Ekstrema na garnuszku państwa kontra ekstrema non grata
2013-06-25 01:23:14
Protest grupki kiboli i nacjonalistów na wykładzie Zygmunta Baumana nie powinien nikogo dziwić.

Kolejne erupcje gniewu społecznego w Polsce to tylko kwestia czasu. Legalny gniew społeczny wyraża się dziś właśnie poprzez antykomunizm.[1]

I tak, potępiani za swe wystąpienie nacjonaliści nie są wcale potępiani za swój antykomunizm. Wręcz przeciwnie, w Faktach TVN oskarżono ich nawet o to, że to ONI WŁAŚNIE są komunistami, bo tak jak komuniści napadali na latające uniwersytety w czasach Polski Ludowej, tak oni napadają na Zygmunta Baumana...

Pozorna absurdalność tej sytuacji pokazuje nam po prostu to, jak dalece antykomunistycznie wychowani zostali przez media Polacy. Ogłupić dała się co prawda tylko część społeczeństwa, ale system dokonał tego, na czym najbardziej mu zależało - wytrącił wszelkie alternatywy wobec kapitalizmu z rąk swoich przeciwników.

Niejako przez przypadek miecz wpadł jednak w dłonie nacjonalistów, antykomunistów i sił prawicowej ekstremy. Przez przypadek? Nie do końca. Faszyzm to rozwinięcie kapitalizmu w warunkach kryzysu, wojny i walki z komunizmem. To burżuazja i liberałowie szli na układ z faszystami, sponsorując ich przeciwko komunizmowi. Ta historia powtarzała się już wiele razy i powtarzać będzie się nadal...

Polska pogrążona w kryzysie będzie sceną dla coraz większej radykalizacji poglądów sił skrajnych.

Dla polskiego kapitalizmu do tej pory istniała tylko jedna groźna ekstrema – komuna. W walkę z nią skutecznie zainwestowano tworząc i utrzymując m.in IPN. Druga groźna ekstrema (nacjonalistyczna) została przytulona w ramach walki z tą pierwszą. Przeciwko socjalizmowi są dziś w Polsce wszyscy polityczni reprezentanci prawicy. Od PO i PiS po nacjonalistów, a nawet olbrzymią część samej lewicy (która oferuje się kapitalistom proponując im reformy, jednocześnie oferując w ten sposób pacyfikację bardziej skrajnej lewicy).

Gdyby ktoś patrzył na całą tą sytuację z boku na pewno mógłby się zdziwić... bo jak to jest możliwe, że 24 lata po upadku realnego socjalizmu życie polityczne w Polsce zogniskowane jest wokół stosunku do socjalizmu? Jak to jest w ogóle możliwe?

Jest możliwe i to w sposób bardzo prosty. Po pierwsze, swym istnieniem realny socjalizm udowodnił jedyną do tej pory historyczną możliwość alternatywy wobec kapitalizmu. Po drugie, olbrzymia część Polaków nadal żyje w blokach budowanych przez Gierka (a budynków mieszkalnych ‘wolna’ Polska przez 24 lata wybudowała mniej niż sam Gierek za swojej kadencji), nadal pamięta bezpieczeństwo i pewność pracy i zupełnie odmienną kulturę tamtego systemu.

Bo nie jest wcale prawdą to, że lewica to propozycja dla ludzi biednych, że lewica to Caritas, zespół łudzi troszczących się wyłącznie o najuboższych... taką rolę lewicy chce nadać sam kapitalizm, samemu zajmując się "poważną gospodarką", do której lewica nie ma prawa mieć dostępu.

Tak naprawdę lewica i jej program socjalizmu to program przede wszystkim ogólnospołeczny, kulturowy, tworzący zupełnie odrębny paradygmat życia. Nie wokół śmieciówek i chwilówek, lecz wokół poczucia stabilności i z kontrolą człowieka nad własnym losem.

************************



Porzucając jednak te rozważania ogólne chciałem odnieść się krótko do listu Łukasza Starczewskiego, opublikowanego jakiś czas temu na łamach lewica.pl. Wymieniając m.in portal “Socjalizm Teraz” autor wywołał mnie do tablicy... krótko więc odniosę się do tez zawartych w liście...

1) Przede wszystkim nie istnieje coś takiego jak “lewica antykapitalistyczna”. “Lewica antykapitalistyczna” to coś na kształt “Prawicy”. Jest to byt tak szeroki, o tak ogólnej charakterystyce, że jego jedność jest niemożliwa.

2) W liście wymienieni zostali anarchiści, antykomuniści, socjaliści, marksiści, miłośnicy kapitalizmu z ludzką twarzą etc... wspólny program tych grup nie jest osiągalny. Nawet w ramach lewicy (i na samym portalu lewica.pl) podziały są tak głębokie, że trudno marzyć nawet o wspólnym programie i działaniu. Godzenie SLD i najemników tej partii z liberałami, antykomunistami, antypaństwowcami, socjalistami, marksistami, anarchistami? Tego nie da się zrobić.

3) Problemem lewicy nie jest wcale jej niewydolność organizacyjna (jak niesłusznie wielu sądzi), lecz niewydolność programowa i brak pozytywnego programu. Organizacyjnie, gdyby istniała ku temu wola, partia antykapitalistyczna, czy socjalistyczna mogłyby powstać w tydzień.

Problemem jest brak oferty.

To tak jakby chcieć otworzyć restaurację bez nazwy i bez menu. Na poziomie programu lewica nie potrafi dojść do porozumienia... jedyne porozumienie jakie “lewica” osiąga to porozumienie socjalliberałów z SLD, którzy wiedzą co chcą robić - udawać, że chcą zreformować kapitalizm. Inni? Nie tylko nie wiedzą czego chcą dokonać, lecz nawet nie potrafią ustalić wspólnej nazwy, wspólnego określenia. Nie ma nawet tego jednego słowa - jakim dla katolików jest słowo “Bóg”, dla sił kapitalistycznych “Prywatyzacja”, czy dla prawicy “Naród”.

4) Stosunek do Polski Ludowej. Po 1989 SLD przejął rolę pozostałości po PZPR, a konkretnie rolę zdrajcy wszelkiej lewicowości. Dzięki temu praktycznie zniszczono organizacyjne, lewicowe i socjalistyczne pozostałości po Polsce Ludowej, z kolei tzw. lewica solidarnościowa, nakierowana przede wszystkim na walkę z komuną, nie ma ani zamiaru współpracować z tymi, którzy nie odnoszą się do Polski Ludowej wyłącznie negatywnie, ani w ogóle tworzyć partii, czy walczyć o przejęcie państwa. Próby przejścia ponad podziałem powstałym po 1989 roku są niszczone w zarodku, szczególnie przez starszych działaczy, dla których 1989 rok był traumą, która trzymać będzie się ich aż do grobu...[2]


Problemem nie jest więc bycie “lewicą antykapitalistyczną”. Problemem jest bycie za czymś. Na samym “anty” trudno wygrać cokolwiek poza niezadowoleniem. A w społeczeństwie walka toczy się o zastąpienie jednego modelu społecznego drugim, nie o zniesienie wszystkiego zgodnie z programem Kononowicza...

Pośród osób walczących z podwyżkami cen biletów komunikacji miejskiej, pośród idealistów snujących sny na jawie o “przezwyciężaniu społecznych systemów dominacji”, pośród antykomunistów walczących z sierpem i młotem... nie da się wytworzyć żadnego konstruktywnego programu pozytywnego. Jasne, wspólna krytyka kapitalizmu może być ciekawa, interesująca, może jednoczyć... ale na demonstracji. Wyjście poza demonstrację, zrobienie własnego kongresu, uszycie własnego sztandaru wymaga już jedności zupełnie innego rodzaju i innej jakości.

Do zjednoczenia lewicy socjalnej, lewicy socjalistycznej i tak dojdzie. Najpierw jednak przewartościowaniu ulec musi narracja liberalna. Paść muszą dogmaty o demokracji w kapitalizmie, wykrzesać musi się elektorat, przestać dzielić musi stosunek do Polski Ludowej, a nad wszystkim roztoczyć musi się przede wszystkim wola wspólnego, konkretnego działania politycznego dążącego do zmiany stanu rzeczy.

Zaproponować alternatywny system jest o wiele trudniej niż tylko krytykować to, co jest teraz.

Kongres lewicy antykapitalistycznej nigdy nie dojdzie do skutku, ale kongres lewicy socjalnej już tak. Takiej, która ma jasny cel – tworzenia własności społecznej, poszerzania sfery publicznej i zmiany układu sił w wymiarze własnościowym.


[1]Zwróćmy uwagę na to, że olbrzymia część języka politycznego prawicy narodowej odnosi się do rzeczywistych procesów. Narodowcy mówią o wyzysku Polaków, o kolonializmie, mówią o sprzedaży Polski, są wściekli na liberałów, bojkotują nawet Michnika (rzecz nie do pomyślenia dla 90% lewicy)... problemem jest kompletnie fałszywa nadbudowa i kompletnie fałszywy program alternatywy... Lewica nie ma dziś ani tej ostrości, ani tej agresywności, ani tej konkretności, ani tej powagi w swoim programie, które osiągnęła już prawica.

[2]Jeszcze osobną kwestią jest stosunek do kapitalistycznej demokracji, większość lewicy nie potrafi dziś ani wysunąć kontroferty dla pozorowanej demokracji parlamentarnej kapitalizmu, ani nie chce nawet poddać pojęcia demokracji krytyce! Dziś o wiele chętniej demokrację krytykuje prawica. Lewica kapitalistyczna demokrację "kupiła" w ciemno, rezygnując jednocześnie z analizy własnościowej i zadowalając się analizą paradygmatu władzy...bez ekonomii.

poprzedninastępny komentarze