2009-08-31 19:33:09
Za tzw. "komuny" władze chwaliły się wynikami gospodarczymi podając wzrost wydobycia węgla i produkcji stali. Teraz jest podobnie, tyle że zamiast węgla i stali podaje się PKB- który uwzględnia nie tylko „węgiel i stal”, ale całą produkcję i usługi w danym kraju. W obu przypadkach jednak wskaźniki te nie mają nic wspólnego z poziomem życia obywateli, choć władze każą cieszyć się obywatelom z ich wzrostu- a media pieją z zachwytu, jak u nas jest dobrze…
Bo co to znaczy, dla przeciętnego obywatela, że PKB wzrósł o 1%? Na pewno żadnego znaczenia nie ma dla tego, kto właśnie stracił pracę… A nawet dla pracujących wzrost PKB sam w sobie nic nie zmienia, bezpośrednio ani nawet pośrednio. Wiele zależy od tego, w jakiej branży ktoś pracuje- a przecież PKB sumuje wszystkie branże, gdzie w jednych produkcja spada, w innych rośnie. A sam wzrost PKB nie musi oznaczać wzrostu płac, tak jak spadek PKB nie musi oznaczać spadku płac. PKB często rośnie szybciej niż płace- a nadwyżka to wzrost zysków właścicieli przedsiębiorstw… Czy to jest powód do radości czy dumy dla całego społeczeństwa? Zwłaszcza jeśli wiele tych przedsiębiorstw, które wypracowując wzrost PKB, należy do zagranicznych właścicieli, a zyski są transferowane za granicę?
Płace w Polsce w ostatnich latach rosną, w dużym stopniu jednak niezależnie od wzrostu PKB. To wynik głównie dostosowania strukturalnego polskiej gospodarki do warunków panujących w Unii Europejskiej- polscy pracodawcy po prostu muszą podwyższać płace, żeby zatrzymać pracowników przed emigracją do innych państw UE…
Poziom PKB nie przekłada się także na konsumpcję. Bowiem duża część PKB, w Polsce 40% a w wielu krajach znacznie więcej, jest przeznaczana na eksport. Może być więc i tak, że wzrosła produkcja eksportowa w zakładach należących do inwestora zagranicznego, a płace w tym zakładzie nie wzrosły- wtedy z takiego wzrostu produkcji nie ma żadnej korzyści dla kraju i jego obywateli…
Jeszcze jedna ważna kwestia… Czy Polska z najwyższym w ostatnim kwartale, choć bardzo niskim przecież, wzrostem PKB- może czuć się „lepsza” od innych państw UE? Media pełne są od megalomańskich zachwytów, jaka to potęga z polskiej gospodarki… Ja jednak wolałbym, żebyśmy mieli ten poziom rozwoju gospodarczego, co mają na przykład Niemcy, i ich poziom PKB na mieszkańca, nawet z ich spadkiem PKB w ostatnim kwartale, niż z naszym wzrostem przy naszym poziomie rozwoju… Ale cóż, megalomania (wynikająca z kompleksów do Zachodu) i ślepa miłość do rządu Tuska zaślepia…
Bo co to znaczy, dla przeciętnego obywatela, że PKB wzrósł o 1%? Na pewno żadnego znaczenia nie ma dla tego, kto właśnie stracił pracę… A nawet dla pracujących wzrost PKB sam w sobie nic nie zmienia, bezpośrednio ani nawet pośrednio. Wiele zależy od tego, w jakiej branży ktoś pracuje- a przecież PKB sumuje wszystkie branże, gdzie w jednych produkcja spada, w innych rośnie. A sam wzrost PKB nie musi oznaczać wzrostu płac, tak jak spadek PKB nie musi oznaczać spadku płac. PKB często rośnie szybciej niż płace- a nadwyżka to wzrost zysków właścicieli przedsiębiorstw… Czy to jest powód do radości czy dumy dla całego społeczeństwa? Zwłaszcza jeśli wiele tych przedsiębiorstw, które wypracowując wzrost PKB, należy do zagranicznych właścicieli, a zyski są transferowane za granicę?
Płace w Polsce w ostatnich latach rosną, w dużym stopniu jednak niezależnie od wzrostu PKB. To wynik głównie dostosowania strukturalnego polskiej gospodarki do warunków panujących w Unii Europejskiej- polscy pracodawcy po prostu muszą podwyższać płace, żeby zatrzymać pracowników przed emigracją do innych państw UE…
Poziom PKB nie przekłada się także na konsumpcję. Bowiem duża część PKB, w Polsce 40% a w wielu krajach znacznie więcej, jest przeznaczana na eksport. Może być więc i tak, że wzrosła produkcja eksportowa w zakładach należących do inwestora zagranicznego, a płace w tym zakładzie nie wzrosły- wtedy z takiego wzrostu produkcji nie ma żadnej korzyści dla kraju i jego obywateli…
Jeszcze jedna ważna kwestia… Czy Polska z najwyższym w ostatnim kwartale, choć bardzo niskim przecież, wzrostem PKB- może czuć się „lepsza” od innych państw UE? Media pełne są od megalomańskich zachwytów, jaka to potęga z polskiej gospodarki… Ja jednak wolałbym, żebyśmy mieli ten poziom rozwoju gospodarczego, co mają na przykład Niemcy, i ich poziom PKB na mieszkańca, nawet z ich spadkiem PKB w ostatnim kwartale, niż z naszym wzrostem przy naszym poziomie rozwoju… Ale cóż, megalomania (wynikająca z kompleksów do Zachodu) i ślepa miłość do rządu Tuska zaślepia…