2008-12-02 16:01:31
Od 89 roku (a może nawet kilka lat wcześniej), zadaniem kolejnych rządów, stawianym przez panującą neoliberalną ideologię, było redukowanie państwa, zmniejszanie wydatków i dochodów budżetu państwa, przesuwanie kolejnych sfer z obszaru publicznego do prywatnego, zmniejszanie tym samym odpowiedzialności rządu i przerzucanie jej na „rynek”. Największe „reformy” polegały właśnie na tym- na przykład wprowadzenie kas chorych zmniejszyło odpowiedzialność państwa za poziom i dostępność ochrony zdrowia, a wprowadzenie OFE zmniejszyło odpowiedzialność państwa za wysokość emerytur.
Z takim programem i nastawieniem do władzy doszedł Donald Tusk i Platforma Obywatelska. Planowali, że podobnie jak poprzednie rządy- z tym że jeszcze gorliwiej, będą demontować państwo. A wtedy ludziom „będzie żyło się lepiej, wszystkim”, nastąpi „polski cud gospodarczy” i staniemy się „drugą Irlandią”.
Ale właśnie wtedy, kiedy społeczeństwo wybrało liberałów, bo zdało się uwierzyć w ten liberalny cud, uzyskany dzięki swoistemu anty-rządzeniu, wybuchł światowy kryzys gospodarczy. Tak jak w całym kapitalistycznym świecie, tak i w Polsce, okazało się- że przedsiębiorstwa oczekują działań rządu, bo bez nich cała gospodarka kapitalistyczna dosłownie ległaby w gruzach. Byłoby jak podczas „Wielkiego Kryzysu”, kiedy to wartość przedsiębiorstw spadła o 95%, pojawiło się masowe bezrobocie, nie opłacało się nic produkować a tym bardziej inwestować w produkcję z powodu deflacji i braku popytu.
Donald Tusk bardzo powoli oswajał się z realiami kryzysu, wyraźnie nie rozumiejąc go. To był dla niego podwójny szok: raz, że ta mityczna „gospodarka wolnorynkowa”, z zasady doskonała i maksymalnie racjonalna, okazała się konstrukcją w stylu domku z kart. Ale największy szok dla Tuska związany jest z tym, że nagle okazało się- że jego rząd musi podjąć konkretne, aktywne działania, żeby zapobiec pogłębianiu się kryzysu. Szokiem dla Tuska jest to, że nie może standardowo, jak to było w poprzednich latach, wypowiedzieć stałej formułki o tym, że „rynek sam sobie poradzi, że rząd nie powinien nic robi bo tylko może zaszkodzić”. Co więcej, takie oczekiwania stawia przed nim nie społeczeństwo, ale sam biznes, ten sam- który jeszcze niedawno domagał się, żeby państwo w ogóle wyłączyło się ze sfery gospodarczej!
Z takim programem i nastawieniem do władzy doszedł Donald Tusk i Platforma Obywatelska. Planowali, że podobnie jak poprzednie rządy- z tym że jeszcze gorliwiej, będą demontować państwo. A wtedy ludziom „będzie żyło się lepiej, wszystkim”, nastąpi „polski cud gospodarczy” i staniemy się „drugą Irlandią”.
Ale właśnie wtedy, kiedy społeczeństwo wybrało liberałów, bo zdało się uwierzyć w ten liberalny cud, uzyskany dzięki swoistemu anty-rządzeniu, wybuchł światowy kryzys gospodarczy. Tak jak w całym kapitalistycznym świecie, tak i w Polsce, okazało się- że przedsiębiorstwa oczekują działań rządu, bo bez nich cała gospodarka kapitalistyczna dosłownie ległaby w gruzach. Byłoby jak podczas „Wielkiego Kryzysu”, kiedy to wartość przedsiębiorstw spadła o 95%, pojawiło się masowe bezrobocie, nie opłacało się nic produkować a tym bardziej inwestować w produkcję z powodu deflacji i braku popytu.
Donald Tusk bardzo powoli oswajał się z realiami kryzysu, wyraźnie nie rozumiejąc go. To był dla niego podwójny szok: raz, że ta mityczna „gospodarka wolnorynkowa”, z zasady doskonała i maksymalnie racjonalna, okazała się konstrukcją w stylu domku z kart. Ale największy szok dla Tuska związany jest z tym, że nagle okazało się- że jego rząd musi podjąć konkretne, aktywne działania, żeby zapobiec pogłębianiu się kryzysu. Szokiem dla Tuska jest to, że nie może standardowo, jak to było w poprzednich latach, wypowiedzieć stałej formułki o tym, że „rynek sam sobie poradzi, że rząd nie powinien nic robi bo tylko może zaszkodzić”. Co więcej, takie oczekiwania stawia przed nim nie społeczeństwo, ale sam biznes, ten sam- który jeszcze niedawno domagał się, żeby państwo w ogóle wyłączyło się ze sfery gospodarczej!