2015-09-29 01:11:25
Rachunki i opinie wygłaszane przez Jana Tomasza Grossa, który stwierdził niedawno, że Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców, oraz że to stosunek Polaków do Holokaustu decyduje o ich stosunku do uchodźców są nie tylko kłamliwe; w sposób istotny udowadniają też nędzę polityczną z którą mierzyć muszą się wszyscy przedstawiciele obozu liberalnej prawicy, od dawna maskującej prawdziwe przyczyny faszyzacji polskiego społeczeństwa.
„Polacy, którzy zasłużenie są dumni z oporu ich społeczeństwa wobec nazistów, faktycznie zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców” – stwierdził Jan Tomasz Gross, dodając też wkrótce potem na łamach niemieckiego dziennika Die Welt, że „Polska nie chce uchodźców, bo nie rozliczyła się ze zbrodni na Żydach”.
Te lansowane na skandalizujące wypowiedzi szybko zrobiły karierę w polskich mediach społecznościowych i w internecie. Stanowisko Grossa jest jednak podwójnie: fałszywe oraz politycznie szkodliwe. Dlaczego fałszywe? Dlatego, ponieważ Gross w swojej chałupniczej kalkulacji za „zabitych przez Polaków Niemców w czasie wojny” uznał jedynie niemieckie ofiary kampanii wrześniowej oraz Niemców zabitych w czasie Powstania Warszawskiego. Lekką ręką Gross unieważnił natomiast wysiłki wszystkich polskich żołnierzy walczących na frontach całej Europy, w tym Ludowego Wojska Polskiego walczącego u boku Armii Czerwonej. Kwestia czystego populizmu i skandalicznie niskiego poziomu warsztatu teoretycznego Jana Tomasza Grossa to jednak tylko pierwsza strona tego medalu.
Również na kpinę zakrawa też stanowisko Grossa w sprawie niechęci i wrogości, z jaką duża część Polaków reaguje na perspektywę przyjmowania przez nasz kraj uchodźców. Czy rzeczywiście rzekomo głównie nieprzychylny stosunek do Żydów sprzed ponad 70 lat może mieć wpływ na obecny stosunek Polaków do imigrantów? Dziedziczenie antysemityzmu przez trzy pokolenia jako główne wyjaśnienie praktyk społecznych w kraju, gdzie ludność żydowska jest już prawie nieobecna? Skąd w ogóle wziął się pomysł, że antysemityzm może być głównym motorem napędowym polskich najnowszych dziejów?
Nie będę tu wchodził w dywagacje na temat „Przedsiębiorstwa Holokaust” i zamiast tego skupię się na tym, co najbardziej bezpośrednio nas dotyczy – kwestii bieżącej polityki i postępującej obecnie fali faszyzacji i rasizmu.
W podobnie głupi sposób kwestię polskiej niechęci do uchodźców na spotkaniu zorganizowanym niedawno przez Krytykę Polityczną wyjaśniał też Aleksander Smolar, który uznał, że większość win za obecną sytuację ponosi (oczywiście, któż by inny!?) komunizm! Antysemityzm i komunizm jako główni winowajcy polskiej brunatnej fali! Nie sankcjonowany przez państwo antykomunizm, nie nachalna promocja Żołnierzy Wyklętych i ich kultu przez cały establishment, nie narzucana strukturalnie i systemowo rusofobia wraz z kompletną dominacją prawicowej wizji polityki historycznej na każdym polu, nie kult II RP i jej najgorszych cech oraz liderów pokroju Dmowskiego, nie nawrót prawicowego klerykalizmu o twarzy JP2 i dominacja neoliberalnej reakcji o twarzy Reagana.
Wyraźnie widać obecnie, że środowiska liberalnej prawicy naprawdę nie mają pojęcia co i dlaczego w Polsce się dzieje. Nie wiedzą skąd na ulicach biorą się 'ci panowie z faszystowskimi symbolami i rasistowskimi przyśpiewkami'. Tak samo wygwizdywana przez publikę na święcie „Niezłomnych” Ewa Kopacz nie rozumie też dlaczego nie jest przez prawicę tolerowana i oklaskiwana niczym żeńska wersja Kaczyńskiego.
Przytulenie przez neoliberalną prawicę całej skrajnie prawicowej tradycji historycznej dokonało się z czystego wyrachowania. Tradycje skrajnej prawicy były potrzebne, aby cementować panowanie ‘najjaśniejszej’ III RP i skutecznie demonizować Polskę Ludową, a także całą tradycję lewicową i socjalistyczną, która była dla liberałów i ich prywatyzacji głównym zagrożeniem. Potrzebna liberałom była też rusofobia – w końcu nowa Polska miała już na stałe stać po stronie Stanów Zjednoczonych i stać się „Izraelem Europy”, wyspą skierowaną przeciwko Rosji i najdalej na wschód wysuniętą placówką NATO. Dlatego też panującym i szczodrze opłacanym mitem założycielskim III RP stał się mit podziemia antykomunistycznego i antyrosyjskiego. Antykomunizm i rusofobia aż po grób to świetne motywy ideologiczne dla roli, jaką polityka NATO przewidziała dla Polski. Nie ma żadnej lepszej opowieści o Polsce, która jako sukces pozwoliłaby sprzedać militaryzację kraju, czy zapraszanie do Polski obcych wojsk i rakiet.
Prawicowa ciemnota, faszyzująca interpretacja historii i prawicowy katolicyzm w najgorszym wydaniu były więc liberałom potrzebne do sprawowania władzy. Problem pojawił się w momencie, w którym okazało się, że te same mity i idee wyznają polscy prawicowi konserwatyści spod znaku PiS. Co więcej – to oni są bardziej wiarygodni w oczach kiboli, miłośników Wyklętych i to oni posuną się do wszystkiego, aby tylko zdobyć władzę. O ile więc „cywilizowana”, platformerska, liberalna odmiana prawicowej ideologii trzymała się jednak blisko polityki UE – tak PiSowska wersja tej samej polityki nie waha się szczuć na uchodźców, czy mniejszości. Mało tego – to właśnie dzięki temu w oczach wyhodowanego w kulcie prawicowej ciemnoty (za pieniądze m.in. PO) to PiS będzie naprawdę wiarygodną prawicą! Nienawiść w stosunku do uchodźców i imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu jest bowiem naturalnym rozwinięciem nienawiści do komunistów, socjalistów i „ruskich”. A wizja Polski jednorodnej etnicznie jest rozwinięciem koncepcji rodem z II RP i polityki importowanej od "Wyklętych". Prawicowy nacjonalizm od siebie dodaje tu natomiast jeszcze jako gratis: „wrogów ojczyzny”, „układ”, zamachowców ze Smoleńska, czy liberałów i krwiożerczych genderów.
Wynosząc na ołtarze Dmowskiego i II RP, gloryfikując walkę z czerwonymi za każdą cenę, instalując IPN, tworząc do tego atmosferę oblężonej twierdzy i grozy wojennej (jak Tusk, kiedy straszył wizją tego, że dzieci w Polsce przez Putina nie pójdą do szkoły) oraz zgadzając się na sponsorowanie i promowanie wszystkich symboli, jakimi posługuje się skrajna prawica… liberalizm w Polsce sam podpisał na siebie wyrok. To są właśnie prawdziwe źródła faszyzmu, rasizmu i ksenofobii oraz wystąpień przeciwko uchodźcom. To nie przypadek, to nie odziedziczone sprzed 70 lat i zapisane w genach uprzedzenia do Żydów, nie „komuna”, która przyjmowała Greków i Wietnamczyków i zwalczała to, co dziś stało się w pełni obowiązującym. To hodowane w świetle dnia, za pieniądze rządu i w blasku fleszów prawicowe gęby, rosnące w kulcie skrajnej prawicy i najbardziej reakcyjnych bohaterów, którzy marzyli kiedyś o ostatecznej rozprawie z komuną przy pomocy atomówek i trzeciej wojny.
Kiedy środowiska „liberałów” się obudzą? Nigdy. Już teraz wielkimi krokami nadciąga wielka klęska obozu PO – co potwierdza tylko histeryczna walka przeciw PiS jaką podejmują Wyborcza i inne media (neo)liberalnej prawicy. Do TVNu zaprasza się jednak jako ekspertów Kurskich, Korwinów i Giertychów. Skrajna prawica stała się pełnoprawnym elementem dyskursu, a jej herosi (Kamiński, Gietych) w akcie rozpaczy stali się nawet częścią dyskursu PO. Wyraźnie widoczny jest jednak fundamentalny brak argumentów przeciwko Kaczyńskiemu i jego linii. Jak neoliberalna prawica ma krytykować kult Wyklętych skoro samemu go stworzyła? Jak ma mówić, że PiS to fanatycy skoro samemu popiera stawianie pod Warszawą natowskich baz rakietowych i wyznaje w gruncie rzeczy identyczną linię polityki zagranicznej? Jak krytykować ksenofobię skoro prawie wszyscy legalni i promowani herosi z polskiej historii staliby dziś właśnie tam, gdzie stoją antyimigranccy demonstranci?
Powstały skrajnie prawicowy grunt polityczny (stworzony przy współudziale PO) w dużej mierze wykluczył powstanie realnych sił lewicy – co było zresztą głównym celem wszystkich tych praktyk. Koniec końców pierwotny plan zakładał, że zaorani mieli jednak być tylko lewacy, ale jak widać na nich się nie skończy. A uchodźcy, których nie ma? Po prostu dostają rykoszetem.