Top Model: zostań frajerką
2010-11-25 01:00:26
Dziś na naszym blogu gościnnie publikujemy dyskusję między Agnieszką Mrozik (literaturoznawczynią, publicystką, koordynatorką feminariów przy IBL PAN)i Maciejem Dudą (teoretykiem, autorem, krawcem i trenerem gender mainstreamingu związnym z Pracownią Krytyki Feministycznej UAM w Poznaniu).

Agnieszka Mrozik: Przyznam, że stosunkowo późno zaczęłam oglądać reality show TVN-u Top Model. Zostań modelką, chociaż śledziłam całą kampanię promocyjną, która zaczęła się długo przed tym, zanim program wystartował. Jak zwykle w takich przypadkach, opakowanie musiało być na tyle atrakcyjne (czytaj: krzykliwe), by zdobyć zainteresowanie widza coraz wyraźniej spragnionego nowości, głodnego wrażeń ekstremalnych. A co przyciąga dziś bardziej niż (młode, kobiece) ciało, etos sukcesu i kultura frajerowania?

Maciej Duda: Jak to co? Jeszcze młodsze ciało! Ale po kolei. Lata temu w polskiej telewizji mogliśmy oglądać Balladę o lekkim zabarwieniu erotycznym. Odcinkowy dokument o dziewczynach, które chciały zostać modelkami. Zamiast na wybieg trafiały jednak do dyskotek, gdzie tańczyły w klatkach, wiły się na rurach lub toczyły bitwy w kisielu. Wszystko pod nadzorem Czarka Mończyka, starzejącego się pana ze sztucznym warkoczykiem. Charaktery bohaterów ustawiono wówczas na zasadzie zwykłej antytezy, przejaskrawionego kontrastu, toteż sympatia widzów kierowała się ku młodym, ładnym i naiwnym dziewczynom, które po prostu chciały się wyrwać z małej mieściny, zmienić otoczenie lub pomóc rodzinie. Z kolei niechęć i antypatię wzbudzać miał (i oczywiście wzbudzał) obleśny agent krętacz.
Później, także za pośrednictwem telewizji publicznej, mogliśmy przyglądać się codzienności polskich modelek, które jako nastolatki zaczynały pracować za granicą dla renomowanych projektantów i domów mody. Wówczas to mogliśmy kibicować nastoletniej Karolinie Malinowskiej, która bez makijażu, jadąc tramwajem na ważne spotkanie, opowiadała o swoich problemach z maturą, o sytuacji rodzinnej i o wybiegach w Mediolanie. Ta niepozorna, jeszcze pryszczata, dziewczyna także budziła sympatię widzów.
Dziś mierzymy się z Top Model – formatem zachodnim, który reaktywuje swoiście pojęte reality show w telewizji komercyjnej. Niby nic nowego, bo przecież, po pierwsze, jesteśmy przyzwyczajeni do zachodnich – brytyjskich czy amerykańskich – prototypów wspomnianego formatu, a nawet jeśli nie widzieliśmy ich na tzw. kanałach muzycznych (sic!), to oglądając telewizję publiczną czy polskie stacje komercyjne, jesteśmy gotowi do odbioru i odczytania programu, który opiera się na konkursowej strukturze, gdzie wszyscy chętni zostają ocenieni przez jury. Bez względu na to, czy oceniany jest VIP czy nasz sąsiad, a oceniający kompetentny czy tylko popularny. Choć akurat ostatnia para przymiotników została tu wpisana tylko dla retorycznej równowagi tekstu.

AM: Ciekawa jest ta rekonstrukcja historii programów o modelkach w polskiej telewizji, którą przeprowadziłeś. Pokazuje ona nie tylko ewolucję formuły tego typu produkcji, ale przede wszystkim ewolucję wzorców społecznego prestiżu i aspiracji tak bohaterek show, jak i widzów. Emitowana w latach 90. Ballada… utrzymana była w klimacie „półświatka”, gdzie modeling funkcjonował jako przykrywka dla brudnych interesów: wymuszonego seksu, wymuszanych haraczy itd. Modelki – młode dziewczyny z ubogich rodzin – spragnione lepszego życia i przekonane, że jest ono w zasięgu ręki (która z nich nie czytała bajki o Kopciuszku?, która nie oglądała Pretty Woman?), marzyły o karierze, przepustką do której miało być ich ciało – jedyny kapitał, jakim dysponowały. Castingi, sesje zdjęciowe, wybiegi światowych domów mody, a potem – sława i miłość. American dream w czystej postaci. Niestety, kończyło się brutalnie, po polsku, w agencji pana Czarka, która była wszystkim, ale z pewnością nie agencją modelek. Trochę śmieszne, ale częściej straszne początki polskiego kapitalizmu. Przemoc, wyzysk, upokorzenia.
Paradoksalnie jednak, dostrzegam jakąś „prawdziwość” emocji, które generowała Ballada… Emocji nie tylko bohaterek/ów show, ale przede wszystkim widzów. Mówisz o ich niechęci względem pana Czarka i sympatii dla „modelek”. Porównując to z reakcjami widzów na program Top Model, wyczuwam nie tyle rosnącą „znieczulicę” na krzywdę (obraźliwe słowa, przykre komentarze jury pod adresem modelek), ile umacniające się przeświadczenie, że aby osiągnąć sukces, trzeba zgodzić się na wszystko: upokorzenia, ból. A zarazem nauczyć się krzywdzić innych. Walka, rywalizacja, konkurencja – oto hasła, które mamy sobie przyswajać od dziecka. „Wygrywa najsilniejszy/a”, „chcieć to móc”, „trzeba być najlepszym/ą” – to mantra, którą dziś słychać już w przedszkolu. Etos przedsiębiorczości, kreatywności i kult sukcesu w amerykańskim stylu – wielu Polaków i wiele Polek, zaciskając zęby i łykając łzy, zrobi wszystko, by odnieść sukces. A ten w show-biznesie wydaje się najbardziej pociągający, sexy, glamour.

MD: W porównaniu z dokumentalną formą swoich „poprzedników” Top Model jest i ma być po prostu show. Dlatego jest reżyserowany. Nie odkrywam tu Ameryki i nie chcę też mówić, że kolejne „typy” i wygrana są już ustawione. Idzie mi raczej o to, że przyszłe Top Models, dopiero co wyrwane z rodzinnych domów i często małych mieścin, muszą mierzyć się z ekstremum. Nie tylko tym polegającym na zmianie miejsca i otoczenia, ale też tym ustawiającym je często pod ścianą, w sytuacjach, nie tylko mało prawdopodobnych, ale co najważniejsze – niedających im wyboru. Pewnie, taki jest format show i na to wszystkie uczestniczki się zgodziły, podpisując odpowiednie dokumenty i stając przed kamerami. Tylko czy to jest rzeczywisty obraz ich zawodowego świata? Chyba, że ów format rozumieć mamy jako rytuał przejścia albo jako falę – na zasadzie: jeśli przetrwasz, jesteś gotowa, jeśli nie, nie byłaś warta naszej uwagi.

AM: Chyba i jedno, i drugie. To swoista inicjacja do świata show-biznesu, czy – szerzej – do kariery w systemie kapitalistycznym. Zwróć uwagę, że Top Model dołącza do długiej już w polskiej telewizji listy programów, które wpisują się w – jak ja to nazywam – kulturę frajerowania, obrażania, upokarzania. Najpierw był Idol, który miał wyłaniać talenty wokalne i sceniczne, a dość szybko przedzierzgnął się w spektakl upokarzania ludzi. Pamiętasz te tłumy na castingach do Idola? Każda z osób biorących w nich udział wierzyła, że jest wyjątkowa, że ma szansę się wybić. Wierzyli, bo im powtarzano, że w kapitalizmie „chcieć to móc”. Stara zasada „siedź w kącie, a cię znajdą” zdezaktualizowała się. Zastąpiła ją nowa – kreatywności, przedsiębiorczości, brania inicjatywy w swoje ręce. No więc bohaterowie i bohaterki Idola wzięli i… przegrali. Kto dziś pamięta nazwiska finalistów, a nawet zwycięzców kolejnych edycji tego programu? Niewielu. Za to nazwiska jurorów, na czele z „krwiożerczym” Kubą Wojewódzkim, wszyscy. Jurorzy jako jedyni skorzystali na tym przedsięwzięciu, zyskując szybko status celebrytów. Im bardziej frajerowali uczestników, tym szybciej rosła ich popularność. Kolejne programy w stylu Najsłabsze ogniwo, Mam talent, a teraz też Top Model powtarzają ten schemat. Uczestnicy wierzą, że osiągną sukces i za wszelką cenę do niego dążą. Widzowie też w to wierzą, ale zanim wielu z nich zaryzykuje i weźmie udział w eliminacjach do podobnego programu, jeszcze chwilę poprzyglądają się tym, którzy już są w środku, by uniknąć ich błędów. Każdy jest przekonany, że ma szansę, że wszystko zależy od niego czy od niej, że jest panem/panią własnego losu. A jeśli przegrają? Cóż, widocznie nie byli dość dobrzy; poprawią się i spróbują ponownie. To całkowita indywidualizacja odpowiedzialności za sukces i porażkę, niedostrzeganie, że zależą one od bardzo wielu czynników, na czele z reprodukowaniem się elit w mediach, show-biznesie itp.

MD: Główny paradoks Top Model jest taki, że zamiast stawiać modelki na piedestale, zrzuca je z niego. W ten sposób nie stają się one idolkami, nawet chwilowymi, medialnymi wydmuszkami, a pomiotami, abiektami społecznymi. Przez moment ciekawe, w rzeczywistości nie są godne naśladowania.

AM: Tak, bo kanały awansu w mediach czy show-biznesie są od dawna zablokowane i aby „zaistnieć”, trzeba „zwrócić na siebie uwagę” – mas (w dyskursie oficjalnym) i elit (nieoficjalnie). To one decydują, kto jest dziś „trendy”, a kto „passe”. To one kreują nowe „gwiazdy”, podsycają ich blask lub strącają w niebyt. Pamiętasz „przypadek” Joli Rutowicz? Kto dziś o niej pamięta?

MD: Muszę zatem powiedzieć o kilku paradoksach Top Model. Po pierwsze, w programie broni się tylko tego, co neutralne. Ekstrema jednak odpadają, zostają na marginesach. Świetnie obrazuje to układ jury. Wydawało się, że jego słabym punktem będzie importowana z Zachodu gwiazdka, którą znamy stąd, że znana jest w Ameryce. Słuchając jej, możemy pośmiać się z jej pretensjonalnie brzmiącego akcentu oraz językowych błędów, którymi najeżona jest dosłownie każda jej wypowiedź. Dla kontrastu, obok niej usadzono znaną telewizyjną intelektualistkę, która specjalizuje się w krytyce kultury popularnej, oraz dwóch panów ze świata mody, bo wiadomo, że co męskie oko to Męskie Oko. Co z tego wyszło? Efekt jest naprawdę zaskakujący. Ta, która miała stać się figurą błazna, okazała się Stańczykiem, a ci którzy zabezpieczać mieli poziom, wyszli na hipokrytów. Trudno ocenić, z czego to wynika, czy tylko z doświadczenia po jednej stronie i braku dystansu po drugiej? Nie wiem. Jednoznacznie można jednak stwierdzić, że członkinie i członkowie jury, będący prawdziwymi bohaterami Top Model, stali się antybohaterami. Zarówno Karolina Korwin-Piotrowska, jak i Marcin Tyszka oraz Dawid Wolański. Skąd taka ocena? Wcale nie z uwagi na brak elokwencji i konstruktywnych opinii, jakie wygłaszają. Podobne wygłasza też Joanna Krupa. Jednak w przeciwieństwie do nich przewodnicząca jury nie używa wobec uczestniczek języka nienawiści. Upomina je, empatyzuje, dlatego staje się przeciwwagą dla pozostałego składu. Opinie typu „jestesz ładnom dżefczynom” są niczym w porównaniu z „to zdjęcie jest z dupy”, „na tym zdjęciu wyglądasz jak facet” czy „masz tu zwały tłuszczu jak hipopotam”, które padają z ust osób podających się za profesjonalistów i merytoryczne guru. Tu znowu można upomnieć się o format show, który wymaga od jury takich właśnie reakcji. Między nimi a uczestniczkami jest jednak istotna różnica. To, co dla tych ostatnich jest nowe i jeszcze nieświadome, dla tych pierwszych jest czystą premedytacją, a to już wiele mówi o członkach i członkiniach jury…

AM: …nie doszukiwałabym się tu jakichś szczególnych charakterologicznych uwarunkowań. Chodzi, moim zdaniem, o sprawę banalną: kwestię przeżycia! O „lepsze jutro” walczą nie tylko modelki, ale i (a może przede wszystkim) członkowie i członkinie jury. Programów zasadzających się na upokarzaniu ludzi przybywa (ostatnio zerknęłam na inną produkcję TVN-u Kuchenne rewolucje Magdy Gessler, gdzie notorycznie wyzywa się ludzi od nieudaczników, niechlujów, leni), na razie widzowie to „kupują”, ale kto wie, co będzie jutro?

MD: A propos jury, w każdym odcinku poza stałym składem pojawia się także gość specjalny. W jednym z pierwszych odcinków na tej zasadzie udział wzięła dyżurna polska feministka, Kazimiera Szczuka. Spektakl, jaki obejrzeć można było z jej udziałem, dobitnie udowodnił, że jurorski stół kompletnie odmienia optykę. Wedle prostej zasady: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Bo niby jak inaczej wytłumaczyć brak jakiejkolwiek myśli krytycznej wobec serwowanego feministce przedstawienia opartego na wzmocnionych patriarchalnych strukturach i handlu ciałem oraz niewinnością młodych dziewczyn?!

AM: To faktycznie dwuznaczne. Wiele tu mówimy o upokarzaniu, wyśmiewaniu, obrażaniu ludzi w programach rozrywkowych, ale należałoby podkreślić, że uczestniczkami tego konkretnego programu są same kobiety, właściwie młode dziewczyny. Program ma wyłonić przyszłą gwiazdę modelingu, której narzędziem pracy będzie jej ciało, seksapil, ale też – jak podkreślają jurorzy – osobowość. Kobiece ciało jest tu więc w centrum uwagi: jury, kamery, widzów. Ciało to podlega obsesyjnej kontroli i dyscyplinie, jest nieustannie na cenzurowanym. Modelki martwią się o swoją wagę, wygląd, kondycję. Widać, że czują silną presję ze strony jurorów, którzy wyjątkowo często pozwalają sobie na seksistowskie, a nawet mizoginiczne komentarze. „Za małe piersi”/ „za duże piersi”, „za wąskie biodra”/ „za szerokie biodra”, „zbyt wysoki wzrost”/ „zbyt niski wzrost” – nigdy nie wiemy, jakie parametry definiują aktualny kanon piękna w świecie mody…

MD: A kwestia wstydu? Format Top Model nastawiony jest przecież na ujawnienie, grę i swoisty handel ciałem. Bez względu na to, czy cielesność kobiet w rozmiarze 34 wyda nam się niezdrowa, cyborgiczna czy wprost aseksualna i apłciowa, o czym w kontekście Top Model pisała już Magdalena Środa, staje się sednem tego programu. Rodzi wstyd jego uczestniczek, a przecież tenże leżeć powinien po stronie jury!

AM: To, co mnie naprawdę zdumiewa, to nie tyle brutalność ocen jurorów, ile fakt, że program, który emituje treści seksistowskie (a zdarzył się nawet komentarz rasistowski, jeśli przypominasz sobie uwagę o „cyckach a la stara Murzynka”) i w gruncie rzeczy niebezpieczne dla zdrowia i życia młodych kobiet, nie został póki co wzięty pod lupę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Etyki Mediów. W dobie walki z anoreksją wśród modelek i ich naśladowczyń program, który promuje skrajne wychudzenie ciała, powinien natychmiast zniknąć z anteny! Powinien też być oprotestowany przez środowiska feministyczne, które na całym świecie od dziesięcioleci walczą z terrorem urody prowadzącym do zaburzeń odżywiania u kobiet, kończącym się wcale nierzadko śmiercią. W tym sensie szkoda, że Kazimiera Szczuka, która miała okazję zaprotestować przeciwko seksistowskiej i urodystycznej polityce twórców show, nie zrobiła tego.

MD: Wbrew szumnym zapowiedziom żadne ze stereotypowych wyobrażeń na temat modelek nie zostają tu przełamane: ani te dotyczące wyglądu, ani osobowości, ani inteligencji. Program udowadnia, że zawód modelki to profesja niewdzięczna, zależna od pretensjonalnych, manierycznych i grymaszących osóbek siedzących za jurorskim stołem. To chyba – znowu paradoksalnie – jedyny plus tego formatu. Odczarowanie i ujawnienie struktur tak mocno wspieranych i strzeżonych przez jury Top Model.





poprzedni komentarze