń thatcherowskiego zamordyzmu funduje Brytyjczykom masę cięć. Dogorywające londyńskie zamieszki inspirowane klasowymi różnicami nie doprowadziły Camerona do wniosku, że jest coś nie tak, gdy tnie się wydatki socjalne. Receptą na powrót do „normalności” ma być zwiększenie nakładów na policję…
Ale ja nawiedziłem bardziej kameralną imprezę w Katowicach. Śląski festiwal nie zniechęca tłumem, a fatalną pogodę i organizację wybacza się dzięki znakomitym koncertom i cenom – już od 120 zł można było kupić karnet na 3 dni wyładowane muzyką po kilkanaście godzin na 4 scenach. Pośród morza atrakcji wyłapałem fantastyczny koncert Igora Boxxa. To jeden z członków duetu Skalpel, wydawanego niegdyś przez najbardziej prestiżową wytwórnię muzyki elektronicznej na świecie, Ninja Tune.
Igor stworzył Breslau, taneczną opowieść o słynnym oblężeniu ostatniej twierdzy III Rzeszy przez Armię Czerwoną. Inteligentną muzykę niemająca nic wspólnego z tzw. performingiem laptopowym połączono z wizualizacjami, tłumaczącymi sens widowiska. Oczarowało to mnie zupełnie. Ostatnio złościłem się na fetowanie Powstania. Jego kult pozwala czerpać profity pewnej grupce artystów. Nagrywają kiepskie albumy, a dzięki odwołaniu do tej tematyki fundują sobie wsparcie publicznych pieniędzy i uwagę mediów. Gdyby płytę o Powstaniu nagrał wrocławski muzyk, byłoby to intrygujące. Mi ów fantastyczny koncert przywraca zaś wiarę w to, że są jeszcze twórcy, dla których życie społeczne, polityka, czy wartości bywają inspiracją. Bo zazwyczaj w eter lecą raczej dźwięki bezrefleksyjnego konsumowania, od święta przetykane JP2. A to też logo.