2011-06-06 22:42:23
Nie mam dylematu Arystotelesa. Kocham teorię Marksa i prawdę bo to jest jednoznaczne. Nienawidzę: pogłębiaczy, odgruzowywaczy, wyrocznie i proroków wypełniaczy pisma filozofa. Wolę porządnego prawicowca, którego wzruszy płacz dziecka i nędza ludzka, i który nie przejdzie obok, nawet nie pochyli się z góry, z wyższej pozycji społecznej, tylko jak równy z równym wejdzie w relację i spróbuje pomóc nie charytatywnie a po ludzku, bo takie jest prawo właściwych stosunków międzyludzkich. A że to prawo niemożliwe jest w kapitalizmie - nie mam wątpliwości. To, że rewolucja nie zdarzy się w tym miejscu świata dziś - też nie.
Wiem jedno, zarówno ten, kto twierdzi, że skupić się należy na jednostce jak i ten kto uważa, że tylko systemowa walka jest właściwa - obydwaj wierzą w absolut, czyli albo niezmienny idealny charakter kapitalizmu, albo w idealnie rewolucję, kierowaną przez idealnie rozumną teorię.Pierwszy się muli bo kapitalizm, wcześniej czy później jak nie poprzez rewolucję dojdzie do innej formy ustrojowej, to ewoluuje tak jak np. feudalizm (notabene ideologicznie jeszcze bardziej niezmienny, bo od Boga ustanowiony). Drugi nigdy żadnej rewolucji nie doczeka bo idealnej nie było ani w 1789 we Francji ani w 1917 w Rosji.
Użyję takiej metafory. Na niebezpiecznym zakręcie wypada auto z drogi i są ciężko ranni. Przybyli na miejsce wypadku dwaj nauczyciele akademiccy. Pierwszego nazwijmy nominalistą, drugiego realistą (określenia socjologiczne oznaczające badacza zajmującego się jednostkowym przypadkiem - nominalista, i całościwą analizą społeczeństwa - realistą).
Nominalista mówi: trzeba ratować, natychmiast.
Realista: Wyprofilujmy zakręt.
Nominalista: Nie naszym zadaniem jest ustawianie zakrętów, może wprowadzić ograniczenie prędkości.
Realista: jak uratujemy te ofiary to rozejdziemy sie do domów i każdy z nas zapomni o zakręcie, uderzmy sytstemowo. Trudno oni umrą ale nikt więcej.
Nominalista: Uratujmy ich, zakrętów wszystkich dziś nie wyprofilujemy.
Spór trwa a ludzie umierają.
Przypomina mi to pieprzenie co lepsze, "charytatywa" czy "rewolucja".
W w czasie kiedy teoretycy pierdolą smuty, ludzie umierają i są krzywdzeni. A może tak ma być? Może systemowi potrzeba takiego staus quo jak jak na polskich drogach? Zamiast je budować robi się namiastkę w celu "wyeliminowania niedostosowania prędkości do warunków jazdy", czyli fotoradary i dziury na pół metra. Jak by co każdy jest sam sobie winny. Chyba, że tak ma być. Po co zmieniać jak można i tak zarobić i nieźle żyć z głupiego sporu. Z eliminowania niewygodnych ruchów politycznych też.
Czasem popełniam to nadużycie i nazywam siebie marksistą. Bo krócej. Ale dla nie oznacza to zaangażowanie rozumem, sercem i czynem. Jak tezie 11. Kto nie odczuwa, wzruszenia gniewu i wściekłości na widok głodnego dziecka, nie pragnie natychmiast zadusić gołymi rękami cynicznego wyzyskiwacza, a z braku takiej możliwości, nawet pójść do sądu i walczyć o sprawiedliwość, jest dla mnie cynikiem.
Jak czytałem pisma Marksa, to widziałęm tam oprócz genialnej naukowej analizy gniew, emocje i zaangażowanie. To samo u Lenina. Gdzie i w jakich pismach?. Napiszę jutro, bo na 5.45 mam do roboty.
W każdym razie powiem tylko tyle. Ani KSS ani RSS nie będzie ratować ofiary systemu tu i teraz bo tak trzeba po ludzku, a jednocześnie dążyć do zmiany systemu.
I na koniec. Z soboty na niedzielę prowadziłem jako konferansjer koncert rockowo - metalowy na Nocy Kultury z Lublinie i nie dość, że pracowałem tam to szedłem pod scenę i machałem łbem jak opętany. Chłopcy z kapel w naiwności swojej gratulowali mi profesjonalnej roboty czyli przyciągania publiki pod scenę w ten wieczór kiedy cały Lublin przemieszczał się, niczym niezobowiązny, z piwem w ręku od imprezy do imprezy bo było niebliletowane.
To nie był mój profesjonalizm, ja to czuję i dlatego kiedy trzeba to nawet growlingiem zapowiadam co bardziej ekstremalne kapele.
Z marksizmem jest tak samo. Z pilotowaniem samolotu też. Nie wystarczy wiedzieć, trzeba poczuć maszynę.