Jak nie dać się wykorzystać establishmentowi
2011-11-13 16:03:28
Przy okazji wydarzeń w święto niepodległości bardzo widocznymi stały się pewne, konkretne podziały na krajowej scenie politycznej. Mogliśmy zaobserwować jak we wszystkich relacjach prasowych i medialnych dominował dyskurs, w którym przeciwstawiano z jednej strony tzw. nas, czyli ogół, z drugiej ekstremę i dzikie chuligaństwo. W tym dyskursie 'my', Polacy to ludzie, którzy są szczęśliwi w dzisiejszej Polsce, to ludzie bogaci, syci i zadowoleni z flauty, ciszy i porządku. Jedyny 'nasz' interes to utrzymywanie stanu permanentnego milczenia. Ludzie zainteresowani świętym porządkiem to mniej, lub bardziej zadeklarowani stronnicy rządu. W świecie Hanny Gronkiewicz-Waltz wszystko zmierza w dobrym kierunku, dlatego należy wszelkie ewentualne protesty czy też zamieszanie wyciszać, lub najlepiej zdusić i zatrzymać w zarodku. Perfekt - jeżeli uda się to zrobić w imię najpiękniejszych, demokratycznych wartości i walki z prawicowym/lewicowym radykalizmem.

Tym niemniej, realia życia w Polsce wyglądają trochę inaczej niż widzi je Daniel Olbrychski na antenie TVN 24. Aktor zupełnie nie widzi powodów do buntu, siedzi przyjemnie w swoim domku na wsi poza granicami miasta, jest szczęśliwy i tak jak władze i elektorat PO-GW-TVNu zainteresowany jest przede wszystkim tym, żeby nikt nie zakłócał jego elitarnej konsumpcji własnej uprzywilejowanej pozycji na drabinie społecznej. W ten dyskurs my(zadowoleni, szczęśliwi) - oni (dzicz, hałastra) dały się wcisnąć szerokie, lewicowe ruchy, grupy i jednostki. Bardzo wielu różnych ludzi zostało zaangażowanych do blokady "Marszu Niepodległości", stając się ochotnikami w walce na rzecz obrony obrazu idealnej Polski, w której jedynym problemem są nietolerancyjni i źli bez przyczyny faszyści. W tę kalkę weszły bardzo szerokie ruchy, ruchy, które jak Palikotowcy swoją wizję odmiennej Polski wiążą głównie z paradygmatem zmian w obszarze świadomości. Nieprzyzwyczajona do nowych podziałów lewica częściowo również weszła tę kalkę, stając na barykadzie szeroko rozumianego liberalizmu.

PO od jakiegoś czasu szukało pretekstu do przepchnięcia ustawy dotyczącej zgromadzeń. Taką, idealną okazję otrzymało w prezencie od kiboli z "Marszu Niepodległości", którzy doprowadzili do niewielkich rozmiarów zamieszek. Największe straty to trochę rannych i około dwóch uszkodzonych samochodów - efekty niegodne dobrej stadionowej zadymy. Dla wyolbrzymienia atmosfery zagrożenia zatrzymano 200 osób, w tym sprowadzonych do Polski zagranicznych członków Antify. Następnie za pomocą mainstreamowych ośrodków przekazu wyprodukowano histerię. Ze zgrozą w oczach, specjaliści w najdroższych garniturach wypowiadali się o dziczy, chętnie przy tym rozprawiając się z lewicą, której przypisywano bądź pół, bądź to całą odpowiedzialność za przeklętą zadymę. TVN, stacja, która nie zna pojęcia "bezrobocie" stwierdziła że "nie potrafimy cieszyć się cudem wolności". W efekcie z bijatyk, które zaprojektowano w urzędzie miasta wydając zgodę na oba marsze z wiedzą o kibolskim charakterze stronników prawicy wyprodukowano pokazowy przykład wykorzystania założeń doktryny szoku.

Błędem lewicy był brak własnej aktywności i własnej inicjatywy. Neoliberalna władza wielokrotnie usiłowała i będzie nadal usiłować wynarodowić i pozbawić lewicę języka klasowej analizy rzeczywistości. Przy okazji 11.11.11 prawicowe-rządowe media skutecznie usiłowały wykreować obraz rzeczywistości, w której złość społeczna jest skryminalizowana, a wszelkie dopuszczalne protesty muszą być podporządkowane a ich uczestnicy mają pragnąć zasłużyć się wobec obowiązującego porządku.

Doskonałą okazję do zaskarbienia sobie energii rosnących napięć społecznych zmarnowali wszyscy. Każda strona stanęła w szeregu z establishmentową nutą. Nieudolni prawicowcy i organizatorzy Marszu Niepodległości wyparli się zadymiarzy. Próby interpretacji napięć społecznych nie podjął się nikt na lewicy - wszyscy spuścili wzrok do modlitwy w intencji spalonego wozu transmisyjnego TVN24. Nawet kaczorowych tez o inwazji niemieckiej nikt nie potraktował serio (choć sam udział Niemców zadziałał odstraszająco). W efekcie skończyło się na mikroawanturce, która okazała się pomocna przy wprowadzaniu zmian w prawie.

Jeśli gniew społeczny, który rosnąć będzie wraz z narastaniem kryzysu, ma nabrać czerwonego koloru i stać się bazą dla lewicowej siły - lewica musi wyróżniać się z tłumu, wyróżniać się spośród tego, co nazwę establishmentem. Opór, który powstaje będzie sprzeciwem wobec dotychczasowej polityki władz. Tak jak mało kogo zachęci protest "Oburzonych" organizowany przez szkołę i zagarnięty przez Żakowskiego, tak nikt zły na sytuację w kraju nie uda się do stronników linii z TVNu.

poprzedninastępny komentarze