2014-11-23 00:57:51
Tak wysoki wynik wyborczy PSL to tragiczna wiadomość dla Polski. W sytuacji, kiedy w Polsce większość osób nie głosuje, do urn idą ci, którzy realizują swoje interesy. Dzieląc wszystko w pamięci wyjdzie nam, że te ponad 50 procent poparcia dla koalicji PO-PSL to głosy około 25 procent społeczeństwa, czyli prawie dokładnie takiej części, która korzysta z obecnego systemu[1]... Oczywiście do tego dodać należy jeszcze głosy kompletnie zmanipulowanych i zindoktrynowanych propagandą sukcesu, pełnych niewolników panującego dyskursu.
Pozycja PSL jest w Polsce wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze - PSL jest jedyną partią polskiego sejmu reprezentującą interesy tak konkretnej klasy - rolników. Po drugie od lat to właśnie PSL umożliwia rządy frakcjom burżuazyjnym i kapitalistycznym, będąc przysłowiowym "języczkiem uwagi" i za swoje poparcie otrzymując konkretne korzyści - zarówno dla swoich działaczy (urzędy, stanowiska), jak i dla swoich wyborców, czyli elektoratu (pasożytniczy charakter KRUS, brak podatku dochodowego, dopłaty). Po trzecie jest to także partia, która zachowuje niezwykłą ciągłość historyczną i programową.
Zatrudnieni w rolnictwie, a konkretnie chłopi przez szerokie tradycje nauk społecznych i dużą część tradycji marksistowskiej najczęściej uznawani byli za klasę ahistoryczną i wsteczną od momentu powstania i narodzin gospodarki kapitalistycznej. Jest w tym podejściu dużo racji. Tych "ahistorycznych" przedstawicieli rolnictwa mamy dziś w Polsce bardzo dużo, zgodnie z europejskim spisem rolnym z 2010 roku, nasz kraj dysponuje największą całkowitą siłą roboczą gospodarstw spośród wszystkich państw Unii Europejskiej.
Jasnym jest też, że ostatnie lata, a w zasadzie cała historia od początku restauracji kapitalizmu po 1989 roku, politycznie nie sprzyjają klasie pracowników najemnych, którzy z socjalistycznej ofensywy przeszli do kapitalistycznej walki o byt, codziennie zmagając się z problemem bezrobocia, niskich płac, tymczasowości umów, okrajania świadczeń socjalnych, czy presją emigracyjną wymuszającą wyjazd za chlebem.
Skoro zdecydowana większość Polaków obiektywnie, w wymiarze gospodarczym, traci przez kapitalizm to powstaje proste, polityczne pytanie: która klasa społeczna poza burżuazją ma stać w obronie porządku kapitalistycznego? A to poparcie jest niezbędne, skoro w mocy pozostawać ma "demokratyczny" model wyborów powszechnych, bez monarchii i bezpośredniej, kapitalistycznej władzy przy pomocy bata.
Odpowiedź jest oczywista.
Jest prawie tak samo, jak za czasów Marksa i jego „18 brumaire’a…”, kiedy to sprawujący we Francji władzę Ludwik Bonaparte, jako kolejny z rodu, wybrany został głosami konserwatywnych chłopów, dzięki czemu pozostałe klasy, w tym proletariat, trzymane były w żelaznym uścisku - tak samo dziś, doszło w Polsce do trwałego sojuszu klasy kapitalistycznej i znacznej części (niezwykle licznej w Polsce jak na standardy państw kapitalistycznych) klasy chłopskiej przeciwko interesom klasy pracowników najemnych.
Najnowszy sukces PSL-u (abstrahując od tego jak oceniamy sam, bardzo kontrowersyjny, proces wyborczy) pozwoli też tej partii jeszcze bardziej rozszerzyć zakres swojego oddziaływania, zakres kontrolowanych przez siebie urzędów i stanowisk oraz pogłębić wpływy. A to oznacza jednoczesną trwałość panowania rządów neoliberalnych i kapitalistycznych, ponieważ kosztem pewnych przywilejów dla rolników cała reszta władzy pozostaje w rękach Platformy Obywatelskiej, działającej na bezpośrednią korzyść warstw właścicielskich.
Często występujące głosy, które podnoszą kwestię niskiej efektywności polskiego rolnictwa, czy problem biednych gospodarstw nie biorą pod uwagę właśnie tego, że to ta właśnie niska efektywność oraz problemy gospodarcze najbiedniejszych gospodarstw powodują, że wzrasta tylko uzależnienie znacznej części rolników względem partii PSL i jej programu, realizowanego przecież przy PO. Nic też dziwnego, że działacze PSL nie są przy tym kompletnie zainteresowani np. próbą rozwiązania problemów obszarów wiejskich dotkniętych zapaścią po upadku socjalistycznych PGR-ów... to nie ich target.
Specyfika polskiego rynku politycznego jest też o tyle kuriozalna, że brak na nim partii o charakterze proletariackim i prorobotniczym. To różni nas od wielu państw starej UE, gdzie nawet partie o ogólnie prokapitalistycznym charakterze zachowują znaczne części programu na potrzeby proletariuszy. W Polsce taką partią mógłby być Sojusz Lewicy Demokratycznej, gdyby nie zszedł z tej ścieżki i nie obrał kursu na neoliberalizm, myśląc tą samą neoliberalną nowomową co inne partie. PiS to z kolei partia będąca kalką PO, z innym rozłożeniem akcentów na poziomie ideologii, czyli nadbudowy. Dla każdego marksisty nie ma w tym zresztą nic dziwnego, że w kapitalizmie, w realiach demokracji na zasadach kapitalistycznych i przy triumfującej ideologii kapitalistycznej, brak rzetelnie propracowniczej politycznej siły, która mogłaby być reprezentację interesów pracownika najemnego z prawdziwego zdarzenia.
Zadziwia tylko sama sprawność z jaką marginalizuje się w Polsce pracowników najemnych, sprowadzając ich do roli klasy bezdomnej i bez politycznej reprezentacji.
[1]Wbrew rojeniom części środowisk naukowych w Polsce, reakcyjną i antyrobotniczą klasą jest też w Polsce widmowy byt określany jako "klasa średnia". Oczywiście nie jest to klasa, a raczej warstwa i kategoria ludzi uprzywilejowanych, znajdujących się tuż poniżej najbogatszych, czyli elit. Ta "klasa" średnia, z której znaczna część to pracownicy administracji, czy ludzie o bezpiecznej sytuacji życiowej, swoją przyszłość widzi właśnie przy obecnym systemie - w przeciwieństwie do pauperyzowanych i proletaryzowanych społecznych dołów, stanowiących też i w Polsce społeczną większość.
Jest to zresztą oczywiste biorąc pod uwagę fakt, że sama burżuazja nie posiada społecznych struktur zdolnych np. do utrzymania i kontrolowania mechanizmów funkcjonowania państwa. I chodzi tu zarówno o mechanizmy czysto techniczne, jak i ideologiczne, dla istnienia których niezbędne jest m.in poparcie warstw inteligencji. Polski kapitalizm jest też i na tyle lichy, że i sama "klasa średnia" (będąca na Zachodzie częścią eposu i mitem założycielskim dla demokracji kapitalistycznej) jest bardzo nieliczna i ciągle pchana w dół, popadając w przymus zaciskania pasa, czy wpadając np. w spiralę zadłużenia.