Na wspólnym froncie walki z sierpem i młotem
2013-05-07 03:39:29
“Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę” – ten slogan zna chyba każdy. Nie tak dawno też, pobłażliwie na temat tego typu symboliki, a także hasła “...na drzewach będą wisieć komuniści”, wypowiadał się sam exminister Gowin, odnajdując w tym zawołaniu pozytywne, patriotyczne treści.

Prawica przekreśla sierpy i młoty, kpi z socjalizmu, komunizm utożsamia wyłącznie ze zbrodnią. Jesteśmy do tego poniekąd przyzwyczajeni (tylko czemu?). W końcu na co by szły pieniądze dla IPNu, jeśli nie na to? Polska policja historyczno-polityczna spełnia swoje zadania w tym zakresie wzorowo, tak wzorowo, że karne wobec nauk IPNu są już nawet środowiska samej lewicy...

Nie ma więc żadnego przypadku w tym, że (tak bardzo pragnący się od siebie odróżnić) organizatorzy pochodu we Wrocławiu i ochroniarze wynajęci przez Leszka Millera na pochodzie pierwszomajowym w Warszawie wspólnymi siłami zakazali pokazywania sierpa i młota na swoich pochodach.



Sierp i młot, stary symbol kluczowego dla lewicy sojuszu robotniczo-chłopskiego wykorzystywany jest na całym świecie. Na fotografiach z pochodów pierwszomajowych widać go w Niemczech, Indiach, Bangladeszu, we Francji i w 100 innych miejscach. Wszędzie tam, gdzie burzą się pracownicy sierp i młot jest, jeśli nie symbolem pierwszorzędnym, to symbolem obocznym, przewijającym się, obecnym, stałym elementem pochodów. Pochodów rozumianych oczywiście jako manifestacja wspólnotowości ludzi w walce o prawa pracownicze, nie wybiórczości egoistycznych interesów.

Nastrój wykluczenia, tak silny w kapitalizmie, udziela się jednak także lewicy. Ani Leszek Miller, ani organizatorzy wrocławskiego pochodu nie ścigają potencjalnych wyborców PO przewijających się na pochodach, nie ścigają liberałów, wyzyskiwaczy, prawicy i nie cenzurują w innych przypadkach. Tropią za to sierp i młot.

Jest to sytuacja komiczna i dramatyczna jednocześnie.

Lewicy polskiej najbardziej zależy na czym? Na tym by odciąć się od komunizmu, symboliki kojarzonej w Polsce z Polską Ludową i rzeczywistością minioną. Pomijając aspekt demokratyczny (co komu szkodzi kilka sierpów i młotów w ramach TAK BARDZO ukochanej przez wszystkich wolności słowa na pochodach?) warto przyjrzeć się aspektowi politycznemu tej decyzji, decyzji o wycięciu symboliki socjalistycznej ze słownika symboli lewicy.

Po pierwsze decyzja ta odcina współczesną lewicę od Polski Ludowej, jej osiągnięć i zdobyczy, za którymi do tej pory słusznie tęskni olbrzymia część społeczeństwa. Po drugie decyzja ta zrywa ciągłość historyczną walki pracowników najemnych o wyzwolenie. Po trzecie decyzja ta prowadzi do zniesienia socjalizmu jako alternatywy dla kapitalizmu, ustanawiając prymat tego co współczesne nad wszystkimi historycznymi przejawami alternatywy systemowej.

Niszcząc sierp i młot, niszcząc doszczętnie i odcinając się od jedynych niekapitalistycznych prób systemowych lewica traci nie tylko swój jedyny prawdziwy argument (i jedyną prawdziwą groźbę, przed którą drży kapitalista), ale przede wszystkim: traci twarz. Traci twarz buntownika, traci twarz niezbędnego w polityce konfliktu. Jako aktor występuje natomiast przed jurorami z IPNu, przed jurorami czarnej reakcji, którzy w swoich oczekiwaniach dotyczących rezygnacji lewicy z lewicowości pójdą oczywiście dalej.

Jeśli więc komuś jeszcze na lewicy wydaje się, że lewicowość buduje się na poziomie dopuszczalnym przez system (wyzysku, wojen i tortur), że projekt lewicy można ulepić z pluszowego w dotyku dla prawicowych oszołomów materiałów... niech puknie się w czoło.

Nieśmiały protest o obniżkę cen biletów komunikacji miejskiej, lokalny strajk w zakładzie pracy, protest studentów. To wszystko warte jest tyle co nic, jeśli nie jest spięte i zintegrowane na wyższym poziomie systemowej i politycznej alternatywy. W dziesięć, sto osób można robić i setkę pikiet, jeśli jednak te sto pikiet nie zostanie połączone w spójny projekt alternatywy... jest bez szans na jakikolwiek sukces, jest zwyczajnie bez sensu. Skończyć muszą się apele do kapitalizmu o opamiętanie się, a pochody pierwszomajowe nie mogą być traktowane jak dzień dziecka i wstydliwa próba przypomnienia o sobie kochanemu tatusiowi-kapitalizmowi. Albo chcemy robić nowe, albo chcemy doradzać któremuś z ministerstw Donalda Tuska.

Jedyne czego tak naprawdę nam trzeba moi mili to przekroczenia suchą nogą mitów wtłaczanych przez lata prawicowej propagandy. Przekroczenia takiego, które pozwoli nowej, polskiej lewicy XXI wieku (nie mającej nic wspólnego z wszelakimi bagnami przeszłości), brać to co dobre i potrzebne, użyteczne, antysystemowe, ze wszystkich historycznie występujących form antykapitalistycznego oporu. Z uwzględnieniem tego, czego kapitaliści boją się najbardziej i na walkę z czym wydają dziś przy pomocy państwowych instytucji największe pieniądze... was chyba jeszcze nie kupili?

Przeczytaj też: 1 Maja - najwspanialszy plan w dziejach

poprzedninastępny komentarze