2009-12-30 22:56:06
Ograniczanie się w analizie problemów społecznych czy ekonomicznych do kwestii genderowych, w szczególności do dominacji mężczyzn nad kobietami, może prowadzić do błędnej diagnozy problemu, a zarazem maskowania prawdziwych przyczyn tych problemów, co uniemożliwia ich skuteczne rozwiązanie. Przykładem takiej błędnej, w mojej ocenie, analizy jest tekst Anny Zawadzkiej "Dobra kobieta to martwa kobieta".
Autorka opisuje przykłady poniżania kobiet przez mężczyzn, czasem wręcz psychicznego znęcania się nad nimi. Źródeł tego złego traktowania szuka w kulturze, która faworyzuje mężczyzn, co dodatkowo implikuje ich przewagę ekonomiczną, także wykorzystywaną do "tłamszenia" kobiet. Wszystko to prawda. A jednak zastanówmy się, co by się stało, gdyby znieść owe uwarunkowania kulturowe a w konsekwencji ekonomiczne? Przecież nie można zakładać, że równość kulturowa płci oznaczałaby równość ekonomiczną... Bo pozycja ekonomiczna zależy od innych czynników- choćby indywidualnych, niezależnych od płci zdolności, które mają rynkową wartość. Mielibyśmy więc dalej do czynienia z nierównością ekonomiczną- a ta prowadziłaby do konfliktów małżeńskich, jakie opisuje autorka, tyle że wtedy na równi z poniżaniem kobiet przez mężczyzn dochodziłoby do poniżania mężczyzn przez kobiety... Na tle ekonomicznym- bo przecież wszystkie przedstawione przez Annę Zawadzką przypadki poniżania miały tło ekonomiczne... Czy zatem taki jest cel feministek, żeby kobiety mogły poniżać mężczyzn na równi z mężczyznami? Jeżeli tak, to nie piszcie, że to co robią teraz mężczyźni jest złe... A jeżeli uważacie że to złe- to nie piszcie, że wystarczy usunąć kulturową nierówność płci, taką która prowadzi do ekonomicznej nierówności płci...
To właśnie neoliberalizm generuje stosunki dominacji, które prowadzą do przemocy psychicznej- dzisiaj głównie mężczyzn nad kobietami, ale coraz częściej także w drugą stronę... Bo przecież także kobiety które dobrze zarabiają, lepiej od swoich partnerów- czynią im zarzut, że nie spełniają się, zwłaszcza że póki co to mężczyzna "powinien lepiej zarabiać", więc jest on bardziej narażony na zarzut "ekonomicznej niezaradności" - która w neoliberalnej kulturze jest powodem do wstydu...
Co ciekawe, autorka przytacza opinię "o psychologii jako ideologii, która unieważnia strukturalne mechanizmy dominacji, a w konsekwencji czyni je niewidocznymi". Podobny zarzut można postawić do pewnej odmiany feminizmu, feminizmu liberalnego- który częstokroć także maskuje prawdziwe przyczyny dominacji... Bo nie o dominację płci często chodzi...
Autorka opisuje przykłady poniżania kobiet przez mężczyzn, czasem wręcz psychicznego znęcania się nad nimi. Źródeł tego złego traktowania szuka w kulturze, która faworyzuje mężczyzn, co dodatkowo implikuje ich przewagę ekonomiczną, także wykorzystywaną do "tłamszenia" kobiet. Wszystko to prawda. A jednak zastanówmy się, co by się stało, gdyby znieść owe uwarunkowania kulturowe a w konsekwencji ekonomiczne? Przecież nie można zakładać, że równość kulturowa płci oznaczałaby równość ekonomiczną... Bo pozycja ekonomiczna zależy od innych czynników- choćby indywidualnych, niezależnych od płci zdolności, które mają rynkową wartość. Mielibyśmy więc dalej do czynienia z nierównością ekonomiczną- a ta prowadziłaby do konfliktów małżeńskich, jakie opisuje autorka, tyle że wtedy na równi z poniżaniem kobiet przez mężczyzn dochodziłoby do poniżania mężczyzn przez kobiety... Na tle ekonomicznym- bo przecież wszystkie przedstawione przez Annę Zawadzką przypadki poniżania miały tło ekonomiczne... Czy zatem taki jest cel feministek, żeby kobiety mogły poniżać mężczyzn na równi z mężczyznami? Jeżeli tak, to nie piszcie, że to co robią teraz mężczyźni jest złe... A jeżeli uważacie że to złe- to nie piszcie, że wystarczy usunąć kulturową nierówność płci, taką która prowadzi do ekonomicznej nierówności płci...
To właśnie neoliberalizm generuje stosunki dominacji, które prowadzą do przemocy psychicznej- dzisiaj głównie mężczyzn nad kobietami, ale coraz częściej także w drugą stronę... Bo przecież także kobiety które dobrze zarabiają, lepiej od swoich partnerów- czynią im zarzut, że nie spełniają się, zwłaszcza że póki co to mężczyzna "powinien lepiej zarabiać", więc jest on bardziej narażony na zarzut "ekonomicznej niezaradności" - która w neoliberalnej kulturze jest powodem do wstydu...
Co ciekawe, autorka przytacza opinię "o psychologii jako ideologii, która unieważnia strukturalne mechanizmy dominacji, a w konsekwencji czyni je niewidocznymi". Podobny zarzut można postawić do pewnej odmiany feminizmu, feminizmu liberalnego- który częstokroć także maskuje prawdziwe przyczyny dominacji... Bo nie o dominację płci często chodzi...