2009-07-12 19:03:52
Donald Tusk po spotkaniu z Prezydentem Kaczyńskim powiedział, że rząd zrobi wszystko, żeby nie podwyższać podatków. Możemy się zatem spodziewać cięć wydatków budżetowych, w szczególności wydatków socjalnych. Tak oto oszczędzone zostaną dochody bogatych, bo to im tylko można by podwyższyć podatki (obniżone zresztą w tym roku), a zapłacą za to niezamożni obywatele, którzy korzystają w największym stopniu z różnorakich usług i świadczeń publicznych.
Jest to przykład na to, że obniżanie podatków lub ich niepodwyższanie może być pułapką dla większości społeczeństwa. Czasem lepiej, żeby jednak była podwyżka podatków, bo per saldo obywatel może na niej skorzystać, lub przynajmniej nie stracić w porównaniu do sytuacji, gdyby tej podwyżki nie było… Podobnie ze składką zdrowotną, której rząd także nie chce podwyższyć. Co prawda przeciętny obywatel zaoszczędzi w ten sposób np. 10 złotych miesięcznie, ale per saldo straci, bo będzie musiał więcej płacić za leki, oraz częściej korzystać z prywatnej opieki medycznej, bo publiczna będzie mniej dofinansowana a więc będą w niej większe kolejki…
Zapowiedzi rządów o niepodwyższaniu podatków i składki zdrowotnej to czysta demagogia, niestety społeczeństwo polskie raczej nie jest tego świadome. Ludzie często cieszą się z „obniżki podatków”, mimo że sami niewiele na niej korzystają, bo dotyczy ona zwykle obywateli o najwyższych dochodach. Nie liczą przy tym strat w postaci obniżenia jakości usług publicznych, wprowadzaniu większej odpłatności za te usługi itp…
Przy okazji obecnych zapowiedzi rządu wyszło na jaw, jak bliskie są poglądy rządu i Prezydenta. Urząd Prezydenta Kaczyńskiego od początku wysyłał sygnały, że Prezydent jest przeciwny podwyższaniu podatków (mimo że od początku zakładało się, że podwyżka będzie dotyczyć głównie Polaków o wysokich dochodach). Nie jest to jednak zaskoczeniem, bo przecież to rząd PiSu wniósł do Sejmu ustawę o obniżeniu stawki podatkowej dla najbogatszych, za co teraz zapłaci reszta społeczeństwa, czyli 99% ludności (bo tylko 1% płaci najwyższą stawkę, choć są to tak duże dochody, że zapewniają 30% wpływów z podatku dochodowego). To kolejny argument obalający mit „socjalnego PiSu”. PiS jest tak samo neoliberalny niż PO, tyle że ubiera tę politykę w socjalne pozory, głównie zresztą ograniczające się do postulatów, a nie realnych działań. W tym sensie neoliberalizm PiS jest groźniejszy i skuteczniejszy, niż otwarty neoliberalizm PO.
Jest to przykład na to, że obniżanie podatków lub ich niepodwyższanie może być pułapką dla większości społeczeństwa. Czasem lepiej, żeby jednak była podwyżka podatków, bo per saldo obywatel może na niej skorzystać, lub przynajmniej nie stracić w porównaniu do sytuacji, gdyby tej podwyżki nie było… Podobnie ze składką zdrowotną, której rząd także nie chce podwyższyć. Co prawda przeciętny obywatel zaoszczędzi w ten sposób np. 10 złotych miesięcznie, ale per saldo straci, bo będzie musiał więcej płacić za leki, oraz częściej korzystać z prywatnej opieki medycznej, bo publiczna będzie mniej dofinansowana a więc będą w niej większe kolejki…
Zapowiedzi rządów o niepodwyższaniu podatków i składki zdrowotnej to czysta demagogia, niestety społeczeństwo polskie raczej nie jest tego świadome. Ludzie często cieszą się z „obniżki podatków”, mimo że sami niewiele na niej korzystają, bo dotyczy ona zwykle obywateli o najwyższych dochodach. Nie liczą przy tym strat w postaci obniżenia jakości usług publicznych, wprowadzaniu większej odpłatności za te usługi itp…
Przy okazji obecnych zapowiedzi rządu wyszło na jaw, jak bliskie są poglądy rządu i Prezydenta. Urząd Prezydenta Kaczyńskiego od początku wysyłał sygnały, że Prezydent jest przeciwny podwyższaniu podatków (mimo że od początku zakładało się, że podwyżka będzie dotyczyć głównie Polaków o wysokich dochodach). Nie jest to jednak zaskoczeniem, bo przecież to rząd PiSu wniósł do Sejmu ustawę o obniżeniu stawki podatkowej dla najbogatszych, za co teraz zapłaci reszta społeczeństwa, czyli 99% ludności (bo tylko 1% płaci najwyższą stawkę, choć są to tak duże dochody, że zapewniają 30% wpływów z podatku dochodowego). To kolejny argument obalający mit „socjalnego PiSu”. PiS jest tak samo neoliberalny niż PO, tyle że ubiera tę politykę w socjalne pozory, głównie zresztą ograniczające się do postulatów, a nie realnych działań. W tym sensie neoliberalizm PiS jest groźniejszy i skuteczniejszy, niż otwarty neoliberalizm PO.