Ukraina: wolność sponsorowana przez kapitał
2014-02-24 20:30:52
W tej chwili na Ukrainie odsunięty od władzy został prezydent, który nie zgodził się na skandalicznie żałosną propozycję UE dotyczącą planu pomocy finansowej. Nowe propozycje unijne, dotyczące głównie strefy wolnego handlu, również nie są oszałamiające. Mało tego - proponowane są dziś tylko i wyłącznie do pary z "pakietem głębokich reform gospodarczych".

O jakich reformach gospodarczych może być mowa?

To chyba jasne.

I jest się czego bać.

Mówimy w końcu o kraju, w którym istnieją jeszcze resztki socjalu i pomocy społecznej, o kraju do którego z "planem pomocy" przybyli właśnie architekci europejskiej katastrofy kryzysu gospodarczego i polityki zaciskania pasa - przeciwko czemu protestuje dziś cały europejski świat pracy i większość lewicowych związków zawodowych.

Jak więc - w obliczu tej wiedzy - jakiekolwiek poparcie dla wydarzeń na Ukrainie mogą wyrażać deklaratywni przeciwnicy neoliberalizmu?

Jedynym sukcesem politycznym i gospodarczym rewolt na Ukrainie będzie pójście w ramiona Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego. Tylko takie są opcje dla 'zwycięzców', którzy obecnie walczą o wolność... dodajmy: wolność w wydaniu Beckera i Balcerowicza. Neoliberalna Troika, tak żarliwie krytykowana przez część 'socjaldemokratów', już nie przeszkadza jeśli tylko otwiera się front walki z Rosją, zgodnie z linią UE-Waszyngton? Czy to jakaś forma kolonialnych dążeń do supremacji nad podbitym narodem, bez związku z narzucanym mu planem krzywd i cięć, za które płacą teraz wszystkie narody Europy?

Na to wygląda.

Ukraina to dziś przede wszystkim naród słaby i targany wewnętrznymi niepokojami. Podzielony na dwie części, bogatszą wschodnią, której mieszkańcom bliżej do kultury rosyjskiej, i biedniejszą zachodnią, bardziej patrzącą na Zachód i w stronę Europy. Czy społeczeństwo ukraińskie wie czego chce, czy jest podmiotowe? Czy można być podmiotowym walcząc o zachodnie warunki życia i nie zdając sobie sprawy z realiów życia w Polsce, czy smutnego losu emigrantów w krajach UE?

Odpowiedź brzmi: NIE.

Ukraina, a w zasadzie: protestująca część społeczeństwa ukraińskiego, podąża za marzeniem. To marzenie zagospodarują jednak - jak zostało już wspomniane - twórcy nowoczesnego kryzysu kapitalistycznego. Dodajmy także, że pionierami rewolty ukraińskiej są dziś ruchy nacjonalistyczne i otwarcie faszyzujące, dewastujące pomniki Armii Czerwonej i Lenina (choć to akurat zgodne jest z linią prawicy i większości pseudolewicy polskiej), z insygniami nazistowskimi na hełmach i innego rodzaju ekwipunku – w co zalicza się też broń palna.

Prawy Sektor i ukraińscy demonstranci nie przypominają świeżo upieczonych demokratów po lekturze Tocqueville’a.

Ale czy to przeszkadza "walczącym o wolność" w ramach “jedności narodowej”, która zgodnie z linią Kaczyńskiego bez trudu rozpostarła się nad wszystkimi partiami politycznymi? Bynajmniej. O ukraińską “wolność” walczą dziś zgodnie nieomalże wszyscy polscy politycy, od Leszka Millera po Donalda Tuska i Wildsteina. Co ich gna, co ich napędza?

Polityczna wola, która organizuje dziś wojnę o Ukrainę to geopolityczna wola Stanów Zjednoczonych, finansowana hojnie przez zamorskie mocarstwo, które kontynuuje w ten sposób zimnowojenną strategię walki o Wschód (w pamięci mając też widmo komunizmu krążące...). Podmiotowość Ukrainy jest więc z góry wykluczona. Ukraińcy to dla USA pionki na telefon, co dobitnie udowodniła rozmowa dyplomatów USA, równie pogardliwie traktujących też - służącą im - Europę.

Wydarzenia na Ukrainie ujawniły nie tylko rzeczywisty kształt społeczeństwa ukraińskiego - słabego, podzielonego, pełnego nacjonalizmu i tłumionych wrogości. Ujawniły też rzeczywisty podział europejskiej, a nawet Polskiej, sceny politycznej. Jak na dłoni ujawnił się podział na lewicę socjalistyczną, prawdziwą i antyimperialistyczną i na agentów American Dream w wersji Export-Balcerowicz. Naiwność niektórych sądów wygłaszanych przez "solidaryzujących się z Ukrainą" (cokolwiek miałoby to znaczyć) nie może być odczytywana z dobrodusznością i łatwowiernością dobrego serca. To właśnie rzeczywista linia ideologii i polityki, która - dialektycznie - dzieli społeczeństwo na dwa obozy, tych ZA i tych PRZECIW.

Prawdziwa rewolucja i prawdziwy ruch emancypacji to zawsze ruch lewicy i ruch proletariacki, robotniczy. O takim częściowo możemy dziś w mówić w przypadku Bośni. Na Ukrainie mamy do czynienia z działaniem świadomości fałszywej i jednocześnie zideologizowanej doktrynami prawicowymi i nacjonalistycznymi. Fakt wystąpień masowych, przed którym wielu klęka jak przed objawieniem, sam z siebie nie stanowi żadnej wartości. Cieszy w związku z tym postawa niektórych, bardzo przytomnych i czujnych anarchistów, których nie zmyliła - idealizowana i 'uosabiająca' walkę o wolność - walka z policją, lecz którzy dostrzegli prawdziwą polityczną twarz zamieszek i walk na Ukrainie.

Osobną kwestią, którą dotykamy w tym momencie jest również kwestia demokracji.

Nie należę do obrońców ani kapitalizmu, ani jego kapitalistycznej i obrzydliwej pseudodemokracji, która stanowi fasadę dla dyktatury kapitału. W prawicowym i establishmentowym dyskursie "walki o wolność na Ukrainie" dominuje jednak hasło walki o demokrację. O jaką demokrację może jednak chodzić, skoro jedyna dostępna w ramach stosunków kapitalistycznych forma demokracji, czyli demokracja parlamentarna, była już obecna na Ukrainie?

Agenci europejskiego kapitału żądnego wschodnich podbojów (tak samo jak afrykańskich i innych, gdyż kryzysową sytuację w Europie, przy trzymaniu się założeń doktryny neoliberalnej, można ratować jedynie krwią, wojnami i imperializmem) płynnie przeszli od poparcia dla demokracji wyborczej do poparcia demokracji jako natychmiastowego zamachu stanu.

Nie ma oczywiście żadnych wątpliwości, że w przypadku gdyby podobne standardy zastosować w Niemczech, we Francji, czy w Polsce... to potencjalni demonstranci (nieważne z jakiej opcji politycznej) spotkaliby się nie tylko z odpowiedzią wszystkich czołgów i armat, ale takiemu oblężonemu rządowi udzieliłyby pomocy także i inne potęgi Europy, które niczym stara monarchia z czasów Świętego Przymierza pilnują dziś by władza na kontynencie należała wyłącznie do zwolenników ideologii i prawd eurokapitału (na smyczy Waszyngtonu).

Demokracja jest więc dla kapitału regulatywna.

Wolność to wolność dla kapitału.

Brak wolności dla kapitału to brak wszelkiej wolności. Itd...

Doktryna Szoku, Doktryna Zamachu Stanu to doktryna stosowana przez Stany Zjednoczone od wielu dekad. Nikomu nie trzeba przypominać o wydarzeniach w Chile, w państwach afrykańskich, czy - niedawno - w Libii. Różnica między tymi państwami a zachodnimi mocarstwami (m.in w kulturze, dystansie kulturowym) jest jednak najczęściej tego rzędu, że masowy sprzeciw zachodnich społeczeństw dla tego typu działań jest nieomalże z miejsca wykluczony (fakt użyteczności wypraw kolonialnych dla zachodnich społeczeństw jest też aktywnie wypierany w podświadomość). Najczęściej tylko sami socjaliści i internacjonaliści występują w obronie krzywdzonych i kolonizowanych krajów. Zachodnie społeczeństwa wysyłają natomiast smsy z pomocą charytatywną, z której nieukradzione 5% trafi do jakiegoś katolickiego klasztoru zakonnego, który z tą pomocą dotrze może do 1% pokrzywdzonych i udręczonych z winy światowego kapitalizmu.

Wydarzenia na Ukrainie - u prawdziwej lewicy - budzić powinny przede wszystkim sceptycyzm i nieufność. Tragedia Ukrainy polega na tym, że w odróżnieniu od wielu innych kolonizowanych podobnie państw, brak tam dostatecznie istotnych sił lewicowych, czy socjalistycznych, które na Ukrainie są dziś w politycznej mniejszości, robiąc co tylko się da w ramach swych skromnych możliwości. To nie oznacza jednak, że zewnętrzna kolonizacja jest czymś lepszym od narodowej i demokratycznie obranej władzy. Nie fetyszyzując demokracji, ani nawet masowego poparcia dla czegokolwiek i kogokolwiek, dodajmy też, że o ocenie politycznej szans ukraińskich przesądzać nie może też idealistyczne podejście do wartości samego, idealizowanego wciąż, Zachodu.

Osoby marzące o europejskości, niemieckim bogactwie, a najlepiej - o szwajcarskim banku na własność, często stroją się w piórka bojowników o wolność. Po cichutku, przed snem lub w snach, licząc, że ich starania dostrzeże, lub sfinansuje jakaś zachodnia fundacja, odsuwając od siebie też myśl, że 90% ludności świata zachodni standard życia zna tylko z opowieści i tym do śmierci musi się zadowolić.

Szerszą, jaśniejszą i wiarygodną, perspektywę tego, co dzieje się dziś na Ukrainie i na świecie daje dopiero rzetelna analiza marksistowska. Klasowa i materialistyczna w swej treści.

I to właśnie ona mówi dziś nam, że na Ukrainie ma miejsce przede wszystkim walka pomiędzy dwoma modelami kapitalizmu, z przeważającą potęgą bezlitosnego, europejskiego i zachodniego kapitału, który z podmiotowością ukraińską zrobi to, co zrobił po 1989 z podmiotowością pracowników najemnych w Polsce. O ile jednak kryzysogenna sytuacja w Polsce została spacyfikowana ideologicznie przy pomocy politycznego liberalizmu i katolickiej prawicy, o tyle sytuacja na Ukrainie (biorąc pod uwagę wiele możliwych scenariuszy) może zostać spacyfikowana z wykorzystaniem nacjonalizmu i - manifestującego się dziś na masową skalę na Ukrainie - faszyzmu. Faszyzmu żywego i aktywnego społecznie, kluczowego dla wszystkich protestów nawet od strony organizacyjnej!

Krytyka rządów Orbana przy jednocześnie udzielanym wsparciu dla budowy kolejnego bastionu nacjonalizmu w Europie to hipokryzja. Lewicowość, która ręka w rękę z liderami europejskiej agentury kapitalistycznej zaprowadza nowy ład, to lewicowość zdrajców i agentów kapitalizmu pokroju Blaira. Ukraińska walka o wolność się nie zaczyna, ona już została przegrana - w momencie wyboru jej politycznych liderów.

poprzedninastępny komentarze