2008-12-08 11:20:32
Polska uczestniczy w toczącej się obecnie na forum UE dyskusji nad ogólnoeuropejską polityką ograniczenia emisji C02. Uważam, że polski rząd dobrze robi, broniąc wyższych limitów emisji CO2 dla Polski.
Zachód rozwijał się przez lata, nie przejmując się emisją CO2. Korzystał z energii konwencjonalnej, która jest tańsza, niż energia odnawialna (gdyby było inaczej, nikogo nie trzeba by namawiać albo nawet zmuszać do przechodzeni na nią). Wprowadzanie norm ekologicznych ze świata zachodniego do krajów rozwijających się, do których zalicza się także Polska, oznacza znaczne spowolnienie ich rozwoju. Energetyka odnawialna będzie bowiem wymagać dużych inwestycji, znacznie większych niż energetyka konwencjonalna. To oznacza, że będzie mniej środków na inwestycje w inne dziedziny gospodarcze, wymagające rozwoju.
Moglibyśmy wprowadzić takie ograniczenia, na jakie godzi się obecnie Zachód- ale wtedy, gdy będzie my takim poziomie rozwoju, na jakim Zachód jest obecnie. To byłoby sprawiedliwe. Z globalną ekologią w obecnym wydaniu sytuacja jest podobna, jak z neoliberalną globalizacją- to wystawienie słabszych, rozwijających się państw na wyzwania, które przerastają ich możliwości. Kryje się za tym egoizm zachodu, który chce z jednej strony nie pozwolić na dogonienie go przez gospodarki rozwijające się, z drugiej zaś- przerzucić na nie ekologiczne koszty własnego rozwoju.
Ciekawe, czy polskiemu rządowi starczy wytrwałości w oporze przeciwko nadmiernym jak na Polskę i jej potrzeby rozwojowe ograniczeniom emisji CO2? Jest to tym trudniejsze, że naciski mediów i nastawianie w ten sposób opinii publicznej są raczej ku wprowadzeniu wyższych ograniczeń.
I jeszcze jedno- na pewno rząd nic w negocjacjach z UE w sprawie emisji CO2 nie osiągnie, używając takich argumentów, jak min. Sikorski, mówiący że „nie można karać Polski za to, że Bóg obdarzył ją węglem”. Europa bowiem w większości jest laicka i powoływanie się na „wolę boską” jej nie przekona…
Zachód rozwijał się przez lata, nie przejmując się emisją CO2. Korzystał z energii konwencjonalnej, która jest tańsza, niż energia odnawialna (gdyby było inaczej, nikogo nie trzeba by namawiać albo nawet zmuszać do przechodzeni na nią). Wprowadzanie norm ekologicznych ze świata zachodniego do krajów rozwijających się, do których zalicza się także Polska, oznacza znaczne spowolnienie ich rozwoju. Energetyka odnawialna będzie bowiem wymagać dużych inwestycji, znacznie większych niż energetyka konwencjonalna. To oznacza, że będzie mniej środków na inwestycje w inne dziedziny gospodarcze, wymagające rozwoju.
Moglibyśmy wprowadzić takie ograniczenia, na jakie godzi się obecnie Zachód- ale wtedy, gdy będzie my takim poziomie rozwoju, na jakim Zachód jest obecnie. To byłoby sprawiedliwe. Z globalną ekologią w obecnym wydaniu sytuacja jest podobna, jak z neoliberalną globalizacją- to wystawienie słabszych, rozwijających się państw na wyzwania, które przerastają ich możliwości. Kryje się za tym egoizm zachodu, który chce z jednej strony nie pozwolić na dogonienie go przez gospodarki rozwijające się, z drugiej zaś- przerzucić na nie ekologiczne koszty własnego rozwoju.
Ciekawe, czy polskiemu rządowi starczy wytrwałości w oporze przeciwko nadmiernym jak na Polskę i jej potrzeby rozwojowe ograniczeniom emisji CO2? Jest to tym trudniejsze, że naciski mediów i nastawianie w ten sposób opinii publicznej są raczej ku wprowadzeniu wyższych ograniczeń.
I jeszcze jedno- na pewno rząd nic w negocjacjach z UE w sprawie emisji CO2 nie osiągnie, używając takich argumentów, jak min. Sikorski, mówiący że „nie można karać Polski za to, że Bóg obdarzył ją węglem”. Europa bowiem w większości jest laicka i powoływanie się na „wolę boską” jej nie przekona…