2009-07-20 02:03:13
W ROCZNICĘ BITWY WARSZAWSKIEJ
Rozważania o roku 1920
Jak wspomniałem w części poprzedniej każda epoka kreuje fakty które eksponuje , jak również te które usilnie stara sie wymazać lub przedstawić w coraz to nowym „ jedynie słusznym” ideologicznie zwierciadle. Dotyczy to w dużej mierze wojny polsko-radzieckiej 1920.
Zakończyłem swoje rozważania na zarysowaniu korzeni konfliktu które mają silne podłoże ekonomiczne w polityce Rosji Mikołaja II w okresie I wojny światowej, która doprowadziła kraj do skraju bankructwa i totalnego uzależnienia od zachodnich sojuszników. Fotografie życia codziennego obywateli z tego okresu dokumentują kilometrowe kolejki po podstawowe artykuły żywnościowe, jakie pamiętam z doby PRL. Z chwilą nadejścia rządu autentycznie rewolucyjnego, nie dziedziczącego bezpośrednio carskiego zadłużenia , nie mającego środków na spłatę gigantycznego długu wobec Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych i wywłaszczającego obcy kapitał, mocarstwa zachodnie zaczęły obawiać się o swe interesy, co sprawiło że nie tylko same najechały Rosję Radziecką, wciągając do koalicji przeciw niej inne uzależnione od siebie politycznie państwa i współpracując z odwołującymi się do idei wielkomocarstwowej Rosji byłymi carskimi kontrrewolucyjnymi generałami, lecz także postanowiła wykorzystać antyrosyjskie od lat poglądy Piłsudskiego by odegrał rolę jeszcze jednego, przeważającego szalę zwycięstwa pionka w grze, w której stawką było zniszczenie młodej republiki Rad.
Piłsudski wprawdzie zmierzał bardziej realistycznie do osłabienia Rosji w postaci stworzenia federacji z Litwą,Białorusią i Ukrainą, co było nawiązaniem do dawnej wielkomocarstwowej polityki Jagiellonów niż do jej ostatecznej i formalnej likwidacji, jednak nie był zdolny do partnerskich równoprawnych stosunków politycznych i prawdziwego dialogu z jakimikolwiek władzami Rosji. Nie na darmo oburzony poniższą deklaracją delegowany przezeń do rozmów z przedstawicielem Lenina Julianem Marchlewskim w sprawie wymiany jeńców i pozorownych przez polskiego Naczelnika Państwa negocjacji pokojowych hrabia Michał Kossakowski opisał potem w swoim diariuszu swój niesmak wobec postawy jaką w zaufaniu odkrył przed nim Piłsudski 13 listopada 1919 r. Oto fragment tych rażących poczuciem siły i wyższości,rusofobią i innymi narodowymi fobiami oraz uproszczeniami enuncjacji: „Zarówno bolszewikom jak i Denikinowi jedno jest tylko do powiedzenia: Jesteśmy potęgą, a wyście trupy...Jeśli gdziekolwiek i kiedykolwiek was nie biję, to nie dlatego że wy nie chcecie, ale dlatego że ja nie chcę. Lekceważę i pogardzam wami. Jesteście pogrążeni w rękach Żydów i junkrów niemieckich, nie wierzę wam, waszemu gatunkowi ludzkiemu. O jakichkolwiek tedy stosunkach lub rozmowach dyplomatycznych mowy być nie może...”
Kossakowki zanotował także własne spostrzeżenia: „ Nie podoba mi się taka dyplomacja, niby sprawa stawiana jest zupełnie jasno, a tymczasem Marchlewski jest najwyraźniej łudzony, wprowadzany w błąd. Przecież po usłyszeniu tych słów Piłsudskiego ani chwili by nie pozostawał na terytorium polskim. Pogarda i lekceważenie zarówno bolszewików, jak też Denikina, czyli całej Rosji (...) czy można mieć program polityczny redukujący się do słów: <
9 litopada 1919 zmęczony porażkami wojsk interwencyjnych w Rosji premier Wielkiej Brytanii David Lloyd George zaskoczył Francję (której interesy zyciowe w Rosji de facto siegały XIX stulecia , kiedy formował się sojusz francusko-rosyjski) deklaracją że jego kraj nie ma zamiaru dłużej ingerować w wojnę na Wschodzie. Ostatecznie udało się przekonać Anglików że Rosję należy izolować od innych krajów „przegrodą z drutu kolczastego”.
Był to sygnał także dla Piłsudskiego, że może podjąć przy poparciu zachodu próbę realizacji swej koncepcji polityki wschodniej. Stąd jego buńczuczne deklaracje które zaledwie kilka dni później złożył on wobec Kossakowskiego.
Piłsudski miał już wówczas na koncie przeprowadznie dwóch ofensyw- w kwietniu 1919 r . na Wileńszyźnie i Białorusi oraz w maju tego roku w Galicji Wschodniej, co zakończyło się w czerwcu 1919 upoważnieniem rządu polskiego do wprowadzenia w Galicji Wschodniej tymczasowej okupacji kraju, z zastrzeżeniem podjęcia w przyszłości ostatecznej decyzji co do jej losów przez mocarstwa sprzymierzone. Mimo tego, jak też bezwzględnych metod w jakich likwidował miejscowych działaczy młodych republik Rad, z reguły z pochodzenia Polaków jak choćby zakatowany w mińskim więzieniu Stanisław Kuleszyński czy znacznie wcześniej dziennikarz Zbigniew Fabierkiewicz zamordowny 8 stycznia 1919 r. przez żandarmerię polską w Łapach, rząd radziecki w osobach szczególnie Lenina i prezydenta WCIK ( radziecki parlament ) Kalinina nie ustępował w zabiegach dyplomatycznych o powstrzymanie rozlewu krwi i doprowadzenia do trwałego pokoju, czego przejawem były min. kilkakrotne korzystanie przezeń z inicjatywy i dobrej woli mediacyjnej Marchlewskiego.
Oferta poświecenia na rzecz pokoju nawet nie będącej zamieszkaną przez rdzennie polską ludność Białorusi i przyjęcie wszystkich warunków Piłsudskiego z wyjątkiem żądania uznania przez bolszewików rządu sprzymierzonego z wodzem armii polskiej atamana Semena Petlury z Galicji Wschodniej, nie mogło powstrzymać nadciągającej burzy wojennej. Negocjacje z bolszewikami prowadzone w ścisłej tajemnicy przed Ententą potrzebne były Piłsudskiemu jedynie do czasu-wiedział on doskonale, choć na wszelki wypadek równolegle prowadził pertraktacje z przedstawicielami Denikina, że żaden z kontrrewolucyjnych generałów nie wyrzeknie się planów wielkomocarstwowych, w których Polska była ściśle podorządkowana interesom Moskwy. Dlatego zgodził się na czasowe przerwanie działań wojennych 3 listopada 1919 r., by dać czas Armii Czerwonej na pokonanie Denikina.
Nie trzeba chyba dodawać z jak wielką ulgą przyjąć musiał tę deklarację Lenin, skoro wcześniej, bo 24 października przemawiając na Uniwersytecie im. Swierdłowa stwierdził, wyraźnie zadowolony z samego faktu rozpoczęcia rokowań: „ wiele wskazuje na to, iż okres , kiedy mogliśmy się spodziewać dalszych napaści wojsk polskich mija.”
.Jednak kiedy wojska Denikina zostały pokonane, a jedynie tygodnie dzieliły Kołczaka od ostatecznej klęski, Piłsudski znów poczuł większą pewność siebie i 22 grudnia pod pretekstem naigrawania się Lenina z Petlury ( co celowo wyolbrzymił i czemu przypisał takie znaczenie jakie było dlań wygodne ) zaskoczył swego drugiego negocjatora kpt.Ignacego Boernera rozkazem by zerwać dotychczas udane negocjacje z Marchlewskim. Od tej pory konsekwentnie zatajał przed opinią publiczną i pozostawiał bez odpowiedzi wszystkie kolejne apele o pokój zarówno rządu radzieckiego jak i komunistów polskich na emigracji. Na wszelki wypadek powołał specjalną komisję, która w celu zamydlenia oczu społeczeństwu i politykom z innych obozów, rzekomo zajmowała się przygotowaniem traktatu pokojowego, umyślnie konstruując go jednak tak, by był nie do przyjęcia dla strony radzieckiej.
Według wspomnień Stanisława Grabskiego wiosną 1920 r. Piłsudski oświadczył mu:
„Daję wam słowo, że nie pójdę na Kijów i nie będę wojował o ukraińskie państwo dla Petlury.”
Tymczasem przygotowania do ofensywy kijowskiej były już niemal na ukończeniu.
25 kwietnia 1920 r. ruszyła kierowana przez Piłsudskiego ofensywa na Wschodzie, stawiając sobie za cel militarny rozbicie Armii Czerwonej oraz polityczny oderwania od Rosji Ukrainy.
W uderzeniu tym wzięło udział ok . 60 tys. Żołnierzy, w tym nieco ponad 6 tys. kawalerzystów mających przeciw sobie 55 tys. żołnierzy w tym 15 tys. w służbie liniowej.
Co oznaczała owa imperialistyczna agresja i jakie miała znaczenie psychologiczne? Na terenach Ukrainy, podobnie jak na okupowanych wcześniej terenach Litwy i Białorusi, dobrze pamietano okrucieństwo polskiego pana wyzyskującego bezwzględnie i szykanującego w okresie Rzeczypospolitej szlacheckiej podległych jego władzy miejscowych chłopów.
Od początku zarówno większość społeczeństwa jak i część politycznych elit Rosji traktowała obecny konflikt w kategoriach klasowych, nie narodowych. Dlatego też wojna ta przeszła do historiii pod używaną po dziś dzień w rosyjskich opracowaniach nazwą wojny nie z Polską lecz z „Biełopolakami”, czyli jako wojna białych przeciwko czerwonym.
Polski historyk Andrzej Nowak zauważył w swej publikacji „Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Piłsudskiego ( do kwietnia 1920 roku )” ( wyd .Kraków 2001), że radzieccy politycy z Leninem na czele wierzyli szczerze w to co głosili w oficjalnych publikacjach, że współczesna Polska jest jednym wielkim więzieniem, przeżartym anarchią i korupcją i brakiem kompetencji polityków, a także zauważali jej uzależnienie wobec Ententy i daleko posuniętą rusofobię Piłsudskiego. Poniekąd ten obraz nie był daleki od prawdy.
Co stało sie potem-z wyjątkiem nie znanych szerszemu ogółowi zabiegów o to by powstrzymać ten straszny bieg rzeczy podejmowanych przez przedstawicieli polonii radzieckiej którzy utworzyli Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski ( Polrewkom)- wiemy wszyscy. Praktyka wojenna zweryfikowała marzenia Lenina, który jeszcze 1 marca 1920 na I Ogólnorosyjskim Zjeździe Kozaków stwierdzał zdecydowanie: „ Wiemy, że Francja podjudza Polskę, rzucając tam miliony, gdyż i tak zbankrutowała i stawia teraz ostatnią stawkę na Polskę. I mówimy towarzyszom w Polsce, że szanujemy wolność Polski tak samo, jak szanujemy wolność każdego innego narodu, że rosyjski robotnik i chłop, który doświadczył na sobie ucisku caratu, wie dobrze, czym był ten ucisk. Wiemy, ze podział Polski między kapitał niemiecki, austriacki i rosyjski był wielką zbrodnią, ze rozbiór ten skazał naród polski na długie lata ucisku, kiedy to posługiwanie się językiem ojczystym uważano za przestępstwo, kiedy cały naród polski wychowywano w jednej myśli: wyzwolić się z tego potrójnego ucisku. Dlatego też rozumiemy tę nienawiść, którą przepojona jest dusza Polaka, i mówimy im, że granicy, na której stoją obecnie nasze wojska-a stoją one w znacznym oddaleniu od terytoriów zamieszkałych przez ludność polską-nigdy nie przekroczymy. I proponujemy na tej podstawie pokój, wiemy bowiem, że będzie to dla Polski wielkim osiągnięciem. Nie chcemy wojny o granicę terytorialną, pragniemy bowiem przekreślić tę przeklętą przeszłość, kiedy każdego Wielkorusa uważano za ciemiężcę”.
Nawet 5 maja tego roku, gdy Piłsudski ruszył na Kijów, przemawiając do czerwonoarmistów wyruszających na front polski przywódca rewolucji pouczał: „ Towarzysze! Wiecie, ze polscy obszarnicy i kapitaliści, podżegani przez Ententę, narzucili nam nową wojnę. Pamietajcie, towarzysze, że z polskimi chłopami i robotnikami nie jesteśmy poróżnieni, że niepodległość Polski i polską republikę ludową uznawaliśmy i uznajemy. Proponowaliśmy Polsce pokój na warunkach nietykalności jej granic, mimo, że granice te sięgały o wiele dalej niż tereny zamieszkałe przez ludność rdzennie polską i niech każdy z was pamięta o tym na froncie.
Niech wasze postępowanie udowodni tam, że jesteście zołnierzami republiki robotniczo-chłopskiej, że idziecie do nich nie jako ciemiężcy, lecz jako wyzwoliciele. Teraz, kiedy polscy panowie wbrew naszym dążeniom zawarli sojusz z Petlurą, kiedy przeszli do ofensywy, kiedy zbliżają się do Kijowa, a prasa zagraniczna rozpowszechnia pogłoski, ze zdobyli już Kijów-co jest wierutnym kłamstwem, gdyż wczoraj jeszcze rozmawiałem przez bezpośrednią linię z przebywającym w Kijowie F.Konem-teraz mówimy: towarzysze, potrafiliśmy dać odprawę straszniejszemu wrogowi, potrafiliśmy pokonać własnych obszarników i kapitalistów-pokonamy również polskich obszarników i kapitalistów!... Niech żyją chłopi i robotnicy wolnej, niepodległej republiki polskiej! Precz z polskimi panami, obszarnikami i kapitalistami! Niech żyje nasza robotniczo-chłopska Armia Czerwona!”
W jednym ze swoich artykułów jaki napisał Marchlewski będąc już przewodniczącym TKRP zawarł on targające nim wątpliwości: „Na ziemi polskiej rozgrywa się obecnie jeden z najważniejszych aktów wielkiego dramatu dziejowego. Tu zapadnie decyzja czy orli lot rewolucji niepowstrzymanym pędem ogarnie niezwłocznie całą Europę czy też nastanie okres zastoju, kontrrewolucji i barbarzyństwa”.
Jednak okrutna rzeczywistość wojny w połączeniu z lokalnymi ambicjami i szowinizmami, uwieńczona ostatecznie klęską podczas bitwy warszawskiej i późniejszym krwawym odwetem na polskich komunistach, którzy czuli się Polakami nie w mniejszym stopniu niż ich sędziowie i kaci, pokazała, że uruchomienie machiny wojennej, tak jak uczynił to Piłsudski kładzie kres najpiękniejszym nadziejom i marzeniom o lepszym świecie idealistów takich jak Lenin czy Marchlewski, niezależnie od tego jak wiele wysiłków poczynili oni i im podobni znani i mniej znaczący jak np. komendant Ciechanowa Pietrow by zapobiec takiemu obrotowi rzeczy. Pisząc w następnym roku pracę „ Rosja proletariacka a Polska burżuazyjna” Marchlewski oceniał prawa wojny niezwykle realistycznie, podobnie jak czynił to Lenin w rozmowie z Klarą Zetkin, zasłużoną niemiecką rewolucjonistką, wspominając niedawny konflikt z polskimi imperialistami.
Nie sposób zacytować w ograniczonym objętościowo artykule wszystkich dokumentów, przytoczyć wszystkich bez wyjątku zawiłych niuansów i kontekstów koniecznych dla zrozumienia całej złożoności przyczyn i przebiegu wojny 1920 r. Zainteresownych odsyłam do mojej książki „Julian Marchlewski- bohater czy zdrajca?” wydanej w lecie 2007 r. przez Książkę i Prasę. Jedno jednak nie ulega dla mnie wątpliwości-rzetelna analiza wydarzeń obala całkowicie jednostronną, polukrowaną pseudopatriotycznym sosem i ubarwioną wizję genezy wojny polsko-bolszewickiej postrzeganej w czarno-białych barwach. Nic nie uprawnia do dumy ze zwycięstwa nad Armią Czerwoną, którą usiłuje nam się zaszczepić od dwudziestu lat nawet mimo niejednoznacznego wizerunku wojny jaki wyziera choćby z wznowionej niedawno książki Normana Daviesa „Biały orzeł, czerwona gwiazda”.
Jako ostatniego świadka historii przytoczę dokument cytowany właśnie w pracy Daviesa.
Jest to list Edwarda Kowalskiego, polskiego komunisty, który zrezygnował z dowodzenia 4
(Warszawskim) Pułkiem w radzieckiej Armii Zachodniej na rzecz partyzantki na Polesiu, który 24 listopada 1919 r. informował Feliksa Kona w liście wysłanym z Mozyrza:
„Prawda, Polacy są bezwzględni w swoich rozprawach i dla przykładu karają niewinnych, pastwią się nad dziećmi i starcami, nawet kobiety zabijają, a ich wsie burzą! (...)’ ( wyd. Kraków 1997, s.78).
Dzisiejsze święto winno być jedynie okazją do przypomnienia do jak strasznych obustronnych kosztów prowadzą imperialne ambicje choćby jednej ze stron.
W tym kontekście ciekawy choć podobnie jak w przypadku wojny polsko-bolszewickiej i każdego konfliktu zbrojnego bardzo smutny będzie potem bilans obecnej wojny na Kaukazie, gdzie z jednej strony znajduje się marionetkowy lecz nie pozbawiony ambicji reżim prezydenta Salikaszwili, polityka uzależnionego od USA jak niegdyś Piłsudski od Ententy, z drugiej zaś Rosja de facto wciąż rządzona żelazną ręką Putina która nie ma nic wspólnego z antyimperialistyczną Rosją Lenina, gdzie grupy trzymające władzę nie rozumieją nawet co to znaczy prawo narodów do samookreślenia. Najpierw gruzińskie czołgi rozjechały osetyńskie wioski i ich obywateli-po to by wkroczyły czołgi które „zaprowadzają tylko porządek”.
Na tym zamykam niniejsze rozważania, choć nie wykluczam że jeszcze do nich powrócę, jeśli uznam że coś kluczowego dla zrozumienia złożoności problemu umknęło z mojej argumentacji. Tak jak co roku, nie czuję dziś świątecznej atmosfery rocznicy „cudu nad Wisłą”.