2008-11-16 21:46:54
Rząd Donalda Tuska i Platforma Obywatelska realizują właśnie, ze sporym sukcesem, taki oto PR-owski zabieg: rząd odpowiada tylko za sukcesy, a za niepowodzenia już nie, bo za nie zawsze można obwinić siły, na które rząd nie ma wpływu.
Co prawda Platforma Obywatelska nie spełniła wyborczych obietnic (w tym kluczowych- „by żyło się lepiej, wszystkim” oraz „druga Irlandia”), ale to nie jej wina. Mimo najszczerszych chęci, gotowych projektów i pomysłów na rozwiązanie kluczowych problemów Polski, nie udało się zbyt wiele dokonać, bo:
1. Przeszkodził Prezydent, wetując lub zapowiadając weto kluczowych ustaw. Pan Premier Tusk nie będzie szukając kompromisu zniżał się do rozmów z Prezydentem czy z SLD, którego głosy umożliwiłyby obalenie weta.
2. Przeszkodziła biurokracja (jak pisze Michał Kobosko), która „pozostawiła w ministerstwach bałagan”, i potrzebny był co najmniej rok, żeby ten bałagan najpierw okiełznać, a dopiero potem myśleć o zrobieniu czegoś.
3. Przeszkadza światowy kryzys, którego oczywiście nie można było przewidzieć, ani sobie z nim jakoś radzić, chociaż jeszcze niedawno zapewniano nas, że jesteśmy „oazą spokoju”.
W ostateczności zawsze pozostaje argument, że rząd jest wspaniałomyślny- ale społeczeństwo do niego nie dorosło i nie potrafi wykorzystać możliwości, które daje rząd (ciągle wraca mityczny „homo sovieticus”, z którym kolejne rządy, a obecny najbardziej, jako rząd liberalny a więc z gruntu antysocjalistyczny, nie mogą sobie poradzić…). Większość wyborców (ci myślący i rozsądni, oczywiście) uznaje taką argumentację, co jest kolejnym sukcesem tego rządu. Co prawda jest to sukces PR-owy, ale przekłada się on na realne poparcie społeczne dla rządu, a jeszcze bardziej dla Platformy (bo w domyśle jest argument, że to mniejszy koalicjant nie pozwala dobrze rządzić…).
Podczas kolejnej kampanii wyborczej oczekiwałbym, że Platforma Obywatelska na wszystkich plakatach, gdzie będzie przestawiać swoje obietnice wyborcze- dopisze małym drukiem: „realizacja powyższych obietnic nie zależy od rządu”.
PS. W PRLu, jak było źle- to rząd nie mógł tłumaczyć się "obiektywnymi trudnościami", jak np. światowy kryzys energetyczny w latach 70-tych. Ludzie wychodzili na ulice, strajkowali, domagali się- by było lepiej. Teraz, jak widać, rządzącym jest dużo łatwiej...
Co prawda Platforma Obywatelska nie spełniła wyborczych obietnic (w tym kluczowych- „by żyło się lepiej, wszystkim” oraz „druga Irlandia”), ale to nie jej wina. Mimo najszczerszych chęci, gotowych projektów i pomysłów na rozwiązanie kluczowych problemów Polski, nie udało się zbyt wiele dokonać, bo:
1. Przeszkodził Prezydent, wetując lub zapowiadając weto kluczowych ustaw. Pan Premier Tusk nie będzie szukając kompromisu zniżał się do rozmów z Prezydentem czy z SLD, którego głosy umożliwiłyby obalenie weta.
2. Przeszkodziła biurokracja (jak pisze Michał Kobosko), która „pozostawiła w ministerstwach bałagan”, i potrzebny był co najmniej rok, żeby ten bałagan najpierw okiełznać, a dopiero potem myśleć o zrobieniu czegoś.
3. Przeszkadza światowy kryzys, którego oczywiście nie można było przewidzieć, ani sobie z nim jakoś radzić, chociaż jeszcze niedawno zapewniano nas, że jesteśmy „oazą spokoju”.
W ostateczności zawsze pozostaje argument, że rząd jest wspaniałomyślny- ale społeczeństwo do niego nie dorosło i nie potrafi wykorzystać możliwości, które daje rząd (ciągle wraca mityczny „homo sovieticus”, z którym kolejne rządy, a obecny najbardziej, jako rząd liberalny a więc z gruntu antysocjalistyczny, nie mogą sobie poradzić…). Większość wyborców (ci myślący i rozsądni, oczywiście) uznaje taką argumentację, co jest kolejnym sukcesem tego rządu. Co prawda jest to sukces PR-owy, ale przekłada się on na realne poparcie społeczne dla rządu, a jeszcze bardziej dla Platformy (bo w domyśle jest argument, że to mniejszy koalicjant nie pozwala dobrze rządzić…).
Podczas kolejnej kampanii wyborczej oczekiwałbym, że Platforma Obywatelska na wszystkich plakatach, gdzie będzie przestawiać swoje obietnice wyborcze- dopisze małym drukiem: „realizacja powyższych obietnic nie zależy od rządu”.
PS. W PRLu, jak było źle- to rząd nie mógł tłumaczyć się "obiektywnymi trudnościami", jak np. światowy kryzys energetyczny w latach 70-tych. Ludzie wychodzili na ulice, strajkowali, domagali się- by było lepiej. Teraz, jak widać, rządzącym jest dużo łatwiej...