Cytat na czasie, czyli historia i lud według Durango
2010-08-22 04:43:18
Motto

"Pon się boją we wsi ruchu. Pon nos obśmiwajom w duchu. - A jak my, to my się rwiemy Ino do jakiej bijacki. Z takich, jak my, był Głowacki. A, jak myślę, ze panowie duza by już mogli mieć, Ino oni nie chcom chcieć!"
Stanisław Wyspiański „Wesele”


Słowa te napisane przez wybitnego pisarza na początku XX w., obrazujące nieufność tzw wykształconych elit wobec mas, okazuje się bardzo aktualne, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo boi się ludu współczesny redaktor, który wprawdzie nie lubi kapitalizmu, lecz jest gotów uznać go za mniejsze zło, wobec swoich obaw, że „idiotyczne pomysły” ludu należy korygować.

Rozczulający jest argument, że "lud" chciał ponoć rozpędzenia Konstytuanty, więc to usprawiedliwia działania bolszewików. "Lud" w dziejach chciał też np. dokonywać pogromów Żydów, "lud" en masse poparł Hitlera, "lud" wybrał sobie Wałęsę i Balcerowicza itd. Zadaniem lewicy nie jest schlebianie każdej zachciance "ludu", lecz stworzenie systemu politycznego, który będzie zarazem egalitarny pod względem społeczno-gospodarczym, jak i zagwarantuje swobody obywatelskie. Jeśli "lud" chce rozwiązań zamordystycznych, to zadaniem lewicy nie jest czerpanie z tych tendencji legitymizacji do wprowadzenia totalitarnej władzy, lecz odwiedzenie "ludu" od idiotycznych pomysłów – powiada redaktor w polemice ze mną.

Od razu rzuca się tu w oczy, że lud to dla niego bezkształtna masa, której pomysły wymagają nie schlebiania ludowi, lecz stworzenia dla niego odgórnie systemu politycznego. Lud nie ma być podmiotem zmian. Czy nie wie on, że wyzwolenie mas pracujących musi być dziełem ich samych, co podkreślał już Karol Marks ?
Lud to dla Redaktora siła jednorodna, ot po prostu wiecowy tłum. Nie zdaje sobie sprawy, że podział wśród tego ludu wyznaczają konkretne żywotne interesy tworzących go grup. Czy bogatszych mieszczan także Redaktor kryjący się za wdzięcznie brzmiącym pseudonimem Durango zalicza też do owego ludu ?
Czy mieszczanie, są dla niego takim samym ludem, jak robotnicy i ludzie ciężko pracujący, którzy wytwarzają realną wartość są dla niego takim samym ludem ?
Wiele takich pytań pozostaje otwartych. Zamiast odpowiedzi, Redaktor zbył nawet te wątki,
które sam wywołał i których ujęcie przez niego jest bardzo dyskusyjne, idealizując przeciwników bolszewizmu i ich działania, mające na celu odzyskanie swego panowania klasowego na rzecz idealistycznych bajek o bolszewikach będących sprawcą wszelkiego zła.
Nie zauważył nawet, że wielu historyków cieszących się popularnością, podlicza ofiary bolszewików tak, że łączy je z ofiarami białego terroru, wcale nie mniej licznymi.
Dla Redaktora to są jednak tylko „pojedyncze drzewa” i nie ma znaczenia dlań, że nawet niektórzy kontrrewolucyjni baronowie zżymali się, że „chłopcy” robią wielki błąd, bo tylko odstręczają od siebie społeczeństwo. Zacytuję fragment wywiadu z historykiem, Andrzejem Witkowiczem dostępnym w numerze Pracowniczej Demokracji z października 2008, który pokazuje, że klasy, które utraciły władzę, chciały ją odzyskać, nie przebierając w środkach, by ponownie ujarzmić klasę, którą dawniej rządziły:


Jeżeli moje obliczenia zasięgu kontrrewolucyjnej przemocy są prawdziwe, to liczba jej ofiar okazałaby się podobna do wielkości represji organizowanych przez bolszewików (250 - 300 tys. ofiar na "koncie" kontrrewolucji wobec 200 - 250 tys. ofiar terroru rewolucyjnego). Należy jednak poczynić tu pewną uwagę: do jesieni r. 1919 biały terror swymi rozmiarami znacznie przewyższał czerwony (w latach 1920 - 21 dominował odwetowy terror rewolucyjny). Dla dwóch pierwszych lat wojny domowej prawdziwe wydają się wnioski Dzierżyńskiego: (...) czerwonego terroru nie można porównywać nawet w najmniejszym stopniu z białym terrorem, kiedy wieszano robotników tysiącami, wieszano tylko dlatego, że byli robotnikami. Obecnie została całkowicie ujawniona prawda o Kołczaku (a Denikin – to jego sobowtór). Rozstrzeliwanie dziesiątkami tysięcy robotników. Rozstrzeliwanie nawet mienszewików i eserowców. Chłosta chłopów całych powiatów. Publiczna chłosta kobiet. Przypomnijmy też, iż nawet Denikin – choć zasadniczo podtrzymywał opinię o ogromnych represjach organizowanych przez czerwonych – przyznał kiedyś, że Nasz biały terror był silniejszy od czerwonego terroru. Represje białogwardzistów skierowane przeciw bolszewikom z pewnością nie miały ograniczonego charakteru ("incydentalnego" jak chce np. Wieczorkiewicz) i nie sprowadzały się do “represji policyjnych” (jak pisze Werth). Dowodzą tego zarówno bezwzględne rozkazy najwyższych władz (Kołczak, Wrangel), jak i działania dowódców wszystkich stopni. Dziesiątki przykładów, choć nie wyczerpują tematu, to jednak dają jednoznaczny obraz przemocy – chaotycznej, bezwzględnej i krwawej, pełnej naprawdę odrażających zbrodni, dokonywanych często bez najmniejszych nawet pozorów szukania sprawiedliwości (pogromy, masowe egzekucje na Kaukazie czy Syberii). Także “zieloni” chłopscy partyzanci i nierosyjscy nacjonaliści stosowali znaczną i brutalną przemoc wobec “czerwonych”. Mimo znacznej wielkości ofiar, kontrrewolucyjnemu terrorowi – tak jak i rewolucyjnemu – nie sposób stawiać poważnego zarzutu planów jakiegoś totalnego “ludobójstwa”. Nie zamierzamy bowiem traktować poważnie np. zapowiedzi Korniłowa o wytępieniu 3/4 Rosjan. Fakt, że biali generałowie starali się zjednywać sobie ludność również obietnicami reform (chociażby mglistymi) czy amerykańskim zbożem – a nie tylko represjami – mówi sam za siebie. W kwestii oceny kontrrewolucyjnej przemocy należy zaznaczyć, że biali nie byli w stanie stworzyć ani masowej armii, ani systemu skutecznej propagandy – podczas gdy czerwoni opierali swą władzę również na tych czynnikach. Fakty te pozwalają na postawienie tezy, że biali, w stopniu większym niż czerwoni, usiłowali wykorzystywać terror dla ugruntowania swej władzy. Czy kontrrewolucyjna przemoc okazała się skuteczna? Być może na krótko, lecz na dłuższą metę z pewnością nie. Przykłady reakcji na biały terror są jednoznaczne. Nie zapobiegł on ani działalności czerwonej partyzantki, ani powstaniom chłopskim i robotniczym. Ponadto zrażał do kontrrewolucji nie tylko część interwentów, ale i wewnętrznych sprzymierzeńców. Niektórzy z białych zdawali sobie zresztą z tego sprawę. Baron Budberg pisał z gorzką ironią: Chłopcy myślą, że jeśli zabili i zamęczyli kilka setek i tysięcy bolszewików i zamordowali pewną ilość komisarzy, to wykonali wielkie dzieło, zadali bolszewizmowi decydujący cios i przybliżyli powrót starego porządku. Chłopcy nie myślą, że jeżeli bez rozeznania i ograniczeń stosują przemoc, grabią, męczą i zabijają, to tym samym wzbudzają taką nienawiść do reprezentowanej przez siebie władzy, że moskiewscy chamodzierżcy mogą tylko cieszyć z istnienia tak cennych i zbawiennych dla nich współpracowników. Można oczywiście wiele mówić o podobieństwach terroru rewolucyjnego i kontrrewolucyjnego. Istotnie było ich wiele. Jednak były też między nimi istotne różnice. Odwołajmy się tu do opinii Ratkowskiego i Chodiakowa: (...) represje bolszewików miały konkretne różnice w stosunku do białego terroru. Po pierwsze, były to represje reglamentowane, a w efekcie, wypełniając polityczne i ekonomiczne zadania, terror w mniejszym stopniu niż analogiczne akcje białych dezorganizował tyły. Po drugie, towarzyszyły im i inne “profilaktyczne środki”, mniej okrutnego charakteru – rejestracja oficerów, przemyślany system kar pieniężnych.
Całość tutaj: http://www.pracowniczademokracja.org/strony/gazeta1008/10.witkowicz,ksiazka.terror.1008.htm
Oczywiście nie mam złudzeń, że przeciwnicy bolszewizmu nadal będą ukazywani, jako niewinne i święte baranki, do tego bojownicy o demokrację, a ci, którzy byli zmuszeni bronić się przed ich terrorem, by nie dać się wymordować, jako totalitarni mordercy.
Gdybyż to było takie proste. Sedno nie leży w moralizowaniu, a tym bardziej zacietrzewieniu, tylko w tym, że każda forma ustrojowa odzwierciedla interesy konkretnej warstwy, bądź grupy.
Czy można mówić o obiektywizmie w warunkach, gdy w III RP zlikwidowano placówki naukowe zajmujące się historią ruchu robotniczego i dziejami klasy robotniczej, amputowano pamięć o nim i postaciach z nim związanych, usuwając z większości bibliotek książki dotyczące tych zagadnień.
Czy można mówić o obiektywnym podejściu, jeśli oznacza ono w praktyce, że najbardziej opiniotwórcze media urabiają po prostu opinię publiczną, pomijając niewygodne fakty, a sens i okoliczności opisywanych wydarzeń niejednokrotnie zniekształcając? Dotyczy to zarówno przedstawiania wydarzeń bieżących, jak i przeszłości. Wszystko, co nie pasuje do z góry określonych założeń, zgodnych z polityką redakcyjną, podlega cenzurze, a w najlepszym razie marginalizacji.

Na koniec zaprezentuję komentarz, który tak lekko zbyłeś.


Naprawdę, Durango? Naprawdę myślisz, że można rozpatrywać wydarzenia w oderwaniu od ich kontekstu? To jedziemy, po kolei. Naprawdę sądzisz, że to lud inspirował pogromy Żydów ? To lud domagał się wydania Protokołów mędrców Syjonu i to lud zaprowadził na ławę sądową w 1913 r. Bejlisa oskarżając go o mord rytualny ? Nie wiesz najwidoczniej, że działania te inspirowała carska Ochrana, jako wentyl bezpieczeństwa dla oporu społecznego - trzeba było znaleźć jakiegoś winnego temu, że rozwarstwienia społeczne się pogłębiały, a sytuacja gospodarcza poza rzecz jasna elitami wcale nie była tak odczuwalna w całym społeczeństwie, jak przedstawia to np Pipes, w dodatku porównując dane gospodarcze z 1913 i 1921, jakoś dziwnym trafem nie przytaczając wskaźników gospodarczych z okresu trwania I wojny, by broń Boże nie naruszyło to dogmatu, że bolszewicy, którzy przejęli rządy nad kwitnącą gospodarczo Rosją, ponoszą odpowiedzialność, ba wyłączną odpowiedzialność za doprowadzenie jej do nędzy i upadku.

Z kolei, jeśli chodzi o rzekomo spełniającą standardy nawet burżuazyjnej demokracji i rzekomo z powszechnym poparciem ludu drogę Hitlera do władzy, mógłbym polecić świetny felieton Ludwika Stommy ( choć to postać nie z mojej bajki) , w którym obala on ten mit, opisując panującą w czasie tych wyborów powszechną atmosferę zastraszania i towarzyszące im pobicia działaczy różnych ugrupowań opozycyjnych, w tym socjalistów i komunistów przez bojówki SA. Pewna część społeczeństwa być może równolegle dała się zwieść obietnicom, jakie Hitler dawał podczas trwającego światowego kryzysu kapitalizmu, że da pracę wszystkim bezrobotnym, ale z nich Adolf i jego paladyni robili sobie znacznie mniej, niż z zabiegania o poparcie wielkiego kapitału. Początkową nieufność, pogłębioną tym, że naziści jeden raz zrezygnowali ze swej standardowej roli łamistrajków i uznali za stosowne wziąć udział w jednej robotniczej demonstracji, by uwiarygodnić się choć częściowo w tych środowiskach, przełamała jedna obietnica dana baronom przemysłowym, że jego rządy zniweczą ich paniczny strach przed rewolucją społeczną.

Lud miał wynieść do władzy Wałęsę i Balcerowicza ? Przecież gdyby nie układ z nomenklaturą PZPRowską ( z której notabene Balcerowicz, czy np pani Bochniarz się wywodzą ) i wsparcie Waszyngtonu, również materialne, takie postacie nie miałyby co robić.

Gdy ktoś pisze o potrzebie korygowania "idiotycznych" pomysłów ludu, zaczynam czuć poważne obawy, gdyż tak samo rozumuje Maciej Stasiński, nazywając bezrozumnym motłochem lud popierający Fidela, czy Chaveza, a za korygowanie takich zamordystycznych ciągot uważa pucz przeciw Chavezowi, sponsorowany i kierowany przez potentata finansowego za przejaw takiego korygowania i prawdziwie demokratyczny, słuszny opór.

Po Stasińskim nie spodziewam się innego rozumowania, tak jak nie mogę oczekiwać, by dostrzegł skutki puczu w Hondurasie w zeszłym roku, w którym wielu aktywistów praw człowieka straciło życie, bo pewnie nawet nie starał się obejrzeć wstrząsających zdjęć, na których widać poodrąbywane części ciała. Czy też by zauważył niedawne odkrycie masowych grobów w Kolumbii. Nie mogę też oczekiwać, by opisał ujawnioną w ostatnich miesiącach sprawę opłacania dziennikarzy amerykańskich przez rząd federalny, by pisali nieprawdę na temat uwięzionej w USA Piątki uwięzionych w Stanach Kubańczyków i domagali się ich ukarania. Więcej m.in. na temat lobbingu rządu federalnego USA na rzecz zakłamywania sprawy Kubańskiej Piątki, piszę tutaj: "http://www.wiadomosci24.pl/artykul/kuba_fidela_castro_przez_lata_uwolnila_tysiace_przeciwnikow_149642.html
Po Tobie wolałbym jednak oczekiwać innej argumentacji, gdyż kojarzę Cię wprawdzie, jako człowieka wychowanego w duchu antykomunistycznych dogmatów, ale nienawidzącego kapitalizm, który dla Stasińskiego jest uosobieniem demokratycznych wartości.

Odnośnie sytuacji bolszewików, rozpatrujesz ją w oderwaniu od kontekstu jakim jest to, że już w listopadzie 1917 polała się pierwsza krew - biali rozstrzelali pod murami Kremla batalion czerwonych jeńców, bez odwetu zresztą, o czym pisze Andrzej Witkowicz, a także zawiązanie bloku "socjalistycznego" planującego zamach stanu już w pierwszych dniach przewrotu, czy inwazja kilkunastu obcych armii, a także armii rodzimych białogwardyjskich generałów.
W takich warunkach demokracja burżuazyjna, będąca w rzeczywistości ukrytą formą dyktatury burżuazji byłaby skutecznym narzędziem zastopowania przekształceń społecznych, a także miałaby możliwość zawrzeć sojusz z którąś z agresorskich armii.
na ten temat polecam wypowiedź warchlaka z innego wątku:
http://lewica.pl/f_test/index.php?fuse=messages.22181
(Cała prawda o "dobrych mienszewikach" i im podobnych).
Pozwolę sobie przytoczyć fragment:

"Mieńszewicy byli w listopadzie 1917 partią, która skompromitowała się i zeszła na kompletny margines co pokazują wyniki wyborów. Nie stanowiła ona żadnej alternatywy dla bolszewików w oczach klasy robotniczej. Co sensowniejsze elementy (mienszewicy-internacjonaliści) poparły bolszewików i przyłączyły się do nich.

Większość mienszewicka poparła krwawą jatkę urządzoną przez kilkanaście imperialistycznych armii i białych generałów. Idea "demokratycznego" socjalizmu tzn. takiego który sprzeciwia się dyktaturze proletariatu i eksportowi rewolucji jest w gruncie rzeczy pro burżuazyjna jeżeli na pytanie - dyktatura burżuazji czy dyktatura proletariatu odpowiada... "demokracja parlamentarna" która tak naprawdę jest formą dyktatury burżuazji.


Masy chłopskie głosowały na eserowców bo innej partii nie znały. Zresztą wypada nadmienić że partia socjalistów-rewolucjonistów wtedy już właściwie nie istniała. Rozpadła się bowiem na prawicę wrogą rewolucji i lewicę sprzymierzoną z bolszewikami.

Rzeczywiste preferencje ludu oddają jednak wybory do Rad które począwszy od października 1917 wygrywali bolszewicy. Rady były instytucją najpełniejszej realizacji demokracji - był to system demokracji bezpośredniej, a nie tylko formalnej demokracji jaką obserwujemy w systemach parlamentarnych. Najważniejszą cechą demokracji radzieckiej której nigdy przenigdy nie zapewni żaden burżuazyjny parlamentaryzm była kontrola robotnicza nad środkami produkcji".

Proponuję, byś dowiedział się więcej o białym terrorze. Oto co na ten temat pisze w jednej z publikacji na ten temat Andrzej Witkowicz ( http://www.internacjonalista.pl/historia-i-wspoczesno/31-spor-o-rewolucj-padziernikow/737-andrzej-witkowicz-historycy-bolszewicy-terror.html):

"Najbardziej jednak zdumiewa zupełny brak zainteresowania "historyków" białym terrorem. Wśród boiszewikożerców jedynie Conquest wspomina o jego zasięgu, szacując go na 250 tys. ofiar. Biali już na początku listopada 1917 przeprowadzili pierwszą masową egzekucję - rozstrzeliwując pod murami Kremla cały batalion czerwonych jeńców. Jednak kiedy czerwoni ostatecznie zdobyli Moskwę - odwetu z ich strony nie było.
Masowe egzekucje znaczyły też szlak korpusu czechosłowackiego - w samym Omsku 1,5 tys. ofiar. "Okrucieństwa były tak potworne, że ściągnęły na siebie nienawiść przeszło 90% ludności Syberii", powiedział o interwencyjnych działaniach amerykański gen. Graves-na Syberii ofiarą interwentów padło 40 tys. ludzi. Ale te potworne okrucieństwa też ściągają sympatię prawicowych historyków.
Nawet Johnson musi przyznać, że na Ukrainie inspirowane przez białych pogromy Żydów pochłonęły 100 tys. ofiar. Według innych szacunków aż 300 tys".

Od siebie dodam, że w tym samym czasie antykomuniści utopili we krwi rewolucjonistów kompletnie bezkrwawą rewolucję, a właściwie ograniczoną do reform w Finlandii, niemiecką mordując wśród wielu innych nienawidzącą zbrodni Różę Luksemburg, Liebknechta i Tyszkę, humanitarną komunę bakijską, rewolucję węgierską.

Jak pisał W.Mustianc w swoim artykule "Czy Lenin był niegodziwcem:

Czternaście państw - biali, niebiescy, zieloni - wszyscy byli przeciw nim, a oni wzięli i zwyciężyli. Co do za jedni, ci bolszewicy - Marsjanie, co przylecieli z kosmosu?
Tak, oni nie byli święci. Ten sam rosyjski chłop, przywykłszy na wojnie do śmierci i krwi, odwykłszy od sochy i brony, przyszedłszy do domu, brał się za kołki i widły. I oto płonęły już obszarnicze dwory, gwałcone były żony i córki, zabijani synowie. I kiedy zaczęła się wojna domowa, brat szedł na brata, ojciec na syna, sama sytuacja sprzyjała okrucieństwu, i jeśli „czerwoni” rozstrzeliwali i topili na barkach, to ulubionym rodzajem kaźni u „białych” było zakopywanie żywcem w ziemi. A żeby męki były silniejsze, skazanych spuszczali w jamę związanych i zakopywali głową w dół. ( całość: http://1917.cba.pl/cs/news.php?readmore=31).

Pozostając w temacie poleciłbym Ci też następujący link:

Rieabilitirowannyje istorijej. Awtomnaja Riespublika Krym, na: http://www.reabit.org.ua/files/store/Kr.Tom1.pdf.pdf

Autorzy piszą tam m.in. o tragedii krymskiej 1920 - określając jej rozmiary na 12 tys. (a więc nie 50 czy 150), przytaczając bardzo interesujące wypowiedzi Lenina i Dzierżyńskiego w tej kwestii, które powinny wywołać Twoją refleksję.

Lenin 6 grudnia 1920 r. Dziś na Krymie jest 300 000 burżuazji. To źródło przyszłej spekulacji, szpiegostwa, wszelkiej pomocy dla kapitalistów. Lecz my się ich nie boimy. My mówimy, że ich przyjmiemy, wyprostujemy, podporządkujemy, przekształcimy.

Dzierżyński: Widzicie, tutaj popełniono wielki błąd. Krym był głównym gniazdem białogwardzistów, więc aby rozwalić to gniazdo, posłaliśmy tam towarzyszy z absolutnie nadzwyczajnymi uprawnieniami. Lecz w żaden sposób nie mogliśmy pomyśleć, że oni TAK wykorzystają te pełnomocnictwa.

Niestety spora część komentatorów z lewicy.pl nie ma pojęcia o tych faktach, jak również o tym, że Lenin już w 1918 chcąc wyjść z bagna pomieszanych różnych rodzajów gospodarek, chciał budować socjalizm, wychodząc najpierw od kapitalizmu państwowego -tylko wydaje im się, że NEP nagle mu się urodził w głowie wskutek wcale nie jednoznacznych wydarzeń w Tambowie, czy Kronsztadzie. Nie ma też pojęcia, że nazywał wielkorosyjski szowinizm draństwem i plugastwem, ani jakie miał poglądy w sprawie stosunku do innych narodów - że hasło samostanowienia miało być programem politycznym zmuszającym do porzucenia carskiej i wielkoruskiej mentalności, a nie, jak im się wydaje parawanem za którym krył się czerwony imperializm. Nie ma też pojęcia o tym jak ciężkie ofiary ponosili bolszewicy w czasie wojny 1920 i że nawet byli carscy oficerowie w Armii Czerwonej, doskonale rozumieli, że nie opłaca im się jej wywoływać. Słowem mit goni mit.

poprzedninastępny komentarze