2008-03-03 15:08:22
Film "Persepolis" w reżyserii Marjane Satrapi i Vincenta Paronnaud na podstawie komiksu tej pierwszej to arcydzieło gatunku, jakim jest film animowany. Postaci są narysowane bardzo prostą kreską, ich tło stanowią ujęte ekspresjonistycznie wnętrza i budynki, które niejako "reagują" na ich uczucia i stany emocjonalne. Wszystko to zostało okraszone elementami tradycyjnej perskiej ornamentyki, co wprowadza do komiksu i filmu powiew baśniowości. Jednocześnie opowiadane wydarzenia są bardzo realne i momentami niezwykle drastyczne. W pierwszej części tak filmu jak komiksu widzimy świat oczami przekornej i bystrej dziewczynki, która marzy by zostać prorokinią i jednocześnie czyta komiksy o materializmie dialektycznym. Wskutek tego połączenia - które u niej jawi się jako całkowicie naturalne - nocami dyskutuje z wielkimi brodatymi postaciami Boga i Marksa siedzącymi na chmurach. Jednocześnie w Iranie rozgrywa się krwawa historia, którą Marjane poznaje z opowieści dorosłych oraz strzępków podsłuchanych rozmów. Z więzienia szacha wraca jej krewny o stopach zniekształconych przez tortury; wujek Anusz, komunista, opowiada jej o swoim wygnaniu z Iranu i studiach w Moskwie, która przedstawiana jest jako otoczone morzem miasto błyszczących pałaców o szczytach zwieńczonych radzieckimi gwiazdami. Satrapi ma ogromne poczucie humoru, pokazuje też jak śmiech potrafił pomoc ludziom przetrwać w niekiedy straszliwej sytuacji typu bombardowania. Niezwykle pociąga w jej dziele ukazywanie normalnego życia: codziennych kłótni, żartów, powiedzonek. Dzięki temu Iran przestaje być patetyczny, widzimy go jako miejsce, gdzie rozgrywa się zwykła egzystencja. Na przykład, kobiety zmuszane do noszenia chust i poddane szczegółowym regulacjom, między sobą śmieją się i szydzą - to nie męczennice, które dzielny zachód powinien uwolnić od opresji, to istoty z krwi i kości.
Jakub Marmurek:
„Persepolis” doskonale łączy obyczajową obserwację codziennego życia z obrazem dramatycznej najnowszej historii Iranu. Marjane wywodzi się z klas uprzywilejowanych, zamożnej, silnie zokcydentalizowanej inteligencji, niechętnej w równym stopniu reżimowi szacha, co rządom ajatollahów. Film jest pełnym ciepła i humoru portretem tej grupy społecznej, jej wewnętrznej emigracji w Iranie. W tle dziejów rodziny Marjane widzimy historię przez wielkie H, „kemalistowskie” rządy Rezy Shaha zainstalowane przez Brytyjczyków i obalone przez nich w czasie II wojny światowej, dyktaturę jego następcy, wreszcie rewolucję islamską. Najpozytywniejszymi bohaterami tej historii są komuniści, należy do niej w mniejszym lub większym stopniu cała rodzina Marjane. Komuniści są przedstawiani jako najbardziej szlachetna, modernizacyjna, oświecona siła polityczna w Iranie. Jeśli czegoś w tym historycznym rysie mi brakowało, to choćby wzmianki o rządzie Mossadegha, demokratycznego świeckiego przywódcy, który „popełnił błąd” nacjonalizując irańską ropę. To spowodowało interwencję anglo-amerykańską obalającą jego rząd i instalującą w jego miejsce autorytarny, prozachodni reżim. Tym samym zniszczono ruch polityczny, który był największą nadzieją na świecką demokrację w świecie islamu. Satrapi doskonale pokazuje jak ta wielka polityka przekłada się na codzienne życie bohaterki i jej rodziny, jak historia dotyka jednostki. Autorka unika zręcznie pułapki nadmiernego patosu, martyrologii, choć tragicznych wydarzeń w filmie nie brakuje. Anusz, wujek Marjane przesiedział w więzieniu szacha dobrych kilka lat, gdy szach został obalony odzyskał na chwilę wolność, ale gdy tylko władzę zdobyli radykalni islamiści został tam na powrót uwięziony, a w końcu stracony z powodów politycznych. Scena gdy Marjane odwiedza go tuż przed śmiercią jest bardzo wzruszająca; Anusz daje jej łabędzia zrobionego przez siebie z więziennego chleba, jest on dla dziewczynki jedyną pamiątką po wujku, którego straciła zaraz po tym jak go poznała i pokochała. W historii Anusza pojawia się zresztą bardzo ciekawy wątek tego jak świecka lewica zaufała radykalnym islamistom, traktując ich jako zjawisko przejściowe. Z tego powodu unikano w jej szeregach walki z religią, z którą utożsamia się niewykształcony lud. I w końcu ci sami radykalni islamiści zaprowadzili w Iranie jeszcze bardziej opresyjny reżim, a swoich lewicowych towarzyszy walki przeciw szachowi powsadzali do więzień.
KSz:
Sartapi jest wnikliwą obserwatorką codziennego życia, historii, społecznych hierarchii. Jej bohaterka to jednak nie „Iranka w ogóle”, zwykła kobieta. Zarówno ona jak jej rodzina należą do warstwy uprzywilejowanej: w opowieści o dziadku pada stwierdzenie, że w historii kraju do niedawna tylko ludzi o książęcych tytułach stać było na sumienie. Marjane widzi owe różnice od dziecka; nie umiejącej czytać służącej pisze listy do chłopca z naprzeciwka, który rezygnuje z planów małżeństwa dowiedziawszy się o społecznej pozycji narzeczonej. Owa struktura społeczna nie jest ukrywana, narratorka demaskuje na przykład niekonsekwencje lewicowych rodziców jeżdżących bardzo drogim samochodem. Jednocześnie wie, że owemu uprzywilejowaniu rodzina zawdzięcza bardzo wiele swoich autentycznych zalet. Matka i obdarzona rubasznym poczuciem humoru babka bohaterki to prawdziwe emancypantki; matka czyta Simone de Beauvoir, babka wzięła rozwód gdy nikomu się o czymś takim nawet nie śniło. Wiemy, że takie postawy nie byłyby akceptowane w niższych warstwach. Sprzątaczka, matka czternastoletniego chłopca pokazuje im z przerażeniem pozłacany plastikowy klucz, jaki jej syn otrzymał od wojskowych. Ma to być klucz do raju, gdzie wyląduje, jeśli zostanie męczennikiem. Dopiero perspektywa utraty dziecka wzbudza w prostej kobiecie wątpliwości; na widok ojca Marjane jednak karnie zakłada chustkę, nie wypada, by kobieta siedziała przy mężczyźnie odsłonięta.
JM:
Satrapi pokazuje problemy jednej grupy społecznej - irańskiej inteligencji, która jest zafascynowana zachodem, a przy tym na owym zachodzie nie potrafi żyć. Rodzice Marjane w obawie o bezpieczeństwo córki (która wygłasza politycznie niebezpieczne sądy w szkole) wysyłają ją do francuskiego liceum w Wiedniu. Tam Marjane też „nie jest u siebie”; Austria lat ’80 została przedstawiona jako miejsce bardzo dalekie od liberalnego raju. Marjane spotyka się z rasizmem, najpierw mieszka u sióstr zakonnych, która traktują ją (i inne pensjonariuszki) dość podle i niczym się w jej oczach nie różnią od irańskich strażniczek moralności, potem u emerytowanej wykładowczyni uniwersytetu, która jest małostkowa i absurdalnie skąpa, okazuje więcej ludzkich uczuć swojemu psu niż młodej Irance. Marjane odnajduje się tylko w środowisku młodzieży alternatywnej. Jej związek z Austriakiem kończy się klęską, przez co Marjane popada w depresję, kończy na ulicy i załamana wraca do Iranu. Bardzo podobało mi się, że nie ma tu łatwej opozycji zły Iran - dobry zachód. Mieszczańskie społeczeństwo Austrii także ma w filmie swoje brudy, hierarchie, przesądy i mechanizmy wykluczania. Bohaterka wraca do Iranu, próbuje tam studiować malarstwo (co jest o tyle trudne, że reprodukcja „Narodzin Wenus” Boticcellego, na której studenci uczą się historii sztuki, jest cała pomazana na czarno, by ukryć nagość postaci), ale po nieudanym, zakończonym rozwodem małżeństwie z ledwie poznanym kolegą, jeszcze raz jeszcze emigruje, tym razem do Francji. Marjane nie może żyć w Iranie ajatollahów, ale zachód także nie jest jej domem.
KSz:
Mnie też bardzo przypadła do gustu dekonstrukcja łatwej opozycji na wolny zachód i zniewolony Iran. Przy czym Satrapi robi to z wielkim wdziękiem, jedynie opowiada, nie potępia, nie moralizuje. Zupełnie nie złapali tego polscy recenzenci, którzy doszukiwali się opozycji miedzy "kolorowym" zachodem a szaro-burym Iranem. W rzeczywistości - jak powiedziałeś - Austria i potem Francja wcale nie są dla Marjane wielobarwnym rajem. Ten drugi kraj jest rzeczywiście ukazany w filmie na kolorowo, ale raczej ze względu na czas teraźniejszy snucia czarno-białych wspomnień niż na cokolwiek innego. Mina bohaterki gdy ląduje w Paryżu jest smutna, to dla niej wygnanie i wyrok: już nigdy nie zobaczy swojej wspaniałej, pachnącej jaśminem babci. Oto cena ucieczki. Według narratorki - stanowczo zbyt wygórowana. Polscy krytycy szli w niefortunnej metaforze jeszcze dalej, mianowicie porównywali Iran z PRL-em. Chciałoby się ich cofnąć do szkoły podstawowej. Jakie podobieństwa istnieją pomiędzy skokiem edukacyjnym a pogrążeniem społeczeństwa w religijnym zabobonie? Jak można skrajnie antyfeministyczną politykę fundamentalistów islamskich porównać z reformami w kraju, gdzie dokonał się wielki awans społeczny kobiet a aborcja została dozwolona przed Szwecją czy Francją?
JM:
Właśnie obraz radykalnego pogorszenia sytuacji kobiet w Iranie czyni te porównania z PRL-em absurdem. Satrapi z wielkim humorem pokazuje obsesję na punkcie seksualności i kobiecego ciała, która zapanowała w porewolucyjnym Iranie i jak służyło to dyscyplinowaniu kobiet. Bohaterki, gdziekolwiek idą ciągle słyszą „popraw chustę siostro”, gdyż zgodnie z przepisami chusty mają zasłaniać w całości włosy, odsłonięte bowiem „kuszą” mężczyzn. Na uczelni gdzie studiuje odbywa się nawet specjalnie zebranie poświęcone temu problemowi, gdzie śmiertelnie poważni strażnicy rewolucji debatują o tym, jaki powinien być rozmiar chust noszonych przez młode kobiety. Gdy Marjane zwraca uwagę, że jej koledzy noszą obcisłe spodnie, które też mogą kusić ją i jej koleżanki, na sali panuje konsternacja, kobieta nie może według rządzących Iranem mieć własnych, erotycznych pragnień. W komiksie jest dodatkowo wątek dyrektora szkoły, który nie wyrzuca dziewczyny za tę niesubordynację, gdyż uważa, że jej szczerość i zapał, odwaga, pozwalająca jej wypowiedzieć swój pogląd, mogą kiedyś posłużyć religijności. Niemniej jednak kobiety na każdym kroku są upominane i dyscyplinowane. Gdy Marjane biegnie na zajęcia, uzbrojeni strażnicy zwracają jej z całą powagą uwagę, że biegnie zbyt szybko, przez co jej pośladki „poruszają się wyzywająco”. Rzekoma troska o „cnotę” i godność jest narzędziem ideologicznego przywoływania kobiecych ciał na podległe pozycje. Marjane czy jej babcia i matka próbują się przed tym bronić, wykpiwają nowy porządek, ale działają w rzeczywistości, w której zrzucenie chusty, nie mówiąc już o seksualnej emancypacji łączy się z groźbą sankcji prawnych, utraty szacunku, narażenia się na przemoc seksualną etc. Choć Marjane, która żyła kilka lat na zachodzie, gdzie zdobywała swoje pierwsze doświadczenia seksualne i jej babcia - mająca do seksu zaskakująco bezpretensjonalne i swobodne podejście - nie internalizują tej ideologii, odrzucają ją wewnętrznie, nie mogą od niej uciec w rzeczywistości społecznej.
KSz:
Warto porównać tę rzeczywistość z inicjacją seksualną bohaterki, która ma miejsce w Austrii. Tu nikt nie zabrania jej niespełna dwudziestoletniej koleżance mieć na koncie kilkunastu „zaliczonych” mężczyzn; tu poznaje grupę młodych gejów, z którymi dzieli mieszkanie. Jednocześnie jej dojrzewanie nie jest ukazane jako poznawanie świata upajającej swobody. Chłopiec, który się nią interesuje, ma siostrę wykrzykująca przy koleżankach, że niemożliwie, by jej brat mógł chcieć flirtować z dziwacznym "irańskim kaszalotem". Pierwsza wielka miłość okazuje się zainteresowana mężczyznami, druga - innymi kobietami. Bohaterka bierze narkotyki, przeżywa depresję i by wrócić do jako takiej równowagi leci do... Iranu. Warto zwrócić uwagę na bezpretensjonalne i szalenie dowcipne traktowanie przez nią sfery seksualnej. Od momentu zyskania fizycznej dojrzałości - która w ówczesnym ujęciu bohaterki uznana została za totalne brzydnięcie - Marjane odczuwa duże potrzeby seksualne. Nie oczekuje jednak od mężczyzn, że ją zbawią czy pokierują w stronę absolutnego szczęścia. Wychodzi za mąż w Iranie żeby móc swobodnie dotknąć partnera na ulicy i by nie być narażona na kary za uprawianie z nim seksu. Bohaterka dziedziczy to nastawienie po matce i babci, które zapewniły jej otwarte wychowanie bez sfery wstydliwych przemilczeń.
JM:
„Persepolis” jest też opowieścią o dojrzewaniu, o uczeniu się akceptowania własnej tożsamości. W Austrii Marjane w pewnym momencie zaczyna się wstydzić, że jest Iranką, podaje się nawet za Francuzkę, lecz gdy taksówka z lotniska w Paryżu wiezie ją do miasta, mówi już bez wahania, skąd pochodzi. Dobrze, że ten film wszedł na polskie ekrany, po pierwsze dlatego, że to znakomite kino, po drugie, ponieważ pokazuje fascynującą historię mało znanego kawałka świata, umieszcza go na naszej mentalnej mapie. Jest przy tym ciekawą przeciwwagą dla irańskiego kina, które na początku obecnej i pod koniec poprzedniej dekady było bardzo popularne w kręgach kinofilów. Tamto kino prezentowało Iran wiejski, a przynajmniej ludowy, silnie muzułmański, pogodzony z islamem. Skupiało się na kontemplacji przyrody, budowaniu poetyckich nastrojów - z oczywistych przyczyn nie podejmowało otwartej krytyki rzeczywistości społecznej współczesności kraju. Film Satrapi pokazuje zupełnie inny Iran, o którego istnieniu zapominamy bombardowani obrazami ajatollahów w telewizji.