2009-01-01 11:49:54
Jak bardzo zawężona jest polska myśl, a w związku z tym także scena polityczna, pokazuje porównanie nawet z „zaledwie” dwubiegunowym podziałem politycznym w USA.
Okazją do takiej refleksji było dla mnie obejrzenie filmu Woody Allena „Wszyscy mówią: kocham cię”. Postanowiłem zdobyć i obejrzeć ten film gdy dowiedziałem się, że jest w nim zabawny wątek- oto syn należących do nowojorskiej wyższej klasy średniej (ojciec prawnik, matka z bogatej rodziny, zajmująca się działalnością społeczną) rodziców, jak zwykle w takim wypadku liberałów i zwolenników Partii Demokratycznej, prezentuje, ku zdumieniu swoich rodziców, poglądy konserwatywne i jest zwolennikiem Partii Republikańskiej. Zabawny jest konflikt ideowy między rodzicami i dzieckiem, toczone nieustannie między nimi spory ideowe, choć trzeba przyznać z zachowaniem wielkiej kultury politycznej i wzajemnej tolerancji. Rodzice starają się pogodzić jakoś z myślą, że ich syn jest prawicowcem- choć zastanawiają się, w którym momencie popełnili błąd wychowawczy… Zagadka rozwiązuje się pod koniec filmu i jest to najzabawniejsze w tej historii- otóż okazuje się, że syn miał w głowie jakiegoś tętniaka, który spowodował zmiany w jego poglądach… Gdy tętniak samoistnie zaniknął- chłopak przestał być konserwatystą, a stał się liberałem, tak jak jego rodzice, rzecz jasna ku ich niezmiernej radości…
Choć nie jest to przecież film polityczny, a Woody Allen ogólnie nie jest zbyt mocno politycznie zaangażowany i nie szczędzi w swoich filmach ironii wobec obu stron politycznego sporu, to jednak film „Wszyscy mówią: kocham cię” dobrze pokazuje zasadnicze różnice poglądów między amerykańskimi liberałami (demokratami) i amerykańskimi konserwatystami (republikanami). Ojciec-liberał i syn-konserwatysta toczą na przykład spór o zasiłki dla bezrobotnych- syn jest za ich obcinaniem, a nawet likwidacją, bo nie motywują do szukania pracy i skłaniają do lenistwa. Ojciec przeciwnie, uważa że ludziom bez pracy należą się środki do życia, bo nie zawsze da się znaleźć pracę, a poza tym ludzie nie są sobie winni, jeśli nie mogą znaleźć pracy. Podobnie w sprawie karania przestępców- syn jest za bezwzględnym i jak najwyższym karaniem, uważa ich za godnych pogardy wyrzutków społecznych. Matka - liberałka uważa natomiast, że zwykle przestępcy to ludzie którzy mieli złe dzieciństwo i że trzeba im pomóc, a nie tylko karać. Syn-republikanin jest także zwolennikiem „jednakowego podatku”- czyli albo podatku liniowego, albo może nawet pogłównego.
Z polskiego punktu widzenia zaskakuje taki podział poglądów, bo przecież poglądy syna – konserwatysty, zwolennika Partii Republikańskiej- jak ulał pasują do poglądów uznawanych w Polsce za… liberalne! To polscy liberałowie są przecież zwolennikami redukowania zasiłków socjalnych i podatków, a nawet bezwzględnego karania przestępców (PO była zwolennikiem IV RP ale „bez wypaczeń”, nie zlikwidowała przecież CBA czy IPN, a Tusk chciał przymusowo kastrować pedofilów, itd. itp…). Nie dziwi więc to, że w ostatnich wyborach prezydenckich w USA polska klasa polityczna (np. Lech Wałęsa, bardzo obecnie blisko PO) była bardziej przychylna McCainowi, niż Obamie.
Cały główny nurt polskiej klasy politycznej, łącznie z SLD (po ostatnim badaniu poglądów członków SLD, ale także polityce którą SLD uprawiało gdy było przy władzy i od której bynajmniej nigdy się nie odcięło- „Miller i Hausner prowadzili dobrą politykę społeczno-gospodarczą, tylko afera Rywina nas położyła”)- można by z powodzeniem zmieścić w amerykańskiej Partii Republikańskiej, jako różne ich skrzydła…
Co warte zauważenia przy okazji, to fakt, że amerykańska elity intelektualne i medialne, są z reguły zwolennikami demokratów, liberałów. Tymczasem odpowiadające im polskie elity z reguły popierają polski liberalizm, czyli amerykański konserwatyzm…
Więc jeśli ktoś na lewicy mówi, że co prawda w Polsce z lewicą i polityką jest źle, ale na szczęście nie tak źle jak w USA- to się myli. Jeśli chodzi o budowę lewicy, szczególnie myśli i świadomości lewicowej w Polsce, to jesteśmy daleko w tyle nie tylko za Europą, ale i za USA…
Okazją do takiej refleksji było dla mnie obejrzenie filmu Woody Allena „Wszyscy mówią: kocham cię”. Postanowiłem zdobyć i obejrzeć ten film gdy dowiedziałem się, że jest w nim zabawny wątek- oto syn należących do nowojorskiej wyższej klasy średniej (ojciec prawnik, matka z bogatej rodziny, zajmująca się działalnością społeczną) rodziców, jak zwykle w takim wypadku liberałów i zwolenników Partii Demokratycznej, prezentuje, ku zdumieniu swoich rodziców, poglądy konserwatywne i jest zwolennikiem Partii Republikańskiej. Zabawny jest konflikt ideowy między rodzicami i dzieckiem, toczone nieustannie między nimi spory ideowe, choć trzeba przyznać z zachowaniem wielkiej kultury politycznej i wzajemnej tolerancji. Rodzice starają się pogodzić jakoś z myślą, że ich syn jest prawicowcem- choć zastanawiają się, w którym momencie popełnili błąd wychowawczy… Zagadka rozwiązuje się pod koniec filmu i jest to najzabawniejsze w tej historii- otóż okazuje się, że syn miał w głowie jakiegoś tętniaka, który spowodował zmiany w jego poglądach… Gdy tętniak samoistnie zaniknął- chłopak przestał być konserwatystą, a stał się liberałem, tak jak jego rodzice, rzecz jasna ku ich niezmiernej radości…
Choć nie jest to przecież film polityczny, a Woody Allen ogólnie nie jest zbyt mocno politycznie zaangażowany i nie szczędzi w swoich filmach ironii wobec obu stron politycznego sporu, to jednak film „Wszyscy mówią: kocham cię” dobrze pokazuje zasadnicze różnice poglądów między amerykańskimi liberałami (demokratami) i amerykańskimi konserwatystami (republikanami). Ojciec-liberał i syn-konserwatysta toczą na przykład spór o zasiłki dla bezrobotnych- syn jest za ich obcinaniem, a nawet likwidacją, bo nie motywują do szukania pracy i skłaniają do lenistwa. Ojciec przeciwnie, uważa że ludziom bez pracy należą się środki do życia, bo nie zawsze da się znaleźć pracę, a poza tym ludzie nie są sobie winni, jeśli nie mogą znaleźć pracy. Podobnie w sprawie karania przestępców- syn jest za bezwzględnym i jak najwyższym karaniem, uważa ich za godnych pogardy wyrzutków społecznych. Matka - liberałka uważa natomiast, że zwykle przestępcy to ludzie którzy mieli złe dzieciństwo i że trzeba im pomóc, a nie tylko karać. Syn-republikanin jest także zwolennikiem „jednakowego podatku”- czyli albo podatku liniowego, albo może nawet pogłównego.
Z polskiego punktu widzenia zaskakuje taki podział poglądów, bo przecież poglądy syna – konserwatysty, zwolennika Partii Republikańskiej- jak ulał pasują do poglądów uznawanych w Polsce za… liberalne! To polscy liberałowie są przecież zwolennikami redukowania zasiłków socjalnych i podatków, a nawet bezwzględnego karania przestępców (PO była zwolennikiem IV RP ale „bez wypaczeń”, nie zlikwidowała przecież CBA czy IPN, a Tusk chciał przymusowo kastrować pedofilów, itd. itp…). Nie dziwi więc to, że w ostatnich wyborach prezydenckich w USA polska klasa polityczna (np. Lech Wałęsa, bardzo obecnie blisko PO) była bardziej przychylna McCainowi, niż Obamie.
Cały główny nurt polskiej klasy politycznej, łącznie z SLD (po ostatnim badaniu poglądów członków SLD, ale także polityce którą SLD uprawiało gdy było przy władzy i od której bynajmniej nigdy się nie odcięło- „Miller i Hausner prowadzili dobrą politykę społeczno-gospodarczą, tylko afera Rywina nas położyła”)- można by z powodzeniem zmieścić w amerykańskiej Partii Republikańskiej, jako różne ich skrzydła…
Co warte zauważenia przy okazji, to fakt, że amerykańska elity intelektualne i medialne, są z reguły zwolennikami demokratów, liberałów. Tymczasem odpowiadające im polskie elity z reguły popierają polski liberalizm, czyli amerykański konserwatyzm…
Więc jeśli ktoś na lewicy mówi, że co prawda w Polsce z lewicą i polityką jest źle, ale na szczęście nie tak źle jak w USA- to się myli. Jeśli chodzi o budowę lewicy, szczególnie myśli i świadomości lewicowej w Polsce, to jesteśmy daleko w tyle nie tylko za Europą, ale i za USA…