2009-05-20 22:27:34
Mówi się o „społecznych kosztach transformacji”- tak, jakby chodziło o jakiś finansowy wydatek… A tu chodzi przecież o ludzkie cierpienie i to milionów ludzi- z powodu biedy, wykluczenia społecznego, braku perspektyw… Problemów, które prowadzą do depresji, załamania psychicznego, a w ostateczności- nawet samobójstwa…
Nie powinniśmy dyskutować, czy te koszty były warte tego, co Polska osiągnęła- bo cóż by musiała osiągnąć, żeby poświęcić dla tego sukcesu godne życie tak wielu Polaków? Czy chodziło o zapobiegnięcie kataklizmowi, groziła nam wojna i trzeba było skazać parę milionów Polaków na biedę, żeby zapobiec większej tragedii? Przecież nie… Aha, chodzi o te przysłowiowe już „pełne półki”? To trzeba było parę milionów ludzi uczynić nędzarzami, żeby półki w sklepach były pełne, tak? Ktoś musi nie dojadać, żeby inni byli syci aż nadto? To jest „uzasadniony koszt społeczny”- owa nad-konsumpcja pewnej części społeczeństwa? Teraz zresztą dopiero uświadamiamy sobie, podobnie jak reszta świata, ile z tej konsumpcji było na kredyt, którego coraz więcej osób, nazywanych z kolei „beneficjentami przemian”, nie będzie mogła spłacić…
A może nie tylko o te „pełne półki chodzi”? Co jeszcze osiągnięto kosztem uczynienia paru milionów Polaków nędzarzami, na przykład tymi żyjącymi w norach dumnie nazywanych „lokalami socjalnymi”? Podobno Polska gospodarka jest teraz potęgą… Przepraszam, w czym? Innowacyjność leży, bo zakłady produkcyjne z zapleczem badawczo-rozwojowym, oczywiście że odstającym od poziomu zachodniego ale jednak goniącym go, zamieniono na montownie z gotowych podzespołów, lub gotowych projektów zachodnich central korporacji…. Kształcimy najwięcej studentów w Europie- ale na najniższym poziomie, a nasi magistrzy zmywają gary w Londynie- o ile chociaż nauczyli się języka angielskiego, oczywiście na prywatnych lekcjach, bo w szkołach go nie ma albo jest na bardzo niskim poziomie…
Ale nawet gdybyśmy osiągnęli ogromny sukces gospodarczy, stali się „drugą Japonią” czy też „drugą Irlandią” (nawet w tej kryzysowej żyje się nieporównanie lepiej, niż w Polsce- Irlandczycy bynajmniej nie emigrują do Polski), to czy byłyby uzasadnione owe „koszty społeczne”, czyli wepchnięcie milionów ludzi, dorosłych i dzieci, w nędzę?
Nie powinniśmy dyskutować, czy te koszty były warte tego, co Polska osiągnęła- bo cóż by musiała osiągnąć, żeby poświęcić dla tego sukcesu godne życie tak wielu Polaków? Czy chodziło o zapobiegnięcie kataklizmowi, groziła nam wojna i trzeba było skazać parę milionów Polaków na biedę, żeby zapobiec większej tragedii? Przecież nie… Aha, chodzi o te przysłowiowe już „pełne półki”? To trzeba było parę milionów ludzi uczynić nędzarzami, żeby półki w sklepach były pełne, tak? Ktoś musi nie dojadać, żeby inni byli syci aż nadto? To jest „uzasadniony koszt społeczny”- owa nad-konsumpcja pewnej części społeczeństwa? Teraz zresztą dopiero uświadamiamy sobie, podobnie jak reszta świata, ile z tej konsumpcji było na kredyt, którego coraz więcej osób, nazywanych z kolei „beneficjentami przemian”, nie będzie mogła spłacić…
A może nie tylko o te „pełne półki chodzi”? Co jeszcze osiągnięto kosztem uczynienia paru milionów Polaków nędzarzami, na przykład tymi żyjącymi w norach dumnie nazywanych „lokalami socjalnymi”? Podobno Polska gospodarka jest teraz potęgą… Przepraszam, w czym? Innowacyjność leży, bo zakłady produkcyjne z zapleczem badawczo-rozwojowym, oczywiście że odstającym od poziomu zachodniego ale jednak goniącym go, zamieniono na montownie z gotowych podzespołów, lub gotowych projektów zachodnich central korporacji…. Kształcimy najwięcej studentów w Europie- ale na najniższym poziomie, a nasi magistrzy zmywają gary w Londynie- o ile chociaż nauczyli się języka angielskiego, oczywiście na prywatnych lekcjach, bo w szkołach go nie ma albo jest na bardzo niskim poziomie…
Ale nawet gdybyśmy osiągnęli ogromny sukces gospodarczy, stali się „drugą Japonią” czy też „drugą Irlandią” (nawet w tej kryzysowej żyje się nieporównanie lepiej, niż w Polsce- Irlandczycy bynajmniej nie emigrują do Polski), to czy byłyby uzasadnione owe „koszty społeczne”, czyli wepchnięcie milionów ludzi, dorosłych i dzieci, w nędzę?