2010-10-10 09:52:53
Horyzontem lewicy, którą warto tworzyć musi być przemiana społeczna. Przemiana polegająca na wspólnej aktywności większości obywateli celem kontrolowania państwa, gospodarki, władzy na wszystkich jej szczeblach. Aby ludzie podjęli ten wysiłek muszą wiedzieć, dlaczego to robią. Nikt nie ruszy palcem w imię mglistego ideału demokracji jako takiej. U podstaw społecznej mobilizacji musi leżeć zmiana priorytetów państwa, społeczeństwa czy mniejszych wspólnot lokalnych. Nie idzie, więc tylko o incydentalne interwencje w sposób sprawowania władzy, ale o filozofię jej sprawowania, czyli o interesy. Problem oczywiście polega na tym, że interesy te są bardzo niejednolite. Władza zaś już dba o to, by z każdą grupą niezadowolonych radzić sobie osobno. Dlatego właśnie zdefiniowanie interesu wspólnego dla tej części społeczeństwa, która jest w coraz gorszej sytuacji w wyniku działania państwa bądź zaniechań władzy publicznej będzie podstawą tworzenia nowego ruchu.
Istnieje potoczne przekonanie, że grupa poszkodowana stanowi mniejszość społeczeństwa. Mówi się często, że jest to jedna trzecia. Reszta podobno jakoś tam sobie radzi, a zdecydowana mniejszość, jakieś 20 procent radzi sobie całkiem dobrze. Przekonanie to jest fałszywe gdyż opiera się subiektywnych a nie obiektywnych przesłankach. Ludzie w ankietach kłamią przedstawiając swoją sytuację na podstawie życzeń, a nie faktów. Najczęściej występującą płacą netto jest niecałe 400 euro (tzw. Harzfur), czyli suma, która w Niemczech stanowi zasiłek obcięty już po drakońskiej reformie zasad pomocy społecznej przez rząd Gerharda Schroedera. Stosunkowo wyższe dochody wąskiej w porównaniu z innymi krajami klasy średniej obciążone są spłatami kredytów, które powodują narastający deficyt budżetów rodzinnych w gospodarstwach domowych, w których nominalne dochody wydają się dość przyzwoite. Około trzech czwartych rodzin w Polsce nie korzysta z urlopów wypoczynkowych, albo ze względu na brak umów o pracę, presję pracodawców albo brak środków finansowych. Ograniczona możliwość zawierania umów najmu w budynkach spółdzielczych lub komunalnych gdzie cena najmu jest regulowana i stosunkowo niska, sprawia, że coraz więcej rodzin, zwłaszcza młodych musi przeznaczać wielką część, (często ponad połowę) swych dochodów na najem mieszkania na wolnym rynku. Do tego dochodzi konieczność ponoszenia coraz wyższych opłat za leczenie, edukację, które w coraz bardziej ograniczonym zakresie świadczone są przez państwo nie odpłatnie.
Obok problemów czysto finansowych , takich jak choćby masowe zajęcia komornicze na dochodach, nawet tych najskromniejszych, podstawowym problemem dla większości społeczeństwa są stosunki pracy. Brak osłony związkowej i zdecydowanej kontroli państwa sprawiają, że Polacy pracują w wymiarze godzinowym najdłużej w UE. To rodzi problemy w życiu rodzinnym oraz coraz poważniejsze problemy zdrowotne (brak urlopów, wydłużony czas pracy, praca w weekendy). Są to zjawiska, które nie ograniczają się już do takich tradycyjnie złych branż jak budownictwo, ochrona, czy handel, ale panują powszechnie w wielkich korporacjach, które mimo wzrostu cen zatrudniają młodych nowych pracowników za stawki nominalnie coraz niższe. Redukcje personelu w telefonii komórkowej czy bankach sprawiają, że pozostali pracownicy są zmuszani do wykonywania pracy większej niż dotychczas za mniejsze wynagrodzenie. Wysokie strukturalne bezrobocie sprawia, że muszą się na to godzić, bo nie posiadając żadnych rezerw, wobec załamania się (likwidacji systemu zasiłków dla bezrobotnych) nie byliby w stanie przeżyć ani jednego miesiąca bez pracy. I zanim znaleźli by inne zatrudnienie przeżywaliby zwykły biologiczny głód. Wymóg całkowitej dyspozycyjności średniego personelu kierowniczego w korporacjach typu Orange czy MacDonald sprawiają, że praca ta pochłania zdecydowana większość czasu, który mógłby być wolny i pracownicy ci cały wolny czas poza dojazdami z pracy i do pracy przeznaczają na sen.
Nie wszyscy pracownicy są obiektywnie biedni, niewypłacalni czy bardzo zadłużeni. Większość jednak, około dwóch trzecich społeczeństwa cierpi z powodu przyjętego modelu zatrudnienia, braku wsparcia państwa, organizacji pracy, alienacji. Bo model ten nie zostawia ludziom sił ani czasu, aby się nawzajem dostrzegali, rozmawiali, spędzali czas w sposób, który pozwoliłby im się oderwać od stresu, który narzuca wyścig szczurów, wieczny strach przed zwolnieniem, niezapłaconymi rachunkami i ratami, rozpadem życia rodzinnego, utratą kontroli nad swoim życiem, czyli wykluczeniem społecznym.
|Spór o wiek emerytalny wynika w dużej mierze z tęsknoty za stabilizacją. Pracownik może być w każdej chwili zwolniony. Emeryt ma zapewniony stabilny dochód, którego już raczej nie utraci. Marzeniem przeciętnego Kowalskiego w średnim wieku nie jest już pięcie się w górę tylko nie wypadnięcie z tej diabelskiej karuzeli tuż przed metą, czyli przed emeryturą. Dlatego wielu nawet młodych ludzi pracujących na śmieciowych umowach, zmuszonych do ciągłego wysiłku bez chwili wytchnienia patrzy z zazdrością na emerytów jak pakują wędki i jadą na ryby.
Powszechne poczucie zagrożenia rodzi zapotrzebowanie na silną władzę, która dawałaby nadzieję na ochronę przed wykluczeniem, upadkiem, załamaniem. Ludziom osamotnionym, słabym, przerażonym wystarczają obietnice. I na nie głosują. Nie mają bowiem siły, aby żądać, domagać się, egzekwować. Ich postawa jest roszczeniowa, bo narzucono im horyzont ideowy, priorytety, które wykluczają możliwość żądania czy choćby pomyślenia innego modelu wytwarzania i podziału dochodu narodowego. W tej sytuacji trudno się dziwić, że postulat obniżania podatków bogatym spotyka się z pozytywnym oddźwiękiem wśród biednych. Wmówiono im bowiem, że dobrobyt elity skutkuje poprawą losu całego społeczeństwa gdyż napędza wzrost gospodarczy. I to jest w jakiejś mierze prawda, tak jak to, że zbiorowy wysiłek niewolników doprowadził do budowy piramid. Bo korzyść z tego wirtualnego wzrostu mają ci ludzie nie większy niż niewolnicy z piramid. Co z tego, że dochód narodowy rośnie skoro, jak to od początku lat 90-tych piętnował Ryszard Bugaj, budżet stanowi z każdym rokiem coraz mniejszą jego część. Banki, które potrajały zyski w ciągu jednego roku potrafiły jednocześnie redukować personel, nie zwiększając płac.
O zaciskaniu pasa w mediach mówią wysoko opłacani „młodzi zdolni” pobierający za uprawianie tej prymitywnej dość propagandy olbrzymie wynagrodzenia. Kilka dni temu w TVN CNBC biznes wystąpił taki młodzieniec z bardzo charakterystycznym przesłaniem,. Otóż komentując ogólnoeuropejski protest pracowników przeciw drakońskim cięciom socjalnym, reformie emerytalnej itd. Oznajmił, że Europejczycy powinni porównywać swój standard życia z pracującymi ludźmi w Chinach czy Tajlandii, bo taki jest efekt globalizacji. Polski janczar sektora bankowego przeciął wszelkie wątpliwości. Nie chodzi o przejściowe wyrzeczenia związane z kryzysem, tylko o dyscyplinujące działanie globalnego rynku, które zmusi ludzi pracy w Unii Europejskiej na zgodę na skalę wyzysku typu azjatyckiego. A wszystko to w imię wzrostu efektywności, konkurencyjności, elastyczności, innowacyjności i wzrostu dochodu narodowego.
Priorytetem Unii Europejskiej i polskiego rządu jest reforma finansów publicznych, czyli ostre cięcia wydatków budżetowych. Budżety gospodarstw domowych w Polsce odczuwają ostry deficyt, ale to ich kosztem rząd zamierza zatkać dziurę budżetową. Rozrastający się sektor finansowy pożera gospodarkę, nie spełniając pokładanej w nim nadziei, czyli nie wywiązując się z zadania, jakim jest racjonalne i optymalne inwestowanie kapitału. Co drugi absolwent wyższej uczelni nie znajduje zatrudnienia. Sektory, w których następuje najszybsza akumulacja kapitału takie jak handel wielko powierzchniowy, banki, ubezpieczenia, fundusze emerytalne transferują zyski do miejsc gdzie ludzie pracują jeszcze ciężej za jeszcze mniej pieniędzy. Produkty wytwarzane przez polskich biedaków są wciąż za mało konkurencyjne w stosunku do tych wytwarzanych przez azjatyckich nędzarzy. Akcja kredytowa wprawdzie znakomicie dyscyplinuje świat pracy, bo ludzie przywaleni kredytami za bardzo boją się zwolnienia bym jakkolwiek opierać się presji zwiększającej wyzysk, ale jednocześnie ta właśnie presja powoduje spadek siły nabywczej większości społeczeństwa i załamanie się popytu na rynku wewnętrznym. To sprawi, że coraz bardziej opłaca się produkcja eksportowa, czyli wzmożony wysiłek wytwórczy nie jest wynagrodzony zwiększoną konsumpcją tych, którzy ten wysiłek podjęli.
Przy ulicy Targowej na warszawskiej Pradze (najuboższej dzielnicy w mieście) sąsiaduje ze sobą kilkanaście banków. Nie ma tam jednak bibliotek publicznych, księgarń, przychodni zdrowia, barów mlecznych, czy jakichkolwiek placówek kulturalnych.
Strajkująca Europa Zachodnia broni resztek państwa socjalnego. W Polsce trzeba zacząć budować jego zręby, po to by jak mówią liberałowie „przypływ podnosił wszystkie łodzie”. Po to by owocami wzrostu gospodarczego cieszyli się ci, których wielkim wysiłkiem ten wzrost jest osiągany. Tymczasem w obawie przed kryzysem mogącym spowodować spadek zysków wielkich korporacji i biznesu, zamraża się płace sfery budżetowej mimo prognozy, z której wynika, że gospodarka wciąż się rozwija a nie zwija, dochód rośnie, a więc rosną też zyski z kapitału.
Państwo polskie jest biedne. Ma olbrzymi deficyt i jest zmuszone pożyczać pieniądze na wysoki procent na rynkach finansowych wypuszczając obligacje o coraz wyższej stopie oprocentowania. Obywatele też są biedni i pożyczają na wysoki procent u tych samych banków żeby domknąć budżety domowe. Tak państwo jak i obywatele pasą potwora, który pożera nasze życie. |I to ten potwór, międzynarodowy kapitał finansowy narzuca nam rozwiązania ustami nieocenionego Leszka Balcerowicza. Każe zacisnąć pasa, a właściwie już pentlę na szyi społeczeństwa. Politycy tacy jak Tusk próbują się opierać by nie stracić władzy, ale opór ten jest bardzo słaby, czego dowodzi skandal z OFE, które utrzymały swe pasożytnicze praktyki mimo rachitycznej próby odebrania im części przywilejów.
Tusk to marionetka w rękach kapitału. Żałosna postać lawirująca między nakazami korporacji, a wymogami sondaży i Public Relations. Jego władza opiera się na fałszywej świadomości, jaką narzucono opinii publicznej za pomocą medialnej propagandy. Jednak okres propagandy sukcesu się kończy, korporacje warknęły już ustami Balcerowicza i smagnęły batem. A premier zrobił się bardzo malutki. Aby stawić opór tej nowej okupacji potrzebna jest władza, która ma silne oparcie w większości społeczeństwa świadomej własnego interesu. I to jest zadanie lewicy, kiedy powstanie. Nie ma oczywiście złudzeń, że biedna i słaba Polska sama oprze się naciskom kapitału. Będzie potrzebny proces upodmiotowienia w innych krajach europejskich. Sam ruch strajkowy nie jest na dłuższą metę skutecznym narzędziem przemiany społecznej, jeżeli nie towarzyszy mu projekt polityczny.
W Polsce na razie wystarczy wyjść z projektem socjaldemokratycznym. Wbrew opiniom tzw. ekspertów opodatkowanie zysków wielkich międzynarodowych korporacji nie spowoduje masowej ucieczki firm z naszego kraju. Realizują one tu tak wielkie zyski, że ich umiarkowane uszczuplenie nie spowoduje rezygnacji z tego, co i tak się uda z polskiego społeczeństwa wycisnąć. Kolejnym źródłem środków na sfinansowanie programów społecznych: mieszkaniowego, zdrowotnego, edukacyjnego są środki unijne tak beznadziejnie trwonione na płatne autostrady, stadiony i szkolenia, które służą tylko utrzymaniu pasożytniczej kasty grantobiorców. Możliwe wydaje się także wprowadzenie podatku majątkowego i przywrócenie progresji podatkowej w podatku osobistym i korporacyjnym (PIT i CIT). Tą drogą można doprowadzić do przywracania równowagi budżetowej państwa, a środki zwolnione z obsługi zadłużenia przeznaczyć na programy walki z wykluczeniem społecznym. Przywrócenie osłon socjalnych dla najuboższych osłabi działanie spiżowego prawa płac Dawida Ricardo i sprawi, że nie będzie już można ludziom płacić za pracę tylko tyle ile trzeba żeby odtworzyć ich siłę roboczą (żeby nie umarli z głodu). To wszystko powinno przyczynić się do wzrostu popytu wewnętrznego i nakręcenia gospodarki (teoria popytowa).
Odebranie przywilejów podatkowych korporacjom ulży nieco średniej ledwo utrzymującej się na rynku na ich obrzeżach. Dziś centra logistyczne wielkich sieci supermarketów oferują swym sklepom ceny zaopatrzenia średnio o 12 % niższe niż te, które polskie hurtownie mogą zaproponować sklepom detalicznym. Wiele małych i średnich przedsiębiorstw nie wypadnie dzięki temu z rynku. Wbrew dogmatycznemu doktrynerstwu trzeba szukać platformy jednoczącej wszystkie grupy społeczne, których byt zagrożony jest monopolem korporacyjnym. Wiele małych firm rodzinnych to już dawno samo wyzyskujący się proletariat, chociaż zachowujący drobnomieszczańską, często reakcyjną świadomość, przekonania i uprzedzenia. Kupcy bazarowi i chodnikowi, drobni sklepikarze, rodzinne, niewielkie firmy budowlane, rzemieślnicze, turystyczne, usługowe to naturalni sojusznicy świata pracy w walce z panoszącymi się koncernami, które uzyskując wpływy polityczne w samorządach i w parlamencie eliminują i skazują na wegetację tych, którzy uwierzyli w kapitalistyczny mit self-made-mana.
Wyartykułowania powszechnie zrozumiałego i akceptowanego programu społeczno-gospodarczego wymaga czasu, dyskusji, skupienia. Nie jest to możliwe w biegu. Dlatego z powoływaniem nowej formacji na lewicy nie należy się spieszyć. Nie wolno tego robić w rytmie kalendarza wyborczego, lecz w rytmie dojrzewania zbiorowej świadomości uczestników i odbiorców rodzącego się ruchu. Zwartość i jednoznaczność rozstrzygnięć programowych decydować będzie w przyszłości o spoistości całej formacji. O pryncypia trzeba się kłócić do ostatniego tchu i argumentu. Bo klajstrowanie różnic i budowa ruchu amorficznego kończy się tym, co widać było choćby na przykładzie Samoobrony.
• Lewica, o którą warto zabiegać powinna być pro państwowa. Mamy walczyć o państwo, a nie przeciw państwu.
• Powinna się opierać na programie, a nie wyłącznie charyzmie liderów.
• Zasadą działania powinno być wyznaczanie kolejnych etapów możliwych do osiągnięcia, by uniknąć losu formacji sfrustrowanych ciągłym czekaniem na ten jedyny w swoim rodzaju dzień wielkiego tryumfu
• Powinna rosnąć wraz z ruchem społecznym traktując go jako partnera, a nie tylko instrument,
• Dążyć do zdobycia władzy, poprzez przekonanie większości, a nie zamykać się na pozycjach dogmatycznych w wiecznej opozycji,
• Używać prostego, powszechnie zrozumiałego języka, a więc unikać przemawiania w kategoriach ustrojowych, na rzecz proponowania konkretnych rozwiązań i doprecyzowanej wizji stosunków społecznych, ekonomicznych,
• Każdej krytyce musi towarzyszyć sformułowanie pożądanego rozwiązania zjawiska, procesu, instytucji, o których mowa,
• Koncentrować się na sprawach społecznych, bytowych, ekonomicznych i unikać ostrych stanowisk w kwestiach obyczajowych i światopoglądowych,
• Wystrzegać się postawy moralizatorskiej, na rzecz pokazywania, że nasze wartości takie jak równość, sprawiedliwość społeczna, oddolna demokracja, prowadzą do rozwiązań bardziej pożądanych z punktu widzenia jednostki i wspólnoty, racjonalnych,
• Antykapitalizm ruchu musi wynikać z jego pro społecznych celów, a nie odwrotnie,
• Nie dać się wtłoczyć w schemat radykalnego, niezrozumiałego powszechnie marginesu. Retoryka i temperatura wystąpień powinny być o wiele mniej radykalne od treści przekazu,
• Dla uprawdopodobnienia zgłaszanych postulatów i rozwiązań odwoływać się do istniejącej rzeczywistości, rzeczywistych realizacji, a nie utopii.
• Nigdy nie zaniedbywać dyskusji teoretycznej, budowania wizji ustroju idealnego, alternatywnych systemowej w pracach wewnątrzpartyjnych. Utopia to azymut, głoszony program to konkretne propozycje zmian tu i teraz.
Wszelkie dotychczasowe próby polityczne na lewicy społecznej kończyły się fiaskiem z powodu braku wytrwałości w dążeniu do celu. Zbyt szybko próbowano skapitalizować, wprowadzić w życie coś, co było jeszcze tylko zamierzeniem, pobożnymi chęciami inicjatorów. Dlatego tak ważny jest okres dojrzewania ruchu w cieniu, bez światła kamer, jupiterów i popędliwych recenzentów. Krok po kroku trzeba budować organizacje realizując cele społeczne, organizując ruch stowarzyszeniowy, związkowy i wszelki inny.
Istnieje potoczne przekonanie, że grupa poszkodowana stanowi mniejszość społeczeństwa. Mówi się często, że jest to jedna trzecia. Reszta podobno jakoś tam sobie radzi, a zdecydowana mniejszość, jakieś 20 procent radzi sobie całkiem dobrze. Przekonanie to jest fałszywe gdyż opiera się subiektywnych a nie obiektywnych przesłankach. Ludzie w ankietach kłamią przedstawiając swoją sytuację na podstawie życzeń, a nie faktów. Najczęściej występującą płacą netto jest niecałe 400 euro (tzw. Harzfur), czyli suma, która w Niemczech stanowi zasiłek obcięty już po drakońskiej reformie zasad pomocy społecznej przez rząd Gerharda Schroedera. Stosunkowo wyższe dochody wąskiej w porównaniu z innymi krajami klasy średniej obciążone są spłatami kredytów, które powodują narastający deficyt budżetów rodzinnych w gospodarstwach domowych, w których nominalne dochody wydają się dość przyzwoite. Około trzech czwartych rodzin w Polsce nie korzysta z urlopów wypoczynkowych, albo ze względu na brak umów o pracę, presję pracodawców albo brak środków finansowych. Ograniczona możliwość zawierania umów najmu w budynkach spółdzielczych lub komunalnych gdzie cena najmu jest regulowana i stosunkowo niska, sprawia, że coraz więcej rodzin, zwłaszcza młodych musi przeznaczać wielką część, (często ponad połowę) swych dochodów na najem mieszkania na wolnym rynku. Do tego dochodzi konieczność ponoszenia coraz wyższych opłat za leczenie, edukację, które w coraz bardziej ograniczonym zakresie świadczone są przez państwo nie odpłatnie.
Obok problemów czysto finansowych , takich jak choćby masowe zajęcia komornicze na dochodach, nawet tych najskromniejszych, podstawowym problemem dla większości społeczeństwa są stosunki pracy. Brak osłony związkowej i zdecydowanej kontroli państwa sprawiają, że Polacy pracują w wymiarze godzinowym najdłużej w UE. To rodzi problemy w życiu rodzinnym oraz coraz poważniejsze problemy zdrowotne (brak urlopów, wydłużony czas pracy, praca w weekendy). Są to zjawiska, które nie ograniczają się już do takich tradycyjnie złych branż jak budownictwo, ochrona, czy handel, ale panują powszechnie w wielkich korporacjach, które mimo wzrostu cen zatrudniają młodych nowych pracowników za stawki nominalnie coraz niższe. Redukcje personelu w telefonii komórkowej czy bankach sprawiają, że pozostali pracownicy są zmuszani do wykonywania pracy większej niż dotychczas za mniejsze wynagrodzenie. Wysokie strukturalne bezrobocie sprawia, że muszą się na to godzić, bo nie posiadając żadnych rezerw, wobec załamania się (likwidacji systemu zasiłków dla bezrobotnych) nie byliby w stanie przeżyć ani jednego miesiąca bez pracy. I zanim znaleźli by inne zatrudnienie przeżywaliby zwykły biologiczny głód. Wymóg całkowitej dyspozycyjności średniego personelu kierowniczego w korporacjach typu Orange czy MacDonald sprawiają, że praca ta pochłania zdecydowana większość czasu, który mógłby być wolny i pracownicy ci cały wolny czas poza dojazdami z pracy i do pracy przeznaczają na sen.
Nie wszyscy pracownicy są obiektywnie biedni, niewypłacalni czy bardzo zadłużeni. Większość jednak, około dwóch trzecich społeczeństwa cierpi z powodu przyjętego modelu zatrudnienia, braku wsparcia państwa, organizacji pracy, alienacji. Bo model ten nie zostawia ludziom sił ani czasu, aby się nawzajem dostrzegali, rozmawiali, spędzali czas w sposób, który pozwoliłby im się oderwać od stresu, który narzuca wyścig szczurów, wieczny strach przed zwolnieniem, niezapłaconymi rachunkami i ratami, rozpadem życia rodzinnego, utratą kontroli nad swoim życiem, czyli wykluczeniem społecznym.
|Spór o wiek emerytalny wynika w dużej mierze z tęsknoty za stabilizacją. Pracownik może być w każdej chwili zwolniony. Emeryt ma zapewniony stabilny dochód, którego już raczej nie utraci. Marzeniem przeciętnego Kowalskiego w średnim wieku nie jest już pięcie się w górę tylko nie wypadnięcie z tej diabelskiej karuzeli tuż przed metą, czyli przed emeryturą. Dlatego wielu nawet młodych ludzi pracujących na śmieciowych umowach, zmuszonych do ciągłego wysiłku bez chwili wytchnienia patrzy z zazdrością na emerytów jak pakują wędki i jadą na ryby.
Powszechne poczucie zagrożenia rodzi zapotrzebowanie na silną władzę, która dawałaby nadzieję na ochronę przed wykluczeniem, upadkiem, załamaniem. Ludziom osamotnionym, słabym, przerażonym wystarczają obietnice. I na nie głosują. Nie mają bowiem siły, aby żądać, domagać się, egzekwować. Ich postawa jest roszczeniowa, bo narzucono im horyzont ideowy, priorytety, które wykluczają możliwość żądania czy choćby pomyślenia innego modelu wytwarzania i podziału dochodu narodowego. W tej sytuacji trudno się dziwić, że postulat obniżania podatków bogatym spotyka się z pozytywnym oddźwiękiem wśród biednych. Wmówiono im bowiem, że dobrobyt elity skutkuje poprawą losu całego społeczeństwa gdyż napędza wzrost gospodarczy. I to jest w jakiejś mierze prawda, tak jak to, że zbiorowy wysiłek niewolników doprowadził do budowy piramid. Bo korzyść z tego wirtualnego wzrostu mają ci ludzie nie większy niż niewolnicy z piramid. Co z tego, że dochód narodowy rośnie skoro, jak to od początku lat 90-tych piętnował Ryszard Bugaj, budżet stanowi z każdym rokiem coraz mniejszą jego część. Banki, które potrajały zyski w ciągu jednego roku potrafiły jednocześnie redukować personel, nie zwiększając płac.
O zaciskaniu pasa w mediach mówią wysoko opłacani „młodzi zdolni” pobierający za uprawianie tej prymitywnej dość propagandy olbrzymie wynagrodzenia. Kilka dni temu w TVN CNBC biznes wystąpił taki młodzieniec z bardzo charakterystycznym przesłaniem,. Otóż komentując ogólnoeuropejski protest pracowników przeciw drakońskim cięciom socjalnym, reformie emerytalnej itd. Oznajmił, że Europejczycy powinni porównywać swój standard życia z pracującymi ludźmi w Chinach czy Tajlandii, bo taki jest efekt globalizacji. Polski janczar sektora bankowego przeciął wszelkie wątpliwości. Nie chodzi o przejściowe wyrzeczenia związane z kryzysem, tylko o dyscyplinujące działanie globalnego rynku, które zmusi ludzi pracy w Unii Europejskiej na zgodę na skalę wyzysku typu azjatyckiego. A wszystko to w imię wzrostu efektywności, konkurencyjności, elastyczności, innowacyjności i wzrostu dochodu narodowego.
Priorytetem Unii Europejskiej i polskiego rządu jest reforma finansów publicznych, czyli ostre cięcia wydatków budżetowych. Budżety gospodarstw domowych w Polsce odczuwają ostry deficyt, ale to ich kosztem rząd zamierza zatkać dziurę budżetową. Rozrastający się sektor finansowy pożera gospodarkę, nie spełniając pokładanej w nim nadziei, czyli nie wywiązując się z zadania, jakim jest racjonalne i optymalne inwestowanie kapitału. Co drugi absolwent wyższej uczelni nie znajduje zatrudnienia. Sektory, w których następuje najszybsza akumulacja kapitału takie jak handel wielko powierzchniowy, banki, ubezpieczenia, fundusze emerytalne transferują zyski do miejsc gdzie ludzie pracują jeszcze ciężej za jeszcze mniej pieniędzy. Produkty wytwarzane przez polskich biedaków są wciąż za mało konkurencyjne w stosunku do tych wytwarzanych przez azjatyckich nędzarzy. Akcja kredytowa wprawdzie znakomicie dyscyplinuje świat pracy, bo ludzie przywaleni kredytami za bardzo boją się zwolnienia bym jakkolwiek opierać się presji zwiększającej wyzysk, ale jednocześnie ta właśnie presja powoduje spadek siły nabywczej większości społeczeństwa i załamanie się popytu na rynku wewnętrznym. To sprawi, że coraz bardziej opłaca się produkcja eksportowa, czyli wzmożony wysiłek wytwórczy nie jest wynagrodzony zwiększoną konsumpcją tych, którzy ten wysiłek podjęli.
Przy ulicy Targowej na warszawskiej Pradze (najuboższej dzielnicy w mieście) sąsiaduje ze sobą kilkanaście banków. Nie ma tam jednak bibliotek publicznych, księgarń, przychodni zdrowia, barów mlecznych, czy jakichkolwiek placówek kulturalnych.
Strajkująca Europa Zachodnia broni resztek państwa socjalnego. W Polsce trzeba zacząć budować jego zręby, po to by jak mówią liberałowie „przypływ podnosił wszystkie łodzie”. Po to by owocami wzrostu gospodarczego cieszyli się ci, których wielkim wysiłkiem ten wzrost jest osiągany. Tymczasem w obawie przed kryzysem mogącym spowodować spadek zysków wielkich korporacji i biznesu, zamraża się płace sfery budżetowej mimo prognozy, z której wynika, że gospodarka wciąż się rozwija a nie zwija, dochód rośnie, a więc rosną też zyski z kapitału.
Państwo polskie jest biedne. Ma olbrzymi deficyt i jest zmuszone pożyczać pieniądze na wysoki procent na rynkach finansowych wypuszczając obligacje o coraz wyższej stopie oprocentowania. Obywatele też są biedni i pożyczają na wysoki procent u tych samych banków żeby domknąć budżety domowe. Tak państwo jak i obywatele pasą potwora, który pożera nasze życie. |I to ten potwór, międzynarodowy kapitał finansowy narzuca nam rozwiązania ustami nieocenionego Leszka Balcerowicza. Każe zacisnąć pasa, a właściwie już pentlę na szyi społeczeństwa. Politycy tacy jak Tusk próbują się opierać by nie stracić władzy, ale opór ten jest bardzo słaby, czego dowodzi skandal z OFE, które utrzymały swe pasożytnicze praktyki mimo rachitycznej próby odebrania im części przywilejów.
Tusk to marionetka w rękach kapitału. Żałosna postać lawirująca między nakazami korporacji, a wymogami sondaży i Public Relations. Jego władza opiera się na fałszywej świadomości, jaką narzucono opinii publicznej za pomocą medialnej propagandy. Jednak okres propagandy sukcesu się kończy, korporacje warknęły już ustami Balcerowicza i smagnęły batem. A premier zrobił się bardzo malutki. Aby stawić opór tej nowej okupacji potrzebna jest władza, która ma silne oparcie w większości społeczeństwa świadomej własnego interesu. I to jest zadanie lewicy, kiedy powstanie. Nie ma oczywiście złudzeń, że biedna i słaba Polska sama oprze się naciskom kapitału. Będzie potrzebny proces upodmiotowienia w innych krajach europejskich. Sam ruch strajkowy nie jest na dłuższą metę skutecznym narzędziem przemiany społecznej, jeżeli nie towarzyszy mu projekt polityczny.
W Polsce na razie wystarczy wyjść z projektem socjaldemokratycznym. Wbrew opiniom tzw. ekspertów opodatkowanie zysków wielkich międzynarodowych korporacji nie spowoduje masowej ucieczki firm z naszego kraju. Realizują one tu tak wielkie zyski, że ich umiarkowane uszczuplenie nie spowoduje rezygnacji z tego, co i tak się uda z polskiego społeczeństwa wycisnąć. Kolejnym źródłem środków na sfinansowanie programów społecznych: mieszkaniowego, zdrowotnego, edukacyjnego są środki unijne tak beznadziejnie trwonione na płatne autostrady, stadiony i szkolenia, które służą tylko utrzymaniu pasożytniczej kasty grantobiorców. Możliwe wydaje się także wprowadzenie podatku majątkowego i przywrócenie progresji podatkowej w podatku osobistym i korporacyjnym (PIT i CIT). Tą drogą można doprowadzić do przywracania równowagi budżetowej państwa, a środki zwolnione z obsługi zadłużenia przeznaczyć na programy walki z wykluczeniem społecznym. Przywrócenie osłon socjalnych dla najuboższych osłabi działanie spiżowego prawa płac Dawida Ricardo i sprawi, że nie będzie już można ludziom płacić za pracę tylko tyle ile trzeba żeby odtworzyć ich siłę roboczą (żeby nie umarli z głodu). To wszystko powinno przyczynić się do wzrostu popytu wewnętrznego i nakręcenia gospodarki (teoria popytowa).
Odebranie przywilejów podatkowych korporacjom ulży nieco średniej ledwo utrzymującej się na rynku na ich obrzeżach. Dziś centra logistyczne wielkich sieci supermarketów oferują swym sklepom ceny zaopatrzenia średnio o 12 % niższe niż te, które polskie hurtownie mogą zaproponować sklepom detalicznym. Wiele małych i średnich przedsiębiorstw nie wypadnie dzięki temu z rynku. Wbrew dogmatycznemu doktrynerstwu trzeba szukać platformy jednoczącej wszystkie grupy społeczne, których byt zagrożony jest monopolem korporacyjnym. Wiele małych firm rodzinnych to już dawno samo wyzyskujący się proletariat, chociaż zachowujący drobnomieszczańską, często reakcyjną świadomość, przekonania i uprzedzenia. Kupcy bazarowi i chodnikowi, drobni sklepikarze, rodzinne, niewielkie firmy budowlane, rzemieślnicze, turystyczne, usługowe to naturalni sojusznicy świata pracy w walce z panoszącymi się koncernami, które uzyskując wpływy polityczne w samorządach i w parlamencie eliminują i skazują na wegetację tych, którzy uwierzyli w kapitalistyczny mit self-made-mana.
Wyartykułowania powszechnie zrozumiałego i akceptowanego programu społeczno-gospodarczego wymaga czasu, dyskusji, skupienia. Nie jest to możliwe w biegu. Dlatego z powoływaniem nowej formacji na lewicy nie należy się spieszyć. Nie wolno tego robić w rytmie kalendarza wyborczego, lecz w rytmie dojrzewania zbiorowej świadomości uczestników i odbiorców rodzącego się ruchu. Zwartość i jednoznaczność rozstrzygnięć programowych decydować będzie w przyszłości o spoistości całej formacji. O pryncypia trzeba się kłócić do ostatniego tchu i argumentu. Bo klajstrowanie różnic i budowa ruchu amorficznego kończy się tym, co widać było choćby na przykładzie Samoobrony.
• Lewica, o którą warto zabiegać powinna być pro państwowa. Mamy walczyć o państwo, a nie przeciw państwu.
• Powinna się opierać na programie, a nie wyłącznie charyzmie liderów.
• Zasadą działania powinno być wyznaczanie kolejnych etapów możliwych do osiągnięcia, by uniknąć losu formacji sfrustrowanych ciągłym czekaniem na ten jedyny w swoim rodzaju dzień wielkiego tryumfu
• Powinna rosnąć wraz z ruchem społecznym traktując go jako partnera, a nie tylko instrument,
• Dążyć do zdobycia władzy, poprzez przekonanie większości, a nie zamykać się na pozycjach dogmatycznych w wiecznej opozycji,
• Używać prostego, powszechnie zrozumiałego języka, a więc unikać przemawiania w kategoriach ustrojowych, na rzecz proponowania konkretnych rozwiązań i doprecyzowanej wizji stosunków społecznych, ekonomicznych,
• Każdej krytyce musi towarzyszyć sformułowanie pożądanego rozwiązania zjawiska, procesu, instytucji, o których mowa,
• Koncentrować się na sprawach społecznych, bytowych, ekonomicznych i unikać ostrych stanowisk w kwestiach obyczajowych i światopoglądowych,
• Wystrzegać się postawy moralizatorskiej, na rzecz pokazywania, że nasze wartości takie jak równość, sprawiedliwość społeczna, oddolna demokracja, prowadzą do rozwiązań bardziej pożądanych z punktu widzenia jednostki i wspólnoty, racjonalnych,
• Antykapitalizm ruchu musi wynikać z jego pro społecznych celów, a nie odwrotnie,
• Nie dać się wtłoczyć w schemat radykalnego, niezrozumiałego powszechnie marginesu. Retoryka i temperatura wystąpień powinny być o wiele mniej radykalne od treści przekazu,
• Dla uprawdopodobnienia zgłaszanych postulatów i rozwiązań odwoływać się do istniejącej rzeczywistości, rzeczywistych realizacji, a nie utopii.
• Nigdy nie zaniedbywać dyskusji teoretycznej, budowania wizji ustroju idealnego, alternatywnych systemowej w pracach wewnątrzpartyjnych. Utopia to azymut, głoszony program to konkretne propozycje zmian tu i teraz.
Wszelkie dotychczasowe próby polityczne na lewicy społecznej kończyły się fiaskiem z powodu braku wytrwałości w dążeniu do celu. Zbyt szybko próbowano skapitalizować, wprowadzić w życie coś, co było jeszcze tylko zamierzeniem, pobożnymi chęciami inicjatorów. Dlatego tak ważny jest okres dojrzewania ruchu w cieniu, bez światła kamer, jupiterów i popędliwych recenzentów. Krok po kroku trzeba budować organizacje realizując cele społeczne, organizując ruch stowarzyszeniowy, związkowy i wszelki inny.