2009-08-20 20:41:16
Sprawa Kupieckich Domów Towarowych, w szczególności bijatyka do której doszło podczas egzekucji komorniczej nakazu eksmisji kupców, wywołała sporo kontrowersji w społeczeństwie. Także na lewicy są odmienne opinie na ten temat. Kupcy broniąc swojej pozycji powoływali się na interes narodowy, na to że niszczony jest polski, drobny handel. Część lewicy z kolei uważa, że kupcy padli ofiarą agresywnego, wielkiego kapitału- w szczególności właścicieli znajdującego się nieopodal centrum handlowego „Złote Tarasy”, przy czym nieważna jest w tym momencie narodowość tego kapitału (który zresztą zwykle jest międzynarodowy, a przynajmniej przechodni i w każdej chwili może „zmienić narodowość”). Jeszcze inna część lewicy, reprezentowana w tekście Andrzeja Smosarskiego „W pysk dla estetyki i prawa”, kwestionuje oficjalne, popierane przez mainstremowe media, a więc i dużą cześć społeczeństwa, powody eksmisji kupców: estetykę (dążenie władz miasta do stworzenia na miejscu KDT bardziej „estetycznego” miejsca jakim niewątpliwie byłoby muzeum sztuki współczesnej) oraz prawo (w końcu to władze miasta, jako właściciel terenu, mogą nim swobodnie dysponować). Chciałbym w swoim tekście zaprezentować własne spojrzenie na tę kwestię, które bym nazwał „socjaldemokratycznym”.
Zacznę od tego, że nie zgadzam się z żadnym z przytoczonych wyżej stanowisk. Nie uważam, że należy bronić jakiejś grupy kupców tylko dlatego, że są Polakami, czy też dlatego, że przeciwko nim stoi nie-polski kapitał. W końcu klientom sklepów zależy tylko na tym, żeby kupić jak najtaniej i jak najlepszy towar. Czy mają płacić dużo za kiepski towar tylko dlatego, że sprzedają go Polacy i że Polacy będą zarabiać marżę handlową?
Nie uważam także, że kupcy są ofiarą kapitału, który nagina prawo do własnych celów, że prawo broni silniejszych kapitałowo. Prawo w tym przypadku działa jednakowo dla wszystkich. Gdyby na przykład sieć Carrefour zbudowała swoje centrum handlowe na terenie, który należy do Miasta, bez jego zgody- także byłaby eksmitowana, jeśli miasto zmieniłoby koncepcję zagospodarowania tego terenu, do czego miało prawo (zachowując jedynie kilku-miesięczny termin wypowiedzenia).
Ponadto jestem za tym, żeby w handlu obowiązywały zasady wolnego rynku, co oznacza nieuchronność wypierania drobnych handlarzy przez większe sieci handlowe, które ze względu na skalę działalności mają niższe koszty i mogą zaoferować niższe ceny dla swoich klientów. Szczególnie lewica nie może blokować postępu, także w sposobie handlu. Już Lenin mówił, że należy uczyć się od wielkich kapitalistów metod produkcji, myślę także że i metod handlu (stąd próby tworzenia centrów handlowych także za PRLu). Ludzie pracy bez przymusu wybierają, gdzie zrobią zakupy- część robią u drobnych kupców, ale część w dużych sieciach handlowych, gdzie wiele towarów można kupić po prostu taniej.
Wreszcie nie odrzucałbym, tak jak Andrzej Smosarski, oficjalnych argumentów dotyczących estetyki i prawa. Czyż świat pracy nie ma prawa żyć w estetycznym otoczeniu? Czy świat pracy nie ma prawa móc pójść do muzeum sztuki współczesnej, bo na jego miejscu ma stać Kupiecki Dom Towarowy? Czy mamy blokować chęć zmiany przestarzałego, nieefektywnego ekonomicznie, a w dodatku nieestetycznego miejsca handlu, na placówkę prezentującą wysokiej klasy sztukę?
W sprawie prawa, to czyż w socjalizmie nie miałoby obowiązywać prawo eksmisji, jeśliby ktoś nielegalnie zajmował jakiś obiekt, pomieszczenie? Dzisiaj chodzi o prawo silnego miasta wobec słabych kupców, ale prawo jest prawem, innym razem może chodzić o prawa słabszych wobec silniejszych- czy wtedy też mamy zgadzać się na jego kwestionowanie, w tym przypadku przez silniejszego?
Teraz czas na prezentację właściwego stanowiska, które nazywam „socjaldemokratycznym”. Uważam, że to dobrze, że miasto chce na miejscu KDT postawić Muzeum Sztuki Współczesnej. Niech świat pracy ma gdzie oglądać taką sztukę. Niech to będzie także atrakcja turystyczna- co przyciągnie turystów, dając zarobek wielu pracującym na ich rzecz. To dobrze, że centrum miasta stanie się bardziej estetyczne- im większe poczucie estetyki będzie w społeczeństwie, tym większe wyczulenie na brak estetyki, czym jest np. bieda. Stawiam tezę, że to właśnie m.in. niskie poczucie estetyki w polskim społeczeństwie daje przyzwolenie dla biedy, dla różnego rodzaju gett- po prostu Polaków, którzy to oglądają, to nie razi, w przeciwieństwie do społeczeństw zachodnich…
Jest jednak najważniejsza kwestia, którą pomija mainstream- los kupców, którzy stracą swoje dotychczasowe źródło utrzymania. To szerszy problem wszystkich ludzi, tracących z różnych powodów źródło swojego utrzymania. Dlatego lewica nie powinna dać się wpuścić w pułapkę rozważania na temat jednego, szczególnego przypadku czy zdarzenia. Bo w ten sposób żaden problem nie będzie rozwiązany, a jeżeli będzie- to tylko w jednostkowym przypadku. To dlatego eksmisja skończyła się bitwą, bo dla kupców była to walka o środki do życia. W tym jest problem. W naszym kraju nie ma żadnych osłon socjalnych, wbrew nawet temu co pisze Andrzej Smosarski- o tym, że kupcy obciążą budżet socjalny miasta. Gdyby takie świadczenia były, kupcy by nie walczyli, nieomal „na śmierć i życie”.
Socjaldemokratyczne rozwiązanie problemu KDT polegałoby właśnie na tym, że co prawda miasto doprowadziłoby do likwidacji KDT, ale kupcy nie pozostaliby bez środków do życia… Dla tych, którzy nie mogliby znaleźć innej pracy (na marginesie, to takie Muzeum Sztuki Współczesnej także da miejsca pracy, do tego dojdą nowe miejsca pracy związane ze wzrostem atrakcyjności turystycznej Warszawy itd. itp.)- państwo wypłacałoby godziwe zasiłki, pozwalające utrzymać siebie i rodzinę. Tak to się robi w Europie, lecz w Europie Zachodniej, bo w tej wschodniej panuje dziki kapitalizm, nieokiełznany tak jak na Zachodzie przez myśl socjaldemokratyczną… Wtedy nie ma problemu ani z dążeniem do estetyzacji miasta, ani z egzekwowaniem prawa.
Jednak wobec braku takich zabezpieczeń socjalnych, bunt kupców KDT był jak najbardziej uzasadniony. Lecz nie tak uzasadniali swój bunt kupcy, tylko właśnie owym "niszczeniem polskiego handlu". To pokazuje, jak bardzo silna jest hegemoniczna ideologia neoliberalna. Kupcom wstyd byłoby się przyznać że oni, przedsiębiorcy, kwiat obecnego systemu, boją się o swój byt... Dlatego woleli powoływać się na wielkie, narodowe idee... Tyle że tutaj nie mają racji i właściwie tą argumentacją sami się pogrążali, nie zdobywając poparcia w społeczeństwie.
Zacznę od tego, że nie zgadzam się z żadnym z przytoczonych wyżej stanowisk. Nie uważam, że należy bronić jakiejś grupy kupców tylko dlatego, że są Polakami, czy też dlatego, że przeciwko nim stoi nie-polski kapitał. W końcu klientom sklepów zależy tylko na tym, żeby kupić jak najtaniej i jak najlepszy towar. Czy mają płacić dużo za kiepski towar tylko dlatego, że sprzedają go Polacy i że Polacy będą zarabiać marżę handlową?
Nie uważam także, że kupcy są ofiarą kapitału, który nagina prawo do własnych celów, że prawo broni silniejszych kapitałowo. Prawo w tym przypadku działa jednakowo dla wszystkich. Gdyby na przykład sieć Carrefour zbudowała swoje centrum handlowe na terenie, który należy do Miasta, bez jego zgody- także byłaby eksmitowana, jeśli miasto zmieniłoby koncepcję zagospodarowania tego terenu, do czego miało prawo (zachowując jedynie kilku-miesięczny termin wypowiedzenia).
Ponadto jestem za tym, żeby w handlu obowiązywały zasady wolnego rynku, co oznacza nieuchronność wypierania drobnych handlarzy przez większe sieci handlowe, które ze względu na skalę działalności mają niższe koszty i mogą zaoferować niższe ceny dla swoich klientów. Szczególnie lewica nie może blokować postępu, także w sposobie handlu. Już Lenin mówił, że należy uczyć się od wielkich kapitalistów metod produkcji, myślę także że i metod handlu (stąd próby tworzenia centrów handlowych także za PRLu). Ludzie pracy bez przymusu wybierają, gdzie zrobią zakupy- część robią u drobnych kupców, ale część w dużych sieciach handlowych, gdzie wiele towarów można kupić po prostu taniej.
Wreszcie nie odrzucałbym, tak jak Andrzej Smosarski, oficjalnych argumentów dotyczących estetyki i prawa. Czyż świat pracy nie ma prawa żyć w estetycznym otoczeniu? Czy świat pracy nie ma prawa móc pójść do muzeum sztuki współczesnej, bo na jego miejscu ma stać Kupiecki Dom Towarowy? Czy mamy blokować chęć zmiany przestarzałego, nieefektywnego ekonomicznie, a w dodatku nieestetycznego miejsca handlu, na placówkę prezentującą wysokiej klasy sztukę?
W sprawie prawa, to czyż w socjalizmie nie miałoby obowiązywać prawo eksmisji, jeśliby ktoś nielegalnie zajmował jakiś obiekt, pomieszczenie? Dzisiaj chodzi o prawo silnego miasta wobec słabych kupców, ale prawo jest prawem, innym razem może chodzić o prawa słabszych wobec silniejszych- czy wtedy też mamy zgadzać się na jego kwestionowanie, w tym przypadku przez silniejszego?
Teraz czas na prezentację właściwego stanowiska, które nazywam „socjaldemokratycznym”. Uważam, że to dobrze, że miasto chce na miejscu KDT postawić Muzeum Sztuki Współczesnej. Niech świat pracy ma gdzie oglądać taką sztukę. Niech to będzie także atrakcja turystyczna- co przyciągnie turystów, dając zarobek wielu pracującym na ich rzecz. To dobrze, że centrum miasta stanie się bardziej estetyczne- im większe poczucie estetyki będzie w społeczeństwie, tym większe wyczulenie na brak estetyki, czym jest np. bieda. Stawiam tezę, że to właśnie m.in. niskie poczucie estetyki w polskim społeczeństwie daje przyzwolenie dla biedy, dla różnego rodzaju gett- po prostu Polaków, którzy to oglądają, to nie razi, w przeciwieństwie do społeczeństw zachodnich…
Jest jednak najważniejsza kwestia, którą pomija mainstream- los kupców, którzy stracą swoje dotychczasowe źródło utrzymania. To szerszy problem wszystkich ludzi, tracących z różnych powodów źródło swojego utrzymania. Dlatego lewica nie powinna dać się wpuścić w pułapkę rozważania na temat jednego, szczególnego przypadku czy zdarzenia. Bo w ten sposób żaden problem nie będzie rozwiązany, a jeżeli będzie- to tylko w jednostkowym przypadku. To dlatego eksmisja skończyła się bitwą, bo dla kupców była to walka o środki do życia. W tym jest problem. W naszym kraju nie ma żadnych osłon socjalnych, wbrew nawet temu co pisze Andrzej Smosarski- o tym, że kupcy obciążą budżet socjalny miasta. Gdyby takie świadczenia były, kupcy by nie walczyli, nieomal „na śmierć i życie”.
Socjaldemokratyczne rozwiązanie problemu KDT polegałoby właśnie na tym, że co prawda miasto doprowadziłoby do likwidacji KDT, ale kupcy nie pozostaliby bez środków do życia… Dla tych, którzy nie mogliby znaleźć innej pracy (na marginesie, to takie Muzeum Sztuki Współczesnej także da miejsca pracy, do tego dojdą nowe miejsca pracy związane ze wzrostem atrakcyjności turystycznej Warszawy itd. itp.)- państwo wypłacałoby godziwe zasiłki, pozwalające utrzymać siebie i rodzinę. Tak to się robi w Europie, lecz w Europie Zachodniej, bo w tej wschodniej panuje dziki kapitalizm, nieokiełznany tak jak na Zachodzie przez myśl socjaldemokratyczną… Wtedy nie ma problemu ani z dążeniem do estetyzacji miasta, ani z egzekwowaniem prawa.
Jednak wobec braku takich zabezpieczeń socjalnych, bunt kupców KDT był jak najbardziej uzasadniony. Lecz nie tak uzasadniali swój bunt kupcy, tylko właśnie owym "niszczeniem polskiego handlu". To pokazuje, jak bardzo silna jest hegemoniczna ideologia neoliberalna. Kupcom wstyd byłoby się przyznać że oni, przedsiębiorcy, kwiat obecnego systemu, boją się o swój byt... Dlatego woleli powoływać się na wielkie, narodowe idee... Tyle że tutaj nie mają racji i właściwie tą argumentacją sami się pogrążali, nie zdobywając poparcia w społeczeństwie.