2008-12-28 16:19:47
Jedząc posiłek w restauracji, czy korzystając z wielu innych usług- najpierw korzystamy z usługi, a potem za nią płacimy. Choć można by oczywiście płacić z góry, to nie ma znaczenia. Chodzi o to, że korzystając z usługi- musimy za nią zapłacić. Nikt nie powie, że okrada nas ten, kto chce od nas zapłaty za usługę którą dla nas wyświadczył. Na tej samej zasadzie działa państwo i podatki- państwo świadczy różne usługi, a formą zapłaty za nie są podatki.
Omówienia wymagają dwie kwestie- po pierwsze, dlaczego dwie osoby korzystające w mniej więcej równym stopniu z usług państwa płacą zazwyczaj podatki w różnej wysokości? Dlaczego w ogóle uzależniać podatki od dochodu, a nie na przykład od tego w jakim stopniu korzystamy z usług? Po drugie, dlaczego nie mamy wyboru, z jakich usług korzystamy i ile nas kosztują, żeby ewentualnie z nich zrezygnować i wtedy nie płacić za nie w ogóle, np. żeby ci którzy nie mają samochodów nie płacili za drogi?
Odnośnie pierwszej kwestii, to krytycy państwa i podatków zwykle po prostu nie mają pełnej świadomości, kto i w jakim stopniu korzysta z usług państwa, zwłaszcza kiedy korzysta w sposób pośredni. Na przykład przedsiębiorca mówi, że korzysta z usług państwa nie więcej, niż na przykład jego pracownik. Ale wtedy nie uwzględnia on choćby tego, że z podatków finansowana jest edukacja, dzięki której wykształcili się jego pracownicy. Przedsiębiorca potrzebuje też (korzysta) więcej z dróg i komunikacji miejskiej- dla swoich pracowników i klientów. Uzależnienie wysokości podatku od dochodu (rzecz jasna progresywne) jest najlepszym i zarazem w miarę prostym „oszacowaniem” tego, w jakim stopniu obywatel korzysta z państwa i ile powinien państwu za to „zapłacić”.
Pozostaje pytanie, dlaczego nie dać wyboru, co się kupuje i za ile, żeby ewentualnie z tego zrezygnować. Tyle że to byłoby trudno do zrealizowania- należałoby na przykład wybudować kilka równoległych dróg różnej jakości a więc w różnych cenach, na każdym kroku rozstawiać kasy- za przejście przez chodnik. Istniałoby wiele służb tego samego rodzaju- np. kilka różnych policji, o różnej jakości usług i różnych cenach. Ale co to byłaby za efektywność? Która miałaby wysłać patrol? A może kilka policji naraz?
Z pewnością państwo może działać bardziej efektywnie, wydawać lepiej pieniądze (płacić taniej za usługi lepszej jakości, nie marnować pieniędzy budżetowych). Od tego mamy demokratyczną kontrolę nad nim, możemy zmienić ekipę odpowiedzialną za efektywność działania państwa. Zarazem jednak takie skoncentrowanie najważniejszych usług w państwie obniża ich koszty. Przykładem jest choćby działalność OFE, które pobierają 8% prowizji od każdej składki, podczas gdy koszty działalności ZUS to nie więcej niż 3%.
Liberałowie, sami zresztą zwykle słabo uświadomieni, podburzają społeczeństwo przeciwko państwu, nazywając je mafią lub złodziejem, a podatki- haraczem. Wielu niestety ulega tej ideologii, a jej popularność wynika tylko z jednego- ze słabego rozpowszechniania wiedzy o tym, jak w ogóle działa państwo. Tymczasem podatki płaci się dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej przedsiębiorcy żądają zapłaty za swoje usługi w gospodarce rynkowej. Sami liberałowie głoszą zasadę "there is no free lunch" (nie ma darmowego posiłku).
Kim zatem jest ktoś, kto żyjąc w państwie, prowadząc w nim działalność gospodarczą czy pracując, zarabiając w nim pieniądze- nie chce płacić podatków? Tym samym, kto chce wyjść z restauracji nie regulując rachunku za zjedzony posiłek...
Omówienia wymagają dwie kwestie- po pierwsze, dlaczego dwie osoby korzystające w mniej więcej równym stopniu z usług państwa płacą zazwyczaj podatki w różnej wysokości? Dlaczego w ogóle uzależniać podatki od dochodu, a nie na przykład od tego w jakim stopniu korzystamy z usług? Po drugie, dlaczego nie mamy wyboru, z jakich usług korzystamy i ile nas kosztują, żeby ewentualnie z nich zrezygnować i wtedy nie płacić za nie w ogóle, np. żeby ci którzy nie mają samochodów nie płacili za drogi?
Odnośnie pierwszej kwestii, to krytycy państwa i podatków zwykle po prostu nie mają pełnej świadomości, kto i w jakim stopniu korzysta z usług państwa, zwłaszcza kiedy korzysta w sposób pośredni. Na przykład przedsiębiorca mówi, że korzysta z usług państwa nie więcej, niż na przykład jego pracownik. Ale wtedy nie uwzględnia on choćby tego, że z podatków finansowana jest edukacja, dzięki której wykształcili się jego pracownicy. Przedsiębiorca potrzebuje też (korzysta) więcej z dróg i komunikacji miejskiej- dla swoich pracowników i klientów. Uzależnienie wysokości podatku od dochodu (rzecz jasna progresywne) jest najlepszym i zarazem w miarę prostym „oszacowaniem” tego, w jakim stopniu obywatel korzysta z państwa i ile powinien państwu za to „zapłacić”.
Pozostaje pytanie, dlaczego nie dać wyboru, co się kupuje i za ile, żeby ewentualnie z tego zrezygnować. Tyle że to byłoby trudno do zrealizowania- należałoby na przykład wybudować kilka równoległych dróg różnej jakości a więc w różnych cenach, na każdym kroku rozstawiać kasy- za przejście przez chodnik. Istniałoby wiele służb tego samego rodzaju- np. kilka różnych policji, o różnej jakości usług i różnych cenach. Ale co to byłaby za efektywność? Która miałaby wysłać patrol? A może kilka policji naraz?
Z pewnością państwo może działać bardziej efektywnie, wydawać lepiej pieniądze (płacić taniej za usługi lepszej jakości, nie marnować pieniędzy budżetowych). Od tego mamy demokratyczną kontrolę nad nim, możemy zmienić ekipę odpowiedzialną za efektywność działania państwa. Zarazem jednak takie skoncentrowanie najważniejszych usług w państwie obniża ich koszty. Przykładem jest choćby działalność OFE, które pobierają 8% prowizji od każdej składki, podczas gdy koszty działalności ZUS to nie więcej niż 3%.
Liberałowie, sami zresztą zwykle słabo uświadomieni, podburzają społeczeństwo przeciwko państwu, nazywając je mafią lub złodziejem, a podatki- haraczem. Wielu niestety ulega tej ideologii, a jej popularność wynika tylko z jednego- ze słabego rozpowszechniania wiedzy o tym, jak w ogóle działa państwo. Tymczasem podatki płaci się dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej przedsiębiorcy żądają zapłaty za swoje usługi w gospodarce rynkowej. Sami liberałowie głoszą zasadę "there is no free lunch" (nie ma darmowego posiłku).
Kim zatem jest ktoś, kto żyjąc w państwie, prowadząc w nim działalność gospodarczą czy pracując, zarabiając w nim pieniądze- nie chce płacić podatków? Tym samym, kto chce wyjść z restauracji nie regulując rachunku za zjedzony posiłek...