2010-09-01 22:53:43
Prezentując pracę Krzysztofa Wójcickiego, jako polemikę z tezami wysuniętymi przez Piotra Kuligowskiego, chciałbym dodać kilka słów od siebie. Wbrew temu, co pisał Żeromski, że na ziemi polskiej dla członków i współpracowników TKRP nie ma nawet mogiły, znalazły się masowe groby dla wielu z nich, którzy z przywiązania do kraju rodzinnego, narazili się na represje, pozostając w II RP. Ponieśli oni najwyższą ofiarę wlezienia w paszczę lwa.
Opisując dawniej ich losy, przytaczałem między innymi następującą relację:
Według Marii Nowotko-Radwańskiej (siostry Marcelego) jeden z prowadzonych na śmierć, młody szofer z Przasnysza, miał powiedzieć żonie niosącej małe dziecko na ręku: „Nie płacz, na froncie ginie tyle ludzi od kul wroga, a ja ginę od swoich braci, powiedz o tym mojemu synkowi, gdy dorośnie”.
http://lewica.pl/blog/jakubowski/19696/
Nie wiedziałem wówczas, że wśród ofiar tych kaźni było także 13 letnie dziecko.
Czy mam rozumieć, że pisząc swój tekst, w swoim wielkim pragnieniu pogodzenia lewicy antykomunistycznej z przekonaną już do jego tez komunistyczną, Piotr Kuligowski zapomniał o ponad 100 tys. uczestników Rewolucji Październikowej wśród Polaków, którzy nigdy nie przeszli na stronę II RP, a wielu z nich brało udział w wojnie 1920 ? Czy nie pamięta już o pogromach cywilów opisywanych przez Witkowicza, jakich dokonywali petlurowcy, jak i piłsudczycy -białopolacy ?
Warto wspomnieć jeszcze zupełnie nieznany epizod, a mianowicie niespodziewaną wizytę Feliksa Kona w ambasadzie polskiej, której opis zawdzięczamy wspomnieniom pracownika tejże ambasady. Otóż Feliks Kon już w następnym roku po bitwie warszawskiej krążył wokół budynku, aż nagle wszedł wywołując powszechne zdumienie.
-Wy tutaj..-wybełkotał autor relacji, Stanisław Berenson, działacz PPS.
-Ciągnęło mnie ...nawet do waszej Polski...Ta ambasada mimo wszystko jest także i moja.
Krzysztof Wójcicki: Krajobraz po bitwie z perspektywy komunisty
http://1917.net.pl/?q=node/2837
tres, śr., 01/09/2010 - 17:58
Miesiąc sierpień, który właśnie się zakończył to zwykle w sprawach politycznych sezon ogórkowy – czas urlopów, wyjazdów na wakacje oraz celebracji przez elity historycznych rocznic wokół których zbudowane zostały narodowe mity – mowa bowiem o rocznicy bitwy warszawskiej 1920 roku i rocznicy podpisania porozumień sierpniowych w roku 1980. Jak głosi nasza narodowa mitomania, w 1920 roku rozmaite siły nadprzyrodzone oprowadziły do odparcia sił Armii Czerwonej, a w 1980 roku robotnicy ze stoczni zechcieli poznać smak biedy i bezrobocia, których najwyraźniej im do szczęścia wtedy brakowało – jak można inaczej wytłumaczyć fakt że rzucili się oni w objęcia liberałów balujących na trupie zamkniętych przez kapitalizm zakładów pracy.
Jak absurdalna jest papka narodowych mitów, rozumie chyba każdy jakoś utożsamiający się z lewicą inną niż SLD. Czy jednak porzucenie mitomanii i przyznanie że żadnego cudu w 1920 roku nie było, a liberałom de facto skrajnie nie jest po drodze z robotnikami wystarczy żeby dać nam pełen i jasny ogląd sytuacji. Absolutnie nie!
Baza – kapitalistyczne stosunki społeczne tworzą bowiem nadbudowę ideologiczną. Kapitalizm, zwłaszcza ten w gnijącej imperialistycznej formie musi jakoś uzasadnić swoją historyczną rację także przed szerokimi masami pracującymi. Dlaczego przez sto kilkadziesiąt lat ruchu robotniczego na Zachodzie nadal mamy kapitalizm? Odpowiedź jest prosta – panowanie klasowe burżuazji nie sprowadza się tylko do personalnego wyzysku tzn. okradania robotników z ich pracy dla własnych zysków. W obecnych czasach miliardy dolarów przeznaczane są na propagandę mającą oczernić wszelkie realne próby zbudowania sprawiedliwego społeczeństwa. W tym celu agenci burżuazji w ruchu robotniczym „wynaleźli” burżuazyjne partie robotnicze, partie które za parawanem „walki o prawa socjalne” walczą tak naprawdę o utrzymanie gnijącego systemu, czego doskonały przykład mieliśmy w tym roku, kiedy to socjaldemokratyczny premier Grecji Papandreu sprostytuował swój kraj przed imperialistami z UE.
Ideologia stworzona przez nich – socjaldemokratyzm spowalnia walkę o socjalizm zarówno w sferze politycznej jak i ideologicznej, de facto stając po stronie burżuazji.
Nie sztuką jest bowiem poprzeć dzisiaj robotników strajkujących przeciwko rządom Tuska bo jest on zły bo jest liberałem, powiedzieć że neoliberalizm nie działa. A właśnie do takich stwierdzeń lewicowość się najczęściej ogranicza. Problem w tym że tego typu „lewicowość” prezentował zarówno ś.p. prezydent IV RP – budując swój imidż polityczny na krytyce liberalnych rządów, jak i sami kapitaliści którzy na własnej skórze poczuli zbawienną moc państwa interweniującego w gospodarkę. O tym czy stoi się się po stronie kapitału, czy po stronie pracy decydują nie incydentalne gesty, lecz konsekwentny sprzeciw wobec całokształtu systemu kapitalistycznego.
Sytuacja historyczna się zmienia, bywają momenty lepsze dla podpisania się pod walką o socjalizm, a bywają też takie, w których sprzeciw wobec kapitalizmu wymaga najwyższej odwagi. Do takich chwil należał czas, gdy Armia Czerwona wyzwalała Polskę spod jarzma kapitału. Wtedy dopiero – kiedy prorządowe szczekaczki nadawały o „obronie ojczyzny” stanie po rzeczywistej stronie klasy robotniczej, Republiki Radzieckiej i Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski było aktem odwagi i pokazywało jednoznacznie kto jest przyjacielem proletariatu a kto jest przyjacielem światowego imperialistycznego kapitału.
Ówcześni socjalnacjonaliści, tworzący większość PPS, dowiedli swojej zdrady przedkładając „obronę ojczyzny” nad interes klasowy proletariatu.
W dzisiejszych czasach, kiedy walka klasowa w Polsce jest znacznie bardziej wyciszona, nikomu na szczęście nie grozi rozstrzelanie ani powieszenie za poglądy komunistyczne, choć represje za poglądy polityczne się zdarzają, zresztą jak w każdym bez wyjątku kraju kapitalistycznym, wystarczy przypomnieć sprawę Michała Nowickiego skazanego za „nawoływanie do niszczenia miejsc pamięci” a faktycznie – za głoszenie poglądów komunistycznych, tylko że prokuratura nie była w stanie mu udowodnić że propaguje on totalitaryzm.
Niemniej jednak samo dążenie do prawdy historycznej, wywołuje alergiczną reakcję nie tylko w środowiskach prawicowych fundamentalistów, ale także wśród ludzi uważających się za ideowych lewicowców i zwolenników sprawiedliwości społecznej.
Tak było z publikacjami socjaldemokraty Prekiela i anarchisty Ciszewskiego na lewica.pl, powstałych niejako w odpowiedzi na autorskie teksty Władzy Rad przedrukowane później na życzenie naszych czytelników także na lewica.pl. Podczas gdy my przedstawiliśmy rzetelną marksistowską analizę zarówno zbrodni reakcyjnego reżimu II RP z tego okresu, jak i ogólnych metod jakimi posługują się antykomuniści tacy jak Ciszewski, oni zaoferowali nam tylko wtórne przedruki tekstów w klimatach sanacji bądź proimperialistycznego rządu Londyńskiego, bez krztyny własnej krytycznej analizy, refleksji. Komentarze, na jakie się pokusili dowodzą, że nie są w stanie wyjść poza obręb demoliberalnych dogmatów podlanych lewicującym sosem.
Ostatnio do tej „kolekcji” na lewica.pl dołączył niejaki Piotr Kuligowski, próbując tym samym podsumować przeszło dwa tygodnie ideologicznej bitwy pomiędzy komunistami a antykomunistami, jaka przetoczyła się przez ten portal. We wstępie do przedrukowanego tekstu pisze on:
Przez portal lewica.pl przetoczyła się w ciągu ostatnich dwóch tygodni istna fala dyskusji na temat bolszewizmu oraz wojny z 1920 roku. W kontekście nieco już przebrzmiałych sporów pozwolę sobie przedrukować istotniejsze fragmenty napisanego przed dziewięćdziesięciu laty tekstu Stefana Żeromskiego "Na probostwie w Wyszkowie". Sądzę, że jest on dobrym opisem krajobrazu po bitwie. Zarówno tej ideologicznej na łamach portalu, jak i faktycznej sprzed dziewięciu dekad.
Rzecz jasna Żeromski w swojej narracji przesadza; i stwierdzam to jako osoba z biegiem czasu coraz bardziej krytyczna wobec bolszewików. W tamtym okresie jako niekomunista po prostu nie mógł pisać na temat wojny w sposób bardziej stonowany.
Niemniej najistotniejsze stwierdzenie o konieczności zastąpienia idei Lenina i spółki koncepcją bardziej sprawiedliwą jest aktualne po dziś dzień. Zarówno dla komunistów, bo przecież sam Marks zezwolił na rewizję swoich poglądów, jak i antykomunistów, bo ci się od niej jednoznacznie odcinają. Przede wszystkim jednak Żeromski pokazuje, że kwestią najistotniejszą jest praca nad podniesieniem jakości życia społeczeństwa. Nieważne, jakim sposobem. Byle nie kosztem wolności.
Warto byłoby dodać, kim był w 1920 roku Stefan Żeromski. Jak pisze Dawid Jakubowski w swojej pracy poświęconej osobie Juliana Marchlewskiego
Żeromski pisał w rzeczywistości politycznej, kiedy bolszewicy atakowali przedpola Warszawy. Zarówno Marchlewski jak i jego przyjaciele Kon i Dzierżyński traktowali ową wojnę w kategoriach klasowych, a nie jako walkę między narodami. Żeromski natomiast pełnił rolę szefa propagandy w I Armii Polskiej dowodzonej przez gen. Józefa Hallera [podkreślenie moje K.W.]; w przygotowanej wówczas broszurze politycznej "Na probostwie w Wyszkowie" nie szczędził słów nienawiści wobec ludzi, których napiętnował jako zdrajców narodu.[1]
Józef Haller
Żeromski tak dobrze spisywał się na stanowisku rządowego propagandzisty do tego stopnia że owa broszura została polecona współczesnym maturzystom jako „przykład opisu wprowadzania systemu totalitarnego”.[2] Do dzisiaj widać jest przydatny dla wszelkiej maści pro-kapitalistycznych propagandzistów chcących przekabacić młodych, głupich i niewykształconych ludzi uważających się za socjalistów do przejścia na swoją stronę.
Jak widać głębią i rzetelnością swojej krytyki Kuligowski nie przewyższa tak Ciszewskiego jak i Prekiela o milimetr. Znów schemat działania podobny – podlanie tekstu który jest de facto propagitką na rzecz poparcia dla polskiego szowinizmu Piłsudskiego krótkim lewicującym wstępem, w którym autor uznając się za krynicę lewicowości, czasami potępiając niektóre zbyt ostre stwierdzenia, przyzna słuszność zasadniczej wymowie tekstu która jest zasadniczo podobna zarówno u Żeromskiego publikowanego przez Kuligowskiego, jak i Czaplińskiego publikowango przez Prekiela – bolszewizm jest zły, straszny totalitarny, antypolski, Lenin wymordował 70 milionów ludzi i tak dalej ciągnie się ta podobna do kościelnej zarówno w formie jak i treści – opartej na wymuszonym przypływem gotówki objawieniu autora a nie na faktach, litania.
Julian Brun
Fakt, że Żeromskiego od reszty propagandzistów wyróżnia wrażliwość na ludzką krzywdę, ale to taka jego osobista specyfika jako pisarza który ma na swoim koncie takie pozycje jak „Ludzie bezdomni” i „Siłaczka”. Już natomiast „Przedwiośnie” pokazuje, że autorowi de facto daleko było od ruchów walczących o realne wyzwolenie społeczne, co pokazał Julian Brun-Bronowicz w pracy „Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek”
Błąd leży jak na dłoni: negowanie walki klas jako czynnika rozwoju. Jest to Żeromskiego błąd zasadniczy, źródło całego szeregu pomyłek i głębokich nieporozumień w ocenie zjawisk polityczno-społecznych [3]
Jak widać Kuligowski podpisuje się pod tymi – jak to nazwał Brun-Bronowicz – błędami Żeromskiego, które zapewniły mu trwałą ciepłą posadkę propagandzisty w armii Hallera. „Błędami” których celem było maksymalne oczernienie idei rewolucji społecznej i zapewnienie bezpieczeństwa zyskom kapitalistów, przy jednoczesnym braku rezygnacji z pozorowanej „walki o sprawiedliwość społeczną” przy akceptacji ustroju kapitalistycznego, czego gorącym zwolennikiem jest w dzisiejszych czasach pozujący na lewicowca Jarosław Kaczyński.
Niemniej najistotniejsze stwierdzenie o konieczności zastąpienia idei Lenina i spółki koncepcją bardziej sprawiedliwą jest aktualne po dziś dzień. Zarówno dla komunistów, bo przecież sam Marks zezwolił na rewizję swoich poglądów, jak i antykomunistów, bo ci się od niej jednoznacznie odcinają.
Przede wszystkim jednak Żeromski pokazuje, że kwestią najistotniejszą jest praca nadpodniesieniem jakości życia społeczeństwa. Nieważne, jakim sposobem. Byle nie kosztem wolności.
Pod tym co pisze Kuligowski w dalszej części wstępu podpisaliby się nie tylko Żeromski-propagandzista i Jarosław Kaczyński, lecz jeśli chodzi o ostatnie wyżej przytoczone zdanie, także gospodarczy liberałowie wszelkiej maści bo to oni wyznają abstrakcyjny ideał „wolności”, negując walkę klas. To właśnie „wolność” nieśli na swoich sztandarach Ronald Reagan i bandyckie bojówki Contras atakujące niepodległą Nikaraguę, armia amerykańska wypalająca napalmem niewinne ofiary w Wietnamie i Korei, podbijająca Irak i Afganistan. „Wolność” tyle że „gospodarczą” przyniósł krwawy i zbrodniczy pucz Pinocheta w roku 1973, przyniosły reformy Balcerowicza przywracające w Polsce bandycki neoliberalny kapitalizm. Wszyscy ci zwolennicy „wolności” podobnie jak Piotr Kuligowski w powyższym tekście, przedkładali "wolność" rozumianą przez nich jako możliwość nieograniczonego panowania kapitału nad realne potrzeby społeczeństwa do których należy wyzwolenie go od jarzma wyzyskiwaczy. Doprawdy nieciekawe jest to towarzystwo.
Contras (Nikaragua) lata 80.Contras (Nikaragua) lata 80.
Kuligowski pisząc że „Marks zezwolił na rewizję swoich poglądów” pokazuje, że kompletnie nie rozumie marksizmu. Owszem Marks nie mógł i nie napisał dokładnie wszystkiego jak będzie wyglądała droga do komunizmu, ale samo przez się nie dowodzi to błędności metodologii jaką się posługiwał. To że Marks i Engels, nie znali np. zjawiska monopolu na rynku, czy nie doświadczyli w swoim życiu pełnoprawnej rewolucji socjalistycznej, wynika z ograniczeń czasów w jakich żyli – Marks zmarł w roku 1883 a Engels w roku 1895.
Ów bloger zupełnie nie rozumie różnicy pomiędzy twórczym rozwijaniem marksizmu i dostosowywaniem go do nowej sytuacji, konfrontowaniem z rzeczywistością, na co tacy ludzie jak Lenin poświęcili swoje życie, a rewizjonizmem, wylewaniem dziecka razem z kąpielą, mówieniem że skoro Marks nie żyje już od 127 a Engels od 115 lat, ogólna metodologia stworzonego przez nich materializmu dialektycznego jest do niczego. Taka postawa „w poszukiwaniu czegoś nowego” zawsze doprowadzi do powrotu do średniowiecznych z natury dogmatyzmu, mistycyzmu i metafizyki. Materializm dialektyczny daje nam przepis jak poznawać świat i oczyścić poznanie świata z dogmatów, subiektywizmów i własnego widzi mi się. Dogmatyzm „przerabialiśmy” już we wszelkich rodzajach kultów religijnych, subiektywne widzi mi się króluje obecnie jako fundament zdychającego konsumpcjonistycznego kapitalizmu. Nie szukanie „nowej sprawiedliwej koncepcji” która w praktyce musi sprowadzić się do „starego gówna”, ale poznawanie, propagowanie, rozpowszechnianie i dostosowywywanie do dzisiejszych realiów idei Marksa i Lenina doprowadzi do obalenia światowego kapitalizmu i doprowadzi do zbudowania światowego socjalistycznego systemu sprawiedliwości społecznej.
Cytując wytłuszczone wedle woli Kuligowskiego słowa
Pokonawszy bolszewizm na polu bitwy, należy go pokonać w sednie jego idei. Na miejsce bolszewizmu należy postawić zasady wyższe odeń, sprawiedliwsze, mądrzejsze i doskonalsze.
Jakież to „wyższe zasady” istnieją od tych którymi posługiwali się bolszewicy? Na to ani Żeromski, ani Kuligowski nie raczą udzielić odpowiedzi, bo odpowiedzi po prostu nie ma!
Można albo skapitulować przed głoszonymi przez liberałów i pomagającymi kapitalistom w legitymizacji swojej władzy ideami „demokracji parlamentarnej” oznaczającymi w praktyce dyktaturę kapitalistów, pójść zgodnie z zasadami dyktowanymi przez liberalnych burżujów, albo sprzeciwić się im i pójść własną drogą, drogą wyznaczaną przez masy pracujące, które nie chcą panów parlamentarzystów z liberalnych partii, lecz same chcą mieć wpływ na kraj. To są właśnie zasady jakimi posługiwali się bolszewicy, zasady rewolucyjnej dyktatury pracującej większości nad mniejszością, najpełniejszej demokracji.
W kontekście przytoczonego cytatu, warto przypomnieć wydarzenia ostatnich tygodni to których odnosi się Kuligowski. Redaktorzy „Władzy Rad” oraz inni solidaryzujący się z nimi komuniści skonfrontowali prawdę historyczną rewolucyjne koncepcje marksistowskie ze sztampowym antykomunistycznym bełkotem wyjętym z usłużnej kapitalistycznym rządom propagandy jaką uraczyli nas „lewicowi” antykomuniści.
Naszą opinię na ich temat wyrażają teksty: o jeńcach radzieckich z 14 sierpnia 2010 („30 tysięcy jeńców radzieckich zamordowanych w polskich obozach”) i polemika z Ciszewskim („Przeciwko antykomunistycznym schematom”) z 20 dnia tegoż miesiąca.
Antykomunistyczni propagandziści nie byli w stanie przedstawić żadnej sensownej alternatywy dla koncepcji bolszewickich, jak już wyżej napisałem, smarując historycznymi tekstami napisanymi na jedno kopyto przez płatnych oportunistów.
„Mniejsze zło”-Ciszewski nie podjął się dalszej polemiki z nami kwitując artykuł polemiczny w dwóch zdaniach pokazujących jego przywiązanie do demoliberalnych wartości.
Dyskusję tę, tak potrzebną dla obalenia zalęgłych w głowach lewicowców prawicowych mitów wypada skwitować parafrazą słów Żeromskiego – na miejsce skompromitowanych zasad „lewicowego”, usłużnego kapitalistycznym władzom antykomunizmu, należy wypromować zasady lepsze, doskonalsze, zasady rewolucyjnego marksizmu, bolszewizmu, takie które dają szanse na budowę lepszego i sprawiedliwszego społeczeństwa.
Aby jednak stało się to możliwe musimy, jak to uczyniliśmy, jednoznacznie zdemaskować i potępić oportunizm (i naiwność) takich „lewicowców” jak Żeromski, Ciołkosz, Czapliński, Petkoff, Kaczyński, Prekiel, Ciszewski i Kuligowski. Tak jak uczynił to swego czasu Lenin, z jak to się o nim wyraził – byłym marksistą Karolem Kautskym - w pracy pt. „Rewolucja proletariacka a renegat Kautsky".
Podsumowując nasze wysiłki z kampanii propagandowej, jaka zawiązała się z okazji rocznicy „Cudu nad Wisłą” widzę że jesteśmy na dobrej drodze.
Krzysztof Wójcicki (tres), Władza Rad
Przypisy:
[1] Dawid Jakubowski, Julian Marchlewski, życie i późniejszy kult
[2] Dawid Jakubowski, Niektóre aspekty działalności Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski
[3] Julian Brun, Stefana Żeromskiego tragedia pomyłek http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article446
[4] http://lewica.pl/blog/kuligowski/22327/