2010-01-25 17:45:54
PO sprawnie i skutecznie (patrząc na utrzymujące się wysokie poparcie społeczne) broni się, jako partia, przed skutkami wybuchu „afery hazardowej”. Podobnie wcześniej PiS skutecznie „wybronił się” przed skutkami afery „taśm Beger”. Natomiast SLD, w przeciwieństwie do PO i PiS, praktycznie „poległo” na „aferze Rywina”- doznawszy ogromnego ciosu nie może się z niego otrząsnąć aż do dnia dzisiejszego. Warto się zastanowić, czy SLD nie mogło „wybronić” się przed skutkami „swojej” afery, oraz dlaczego stało się inaczej?
SLD nie musiało „polec” na „aferze Rywina”. Mogło choćby tak jak dzisiaj PO twardo bronić się przed zarzutami. W końcu poza nagraniami Rywina nie było żadnych dowodów, że ktoś z kierownictwa SLD rzeczywiście coś obiecał a do tego chciał wziąć łapówkę- nawet trudno byłoby przecież ją ukryć, poza tym po co wtedy pośrednicy przy tak „delikatnej” sprawie? Ponadto przecież ustawa medialna, której przedmiotem była „afera Rywina”, była wtedy tylko w fazie projektowania przez rząd, a przed nią przecież jeszcze było procedowanie sejmowe, które wszystko mogło zmienić i nikt nie mógłby zagwarantować, w jakiej postaci ostatecznie przejdzie przez Sejm- zwłaszcza że przecież opozycja z pewnością głośno by się sprzeciwiała „niekorzystnym dla państwa” rozwiązaniom…
Tamta afera była z pewnością „rozdęta” ponad miarę- tak jak, wedle słów Marszałka Niesiołowskiego, "dęta” jest „afera hazardowa”. Jeszcze jednego znakomitego argumentu dostarcza Pan Marszałek- „afera jest dopiero wtedy, gdy jest przestępstwo”. Tymczasem tylko Rywina skazano za przestępstwo, i to takie, które niejako wyklucza winę polityków- gdyż został skazany za „powoływanie się na wpływy”- które niekoniecznie faktycznie miał…
Przede wszystkim jednak SLD powinna kategorycznie sprzeciwiać się rozciąganiu oskarżeń na całą partię (słynne wypowiedzi Rokity o tym, że „SLD to partia przestępcza”). Tymczasem SLD niejako potwierdziło te niesprawiedliwe oskarżenia, dokonując masowej weryfikacji swoich członków…
PO posunęło się nawet dalej, czego nie pochwalam- gdzie członkowie komisji z ramienia tej partii starają się, delikatnie mówiąc, „nie szkodzić” swojej partii i jej członkom, którzy są w kręgu podejrzanych. Tymczasem Profesor Tomasz Nałęcz sprawiał wrażenie, że jest z góry przekonany o winie oskarżonych z własnego obozu politycznego- o żadnym „domniemaniu niewinności” nie było mowy…
Prominentni działacze SLD mało że nie bronili swojej partii, to jeszcze ją pogrążali. Dzisiaj można ocenić ich zachowanie jako próbę wykorzystania wybuchu afery do walki o przejęcie władzy w partii. Gdy przejęcie władzy się nie udało- doprowadzili do rozłamu, licząc że pójdzie za nimi większość działaczy, a oni w nowej partii będą rozdawać karty… W efekcie nie zyskał nikt, a stracili wszyscy…
SLD przegrało przede wszystkim przez odziedziczoną po PZPR „kulturę” działalności politycznej, gdzie to kryzysy zewnętrzne, a nie sondaże czy wreszcie wybory demokratyczne, były jedyną okazją do głębszych przetasowań personalnych z wymianą przewodniczącego na czele. SLD, a raczej jej działacze, to jednak partia i ludzie „z innej epoki” i jak widać nie potrafią nauczyć się reguł polityki w dobie demokracji i prywatnych mediów… Dlatego musi powstać nowa lewica…
SLD nie musiało „polec” na „aferze Rywina”. Mogło choćby tak jak dzisiaj PO twardo bronić się przed zarzutami. W końcu poza nagraniami Rywina nie było żadnych dowodów, że ktoś z kierownictwa SLD rzeczywiście coś obiecał a do tego chciał wziąć łapówkę- nawet trudno byłoby przecież ją ukryć, poza tym po co wtedy pośrednicy przy tak „delikatnej” sprawie? Ponadto przecież ustawa medialna, której przedmiotem była „afera Rywina”, była wtedy tylko w fazie projektowania przez rząd, a przed nią przecież jeszcze było procedowanie sejmowe, które wszystko mogło zmienić i nikt nie mógłby zagwarantować, w jakiej postaci ostatecznie przejdzie przez Sejm- zwłaszcza że przecież opozycja z pewnością głośno by się sprzeciwiała „niekorzystnym dla państwa” rozwiązaniom…
Tamta afera była z pewnością „rozdęta” ponad miarę- tak jak, wedle słów Marszałka Niesiołowskiego, "dęta” jest „afera hazardowa”. Jeszcze jednego znakomitego argumentu dostarcza Pan Marszałek- „afera jest dopiero wtedy, gdy jest przestępstwo”. Tymczasem tylko Rywina skazano za przestępstwo, i to takie, które niejako wyklucza winę polityków- gdyż został skazany za „powoływanie się na wpływy”- które niekoniecznie faktycznie miał…
Przede wszystkim jednak SLD powinna kategorycznie sprzeciwiać się rozciąganiu oskarżeń na całą partię (słynne wypowiedzi Rokity o tym, że „SLD to partia przestępcza”). Tymczasem SLD niejako potwierdziło te niesprawiedliwe oskarżenia, dokonując masowej weryfikacji swoich członków…
PO posunęło się nawet dalej, czego nie pochwalam- gdzie członkowie komisji z ramienia tej partii starają się, delikatnie mówiąc, „nie szkodzić” swojej partii i jej członkom, którzy są w kręgu podejrzanych. Tymczasem Profesor Tomasz Nałęcz sprawiał wrażenie, że jest z góry przekonany o winie oskarżonych z własnego obozu politycznego- o żadnym „domniemaniu niewinności” nie było mowy…
Prominentni działacze SLD mało że nie bronili swojej partii, to jeszcze ją pogrążali. Dzisiaj można ocenić ich zachowanie jako próbę wykorzystania wybuchu afery do walki o przejęcie władzy w partii. Gdy przejęcie władzy się nie udało- doprowadzili do rozłamu, licząc że pójdzie za nimi większość działaczy, a oni w nowej partii będą rozdawać karty… W efekcie nie zyskał nikt, a stracili wszyscy…
SLD przegrało przede wszystkim przez odziedziczoną po PZPR „kulturę” działalności politycznej, gdzie to kryzysy zewnętrzne, a nie sondaże czy wreszcie wybory demokratyczne, były jedyną okazją do głębszych przetasowań personalnych z wymianą przewodniczącego na czele. SLD, a raczej jej działacze, to jednak partia i ludzie „z innej epoki” i jak widać nie potrafią nauczyć się reguł polityki w dobie demokracji i prywatnych mediów… Dlatego musi powstać nowa lewica…